Sensacyjne półfinały to kwintesencja katarskiego mundialu

(221210) -- AL KHOR, Dec. 10, 2022 (Xinhua) -- Olivier Giroud of France celebrates after scoring team's second goal during the Quarterfinal between England and France at the 2022 FIFA World Cup at Al Bayt Stadium in Al Khor, Qatar, Dec. 10, 2022. (Xinhua/Li Ga)10.12.2022 AL KHOR
pilka nozna mistrzostwa swiata katar 2022
Anglia - Francja
FOTO Li Ga / Xinhua / PressFocusPOLAND ONLY!!

Pod względem sportowym to najciekawsze Mistrzostwa Świata od lat. Wielkie emocje, szokujące wyniki meczów i w rezultacie niespodziewane pary półfinałowe. Ten turniej to raj dla bukmacherów, mało co da się przewidzieć. W grze pozostało dwóch faworytów oraz dwie reprezentacje, które awans do strefy medalowej wywalczyły konsekwencją i zawziętością. Ponadto kilka drużyn wyraźnie zawiodło. Rozpoczyna się walka o triumf – ten mundial wciąż może nas zaskoczyć.

Przed mistrzostwami raczej niewiele osób stawiało na takie zestawienie najlepszej czwórki turnieju. Co prawda, zgodnie z planem, w półfinałach zameldowały się reprezentacje Argentyny i Francji, ale ich rywale brną przez kolejne rundy mundialu z nieoczekiwaną skutecznością. Zdobywcy Copa America i obrońcy tytułu zagrają kolejno z Chorwacją i Marokiem. Wcześniej z rozgrywkami pożegnało się kilka drużyn, które zdecydowanie nie sprostały oczekiwaniom.

Falstart w fazie grupowej

Najwyraźniej nie wystarczy ekipa napakowana gwiazdami – siłę na papierze należy przełożyć na boisko. Niemcom się to zdecydowanie nie udało, bo pierwszy raz w historii nasz zachodni sąsiad szybciej pożegnał się z mundialem niż kadra Polski. Trzecie miejsce w grupie z sześcioma golami zdobytymi, ale aż z pięcioma straconymi. Masa niewykorzystanych sytuacji bramkowych i zamieszanie w szykach obronnych. Zespół Hansiego Flicka nie wykorzystał pełni potencjału, jaki posiada. Zdecydowanie mieli szansę na coś więcej, niż koniec przygody w fazie grupowej. Zakładam, że Niemcy przebudzą się na następnych mistrzostwach Europy, podczas których będą gospodarzami. Na ten moment to drużyna z wielkimi możliwościami, ale brakuje jej dojrzałości. Drugi raz z rzędu odpadli z mundialu po trzech meczach grupowych. Tym razem nos utarli im Japończycy.

W ten sam dzień z mundialu wylecieli Belgowie, i co tu dużo mówić – brązowi medaliści z Mistrzostw Świata w Rosji zupełnie nie przypominali siebie sprzed kilku miesięcy. Wygrali pierwsze spotkanie z Kanadą, która jednak narzuciła im swoje warunki gry. Następnie przegrali z Marokiem, a w kluczowym pojedynku z Chorwacją padł bezbramkowy remis. Do historii przejdzie występ Romelu Lukaku, który zmarnował w tym spotkaniu z cztery czy pięć „setek”. Tym samym pogrzebał szanse Belgów na awans do fazy pucharowej. To jednak nie tylko jego wina – podopieczni Roberto Martineza, który zresztą podał się już do dymisji, jako kolektyw nie dojechali na mundial.

Choć reprezentacja Urugwaju nie przypomina już drużyny, która jeszcze kilka lat temu siała postrach, głównie ze względu na świetnie prosperującą ofensywę, to ich brak awansu do drabinki pucharowej jest sporym zaskoczeniem. Bierna gra przeciwko Koreańczykom w pierwszym meczu na mistrzostwach, trzeba jasno stwierdzić, pozbawiła ich dalszej gry. Remis po nienajlepszym spotkaniu, a następnie porażka z Portugalią i sensacyjne zwycięstwo Korei z drużyną Cristiano Ronaldo sprawiły, że to Azjaci zajęli drugie miejsce w grupie. Kilka ciekawych akcji ofensywnych, głównie w ostatnim meczu o wszystko z Ghaną, nie wystarczy, by znaleźć się w czołowej szesnastce turnieju. Luis Suarez pożegnał się ze swoim ostatnim mundialem ze łzami w oczach.

Wyrzuceni za burtę przez underdogów

Piękna gra to nie wszystko. Brazylia wzniosła puchar świata po raz ostatni w 2002 roku i aż do meczu ćwierćfinałowego wszystko wskazywało na to, że podobnie jak Francja na ostatnim mundialu, po 20 latach ma szansę ponownie znaleźć się na szczycie. Tak się jednak nie stało, bo w meczu z Chorwacją Brazylijczycy bili głową w mur. Być może podeszli do rywala z Bałkan zbyt lekceważąco. Łącznie oddali na bramkę przeciwnika 11 celnych strzałów. Mieli przy tym kilka niemalże stuprocentowych sytuacji na gola. Wszyscy dobrze wiemy, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Chociaż w dogrywce Canarinhos dali popis umiejętności, kiedy to do bramki Livakovicia trafił Neymar, tak tuż przed końcem, wydawało się, wygranego meczu, gola na wagę remisu i rzutów karnych strzelił Bruno Petković. Lepsi w konkursie jedenastek okazali się Chorwaci, zresztą nie pierwszy raz – mają ten stały fragment gry wypracowany do perfekcji.

