Koreańczycy sprawiają niespodziankę, grad bramek w meczu o wszystko – podsumowanie dnia

(221202) -- AL RAYYAN, Dec. 2, 2022 (Xinhua) -- Son Heung-min of South Korea is seen during the Group H match between South Korea and Portugal at the 2022 FIFA World Cup at Education City Stadium in Al Rayyan, Qatar, Dec. 2, 2022. (Xinhua/Han Yan)

2022.12.02 AL RAYYAN
pilka nozna Mistrzostwa Swiata w Katarze Katar 2022 
Korea Poludniowa - Portugalia
Foto Han Yan/Xinhua/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Piątek 2 grudnia – ostatni dzień fazy grupowej mundialu w Katarze. Swoje zmagania kończyła grupa G, w której gra Brazylia, Szwajcaria, Serbia i Kamerun, a także grupa H – z Koreą Południową, Ghaną, Urugwajem i Portugalią. Kto rzutem na taśmę wywalczył awans do 1/8 finału, a kto wraca do domu? Zapraszamy na podsumowanie dnia.

Korea Południowa – Portugalia

Obie ekipy przystąpiły do tego spotkania w zupełnie innych nastrojach. Korea po remisie z Urugwajem i porażce z Ghaną zajmowała ostatnie miejsce w grupie. Z kolei Portugalia była jedną z niewielu drużyn, którym w Katarze udało się wygrać dwa mecze z rzędu.

Choć trener Fernando Santos wystawił na ten mecz dość rezerwowy skład, Portugalczycy wcale nie zamierzali spuszczać z tonu. Już w 5. minucie po podaniu Diogo Dalota wynik otworzył Ricardo Horta. Koreańczycy przez pewien czas nie mogli się otrząsnąć, ale w końcu i oni zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich. W 17. minucie zdobyli nawet bramkę, która nie została uznana przez sędziego. W 27. minucie szczęście się jednak do nich uśmiechnęło – środkowy obrońca Kim Young-Gwon wykorzystał zamieszanie przy rzucie rożnym i wpakował piłkę do siatki. Wydawałoby się, że koreańscy piłkarze spróbują pójść za ciosem. Tak się jednak nie stało. Podopieczni Paulo Bento zostali zepchnięci z powrotem do defensywy. W końcowej fazie pierwszej połowy całkiem groźne strzały oddawał VitinhaCristiano Ronaldo i wspomniany wcześniej Ricardo Horta.

W drugiej połowie Portugalia trochę stanęła w miejscu. Bardziej niż na strzeleniu kolejnego gola zależało im na tym, żeby przytrzymać piłkę i dać Koreańczykom się wybiegać. Ta strategia przez długi czas zdawała egzamin – reprezentanci Korei Południowej kilka razy próbowali zagrozić bramce Diogo Costy, ale nic wielkiego z tego nie wynikało. Gdy już wszyscy myśleli, że mecz zakończy się remisem, w czasie doliczonym piłkę po genialnym podaniu Heunga Mina-Sona do siatki skierował rezerwowy Hwang Hee-Chan. Portugalczycy mieli jeszcze około trzech na wyrównanie, ale ta sztuka im się nie udała. Choć wygrali swoją grupę, samą fazę grupową kończą porażką. Z kolei Korei Południowej dzięki tej wygranej udało się awansować do 1/8 finału. Ostatni raz dokonali tego w roku 2010.

Ghana – Urugwaj

Nie trzeba nikomu tłumaczyć historii, jaka wiąże się z tym meczem. Myślisz „Ghana – Urugwaj” i masz przed oczami rękę Luisa Suareza, a więc jeden z najsprytniejszych i najbardziej ryzykownych ruchów w historii Mistrzostw Świata. Od tamtego dnia minęło 12 lat, a Ghańczycy wciąż nie mogą wybaczyć mu tego, co zrobił. Dziś mieli szansę się zemścić. Zwycięstwo (lub remis) dawałoby im awans do 1/8 finału – i to kosztem Urugwaju.

W pierwszych minutach spotkania to Urugwaj kontrolował przebieg gry, choć nie potrafił zaznaczyć swojej przewagi strzałem. Pierwszą świetną okazję tego meczu mieli… Ghańczycy. W 16. minucie urugwajski bramkarz Sergio Rochet powalił w polu karnym Mohammeda Kudusa. Jedenastki na bramkę nie potrafił jednak zamienić Andre Ayew. Coś ta Ghana ma pecha do karnych strzelanych Urugwajowi…

10 minut później podopieczni Otto Addo byli już w poważnych tarapatach. Wszystko za sprawą duetu Luis Suarez – Giorgian De Arrascaeta. Pierwsza bramka dla Urugwaju padła po strzale Suareza i dobitce głową De Arrascaety. Druga bramka to z kolei ładna akcja z udziałem kilku zawodników. Pellistri podał górą do Nuneza, który następnie zgrał piłkę głową do Suareza. 35-latkowi zostało tylko podanie do idealnie wybiegającego De Arrascaety, który strzelił z woleja i pokonał Lawrence’a Ati-Zigiego po raz drugi.

