Polska jedzie do domu, faworyci grają dalej

Al Thumama Stadium Kylian Mbappe of France during a match between France and Poland, valid for the round of 16 of the World Cup, held at Al Thumama Stadium in Doha, Qatar. (Marcio Machado/SPP) (Photo by Marcio Machado/SPP/Sipa USA)
2022.12.04 doha
Pilka nozna Mistrzostwa Swiata w Katarze Katar 2022
Francja - Polska
Foto Marcio Machado/SPP/SIPA USA/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Reprezentacja Polski, podobnie jak w 1986 roku, zakończyła rywalizację w Mistrzostwach Świata na etapie 1/8 finału. Tym razem jednak za postawę Polaków nie musieliśmy się wstydzić. Z naszego punktu widzenia w cieniu występu Biało-czerwonych, Anglia pewnie pokonała Senegal.

Francja – Polska. Honorowa porażka Biało-czerwonych.

Po fazie grupowej na reprezentację Polski, a zwłaszcza na selekcjonera Czesława Michniewicza spadła całkowicie zasłużona krytyka za fatalny styl gry, a miarka przebrała się po kompromitującej postawie w meczu przeciwko Argentynie. Biało-czerwoni otrzymali możliwość występu w 1/8 finału w prezencie od losu i fenomenalnego Wojciecha Szczęsnego. Przed spotkaniem z Francuzami trener i piłkarze zapowiadali bardziej atrakcyjną dla oka i odważniejszą grę, ponieważ mogli do niego podejść już bez żadnej presji, po wypełnieniu najważniejszego celu.

Od pierwszego gwizdka pana Jesusa Valenzueli z Wenezueli mogliśmy się przekonać, że Polacy nie rzucali w wypowiedziach przedmeczowych słów na wiatr, ponieważ zagrali odważnie, a jednocześnie z większym balansem między ofensywą i defensywą. Okazało się, że wbrew temu, co próbował sugerować wszystkim (łącznie z piłkarzami) selekcjoner, Biało-czerwoni też potrafią założyć wysoki pressing czy utrzymywać się skutecznie przy piłce i to przeciwko obrońcom mistrzowskiego tytułu.

Pomimo dobrej od początku postawy Polaków, to Francuzi stworzyli sobie jako pierwsi groźne sytuacje pod przeciwną bramką. Najpierw w 13. minucie na silny strzał z ponad dwudziestu pięciu metrów zdecydował się Aurelien Tchouameni, ale skutecznie odbił go do boku Wojciech Szczęsny. Potem w 29. minucie po stracie Przemysława Frankowskiego i dograniu Ousmane Dembele na wślizgu do pustej bramki nie trafił Olivier Giroud. Następnie w 35. minucie Kylian Mbappe w lewej części pola karnego ograł Matty’ego Casha i silnym uderzeniem z około dziesięciu metrów zamierzał pokonać bramkarza Juventusu, lecz również i tym razem lepszy był ten drugi.

W 38. minucie wreszcie nagrodę za swoje pozytywne nastawienie mogła otrzymać Polska. Wówczas po rajdzie lewą stroną boiska futbolówkę Piotrowi Zielińskiemu w okolicach jedenastego metra wyłożył Bartosz Bereszyński. Pomocnik Napoli uderzył jednak wprost w interweniującego Hugo Llorisa, dobitkę zablokował Theo Hernandez, a piłkę po trzeciej próbie, tym razem w wykonaniu Jakuba Kamińskiego wybił z linii bramkowej Raphael Varane.

Gola do szatni, w 44. minucie, strzelili jednak Trójkolorowi. Prostopadłą piłkę w pole karne do Oliviera Giroud zagrał Kylian Mbappe, a ten pierwszy precyzyjnym uderzeniem pokonał bezradnego Szczęsnego. Jeśli gdzieś szukać winnego straty tej bramki, to należy skierować się ku Jakubowi Kiwiorze. Stoper Spezii jeszcze w momencie podania stał przy snajperze Milanu, lecz następnie z niewiadomych przyczyn stanął i nie pobiegł za rywalem, który tym razem się nie pomylił. Tym samym Giroud stał się samodzielnym liderem klasyfikacji najlepszych strzelców w historii francuskiej piłki. Było to jego 52. trafienie w narodowych barwach.


