Mołdawski kac na lata

2023.11.17 Warszawa
Pilka nozna Kwalifikacje Mistrzostw Europy 2024
Polska - Czechy 
N/z Adam Buksa Jan Bednarek Jakub Piotrowski
Foto Tomasz Folta / PressFocus

2023.11.17 Warszawa
Football European Qualifiers 2024
Poland - Czech Republic
Adam Buksa Jan Bednarek Jakub Piotrowski
Credit: Tomasz Folta / PressFocus

Po remisie z Czechami 1:1 reprezentacja Polski straciła szansę na awans z „grupy marzeń” na Euro 2024. A przecież żeby uniknąć kompromitacji, wystarczyło zrobić tak niewiele. Drogę do bezpośredniej promocji zagrodzili nam bowiem nie tyle wspomniani Czesi, czy też Albańczycy, lecz… Mołdawianie.

Tuż po losowaniu większość ekspertów była zgodna, że kluczowa w kontekście awansu na niemiecki turniej okaże się dobra postawa w meczach przeciwko reprezentacjom Czech oraz Albanii. Zakładano bowiem, że ekipy te – podobnie zresztą, jak Polska – zainkasują komplet punktów przeciwko Mołdawii oraz Wyspom Owczym, a w starciach z faworytami postarają się do maksimum wykorzystać atut własnego boiska. Dziś jednak wiemy, że realia okazały się nieco inne.

Gdyby brać pod uwagę wyłącznie bezpośrednie pojedynki naszych reprezentantów z Czechami oraz Albańczykami, sytuacja w grupie wyglądałaby następująco:

1. Albania 7 pkt.

2. Czechy 5 pkt.

3. Polska 4 pkt

Na podstawie powyższej klasyfikacji oraz wcześniejszych założeń ekspertów można by dojść do wniosku, że Polacy nie mieli prawa marzyć o bezpośrednim awansie. Nie jest to jednak prawdą, gdyż warto pamiętać, że „biało-czerwoni” zainkasowali zaledwie jeden punkt w dwumeczu z Mołdawią. Gdyby w obu starciach wywiązali się z roli faworyta, to przy utrzymaniu pozostałych wyników, dziś cieszyliby się z co najmniej drugiego miejsca dającego upragnioną promocję na Euro 2024. A tak muszą obejść się smakiem i czekać na ewentualne baraże.

Śmiało zatem można pokusić się o stwierdzenie, że Mołdawianie wywołali w nas taką samą traumę, jaką przed dwudziestoma laty zgotowali nam Łotysze. Gdyby bowiem podopieczni selekcjonera Zbigniewa Bońka potrafili pokonać ich przy Łazienkowskiej, zajęliby drugie miejsce w grupie dające prawo gry w barażach przeciwko Turcji. Jak na ironię, to właśnie Łotwa będzie naszym ostatnim rywalem w tym roku, a ewentualna wygrana może jedynie nieco osłodzić polskim kibicom kompletnie nieudane eliminacje do europejskiego czempionatu.

Jeśli Polacy ostatecznie awansują na Euro, być może gorzki smak mołdawskiej klęski będzie nieco łatwiejszy do zniesienia. W innym przypadku kraj ten przez lata będzie wzbudzał w nas najgorsze piłkarskie skojarzenia. Nie zmienią tego nawet ewentualne, przyszłe zwycięstwa odniesione nad tym rywalem. Wszyscy bowiem będą pamiętać, że drogę na salony zagrodziła nam drużyna zajmująca 157 miejsce w rankingu FIFA. I trudno w takiej sytuacji doszukiwać się jakichkolwiek okoliczności łagodzących.

Kilkanaście lat temu, kiedy do turnieju głównego kwalifikowało się zaledwie 16 ekip, brak awansu nie był postrzegany w kategoriach narodowej tragedii. Wpadki w eliminacjach zdarzały się wówczas nawet najbardziej utytułowanym kadrom, takim choćby, jak reprezentacja Anglii w 2008 roku. Jednak od momentu, w którym władze UEFA rozszerzyły liczbę uczestników do 24, wywalczenie przepustki do mistrzostw Starego Kontynentu powinno być obowiązkiem dla blisko 40-milionowego kraju, którego zawodnicy grają na co dzień w takich klubach, jak Barcelona, Napoli, Juventus, czy też Arsenal. Dlatego wypada jedynie życzyć sobie, by cała historia znalazła swój szczęśliwy koniec i przy okazji nie powtarzała się w kolejnych latach.

Jordan Tomczyk

POLECANE

tagi