[seopress_breadcrumbs]

Po prostu dwa słowa: Dominik Livaković – podsumowanie dnia

(221205) -- AL WAKRAH, Dec. 5, 2022 (Xinhua) -- Dominik Livakovic, goalkeeper of Croatia, celebrates after saving the fourth penalty shot by Yoshida Maya of Japan during the penalty shootout of the Round of 16 match between Japan and Croatia at the 2022 FIFA World Cup at Al Janoub Stadium in Al Wakrah, Qatar, Dec. 5, 2022. (Xinhua/Meng Yongmin)

2022.12.05 AL WAKRAH
Pilka nozna Mistrzostwa Swiata w Katarze Katar 2022
Japonia - Chorwacja
Foto Meng Yongmin/Xinhua/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Poniedziałkowe mecze 1/8 finału przyniosły… niezbyt zaskakujące rozstrzygnięcia, ale nie obyło się bez emocji, walki i pięknych goli. Spotkanie Japonii z Chorwacją rozstrzygnąć musiała seria rzutów karnych, zaś Brazylia, w myśl słynnego „joga bonito” pewnie rozprawiła się z waleczną reprezentacją Korei Południowej.

Japonia – Chorwacja 1:1 (k. 1:3)

Japonia znowu kupiła serca wszystkich oglądających zmagania w Katarze. Walczyła odważnie, jednak to nie wystarczyło. Na ich drodze stanął bowiem Dominik Livaković. Bramkarz Dinama Zagrzeb obronił w serii jedenastek trzy rzuty karne i w znaczącym stopniu przyczynił się do awansu Chorwacji do ćwierćfinału Mistrzostw Świata w Katarze.

Po sensacyjnym pokonaniu Niemców i Hiszpanów (i tym bardziej sensacyjnej porażce z Kostaryką), Japończycy musieli stawić czoła wicemistrzom świata z Rosji. Japonia wyszła na to spotkanie odważnie i już w 2. minucie mieli pierwszą dobrą okazję na zdobycie bramki – Shogo Taniguchi główkował z okolic piątego metra i był o włos od trafienia w bramkę. Po kilku minutach nadeszła odpowiedź od Chorwatów. Po błędzie Tomiyasu do piłki dopadł Ivan Perisić i w sytuacji 2 na 2 zamiast podać do wbiegającego kolegi, próbował indywidualnie pokonać Shuichiego Gondę, jednak górą w tej sytuacji był bramkarz Japonii.

Kilkanaście minut później ponownie zrobiło się gorąco pod bramką Livakovicia, jednak nikt nie był w stanie zamknąć świetnego dogrania ze skrzydła. Potem w 42. minucie dobrym uderzeniem popisał się Kamada, ale w bramkę nie trafił. Japończycy dalej nacierali i po dwóch minutach w końcu dopięli swego. Po świetnym rozegraniu rzutu rożnego do piłki wrzuconej w pole karne dopadł Daizen Maeda i pewnie pokonał Livakovicia, wyprowadzając Japonię na prowadzenie.

Druga połowa to już była pełna dominacja Chorwatów. Modrić i spółka zdawali sobie sprawę, że są o krok od powrotu do domu i od samego początku naciskali na Japonię. Problemem była jednak fatalna dyspozycja Petkovicia, który marnował okazję za okazją. W 55. minucie to, co nie udawało się Petkoviciowi, udało się Perisiciowi. Skrzydłowy Tottenhamu świetnie odnalazł się przy wrzutce Dejana Lovrena i mocnym strzałem głową pokonał bramkarza Japonii.

Japonia mogła odpowiedzieć już po chwili, gdy Wataru Endo uderzył z dystansu, a jego strzał sprawił mnóstwo kłopotów Livakoviciowi. Na tę próbę szybko spróbował odpowiedzieć Modrić, ale jego bombowe uderzenie również wybronił bramkarz. Kolejne minuty przyniosły już tylko spowolnienie tempa gry i było widać, że obie drużyny powoli szykują się do dogrywki, pierwszej na tegorocznym mundialu.

