Lech Poznań wywalczył awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy po remisie 1:1 w rewanżowym starciu z F91 Dudelange. Mistrz Polski ponownie nie zebrał jednak pozytywnych opinii za swój występ. Poznaniacy zostali jednocześnie pierwszym polskim uczestnikiem w historii tych rozgrywek.
W ramach rewanżowego starcia IV rundy eliminacji LKE Lech Poznań wybrał się do Luksemburga, aby zmierzyć się z mistrzem tego kraju, czyli Dudelange. Przypomnijmy, że pierwsze spotkanie Kolejorz wygrał przy Bułgarskiej 2:0. Dzisiejszy dzień nie zaczął się pozytywnie dla fanów mistrza Polski, ponieważ oficjalnie okazało się, że do stolicy Wielkopolski nie trafi Damian Kądzior, co słusznie uznano za kompromitację władz Lecha.
W porównaniu z zeszłotygodniową potyczką w Poznaniu trener John van den Brom dokonał dwóch zmian w wyjściowej „jedenastce”: pauzującego za otrzymaną siedem dni temu czerwoną kartkę Antonio Milicia zastąpił wracający do składu po kontuzji Lubomir Šatka, a Jespera Karlströma, który z powodów zdrowotnych przedwcześnie opuścił tydzień temu murawę, Nika Kwekweskiri. Należy jednak zaznaczyć, że reprezentant Szwecji znalazł się w kadrze meczowej na dzisiejszy mecz. W ostatni weekend Kolejorz skorzystał z przysługującego mu prawa i przełożył ligowe starcie z Lechią Gdańsk, aby lepiej przygotować się do walki o fazę grupową LKE.
Dudelange takiego komfortu nie miało i w niedzielę w ramach trzeciej kolejki luksemburskiej ekstraklasy pokonało u siebie, zamykające tabelę Hostert 3:1. Dzisiejszy rywal Kolejorza po trzech kolejkach jest liderem w swoich krajowych rozgrywkach. Portugalski trener gospodarzy, Carlos Fangueiro, w porównaniu z spotkaniem w Poznaniu dokonał czterech zmian w wyjściowym składzie: Eliota Gaschiegozastąpił Sylvio Ouassiero, Julesa Dioufa – Vincent Decker, Bruno Frere – Vova, a Filipa Bojicia – Edis Agovic. Warto wspomnieć, że Gaschi i Frere opuścili boisko w Poznaniu już w pierwszej połowie, otrzymując od swojego szkoleniowca piłkarską wędkę. Już wtedy weszli w ich miejsce Ouassiero oraz Vova.
Biorąc pod uwagę zaliczkę z pierwszego meczu i siłę obu drużyn, to przed tym pojedynkiem faworyt był tylko jeden i oczywiście był nim mistrz Polski. Forma piłkarzy Kolejorza z tego sezonu nakazywała jednak zachowywać czujność i nie podchodzić do tej potyczki jak do sparingu, ponieważ dwubramkowa zaliczka niczego jeszcze nie przesądzała.
W pierwszych minutach na boisku panowało sporo chaosu. Z tego nieładu w 5. minucie wytworzyła się sytuacja dla poznaniaków. Piłkę w pole karne do Mikaela Ishaka dograła Joel Pereira, ale kapitan Kolejorza w dobrej sytuacji uderzył zbyt blisko środka bramki, umożliwiając interwencję Lucasowi Foxowi. W następnych minutach Lech nadal nie potrafił przejąć kontroli nad spotkaniem. W 17. minucie dobrą sytuację po dośrodkowaniu z rzutu wolnego mieli gospodarze. Jeden z ich piłkarzy uderzał, będąc bez krycia, z trzech metrów na bramkę strzeżoną przez Filipa Bednarka. Na szczęście polskiego bramkarza strzał ten był lekki i leciał prosto w niego. W 20. minucie na skrzydło do Pereiry dograł Amaral. Prawy obrońca Lecha podał do Ishaka, a szwedzki snajper, stojąc cztery metry od bramki nieczysto trafił w futbolówkę, w stylu Olafa Kobackiego z ostatniej kolejki Ekstraklasy.
W 35. minucie na strzał z ponad dwudziestu metrów zdecydował się Mehdi Kirch. Jego uderzenie odbiło się jeszcze od Maksymiliana Pingota, co kompletnie zmyliło bezradnego Bednarka, a piłka wpadła do siatki. W tamtym momencie Luksemburczycy mieli odrobioną już połowę strat z Poznania. W 39. minucie mogło być już 2:0. Dejvid Sinani łatwo ograł Pingota i z czternastu metrów oddał strzał w kierunku okienka bramki Bednarka. Golkiper poznaniaków popisał się jednak fantastyczną interwencją, parując uderzenie gracza z Luksemburga na rzut rożny.