Hiszpanie są bardzo przewidywalni. Ich słynna tiki-taka została boleśnie zweryfikowana podczas mundialu w 2014 roku, kiedy to ówczesnych mistrzów świata brutalnie potraktowali piłkarze z Holandii i Chile. Nie wyszli wtedy z grupy, po latach dominacji zeszli na margines i rozpoczęli w kadrze proces przemiany pokoleniowej. Owszem, można wprowadzić młodych gniewnych do składu. Racja, mogą mieć oni ponadprzeciętny potencjał i stanowić o sile zespołu. Tylko dlaczego La Furia Roja, jak na złość, wciąż gra przy pomocy już od dawna przeterminowanej taktyki? Wygląda to fajnie, piłka się ich słucha. Przychodzi co do czego, to dostają łomot. Futbol ewoluuje, a Hiszpania stoi w miejscu. W 1/8 finału z Marokiem wymienili ponad tysiąc podań. Drużyna z Afryki około trzykrotnie mniej. Posiadanie piłki na poziomie prawie 80%, dwa razy więcej sytuacji bramkowych i na sam koniec… porażka po konkursie rzutów karnych. W tym wszystkim brakuje elementu zaskoczenia. To kolejny turniej Hiszpanów, o którym będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.

Po pogromie, który zafundowała Szwajcarii reprezentacja Portugalii, większość liczyła na coś więcej ze strony mistrzów Europy z 2016 roku. Na ich nieszczęście trafili na świetnie dysponowane Maroko, które w podobnym stylu wyeliminowało chwilę wcześniej ich sąsiada z Półwyspu Iberyjskiego. Wysoka nieskuteczność Portugalczyków, w połączeniu z niebanalną konsekwencją i dążeniem do strzelenia kluczowego gola przez zawodników Maroka, poskutkowały kolejną sensacją. To był mecz pełen emocji – od bramki do bramki, na wysokiej intensywności. Swoją szansę wykorzystał Youssef En Nesyri, w 64. minucie spotkania umieścił głową piłkę w bramce po nieudanym wyskoku Diogo Costy. Portugalia przeważała w statystykach, ale w praktyce na boisku walczyły ze sobą dwie równe sobie drużyny. Ostatecznie pierwszy raz w historii afrykański zespół zagra w półfinale mundialu.

Recepta na sukces rzekomych outsiderów

Warto na dłużej pochylić się nad drużyną Maroka. Jeszcze kilkanaście lat temu reprezentacja obecnych półfinalistów Mistrzostw Świata ani trochę nie przypominała rewelacji katarskiego mundialu. To osiągnięcie wypracowane latami. Z mało znaczącego zlepku piłkarzy Maroko wyrosło na najlepszą reprezentację Afryki – murem za nimi stoi cały kontynent i społeczność arabska. W kadrze dumy Czarnego Lądu grają piłkarze zrzeszeni w europejskich klubach, kilku z nich występuje w rozpoznawalnych przez większość drużynach. To solidny zespół, który wie, co chce grać.

Sposób Maroka na mundial w Katarze: Marokańczycy grają z polotem i bez strachu. Umiejętnie potrafią wykorzystać słabości swoich rywali, co przy odrobinie szczęścia i nieskuteczności przeciwnika przeradza się w rezultat sprzyjający afrykańskiej drużynie. Mimo że wciąż odstają pod względem personalnym jakością od najlepszych na świecie drużyn, tak nie sprawia im to większego problemu na boisku. Da się zauważyć, że potrafią narzucić drugiemu zespołowi swoje tempo gry. Przyspieszają z piłką, dobrze czują się nie tylko przy kontrach, ale potrafią także „poklepać” piłką w środku pola. Na pierwszy rzut oka widać, że bardzo dobrze czują się przy stałych fragmentach gry, szczególnie rzutach wolnych, po których konstruują poprzez dośrodkowania groźne sytuacje bramkowe. Piłkarze pokroju bramkarza Bounou, czy zawodnicy z pola tacy jak Hakimi, Ziyech czy En Nesyri, stanowią o sile zespołu, który przebojem wtargnął do elity piłkarskiego świata. W pełni zasłużenie powalczą o medal, który przez pryzmat drogi, jaką pokonali, należy im się jak psu buda.

Jeżeli zaś chodzi o Chorwację, to mamy do czynienia z reprezentacją, która już od rozpadu Jugosławii prezentuje niezmiennie wysoki poziom sportowy. Potwierdzili to szczególnie na ostatnich Mistrzostwach Świata, kiedy to po porażce w finale z Francją zostali wicemistrzami globu. Biorąc pod uwagę sukces osiągnięty przez nich w Rosji i kapitalną dyspozycję w tegorocznej edycji Ligi Narodów, dla wielu Chorwacja uchodziła przed mundialem za czarnego konia turnieju. Sposób, który zapewnił im grę w półfinale, jest bardzo oryginalny, ale i kontrowersyjny.