Po przerwie podopieczni Czesława Michniewicza nadal kontynuowali grę z takim nastawieniem, jak przed przerwą, ale nie potrafili wykreować już sobie żadnej sytuacji, a tempo ich poczynań jakby spadło. Nic nie zmieniło też pojawienie się na murawie rezerwowych: Arkadiusza Milika, Krystiana Bielika czy Nicoli Zalewskiego. Za to w 74. minucie zapał Biało-czerwonych został ostatecznie zabity przez fenomenalnego Kyliana Mbappe. Tercet Giroud-Dembele-Mbappe wyprowadził, jak się na końcu okazało, zabójczą kontrę, w której za dużo swobody miał piłkarz PSG. Największy gwiazdor Francuzów, tak dużej pozostawionej mu przestrzeni w tym miejscu boiska nie mógł zostawić niewykorzystanej i pewnie pokonał Szczęsnego.


W pierwszej minucie doliczonego czasu gry kolejny popis dał Mbappe. 23-latek ponownie wykorzystał nadmiar miejsca wokół siebie w polu karnym rywala i znowu nie dał szans, wyciągającemu się jak struna golkiperowi Juventusu.

Polacy za swoją generalnie dobrą grę w tym meczu otrzymali nagrodę pocieszenia tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra z Wenezueli. Wówczas dośrodkowanie Kamila Grosickiego ręką we własnej „szesnastce” zablokował Dayot Upamecano, a sędzia po wideoweryfikacji zdecydował się wskazać na jedenasty metr. Do piłki podszedł Robert Lewandowski, który szukał przełamania, jeśli chodzi o rzuty karne po dwóch nieudanych podejściach z rzędu, z Almerią w La Liga oraz z Meksykiem. Piłkarz Barcelony tym razem powrócił do charakterystycznej dla siebie zmiany tempa biegu, ale był przy tym bardzo niepewny i jego słaby strzał zdołał złapać Hugo Lloris. Kapitan Trójkolorowych zbyt szybko opuścił jednak linię bramkową i karnego należało powtórzyć. Tym razem Lewandowski zrobił wszystko identycznie, tylko na koniec wybrał inny róg, a Lloris został przy tym samym, dzięki czemu kapitan naszej kadry zdobył swoją drugą bramkę na mundialu.

Aż chce się rzec, że Biało-czerwoni zagrali, jak nigdy, ale przegrali, jak zawsze, ponieważ mimo odpadnięcia z turnieju zaprezentowali się naprawdę godnie. Wreszcie na ich grę dało się patrzeć bez bólu zębów i innych części ciała. Imponował zwłaszcza Zieliński, który w końcu został ustawiony tam, gdzie powinien, czyli na pozycji numer osiem. Dzięki takiemu manewrowi mógł być cały czas pod grą, a właśnie w takim wariancie pomocnik Napoli czuje się najlepiej. To, że taktyka Polaków była w pewnym sensie ustawiona pod Zielińskiego pokazuje też statystyka podań, których 28-latek wykonał aż 67, co było trzecim wynikiem spośród wszystkich zawodników na murawie.

W polskim zespole należy pochwalić również Matty’ego Casha czy Bartosza Bereszyńskiego, ponieważ obaj bardzo dobrze radzili sobie z świetnymi francuskimi skrzydłowymi, tocząc z nimi bardzo dużo pojedynków biegowych. Pomimo tego, że gwiazdą spotkania został ostatecznie Mbappe, to występ Casha należy docenić, ponieważ wielokrotnie potrafił zatrzymać zawodnika PSG i wreszcie zagrał na oczekiwanym przez wszystkich poziomie, a skutecznie w wielu działaniach wspierał go odważny też z piłką przy nodze Jakub Kamiński.

