Mariusz Misiura: Aktualnie 1. Liga jest najsilniejsza w historii [WYWIAD]

IMG_3535-e1641983236841

Znicz Pruszków po rundzie jesiennej zajął 13. miejsce w tabeli Fortuna 1. Ligi. Biorąc pod uwagę, że pruszkowski klub jest beniaminkiem, należy uznać to bardzo dobry wynik. W obecnie trwającym zimowym okienku transferowym głównym celem Znicza było sprowadzenie nowego napastnika i przede wszystkim utrzymanie w zespole kluczowych piłkarzy jak Shuma Nagamatsu i Mateusz Grudziński. Dotychczas oba cele udaje się spełnić, a o wszystkich ważnych tematach w obecnym sezonie porozmawialiśmy z trenerem Znicza Pruszków – Mariuszem Misiurą.

***

Kacper Chojnacki (PolskaPiłka.pl): Chciałbym od razu zapytać o to, czy runda jesienna jest dla Pana sukcesem? Biorąc pod uwagę, że Znicz jest beniaminkiem, 13. miejsce to dobry wynik, patrząc na beniaminków z poprzedniego sezonu. Jak Pan się na to zapatruje? To sukces, czy porażka?

Mariusz Misiura: Jest to wynik na poziomie gry, do której przyzwyczailiśmy kibiców. Wierzę w stabilną pracę, wierzę w progres, nasz pomysł. Myślę, że konsekwencją tego jest wynik, który osiągnęliśmy po pierwszej rundzie. Odczucia zawodników to nawet niedosyt, tych punktów powinno być o 3-4 więcej. Z drugiej strony tak, jak zauważyłeś, jak sobie radzili beniaminkowie w poprzednim sezonie: Górnik Polkowice i Chojniczanka – musimy twardo stąpać po ziemi, rozumiejąc, że w tym roku jest to najsilniejsza w historii 1. Liga. Patrząc jakie zespoły grają, jakimi budżetami dysponują i jakie mają możliwości treningowe, to uważam, że nasz wynik jest naprawdę bardzo dobry.

Mam wrażenie, że Zniczowi w trakcie jesieni zdarzały się różne passy. W pierwszych kolejkach sezonu były 4 porażki z rzędu. Później na przełomie listopada i grudnia była seria 4 zwycięstw. Z czego to wynika? Czy odpowiada wam taka niezrównoważona forma?

Myślę, że passy dotyczyły wyniku, bo jeśli chodzi o grę całą rundę graliśmy na wysokim poziomie. Nawet ta seria przegranych, która nam się przytrafiła. Tam były porażki jak z Górnikiem Łęczna czy Stalą Rzeszów, gdzie patrząc na ilość sytuacji stuprocentowych, ten wynik jest niesamowity. Nie patrzyłbym na to, że to jest niezrównoważone, bo na przykład taka seria 5 porażek z rzędu przytrafiła się Motorowi Lublin. Uważam, że 1. Liga jest tak silna, że szczegóły i detale decydują o wynikach. Mnie cieszy to, że my nie odstajemy od tej ligi. Że patrząc na nasze spotkania, nie widać tam różnicy w jakości drużyn. Nie ma czegoś takiego, że przed meczami zakłada się, że Znicz nie ma szans, tylko wręcz przeciwnie. Gdy jedziemy do lidera, czy wicelidera, to chcemy bić się o 3 punkty. Ten mecz z Wisłą Kraków boli najbardziej, bo wynik nie jest adekwatny do tego, co się działo na boisku. Skupiamy się teraz na pracy nad elementami, które nie działały w rundzie jesiennej, wierząc, że w drugiej rundzie będziemy punktować jeszcze lepiej.

Pan ostatnio stwierdził, że chce Pan iść po Ekstraklasę i rozumiem, że to jest jakiś długofalowy plan?

Tak, na pewno nie w tym sezonie. Uważam, że obecnie nasza drużyna, patrząc na to, kto jest w pierwszej czwórce, to nie jest jakiś poziom nieosiągalny. Żeby ta grupa była jeszcze bardziej wydajna, trzeba mądrze odrobić lekcje w biurze i zrobić 3-4 transfery pod pozycje, których potrzebujemy też pod względem profilu i charakteru. Jeśli takie transfery udałoby się zrobić, to uważam, że drużyna będzie jeszcze bardziej wydajna i konkurencyjna w tej lidze.

