Od kilku miesięcy, gdy Szymon Lewkot znajduję się w pierwszym składzie Śląska Wrocław, na przykład na Twitterze można zauważyć wśród kibiców ogromne niezadowolenie. 23-latek często zawala bramki, a kibicom z Wrocławia może to przypominać czasy, gdy w barwach WKS-u grał Igors Tarasovs. Lewkot wydaje się być jednym z najsłabszych obrońców w lidze i ciężko się z tym kłócić.
Śląsk Wrocław rozegrał w tym sezonie 34 mecze. 27 w Ekstraklasie, 6 w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy i 1 w Pucharze Polski. Stracił w nich w sumie 51 goli: 39 w Ekstraklasie, 11 w Lidze Konferencji i 1 w Pucharze Polski. Analizując grę Szymona Lewkota, można zadać sobie pewne pytanie. W ilu z tych meczów grał i ile w nich zawalił goli?
Okazuje się, że 23-latek grał w aż 28 meczach. Dla porównania to tylko jeden mecz mniej od Erika Expósito, czyli najlepszego strzelca WKS-u. Pokazuje to jasno, że Lewkot był jednym z ulubieńców trenera Jacka Magiery, zwolnionego ze Śląska po porażce z Legią. Piotr Tworek, który zastąpił Magierę, w swoich dwóch pierwszych meczach nie posadził Lewkota nawet na ławce. Jednak w meczu z Lechem Poznań, wobec kontuzji Daníela Grétarssona, wprowadził Polaka na boisko. 23-letni obrońca już trzy minuty po wejściu na boisko w kuriozalnych okolicznościach zawalił bramkę.
Jako że oglądałem w tym sezonie każdy mecz WKS-u i pamiętałem, że Lewkot nie raz popełniał podobne błędy, postanowiłem jeszcze raz obejrzeć każdego z 51 straconych goli w tym sezonie.
Za każdym razem, żeby nie być gołosłownym, pod omówieniem straconej bramki będzie link do skrótu lub bezpośrednio do bramki.
Hapoel Beer Szewa (2:1)
Początek sezonu Szymon Lewkot miał bardzo dobry. W rewanżowym meczu drugiej rundy kwalifikacyjnej z Araratem Erywań (3:3) zdobył nawet bramkę. Jednak całe jego nieszczęście zaczęło się od dwumeczu z Hapoelem Beer Szewa. W pierwszym meczu przy jedynym golu dla izraelskiej drużyny był spóźniony przy dośrodkowaniu. Śląsk krył strefą, ale ewidentnie widać, że to właśnie środkowy obrońca był odpowiedzialny za sektor, z którego bramkę zdobył Mariano Bareiro.
Hapoel Beer Szewa (0:4)
Śmiało można powiedzieć, że rewanż z Hapoelem został przegrany w dużej mierze przez Lewkota. Śląsk uległ w tym spotkaniu 0:4. 23-latek był zamieszany przy trzech bramkach, a przy czwartej już go nie było na boisku. Przy pierwszym golu za krótko zgrał do bramkarza, przez co napastnik Hapoelu mógł wyjść sam na sam. Przy drugim golu nie zauważył, że Ramzi Safouri znajduje się za jego plecami. Skrzydłowy dostał podanie i w siódmej minucie drużyna z Beer Szewy prowadziła już 2:0. Przy trzecim golu wyglądał na kompletnie niezainteresowanego całą akcją. Spacerował sobie w polu karnym zamiast starać się zablokować podanie, po którym padła bramka. Rewanżowe spotkanie z Hapoelem było dla Lewkota zdecydowanie najgorszym w całym sezonie.
Wisła Płock (3:1)
Kolejny błąd Lewkota miał miejsce w wygranym 3:1 meczu z Wisłą Płock. Piłkarz Śląska przegrał pojedynek główkowy z Damianem Michalskim, który zgrał do Antona Krywociuka, a Azer zdobył bramkę.
Lech Poznań (0:4)
Drużynowo najsłabszy mecz wrocławianie rozegrali Poznaniu, gdzie przegrali z Lechem 0:4. Jednak urodzony we Wrocławiu zawodnik bezpośredni udział miał przy straceniu „tylko” jednego gola. W 55. minucie w prosty sposób stracił piłkę na rzecz Jakuba Kamińskiego, który podał do Mikaela Ishaka. Szwed stanął oko w oko z Michałem Szromnikiem i ustalił wynik tamtego spotkania.
Raków Częstochowa (1:2)
Przy drugim golu dla Rakowa Lewkotowi zza pleców wyskoczył Ivi López i od 40. metra biegł sam na bramkę Śląska.