Ta nadeszła i nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc czekały nas pierwsze rzuty karne podczas mundialu w Katarze. A skoro już się ich doczekaliśmy, to mogliśmy oczekiwać, że będą emocjonujące. I były, a to za sprawą Dominika Livakovicia. Chorwacki bramkarz najpierw wybronił bardzo słaby strzał Takumiego Minamino, potem podobną próbę Kaoru Mitomy i w czwartej serii po raz trzeci popisał się świetną paradą przy strzale Mayi Yoshidy. Po stronie Chorwatów pomylił się tylko Marko Livaja, który trafił w słupek. Końcowy wynik 3:1 mówi jedno – Chorwacja gra dalej, Japonia wraca do domu.

Warto na chwilę zatrzymać się jeszcze przy Livakoviciu – Chorwat został dopiero trzecim bramkarzem, który wybronił trzy rzuty karne w jednej serii jedenastek na mundialu. Poprzednio taka sztuka udała się tylko Ricardo i Subasiciowi.

Brazylia – Korea Południowa 4:1

W drugim poniedziałkowym meczu Brazylia podejmowała Koreę Południową. Canarinhos byli zdecydowanym faworytem tego starcia i od samego początku to potwierdzali. Prowadzenie objęli już w 7. minucie, gdy po dograniu Raphinii do bramki trafił Vinicius, a sześć minut później prowadzenie z rzutu karnego podwyższył powracający po kontuzji Neymar. Po kolejnym kwadransie było już 3:0, a to za sprawą genialnej akcji zakończonej trafieniem Richarlisona. Przed przerwą zobaczyliśmy jeszcze jedną bramkę dla Brazylii – tym razem do siatki trafił Lucas Paqueta, a asystę zanotował Vinicius.

Po przerwie Brazylia zwolniła tempo i oddała inicjatywę Korei, czego efektem była niezwykłej urody bramka honorowa autorstwa Paik Seung-Ho. Trzeba przyznać, że jeśli już trzeba się żegnać z mundialem, to właśnie w takim stylu.

Postać i wydarzenie dnia

Tutaj nie ma nad czym się zastanawiać – bohaterem tego dnia na MŚ można nazwać tylko jedną osobę – Dominika Livakovicia. Wiadomo, karne w wykonaniu Japończyków nie należały do najlepszych, jednak w tym przypadku nie ma to żadnego znaczenia. Chorwacki bramkarz jest głównym architektem awansu swojej kadry do ćwierćfinału i dzisiaj z czystym sumieniem może świętować swój świetny występ.

Gol dnia

Bramka Richarlisona – chyba nie da się lepiej opisać brazylijskiego futbolu. Polot, finezja i dokładność, to wszystko zaserwowali nam w tej akcji reprezentanci Canarinhos.

A teraz pora na Iberię…

We wtorek czekają nas dwa świetnie zapowiadające się starcia. O 16:00 Hiszpania pod wodzą Luisa Enrique zmierzy się z jedną z niespodzianek tego turnieju – reprezentacją Maroka. Hiszpanie mogą być lekko podrażnieni porażką z Japonią i prawdopodobnie od początku będą chcieli narzucić swój styl gry. Z drugiej strony, Maroko ma swojego asa w rękawie – Hakima Ziyecha. To właśnie od dyspozycji zawodnika Chelsea będzie zależało, czy podopieczni Walidema Regraguiego sprawią sensację i wyeliminują Hiszpanię z turnieju.

Z kolei o 20:00 na murawę wybiegną Portugalia i Szwajcaria. W tym meczu wszystkie oczy zwrócone będą na Cristiano Ronaldo, dla którego mundial w Katarze to zapewne ostatnia szansa na zdobycie upragnionego trofeum. Zadanie będzie o tyle trudne, że na przeciwko stanie nie mająca wielkich gwiazd, ale zawsze poukładana reprezentacja Szwajcarii.

Maks Bartosik

POLECANE

tagi