Co ciekawe reprezentacja Polski najbardziej jest chwalona za mecz, który akurat przegrała, ale jest to pogląd powszechny i całkowicie uzasadniony. Każdy Polak chce oglądać w końcu swoich rodaków, pokazujących swoje walory również z piłką przy nodze, a także po prostu kreujących sobie sytuacje strzeleckie. Po osiągnięciu zamierzonego celu Czesław Michniewicz słusznie uznał, że nie ma nic do stracenia i postanowił wbrew sobie obrać taktykę ofensywną, nastawioną na kreację, nie tylko na destrukcję, jednak nie należy sądzić, aby był to w jego wykonaniu stały trend. Jakub Kamiński, Robert Lewandowski i Piotr Zieliński po meczu jednym głosem mówili, że Biało-czerwoni powinni grać ofensywnie, tak jak dzisiaj, ponieważ mają ku temu potencjał i trudno się z nimi nie zgodzić. W związku z tym należy mieć nadzieję, że spotkanie z Francją było ostatnim dla Czesława Michniewicza w roli selekcjonera reprezentacji Polski.

Na koniec słowo jeszcze o Trójkolorowych, którzy wykonali czwarty krok ku obronie tytułu. Dla podopiecznych Didiera Deschampsa starcie z Biało-czerwonymi nie okazało się być spacerkiem, mimo wyższej jakości po stronie Kogutów. W końcu po pierwszej połowie równie dobrze mogli oni przegrywać 0:1, a nie prowadzić w takim stosunku. Największa różnica między oboma zespołami polegała jednak na tym, że jedna miała w swoim składzie Kyliana Mbappe, a druga nie i przede wszystkim, dlatego Les Blues zwyciężyli. 23-latek to obecnie prawdopodobnie najlepszy piłkarz globu, potrafiący rozstrzygać losy meczów w pojedynku i nie inaczej było wczoraj.

Francja – Polska 3:1

Anglia – Senegal. Zabójcza jakość i dojrzałość Anglików wyrzuciły za burtę walecznych Senegalczyków.

Senegalczycy rozpoczęli to starcie aktywnie, odważnie i energetycznie, stwarzając sobie w pierwszej połowie dwie klarowne sytuacje strzeleckie. Najpierw w 22. minucie Ismaila Sarr z czterech metrów przeniósł piłkę nad poprzeczkę, a w 31. minucie Boulaye Dia został w fantastyczny sposób zatrzymany przez Jordana Pickforda. Następnie do głosu doszli jednak Synowie Albionu, którzy wczorajszego wieczoru imponowali skutecznością.

W 38. minucie Jude Bellingham wyłożył piłkę w okolicach jedenastego metra Jordanowi Hendersonowi, a ten pewnie pokonał Edouarda Mendy’ego. Potem, w ostatniej akcji pierwszej połowy podopieczni Garetha Southgate’a podwyższyli na 2:0. Wówczas kontratak rozprowadził Bellingham, podał do Phila Fodena, a ten dograł do Harry’ego Kane’a, który w sytuacji sam na sam pokonał Mendy’ego.


Po przerwie nadal trwał dobry okres gry Anglików, co uwiecznili oni w 57. minucie kolejnym trafieniem do siatki. Phil Foden po szarży lewą flanką dograł w pole karne do niepilnowanego Bukayo Saki, a ten ustalił wynik meczu na 3:0.


Do końca meczu Synowie Albionu kontrolowali już wydarzenia na murawie, a Lwy Terangi dążyły do zdobycia bramki honorowej, co ostatecznie im się nie udało. Anglicy są kolejnym faworytem, który zdołał przebrnąć fazę 1/8 finału. Do tej pory na tym etapie zmagań nie byliśmy świadkami żadnej niespodzianki, a zespoły na papierze lepsze udowadniają swoją wyższość. Dotychczas w najlepszym stylu awans wywalczyli właśnie Anglicy. Podopieczni Garetha Southgate’a nie wyglądali, jakby włożyli w starcie z Senegalem pełni swych sił. Na początku dali wyszumieć się mistrzom Afryki, a następnie błysnęli skutecznością, a przede wszystkim olbrzymią jakością indywidualną. Anglicy być może nie mają w swym składzie gwiazd klasy Kyliana Mbappe czy Lionela Messiego, ale posiadają wielu zawodników na bardzo wysokim poziomie, nawet na ławce rezerwowych. Obok poświęcającego się dla zespołu Kane’a mogą błyszczeć młodsi, czyli Bellingham, Saka czy Foden. Można odnieść wrażenie, że Synowie Albionu nie pokazali jeszcze pełni swego potencjału.

