W wielu europejskich ligach ruszył już sezon 2022/23. Jest to doskonała okazja ku temu, by sprawdzić, jak w nowy sezon weszli nasi kadrowicze. Niektórzy z nich mają o co grać – za kilka miesięcy rozpocznie się bowiem mundial w Katarze. Czasu na przekonanie do siebie Czesława Michniewicza nie jest więc zbyt dużo.
Anglia
W pierwszej kolejce nowego sezonu Premier League zagrało trzech Polaków: Jan Bednarek (Southampton), Mateusz Klich (Leeds United) i Matty Cash (Aston Villa).
Pierwszy z nich zagrał 90 minut w wyjazdowym meczu przeciwko Tottenham Hotspur. Niestety, ani on, ani jego koledzy nie byli w stanie zatrzymać podopiecznych Antonio Conte. Drużyna Świętych przegrała aż 4:1. Eksperci od ligi angielskiej wróżą Bednarkowi i spółce rozpaczliwą walkę o utrzymanie.
W dużo lepszym humorze po inauguracji sezonu jest zapewne Mateusz Klich. Jego Leeds pokonało na swoim stadionie ekipę Wolves 2:1. Najważniejsze jest jednak to, że nasz reprezentant dostał od trenera Jessego Marcha prawie 30 minut na pokazanie się. Trzeba przyznać, że wykorzystał ten czas – dał świetną zmianę i miał swój udział przy bramce, która zapewniła jego drużynie zwycięstwo. Jeszcze do niedawna wydawało się, że Klich będzie musiał sobie poszukać nowego klubu. Kto wie, może występami takimi, jak ten przekona do siebie trenera?
Zostaje ten, który polskie obywatelstwo odebrał najpóźniej – Matty Cash. Nasz jubilat sprzed kilku dni jak zwykle był jednym z najlepszych zawodników Aston Villi. Wygrał 88% swoich pojedynków i zanotował stuprocentową skuteczność dryblingu, ale jego dobra postawa nie przełożyła się na korzystny wynik. Bournemouth otworzyło wynik już w 2 minucie, a w minucie 80 postawiło kropkę nad „i”.
Warto wspomnieć też o Przemysławie Płachecie, który zaliczył swój drugi mecz w barwach występującego na zapleczu Premier League Birmingham, gdzie wypożyczyło go Norwich City. Początek swojej przygody w nowym klubie urodzony w Łowiczu zawodnik może uznać za udany – przeciwko Huddersfield udało mu się nawet zaliczyć asystę. Choć przejście z Norwich do Birmingham wydaje się krokiem wstecz, dobra i regularna gra w Championship może szybkiego skrzydłowego przybliżyć do gry na mundialu.
Niemcy
Krótki epizod – bo tak trzeba to nazwać – zaliczył w barwach Augsburga Robert Gumny. Wszedł na 8 minut w meczu z Freiburgiem, i nie zdążył za wiele zrobić. Jest to dość zrozumiałe – w końcu wchodził przy stanie 0:4 dla piłkarzy Christiana Streicha. U starego trenera Markusa Weinzierla Gumny mógł liczyć na regularną grę. Z Enrico Maaßenem u steru na razie musi od nowa walczyć o swoje.
Walka o swoje łączy również Kamińskich – Jakuba i Marcina. Ten pierwszy wszedł na 23 minuty w starciu Wolfsburga z Werderem Brema, które zakończyło się remisem 2:2. W tym czasie oddał dwa strzały na bramkę, wygrał dwa pojedynki i zaliczył trzy celne podania w ostatnią tercję. Jego gra nie do końca podobała się jednak Niko Kovacowi, który po meczu stwierdził, że wychowanek Lecha Poznań ma pewne złe nawyki, których musi się jak najszybciej pozbyć. To może być zły znak, ale pamiętajmy też, co na początku mówiło się w Niemczech o Robercie Lewandowskim.
Z kolei Marcin Kamiński – jeden z niewielu lewonożnych stoperów na reprezentacyjnym poziomie – zagrał w pełnym wymiarze czasowym przeciwko 1.FC Köln. Nie będzie to jednak występ, o którym Kamiński będzie chciał pamiętać. Choć spisał się lepiej od Mayi Yoshidy, który partnerował mu na środku obrony, jego Schalke przegrało swój pierwszy mecz po powrocie do Bundesligi.