Zastanawiam się czy personalnie ta drużyna byłaby gotowa na Ekstraklasę, bo tych piłkarzy z doświadczeniem w Ekstraklasie wciąż jest niewielu…

Uważam, że my w Polsce musimy się pochylić nad tym, bo jesteśmy przykładem, że bazując na zawodnikach, którzy wyróżniali się w 2. Lidze albo niżej i zawodnikach, którzy nie odgrywali jakiejś wielkiej roli w zespołach 1. Ligi, czy Ekstraklasy, pokazują, że jak się na nich postawi i ma się na nich jakiś plan, to mogą grać jak równy z równym w 1. Lidze. Uważam, że zachłystujemy się CV, patrzymy na to, co się działo np. 7 lat temu, a nie skupiamy się na tym, jaki potencjał ma dany zawodnik i co można z niego wykrzesać.

Jestem osobą, która patrzy na przyszłość i to mi utrudnia rozmowy, bo w Polsce potrzebujemy namacalnego dowodu czy ktoś jest dobry, czy ktoś jest słaby. Dajmy na to: potrzebuję napastnika, który będzie pressował, agresywnie podchodził do obrońców. Wybór Daniela Stanclika był dla mnie czymś naturalnym, bo to zawodnik, który ma taką charakterystykę, a osoby w niektórych środowiskach nie potrafią do końca zweryfikować czy to dobry wybór, czy nie. Dla nas jest dobry, bo idealnie pasuje pod nasz model gry.

Patrząc na to, czego my potrzebujemy dla naszej drużyny, musimy skupiać się bardziej na takich merytorycznych rozmowach, a nie patrzeć, że ktoś w tamtym środowisku przez ostatnie pół roku funkcjonował tak czy siak. Musimy zobaczyć, jakie ma walory i zobaczyć czy możemy to wykorzystać w naszym zespole. Gdyby ktoś mi teraz zaproponował zawodnik, który miałby w CV 400 meczów w Ekstraklasie albo nawet w Lidze Europy 10 lat temu, ale dzisiaj fizycznie nie dawałby nam tego, co potrzebujemy, to nie chciałbym takiego zawodnika. Ktoś by się ze mną nie zgodził, ale piłka pokazuje, że ważny jest twój pomysł i pod ten pomysł dopasowanie zawodników.

Tutaj mam wrażenie, że podczas swojej wypowiedzi Pan miał na myśli Radosława Majewskiego. Mówiło się o tym, że ten zawodnik nie przyszedł do Znicza przez to, że fizycznie po tej poważnej kontuzji nie dotarł z umiejętnościami.

Nie, ponieważ kwestia pozyskania Radka jest cały czas otwarta. To, że Radek nie pojechał z nami na obóz nie znaczy, że z niego zrezygnowaliśmy. Miałem na myśli jednego napastnika, który był nam proponowany. W tym tygodniu rozstrzygnie się kwestia Radka Majewskiego. Jeszcze nie mógł pracować na wysokich obciążeniach. Zdajemy sobie sprawę, że jeżeli teraz do nas dołączy, to będzie gotowy gdzieś pod koniec marca, czy na początku kwietnia. Decyzje, które podejmiemy, będą świadome. Wiemy, że Radek nam teraz nie pomoże, tylko jest to kwestia przyszłości. Mam nadzieję, że do nas dołączy, bo ma dużą jakość i pasuje do szatni pod względem charakteru oraz ma świetne doświadczenie. W takich trudnych momentach w sezonie pomoże nam się dobrze prezentować na boisku.

Może Pan odkryć karty co do tego napastnika czy to kwestia zamknięta?

Nie ma tematu. Pojawił się jakiś przed obozem i my powiedzieliśmy, że nie jesteśmy zainteresowani, więc było oburzenie, że nie chcemy w Zniczu Pruszków zawodnika z takimi liczbami. Za bardzo liczymy na CV i co zrobił 10 lat temu, a nie to, co daje na dzień dzisiejszy.

Wojciech Błyszko w wywiadzie dla klubowych mediów powiedział, że Znicz nie ma kompleksów i można się z tym zgodzić, bo pański zespół próbuje grać ofensywny futbol, ale czy widzi Pan jakieś słabe strony zespołu, które rzucają się w oczy?