Sposób Chorwacji na mundial w Katarze: Chorwaci potrafią połączyć dwie zupełnie kluczowe kwestie, które napędzają ich drużynę i stanowią o jej sile. Przede wszystkim mądrze grają w defensywie i mogą liczyć na wysoką formę bramkarza Dominika Livakovicia – golkiper na co dzień występujący w Dinamie Zagrzeb rewelacyjnie spisuje się w Katarze. Po drugie, w ofensywie wykorzystują nadarzające się okazję i w kluczowym momencie potrafią zamienić strzał na gola. Mentalność Chorwatów jest ich najgroźniejszą bronią. W momencie utraty bramki choćby przez myśl im nie przejdzie, by zrezygnować z dalszej walki o korzystny rezultat. Tak było chociażby w dwóch ostatnich meczach fazy pucharowej, gdzie dwukrotnie przegrywali kolejno z Japonią i Brazylią, aby następnie doprowadzić do remisu i rzutów karnych. W konkursie jedenastek zaś można być pewnym jednego – można je ćwiczyć, trenować, a na końcu i tak wygra Chorwacja. Warto wspomnieć o Luce Modriciu, pomocnik Realu Madryt mimo swojego wieku, wciąż jest kluczową postacią drużyny i odpowiada w znacznej mierze za grę reszty zespołu. Chorwaci nie grają z taką lekkością jak Marokańczycy, ich mecze, szczególnie w fazie pucharowej, bywają po prostu nudne. Czy to ważne? Liczy się wynik końcowy, a pewne jest jedno – drugi raz z rzędu mogą zakończyć zmagania na mundialu z medalem na koncie.

Kto zagra w finale?

W pierwszym półfinale zmierzą się ze sobą reprezentacje Argentyny i Chorwacji. Drużyna Scaloniego pokonała po zaciętym meczu ćwierćfinałowym Holendrów. Udało im się awansować do kolejnej rundy dopiero po rzutach karnych, ale sam aspekt sportowy pojedynku został przyćmiony przez niesportowe zachowanie w stosunku do siebie obu ekip. Pycha kroczy przed upadkiem, więc być może to Chorwaci przeważą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Na pewno udowodnili, że ich na to stać. Nie można jednak zapomnieć o chorobliwej ambicji Argentyny, która przyleciała do Kataru tylko w jednym celu – zgarnąć tytuł. Powoli spełnia się sen każdego kibica Albicelestes o przypieczętowaniu kariery przez Lionela Messiego. Argentyńczyk zdobył wszystko oprócz pucharu świata. To jego ostatnia szansa. Można spodziewać się spotkania pełnego emocji, nerwów i walki do ostatniego gwizdka sędziego. Szczególnie, że Chorwacja na pewno marzy o poprawie wyniku sprzed czterech lat.

Predykcja meczu Argentyna-Chorwacja (13.12, godz. 20:00): Argentyna powinna awansować do finału po spotkaniu, w którym nie uświadczymy wielu bramek. Może dojść do dogrywki, podczas której jedna z drużyn wygra rzutem na taśmę. Nie wykluczam także rzutów karnych. To będzie mecz walki i obu zespołom przyda się trochę szczęścia.

W drugim półfinale naprzeciw sobie staną piłkarze z Francji i Maroka. Les Bleus zwyciężyli w ćwierćfinale z Anglikami po wyśmienitym strzale z dystansu Tchouameniego i golu w ostatnich minutach meczu niezawodnego Olivera Giroud. Jedyną bramkę dla Anglii ustrzelił Harry Kane z rzutu karnego. Miał również drugą okazję, by pokonać Llorisa z jedenastego metra, ale fatalnie uderzył nad poprzeczkę. Obrońcy tytułu zagrali dobry mecz, ale momentami dali się postraszyć przez przeciwników, po raz kolejny nie radzili sobie w defensywie. Już w meczu z Polską dało się zauważyć, że w ich formacji obronnej występują luki czy podejmowane są błędne decyzje. Na ich szczęście podopieczni Garetha Southgate’a nie wykorzystali niekiedy rażących problemów. W meczu z Marokiem będą faworytami, ale pogromcy Hiszpanów i Portugalczyków z pewnością nie złożą broni – udowodnili, że są w stanie mierzyć się z najlepszymi.

Predykcja meczu Francja-Maroko (14.12, godz. 20:00): Francja ma świetny skład i pomimo kontuzji kilku kluczowych zawodników prezentuje się on znacznie bardziej okazale. Drużynie z Afryki nie można odmówić wysokiej formy i dobrego przygotowania do turnieju, ale będzie to dla nich niezwykle trudny mecz. O wyniku mogą zadecydować indywidualności. Kluczowe dla Maroka będzie zdobycie pierwszej bramki. Jak najpierw trafią Francuzi, to Marokańczycy wpadną w tarapaty.

Mikołaj Grabowski

POLECANE

tagi