Bruk-Bet Termalica (3:4)
Pomimo, że Śląsk w spotkaniu z Bruk-Betem stracił aż cztery gole, nie chce winić za żadnego z nich bezpośrednio Lewkota. Każda z tych sytuacji była spowodowana katastrofalnym ustawieniem całej defensywy WKS-u. Jednak w tym spotkaniu Lewkot również popełnił swój indywidualny błąd. W 66. minucie przy stanie 3:1 dla Termaliki w niegroźnej sytuacji sfaulował w polu karnym Romana Gergela. To przewinienie było spowodowane tym, że obrońca Śląska spóźniony wpadł na Słowaka. W tej sytuacji Lewkota uratował finalnie Michał Szromnik, który obronił strzał z 11. metrów Piotra Wlazło.
Jagiellonia Białystok (2:2)
Pół minuty przed końcem meczu Śląsk prowadził 2:1. Rozpaczliwą długą piłkę zagrał Martin Pospíšil, ale Lewkotowi ona odskoczyła, pomimo że nie miał w promieniu dziesięciu metrów żadnego piłkarza Jagiellonii. Następnie przegrał przebitkę z Michałem Pazdanem. Futbolówka poszła na skrzydło do Bojana Nasticia, a Lewkot, mając za sobą dwóch graczy rywala, nie cofnął się, by w jakikolwiek sposób przeszkodzić im w zdobyciu bramki. Nastić wrzucił, a Jesús Imaz rzutem na taśmę dał Jagielloni punkt.
Górnik Zabrze (1:3)
Przy drugiej bramce dla Górnika cała akcja zaczęła się od zabawy z piłką Lewkota w środku pola. Potem wrzucił na minę Wojciecha Gollę, ten piłkę stracił, a chwilę później Bartosz Nowak miał już dublet na swoim koncie. Przy golu na 3:0 Lewkotowi brutalnie odjechał Piotr Krawczyk. A jak odjeżdża ci, i to w taki sposób, Krawczyk, to oznacza, że jesteś po prostu wolny. Napastnik zabrzan asystował przy golu Lukasa Podolskiego.
Warta Poznań (1:2)
Pierwszy gol Warty w dużym stopniu musi iść na konto Szymona Lewkota. Znów miał on za swoimi plecami napastnika, był źle ustawiony i spóźniony, przez co nie zdołał przeciąć podania Konrada Matuszewskiego, a Adam Zreľák zdobył bramkę. Przy golu Matuszewskiego defensor Śląska znów miał Zreľáka za swoimi plecami. Słowak mu uciekł i wystawił piłkę do pustej bramki młodzieżowcowi Warciarzy. W tej sytuacji kolejny raz widać, że Lewkot nie ma nawyków obrońcy. Często ma napastnika za plecami, a w tej sytuacji w ogóle nie stara się go dogonić. W tym meczu bilans zysków i strat 23-latek podreperował strzelonym przez siebie golem.
Lech Poznań (0:1)
I akcja z ostatniej kolejki, a więc totalne kuriozum. Mickey van der Hart posłał piłkę, która leciała naprawdę długo. Lewkot źle obliczył jej tor lotu, a potem miał pretensje do sędziego, zamiast od razu ruszyć za Michałem Skórasiem, który w konsekwencji wyprowadził Lecha na prowadzenie.
Podsumowując, Szymon Lewkot w całym sezonie 2021/22 popełniał błędy, często kardynalne, przy 13 bramkach straconych przez Śląsk. Wrocławianie stracili ich w sumie 51, co oznacza, że Lewkot zawalił 25% bramek rywali. Jest to po prostu skandaliczna statystyka. 23-latek nie jest środkowym obrońcą, czemu przez kilka miesięcy próbował przeczyć Jacek Magiera. Nie ma nawyków nominalnego defensora. Często był źle ustawiony, miał napastnika za plecami, a ponadto nie widać u niego obronnego zacięcia. Jak popełnia błąd, nie stara się go naprawić jakimś wślizgiem. Często, gdy już mu ktoś ucieknie, jak na przykład Zreľák, nie stara się go za wszelką cenę dogonić. Takich przykładów można mnożyć. Było tak przy drugim golu dla Jagiellonii, przy trzecim dla Hapoelu lub przy drugim dla Górnika.
Czy Lewkot to najsłabszy obrońca w Ekstraklasie? Być może. W końcu, w naszej jedenastce „dziadów” był aż siedem razy. W „jedenastce badziewiaków” portalu Weszło znalazł się czterokrotnie. Tyle samo, ile Bartosz Rymaniak. To mówi samo za siebie.
Filip Krakowczyk