Na pewno mam ich bardzo dużo, ale o nich głośno nie powiem, bo nie będę ułatwiał pracy naszym rywalom. Wierzę, że jesteśmy świadomi tego, nad czym musimy pracować w grupie i indywidualnie. Myślę, że progres jaki robimy w ciągu ostatnich 2,5 roku pokazuje, że tutaj spotkała się grupa ludzi, którzy potrafią, mimo gorszych warunków i mniejszych budżetów, dobrze funkcjonować. Uważam, że to, że klub ma więcej pieniędzy nie znaczy, że je dobrze wykorzystuje. Myślę, że jeżeli zespół ma lepsze warunki do treningu to nie znaczy, że zrobi lepszy progres. Wierzę w kompetencję i jakość. Czasami mimo tego, że ktoś ma wszystko lepsze nie oznacza, że ktoś wszystko lepiej zrobi. Bardzo dobrze wykorzystujemy potencjał, który mamy. Skoro jesteśmy na bezpiecznym miejscu w 1. Lidze, to potwierdza te słowa.

Dużo się mówiło, że słabą stroną był brak napastnika i chciałbym sprawnie przejść do Daniela Stanclika. Czy ten transfer wynikał z faktycznego braku napastnika po odejściu Macieja Firleja? Czy nie jest to takie wyciszenie tego głosu kibiców? Kibice napierali na transfer napastnika i przyszedł zawodnik, który, mimo sukcesów w 2. Lidze, w tym sezonie nie zdobył bramki.

Jak powiedziałem wcześniej, wierzę w wizję drużyny. Maciej rozegrał w Motorze Lublin tylko 900 minut, a u nas został królem strzelców. Dla nas jest ważna charakterystyka zawodnika i zanim kogoś ściągniemy widzimy jego sposób gry. Nie zawsze się to sprawdza w 100%. Jeśli chodzi o Daniela, znam go jeszcze z gry Piaście Żmigród w 3. Lidze. Później trafił do 1. Ligi do Jastrzębia – spadł z nim do 2. Ligi, tam świetny sezon i transfer do 1. Ligi. Mamy małe możliwości finansowe i bardziej bazujemy na zawodnikach, którzy mają duży potencjał, ale znaleźli się w trudnej sytuacji. Wymieniając: Mleczko, Grudziński, Nagamatsu, Moskwik, Firlej, Barnowski, teraz Stanclik – to zawodnicy, którzy przychodząc do nas mieli trudny moment w swoim życiu. Wierzyliśmy, że obdarzając ich zaufaniem, oni się odwdzięczą. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z każdym zawodnikiem.

Mówi Pan, że jest Pan zadowolony ze współpracy z każdym zawodnikiem. Mam wrażenie, że szczególnie ta współpraca się układa z młodymi piłkarzami. Nowak, Tabara, Krajewski, Proczek oni pełnili ważne role w trakcie rundy jesiennej. Jak zapatruje się Pan na wprowadzenie młodzieżowców? W końcu Znicz ma bardzo dobrą akademię…

Myślę, że trochę brakuje cierpliwości. Nie tylko naszym młodzieżowcom, ale też rodzicom. Dzisiaj druga drużyna gra w okręgówce. Biorąc pod uwagę poziom okręgówki i 1. Ligi, to jest diametralna różnica. W naszej okręgówce nasi zawodnicy grają tylko atakiem pozycyjnym. Nawet gdy stracą piłkę, to przeciwnik nic nie zrobi, a w 1. Lidze po pięciu, sześciu sekundach już jest sytuacja pod naszą bramką.

Nie możemy sprawdzić naszych zawodników w fazie przejściowej atak – obrona. Jeżeli odbierzemy piłkę na swojej połowie, to przeciwnik organizuje się w około 10-15 sekund. Graliśmy teraz sparing z Motorem Lublin i oni się organizują w 3 sekundy. Ludzie często oglądają te mecze i nie są świadomi tej różnicy, mówią „ten wygrywa 8:0, ten strzelił 5-6 bramek”, a później jest sytuacja, że dajemy młodego piłkarza w sparingu i ma on problemy z tym, żeby się utrzymać przy piłce.

Nowak i Proczek swoją rolę wywalczyli ciężką pracą. Jestem tu 2,5 roku i obaj nie byli moimi pierwszymi wyborami od początku, ale też nie chcieliśmy z nich zrezygnować. Również Krystian Tabara nie rozegrał wielu minut w poprzednim sezonie. My jednak ciągle wierzyliśmy w jego potencjał. Na odprawach podkreślałem, że jeśli chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, to największe ma Krystian i to od niego zależy czy będzie odgrywał większą rolę. Świadomość młodych zawodników jest coraz większa i przez to są oni bardzo skuteczni.