Mówiąc wprost, gra Ghany w pierwszej połowie wyglądała naprawdę kiepsko. Poza karnym nie mieli zbyt wielu sytuacji strzeleckich. Byli znacznie bliżej utraty drugiej bramki, niż wyrównania wyniku. W jednym przypadku uratował ich Mohamed Salisu, który po strzale podcinką Darwina Nuneza wybił piłkę niemalże z linii bramkowej Już w przerwie trener Ghańczyków zdecydował się na zmiany – z boiska zeszli obaj bracia Ayew, a weszła na nie młodzież, czyli Kamaldeen Sulemana i Osman Bukari. To trochę pomogło Ghańczykom wrócić do meczu, choć trzeba też przyznać, że Urugwajczycy kompletnie zmienili podejście do gry. Cofnęli się do defensywy i czekali na ruchy przeciwnika. Wyglądało na to, że drużyna prowadzona przez Diego Alonso w ten sposób dokończy mecz. Dużo zmieniło się jednak wtedy, gdy na Al-Janoub Stadium dotarła wieść o tym, że Korea Południowa prowadzi w meczu z Portugalią. Rozpoczęła się szalona końcówka, podczas której swoje sytuacje miał zarówno Urugwaj, jak i Ghana.

Ostatecznie Ghańczykom nie udało się wyrównać rachunków sprzed 12 lat. Urugwajczycy nie mają jednak z czego się cieszyć – może i wygrali 2:0, ale za to pierwszy raz od 20 lat jadą do domu już po trzech meczach.

Serbia – Szwajcaria

Patrząc na grupę G można było się spodziewać, że dopiero mecz Serbii ze Szwajcarią w ostatniej serii gier zdecyduje o tym, kto wyjdzie z grupy obok Brazylijczyków. Tak też się stało. Przed znanym nam dobrze „meczem o wszystko” w nieco lepszej sytuacji znaleźli się Szwajcarzy, którzy dosyć pewnie pokonali Kamerun. Serbia w kuriozalnych okolicznościach ledwie zremisowała z Kameruńczykami, a poza tym musiała na otwarcie mistrzostw uznać wyższość „Canarinhos”.

Można było się obawiać, że ze względu na swoja wagę to spotkanie będzie przypominało typowe „piłkarskie szachy”. Zobaczyliśmy jednak niezwykle otwarty mecz. Już od pierwszego gwizdka Szwajcarzy rzucili się na Serbów. Serbowie nie pozostali dłużni Helwetom – najpierw po rzucie rożnym głową strzelał Nikola Milenković. Następnie w słupek trafił Andrija Zivković. W 20. minucie padł pierwszy gol tego spotkania. Strzelił go znienawidzony przez Serbów Xherdan Shaqiri. Sześć minut później doszło do wyrównania – po genialnym dośrodkowaniu Dusana Tadicia bramkę zdobył Aleksandar Mitrović. Serbowie z każdą minutą wyglądali coraz groźniej, aż w końcu fatalne podanie Shaqiriego przejął Tadić, który tym razem obsłużył Dusana Vlahovicia. Serbom nie udało się jednak utrzymać prowadzenia do przerwy – tuż przed końcem pierwszej połowy koronkową akcję drużyny Murata Yakina wykończył Breel Embolo.

W drugiej odsłonie meczu tempo wyraźnie spadło, choć początkowo nic na to nie wskazywało. W 48. minucie Szwajcarzy objęli prowadzenie po raz drugi. Strzelcem bramki był Remo Freuler, a cudowną asystą popisał się Ruben Vargas. Po tej bramce reprezentacja Szwajcarii skupiła się na tym, by zamykać Serbom drogę do własnej bramki. Szło im to naprawdę dobrze – pierwsze w miarę klarowne okazje podopieczni Dragana Stojkovicia stworzyli sobie dopiero w doliczonym czasie gry. O ile pierwsza połowa tego meczu to był prawdziwy „heavy metal football”, druga połowa to już pokaz dojrzałości Helwetów, którzy zasłużenie pokonali Serbię i zameldowali się w 1/8 finału Mistrzostw Świata. Tam zmierzą się z Portugalczykami.

Kamerun – Brazylia

Do swojego ostatniego spotkania w fazie grupowej „Canarinhos” podeszli wiedząc, że pierwszego miejsca w grupie już nikt im raczej nie zabierze. Teoretycznie mecz z Kamerunem mogli więc potraktować jako rozgrzewkę przed poniedziałkowym starciem z Koreą Południową. Co innego drużyna „Nieposkromionych Lwów” – żeby mieć jakiekolwiek nadzieje na awans do fazy grupowej musieli dokonać czegoś pozornie niemożliwego i pokonać ekipę prowadzoną przez Tite.

Warunki praktycznie cały czas dyktowali Brazylijczycy. Zdobycie gola przez któregoś z nich wydawało się być kwestią czasu. Kameruńskiego bramkarza próbował pokonać FredRodrygoAntony czy Gabriel Martinelli. W pierwszej połowie najlepszą okazję do strzelenia gola miał jednak kameruński skrzydłowy Bryan Mbuemo, który próbował uderzać głową po dośrodkowaniu Nicolasa Ngamaleu. Strzał ten obronił jednak Ederson.