Za to Senegalczycy osiągnęli chyba maksimum, co mogli wobec absencji Sadio Mane. Nieobecność gwiazdora Bayernu Monachium była jednak widoczna, ponieważ jego rodakom ewidentnie brakowało pierwiastka magii, błysku, mimo starań i dobrej organizacji gry, chociaż akurat tego ostatniego elementu wczoraj im zabrakło. Lwy Terangi zagrały odważnie, nie czekając na faworyzowanych rywali, za co należą się im pochwały, jednak na jakość Anglików to nie wystarczyło, zwłaszcza że z tak klasowym zespołem nie można tak łatwo nadziewać się na kontry.

Anglia – Senegal 3:0

Postać i wydarzenie dnia

W drugim wczorajszym starciu bardzo dobrze spisali się Phil Foden, Harry Kane czy Jude Bellingham, ale show czwartego grudnia skradł Kylian Mbappe. To piłkarz z półki dostępnej tylko dla nielicznych, bez którego Francja nie miałaby szans na obronę mistrzowskiego tytułu. Z formą gwiazdora jest to jednak możliwe. 23-latek praktycznie w pojedynkę przesądził o awansie Trójkolorowych do ćwierćfinału, strzelając dwa gole i notując jedną asystę. Mbappe w spotkaniu z Polską imponował przede wszystkim skutecznością, ponieważ mimo, że nie wszystko mu w nim wychodziło, to ostatecznie został graczem meczu. Wielokrotnie lider Francuzów był zatrzymywany przez polskich defensorów, ale i tak kilkukrotnie zdołał ich zaskoczyć swoimi indywidualnymi popisami.

Właśnie występ Mbappe należy traktować też jako wydarzenie dnia dla obiektywnego kibica, bo był to pokaz mocy na miarę przyszłego zdobywcy Złotej Piłki. Właśnie takimi meczami, na takich imprezach przechodzi się do historii.

Gol dnia

W tej kategorii ponownie Kylian Mbappe pokonał piękne, drużynowe akcje Anglików. Oba trafienia Francuza były wartej uwagi urody, ale za piękniejsze uznaję to drugie, na 3:0. Gwiazdor PSG na początku doliczonego czasu gry drugiej połowy otrzymał futbolówkę na skraju pola karnego i wspaniałym uderzeniem w okienko pokonał Wojciecha Szczęsnego.

A co czeka nas dziś?

Na początek dnia o godzinie 16.00 Japonia zmierzy się z Chorwacją. Niespodziewanym faworytem tego starcia będą Azjaci, którzy wygrali swoją grupę, pokonując po drodze Niemców i Hiszpanów, a w międzyczasie ulegając też niespodziewanie Kostaryce. Samuraje pokazali, że właśnie w starciach z silnymi, europejskimi reprezentacjami czują się najlepiej, więc charakterystyka Chorwacji powinna im odpowiadać, zwłaszcza że podopieczni Zlatko Dalicia na razie nie imponują formą. Piłkarze z Bałkanów skutecznością błysnęli przeciwko słabej defensywie Kanady, ale w innych meczach nie potrafili trafić do siatki, remisując bezbramkowo, w kiepskim stylu z Marokiem i Belgią. Tym samym Chorwaci o awans do 1/8 finału musieli drżeć do ostatnich sekund starcia z podopiecznymi Roberto Martineza i zawdzięczają go tylko nieskuteczności Romelo Lukaku.

Następnie o godzinie 20.00 na boisko wyjdą piłkarze Brazylii i Korei Południowej. Ci pierwsi zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie i są faworytami do końcowego triumfu. W ostatnim meczu fazy grupowej Tite oszczędził liderów swojego zespołu, co poskutkowało porażką z Kamerunem (0:1). Ten wynik nie powinien mieć jedną żadnego wpływu na dzisiejszą postawę Brazylijczyków. Do ich składu ma wrócić kontuzjowany ostatnio Neymar. Za to na tym mundialu w barwach Canarinhos nie wystąpią już Gabriel Jesus oraz Alex Telles. Z kolei Azjaci po tym, jak zapewnili sobie awans do 1/8 finału dopiero w doliczonym czasie gry spotkania ostatniej kolejki z Portugalią nie będą mieli nic do stracenia i spróbują swoją walecznością zagrozić faworyzowanym Brazylijczykom.


Kacper Adamczyk

POLECANE

tagi