Czy zobaczymy jeszcze jakiegoś młodego zawodnika? Dałem ostatnio zagrać kilku z Wisłą Puławy i Motorem Lublin. Dzisiaj wszystko jest analizowane, więc jeżeli będę miał poczucie, że któryś z nich wykonuje swoją pracę lepiej od innych, to dostanie szansę, ale nie będziemy tego robili na siłę.

Przechodząc do okresu przygotowawczego. Jest Pan zadowolony z tego, w jakiej formie piłkarze wrócili po urlopach? Nie było żadnych problemów?

Wszyscy zdrowi wrócili. Są 2-3 osoby, które nie do końca sprawiły, że ich wyniki są dla mnie zadowalające…

To piłkarze pierwszoplanowi?

Można powiedzieć, że tak. Patrzę na pierwsze dwa tygodnie pracy i widzę u nich determinację, żeby to zmienić. Myślę, że ci zawodnicy na pierwszy mecz będą gotowi. Nie możemy zapominać, że naszym atutem jest dobra organizacja. Jeżeli my w tym aspekcie odpuścimy, to różnica między innymi zespołami a nami będzie się powiększała. Musimy ciężko pracować, żeby ją zniwelować.

Na obozie w Sanoku Pana zespół zwyciężył z Ekstraklasową Stalą Mielec i wracając do tej wypowiedzi, że chciałby Pan iść po Ekstraklasę. Czy to nie jest takie światełko w tunelu, że Ekstraklasa zaciera się z 1. Ligą?

Wyniki w okresie przygotowawczym są nie do końca istotne i wiarygodne, bo każdy zespół jest na innym etapie przygotowań. Przed tym meczem mieliśmy dwie ciężkie jednostki treningowe. Ten mecz był dla nas takim dodatkiem, Stal była przed wyjazdem na obóz do Hiszpanii. Oczywiście wynik cieszy, ale bardziej mnie cieszyła gra. Później w rozmowach z piłkarzami Stali Mielec słyszałem, że dominowaliśmy. To mnie cieszy, zwycięstwo też, ale analiza w drużynie pokazuje, że nawet zawodnicy, którzy regularnie grają w Ekstraklasie nie byli w stanie odpowiedzieć na niektóre nasze elementy gry. Uważam, że to buduje zespół, ale też każdego naszego piłkarza, który może uwierzyć, że jego miejsce może też być w Ekstraklasie. Każdemu z zawodników kibicuję, żeby trafił do Ekstraklasy. Dlatego poświęciłem 8 lat na pracę zagranicą, żeby wrócić do Polski i móc pomóc zawodnikowi, a nie zmarnować mu czas.

W takim razie, czy może pomocą dla takiego piłkarza, jak Shuma Nagamatsu nie byłoby odejście do Ekstraklasy. Dużo pojawia się informacji. Czy to jest Pana zdaniem piłkarz na Ekstraklasę? Jak wygląda jego sytuacja?

Shuma tutaj przyjechał 2,5 roku temu i już wtedy jego umiejętności były na poziomie Ekstraklasy i ja się dziwię, że pojechał na testy do 2-3 klubów z 1. Ligi i go tam nie przyjęli, bo my się na niego zdecydowaliśmy po około 10 minutach treningu.

Uważam, że Shuma jest gotowy na grę w Ekstraklasie pod warunkiem, że trener, który go ściąga, ma na niego pomysł. Bo grając bezpośrednio, na stałe fragmenty gry, na długą piłkę, to Shumie ta piłka będzie latała nad głową. Do zespołu, który gra atakiem pozycyjnym, piłkę kombinacyjną – jak najbardziej pasuje.

Shuma może myśleć, bo ma pół roku kontraktu, „chcę zostać w Zniczu do końca sezonu, utrzymać go, zrobić liczby”. Jeżeli sam Shuma przyjdzie i powie, że jest gotowy i chce odejść do jakiegoś klubu i ten klub zapłaci za niego odpowiednie pieniądze, wtedy okej.