Możliwe, że tą akcją Mbuemo pokazał swoim kolegom, że Brazylię naprawdę da się ugryźć. W drugiej połowie obraz gry nieco się bowiem zmienił. Owszem, „Canarinhos” w dalszym ciągu ze względną łatwością dochodzili do kolejnych sytuacji strzeleckich. Ale Kamerun – który w pierwszych 45 minutach oddał jeden strzał na bramkę – w drugiej odsłonie meczu próbował pokonać brazylijskiego bramkarza sześć razy. Nie zważali nawet na to, że w międzyczasie Brazylia wciąż straszyła ich obronę. Świetne okazje w ostatnim kwadransie mieli rezerwowi Pedro i Bruno Guimaraes. Kameruńczycy w końcu dopięli jednak swego. Dośrodkowanie Jerome’a Mbekeliego z prawej strony zamknął Vincent Aboubakar, i reprezentacja Kamerunu wyszła na prowadzenie. Co ciekawe, sam Aboubakar dostał chwilę później drugą żółtą kartkę za ściągnięcie koszulki podczas celebracji. Tak czy siak, Brazylia ten mecz przegrała, choć przez znaczną większość meczu była stroną dominującą. Udało jej się awansować do fazy grupowej z pierwszego miejsca, ale nie zachowali trzeciego czystego konta z rzędu.

O pechu może mówić Kamerun, który jedzie do domu, choć wygrał mecz z jednym z faworytów całego turnieju.

Postać dnia

Może to nietypowy wybór, ale na takie miano zasługuje Luis Suarez. Nie chodzi tu o poziom, jaki prezentował (choć w meczu Urugwaj – Ghana był jednym z najlepszych zawodników na boisku). Chodzi przede wszystkim o to, co działo się po końcowym gwizdku. Widok płaczącego Suareza symbolizuje koniec tego złotego urugwajskiego pokolenia, którego przecież był liderem.

Jego losy pokazują też, jak przewrotna potrafi być piłka nożna. 12 lat temu był bohaterem swojego kraju. Dziś jest wielkim przegranym. Szkoda, że on i jego koledzy żegnają się z Mistrzostwami Świata w taki sposób. Niby wygrali mecz przeciwko Ghanie, ale dla takich wojowników, jakimi bez wątpienia są Urugwajczycy, to marne pocieszenie.

Cieszyć mogą się za to Ghańczycy, którzy mimo porażki mają to, co chcieli zobaczyć przed meczem – łzy człowieka, który w ich ocenie skrzywdził ich w tej pamiętnej dogrywce…

Gol dnia

Ładnych trafień dzisiaj było kilka. Cudowna akcja kombinacyjna, po której bramkę strzelił Embolo. Asysta Vargasa przy golu Freulera. Wolej De Arrascaety. Natomiast najważniejszym trafieniem pochwalić się może grający na co dzień w Wolverhampton Hwang Hee-Chan. Całą akcję praktycznie od zera stworzył „człowiek w masce” a więc Heung-Min Son. Takie rajdy, jak ten, który wykonał w końcówce meczu z Portugalią stały się jego specjalnością. Prowadził piłkę przez dobre trzydzieści metrów, praktycznie bez krycia. Gdy już dotarł w okolice pola karnego doskonale poradził sobie z presją ze strony obrońców i z zadziwiającą łatwością zagrał piłkę, którą koreański napastnik musiał zamienić na gola.

Dał z siebie to co najlepsze, i to w absolutnie kluczowym momencie. Można być pewnym, że wszystkie elementy tej akcji – rajd i podanie Sona, a także wykończenie Chana – znajdą swoje należyte miejsce w historii koreańskiego futbolu.

Wydarzenie dnia

Przed ostatnią kolejką gier można było mieć wrażenie, że z grupy H do fazy pucharowej awansuje zwycięzca meczu Urugwaj – Ghana. Tymczasem obie te drużyny pogodziła Korea Południowa. Trzeba to uznać za pewnego rodzaju sensację – zwłaszcza, że Koreańczycy byli na ostatnim miejscu w grupie.

Reprezentanci Korei pokazali, że nie ma się co bać grania przeciwko potentatom. Nie przeszli do głębokiej defensywy. Nie liczyli tylko na cud. Do końca meczu starali się grać odważnie, i dostali za to nagrodę w postaci meczu z Brazylią w 1/8 finału. Płynie z tego pewien morał – z kim by się nie grało, po drugiej stronie boiska też są ludzie.

Co czeka nas w sobotę?

Faza grupowa Mistrzostw Świata dobiegła końca, ale od soboty zaczyna się ta część mundialu, na którą wszyscy czekaliśmy. O godzinie 16:00 odbędzie się spotkanie Holandii z USA, a o 20:00 Argentyna zmierzy się z jedną z największych niespodzianek tego turnieju – mowa oczywiście o Australii. W obu meczach łatwo wskazać faworytów, lecz mundial w Katarze pokazał, że potrafi być naprawdę nieprzewidywalny.

Jedno jest pewne – będzie się działo.

POLECANE

tagi