Francja
Czesław Michniewicz ma coraz więcej powodów do tego, by zaglądać w stronę Ligue 1. Niedawno przeniósł się tam jego ulubieniec z czasów kadry młodzieżowej – Mateusz Wieteska. Nowy piłkarz Clermont Foot w zeszłą sobotę przeszedł prawdziwą ścieżkę zdrowia, bo tak należy nazwać debiut przeciwko Paris Saint-Germain. Ciężko sobie wyobrazić większy przeskok – Wieteska jeszcze chwilę temu mierzył się z napastnikami ekstraklasowymi, a teraz na jego drodze stanęli Messi z Neymarem. Nie ma się co dziwić, że w takich warunkach „Wietes” nie dał sobie rady – jego drużyna przegrała aż 0:5, a nasz reprezentant był bezpośrednio zamieszany w stratę co najmniej dwóch bramek. Oby teraz było już tylko lepiej.
Dużo lepiej poczynał sobie Przemysław Frankowski, który w meczu przeciwko Brest zdecydowanie należał do wyróżniających się postaci. Zaliczył asystę przy golu Floriana Sotoci i pomógł drużynie Lens wygrać 3:2 na rozpoczęcie rozgrywek. Póki co były piłkarz Chicago Fire udowodnił, że potrafi dobrze wejść w sezon.
Szansę na nowy początek w Marsylii dostał Arkadiusz Milik. W poprzednim sezonie dużo mówiło się o tym, że relacje pomiędzy nim, a trenerem Jorge Sampaolim raczej nie należą do najlepszych. Latem Argentyńczyka zmienił Igor Tudor, który w meczu przeciwko Reims dał naszemu napastnikowi nieco ponad godzinę na pokazanie swoich umiejętności. Niestety nie był to dobry mecz w wykonaniu Milika. Na boisku był praktycznie niewidoczny, a na domiar złego, jego rywal w walce o pierwszy skład strzelił dwie bramki. Pozostaje tylko liczyć na to, że nasz reprezentant odzyska formę…
Inne ligi
Wystarczył jeden mecz, aby Sebastian Szymański podbił serca kibiców Feyenoordu Rotterdam. Nasz młody pomocnik zaliczył dwie asysty w wygranym meczu z Vitesse Arnhem (2:5). Co więcej, wykonał aż 3 kluczowe podania i wygrał 8 z 12 pojedynków. Pokazał swoje największe atuty, takie jak kreatywność, wyszkolenie techniczne czy też świetne stałe fragmenty gry. Niektórzy kibice Feyenoordu już chcą, aby działacze ich klubu wykupili Szymańskiego z Dinama Moskwa. Kwota, jaką trzeba za niego zapłacić jest naprawdę spora, jak na możliwości drużyny z Rotterdamu (wynosi 10 milionów euro) lecz Szymański zdecydowanie wart jest tych pieniędzy.
W ten weekend mogliśmy także oglądać występ Konrada Michalaka w barwach Konyasporu. Zagrał tylko 45 minut przeciwko Ankaragucu, lecz i tak trzeba odnotować to wydarzenie za względu na nasz deficyt na pozycji skrzydłowego.
Swoją siódmą bramkę w tym sezonie dla występującego w Major League Soccer Charlotte FC strzelił Karol Świderski. Dla „Świdra” jest to drugi z rzędu mecz ze strzelonym golem, co może oznaczać, że złapał formę. Taka informacja bardzo ucieszyłaby Czesława Michniewicza, dla którego Świderski zdaje się być ważniejszym ogniwem, niż Arkadiusz Milik czy Krzysztof Piątek.
Na koniec warto wspomnieć o wydarzeniu, które skupiło uwagę całego świata. Nie był to wprawdzie oficjalny mecz, ale debiut Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie jest czymś, co jeszcze jakiś czas temu wydawało się nierealne. „Lewy” w meczu z meksykańskim UNAM strzelił gola z praktycznie zerowego kąta, zaliczył dwie asysty i wyglądał tak, jakby w Barcelonie grał całe swoje życie. Wiadomo, że trzeba wziąć poprawkę na poziom rywala, ale gra Lewandowskiego rozbudziła apetyt na coś więcej.
Stanisław Pisarzewski