Wierzymy, że wszyscy zawodnicy z rundy jesiennej zostaną. Wierzę, że Shuma z nami zostanie, bardzo dobrze pracuje, jest uśmiechnięty, nie naciska, nie mówi nic o transferze. Teraz miał delikatny uraz i przez niego nie wystąpił w meczu z Motorem Lublin, bo został sfaulowany w meczu ze Stalą Mielec. Mamy jeszcze cztery tygodnie i nie chcemy ryzykować zdrowia tak ważnego zawodnika. Były teraz 2 dni wolnego i od wtorku, może od środy Shuma wznowi treningi.

Chciałbym zapytać o oczekiwania na rundę wiosenną. Co chciałby Pan zmienić względem rundy jesiennej? Biorąc pod uwagę chociażby nowego napastnika…

Chciałbym, żeby się zmieniło postrzeganie tego, jak my gramy, na bardziej merytoryczne. Były zarzuty, że gramy zbyt wysoką obroną. Gdyby nie ten jeden mecz z Wisłą Kraków, w którym straciliśmy 6 bramek, Znicz miałby najmniej straconych bramek w lidze. Sześć bramek zaburza obraz tego, co dokonaliśmy w defensywie i jak byliśmy skuteczni. Chciałbym, żeby ludzie podeszli do skuteczności naszych działań w inny sposób, niż wszyscy. Staramy się jak najmniej grać niską obroną, a staramy się jak najbardziej grać wysoko. Chciałbym, żebyśmy byli bardziej skuteczni. Patrząc na to, ile stworzyliśmy sytuacji bramkowych, jakie mamy xG i xP, to by się wyrównało. Na przykład Górnik Łęczna – wszyscy się zachwycają, że mają najlepszą obronę w lidze, ale doprowadzili rywali do wielu stuprocentowych sytuacji i ludzie, którzy tego nie widzieli, a bazują tylko na tabeli i ilości straconych bramek, powiedzą: „to jest najlepsza obrona”. Dla mnie to nie jest dzisiaj wyznacznik, że to są najlepsi obrońcy. Są zespoły, które dopuszczają do małej liczby sytuacji – do nich musimy się starać dorównać. Chciałbym, żeby opinia publiczna, kibice poświęcili więcej czasu na oglądanie meczów i dopiero wtedy rzucali jakieś opinie.

Jak się zakończyła ta sytuacja z kibicami, która miała miejsce po meczu z Miedzią Legnica tutaj w Pruszkowie? Tam była może nie sprzeczka, ale konwersacja pomiędzy piłkarzami, kibicami i Panem…

Pozytywnie. Uważam, że mam dobry kontakt z kibicami. Była taka sytuacja po meczu z Miedzią Legnicą. Były to jednostki, które pierwszy raz były na meczu i nie do końca wiedziały, co się działo na boisku. Z liderami kibiców mamy kontakt, spędziliśmy czas na Wigilii klubowej. To był jedyny incydent, który był zainicjowany przez dwie osoby będące pod wpływem alkoholu i nie ma już dla nas tego tematu.

Jeszcze chciałbym zapytać o Pana sytuację kontraktową, bo obecny trwa do końca sezonu. Czy czuje Pan wobec siebie takie zaufanie, że przy spadku albo jakimś niepowodzeniu on i tak zostanie przedłużony?

To pytanie do zarządu. Na tę chwilę nikt ze mną nie rozmawiał o przedłużeniu kontraktu i planach na przyszły sezon. Ja robię wszystko, co w mojej mocy, żeby ta drużyna utrzymała się w pierwszej kolejności. Jak to się mówi „dziś trener jest, jutro go nie ma”. Zaufanie co do swojej osoby mam ogromne, nawet seria tych porażek, o których powiedziałeś wcześniej, nie sprawiły, że zwątpiłem. Później, dzięki naszej jedności dzisiaj mamy bezpieczne miejsce nad strefą spadkową. W piłce nikt nie pamięta, co zrobiliście 4 miesiące temu, nie pamięta, jakie deklaracje zostały wydane wobec trenera, tylko później przez pryzmat kilku złych wyników, to trener jest tym złym człowiekiem. To jest dla mnie świetna lekcja przed podpisaniem kontraktu kiedykolwiek i gdziekolwiek. Na tą chwilę nie mam żadnego zapytania ze strony klubu i żadnych rozmów nie prowadzę na temat przedłużenia kontraktu.

Rozmawiał Kacper Chojnacki

POLECANE

tagi