Na całe szczęście, kilka minut później sędzia zakończył pierwszą połowę, ponieważ ostatnie jej chwile ewidentnie należały do gospodarzy. Lech dostał od arbitra kwadrans, by przemyśleć swoją grę i coś w niej poprawić, bo w innym przypadku groziła mu kompromitacja.
W drugiej połowie gra początkowo była dość wyrównana, a pierwszą okazję miał Kolejorz. Michał Skóraś złamał akcję do prawej nogi i przy bliższym słupku chciał zaskoczyć Foxa. Strzał Polaka był silny, ale jednak niecelny. W 57. minucie Lech otrzymał kolejny cios, tym razem w postaci kontuzji swojego kapitana, ponieważ Mikael Ishak opuścił murawę z urazem mięśnia dwugłowego uda. W 60. minucie Kolejorz przeprowadził składną akcję. Rozpoczął ją Nika Kwekweskiri, dogrywając piłkę do Gio Citaiszwilego. Drugi z Gruzinów podał na obieg do Pereiry, a Portugalczyk mocnym strzałem przy bliższym słupku pokonał Foxa, wyrównując stan spotkania na 1:1.
W 67. Minucie groźnie odpowiedziało Dudelange. Piłkę dziesięć metrów przed bramką otrzymał Samir Hadji, zwiódł on Šatkę, ale przeniósł futbolówkę nad bramką Bednarka. W 73. minucie bardzo sprytnym strzałem z rzutu wolnego z około trzydziestu metrów popisał się Kwekweskiri. Gruzin niespodziewanie zdecydował się na strzał przy krótkim słupku, ale czujny był Fox. Minutę później po dośrodkowaniu Pereiry w dobrej sytuacji znalazł się Pingot, ale młody stoper Kolejorza z kilku metrów oddał niecelne uderzenie głową. Chwilę później ponownie było ciekawie po stałym fragmencie gry pod luksemburską bramką. Tym razem golkipera gospodarzy przy krótkim słupku po strzale z rzutu wolnego starał się zaskoczyć Perdo Rebocho, ale ponownie czujny był Fox. W 81. minucie Lech miał kolejną szansę. Z linii końcowej w okolice jedenastego metra futbolówkę do Rebocho wycofał Karlström, ale strzał Portugalczyka obronił bramkarz Dudelange.
Do końca meczu mistrz Polski miał już względną kontrolę nad spotkaniem, lecz nie potrafił zdobyć zwycięskiego w tym rewanżu gola. Poznaniacy nie dopuszczali jednak również gospodarzy do klarownych sytuacji pod bramką Bednarka. Ostatecznie potyczka ta zakończyła się remisem 1:1, co oznacza promocję Kolejorza do fazy grupowej LKE.
Lech Poznań w kiepskim stylu przypieczętował swój dzisiejszy awans. Trzeba uczciwie przyznać, że pierwsza połowa w wykonaniu poznaniaków była katastrofalna. Dopiero gol Joela Pereiry ewidentnie podciął skrzydła piłkarzom Dudelange, którzy osłabli zarówno pod względem mentalnym, jak i fizycznym. Zmiany trenera Carlosa Fangueiro także nie przyniosły pożądanego efektu. Niestety, nie można powiedzieć, że Kolejorz miał charakterystyczną dla siebie w ubiegłym sezonie kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Cały czas problemem Johna van den Broma jest przygotowanie fizyczne jego graczy oraz mnogość kontuzji. Zapewne władze klubu z ulicy Bułgarskiej przeprowadzą na finiszu okienka jakieś transfery, między innymi za zapewnione już 3 miliony euro nagrody od UEFA za awans, ale oby okazały się one bardziej skuteczne od tych wykonanych po awansie do fazy grupowej LE w 2020 roku. Na tę chwilę postawa Lecha nie napawa optymizmem przed dalszą walką w Europie, ale być może jakimś cudem coś za chwilę zmieni się w grze podopiecznych Johna van den Broma, bo na razie ten awans do fazy grupowej europejskich pucharów rysuje się jako jeden z smutniejszych tego typu sukcesów w historii polskiej piłki.
F91 Dudelange – Lech Poznań 1:1 (1:0), w dwumeczu 1:3
Gole: 35. Kirch – 60. Pereira
Dudelange: Fox – Ouassiero, Skenderovic, Decker, Kirch (83. Stumpf) – Morren, Vova (69. Bojic), Sinani (79. Pedro Mendes) – Hadji , João Magno (69. Ninte Junior), Agovic (69. Gashi)
Lech: Bednarek – Pereira, Šatka, Pingot, Rebocho – Murawski (68. Karlström), Kvekveskiri – Velde (59. Tsitaishvili), Amaral (68. Marchwiński), Skóraś – Ishak (57. Szymczak)
Żółte kartki: Kirch, Decker, Vova, Hadji – Velde
Sędzia: Nikola Dabanović (Czarnogóra)
Mecz relacjonował Kacper Adamczyk.