ŁKS dostaje baty w pierwszym meczu na własnym stadionie pod wodzą Stokowca! ŁKS Łódź – Górnik Zabrze 0:5

2023.10.27 LODZ STADION MIEJSKI ALEJA UNII
MECZ PILKA NOZNA PKO BANK POLSKI EKSTRAKLASA
LKS LODZ vs GORNIK ZABRZE
N/Z PIOTR STOKOWIEC

Foto Artur Kraszewski / APPA / PressFocus

Piotr Stokowiec zdecydowanie nie będzie miło wspominał swojego debiutu na stadionie przy al. Unii w roli trenera ŁKS-u. W meczu 13. Kolejki PKO BP Ekstraklasy jego podopieczni przegrali wyraźnie z Górnikiem Zabrze, choć do przerwy nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy. Po meczu trener gospodarzy był jednak wściekły na swój zespół, o czym opowiedział dziennikarzom na konferencji pomeczowej.

Stokowiec zaskoczył ustawieniem

Przed tygodniem, w starciu z Lechem Poznań, swoją czwartą żółtą kartkę w tym sezonie obejrzał Michał Mokrzycki. Absencja środkowego pomocnika w meczu z Górnikiem spowodowała konieczność przemeblowania składu gospodarzy. Ustawienia, jakie zaproponował trener Piotr Stokowiec, nie przewidział chyba jednak nikt.

Kibice Łódzkiego Klubu Sportowego byli mocno zaskoczeni takim wyborem personalnym na mecz z zabrzanami. W wyjściowej jedenastce gospodarzy znalazło się miejsce aż dla siedmiu nominalnych obrońców, zespół miał grać także na dwóch napastników. W mediach społecznościowych pojawiały się głosy, że „albo to będzie kompletna klapa albo błysk geniuszu…nic pomiędzy”. Prawdziwa okazała się ta pierwsza opcja, choć początek w wykonaniu ełkaesiaków  był w miarę obiecujący.

W tym szaleństwie miała być metoda

Kamil Dankowski na pozycji defensywnego pomocnika, Piotr Głowacki na lewym skrzydle, Bartosz Szeliga na prawej obronie. Takie ustawienie miało zaskoczyć piłkarzy Górnika i spowodować u gości chaos. Początek meczu w wykonaniu podopiecznych Piotra Stokowca nie był taki zły. Oba zespoły chciały stawiać na atak, choć zdecydowanie więcej było niedokładności i strat, aniżeli składnych akcji. Po pierwszych dwudziestu minutach meczu można było mieć nadzieję na zdobycie chociażby jednego punktu przez ełkaesiaków. Najgroźniejszą okazję stworzyli oni jednak w 27. minucie, kiedy piłkę dośrodkowaną z lewej strony boiska na wślizgu atakował Dani Ramirez, lecz futbolówka trafiła jedynie w boczną siatkę. Goście swoją pierwszą składną akcję przeprowadzili w 33. minucie, a zakończona ona została niecelnym uderzeniem Szymona Czyża.

Tuż przed przerwą nastąpiła zmiana wyniku, a Aleksandra Bobka centrostrzałem pokonał Michal Siplak. Zawodnik Górnika, zarówno w przerwie meczu, jak i po jego zakończeniu, przyznał że jego intencją było dośrodkowanie piłki w pole karne, a nie strzał.

Piłkarzom ŁKS-u przy zejściu na przerwę towarzyszyły gwizdy kibiców. Trudno się temu dziwić, poza okazją Daniego Ramireza w pierwszej części meczu gospodarze nie pokazali nic ciekawego w ofensywie, a i w obronie nie stanowili monolitu.

Kompletna klapa po przerwie

Druga połowa to już totalna dominacja piłkarzy Jana Urbana, który dołożyli kolejne cztery bramki. W 64. minucie Sebastian Musiolik wygrał pojedynek z Adamem Marciniakiem, który faulował zawodnika gości w polu karnym. Sędzia Szymon Marciniak nie miał innego wyjścia niż podyktowanie jedenastki dla gości. Do piłki podszedł Daisuke Yokota i podwyższył wynik spotkania. Dwie minuty później było już 3:0, a na listę strzelców wpisał się Kryspin Szcześniak, wykorzystując dobre dośrodkowanie z narożnika boiska.

Czwarta bramka dla gości to konsekwencja błędu w wyprowadzeniu piłki z własnej połowy przez ełkaesiaków. Na podanie za linię obrony pokazał się Damian Rasak i pewnie pokonał Aleksandra Bobka.

Piąte trafienie to z kolei prezent od Nacho Monsalve, który źle podawał piłkę. Futbolówkę przejął Daisuke Yokota i przelobował Aleksandra Bobka, zdobywając swoja drugą bramkę w meczu.

Wynik spotkania mógł być jeszcze okazalszy, gdyby na początku drugiej połowy sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał Piotr Krawczyk.

Stokowiec wściekły po meczu

Po zakończeniu spotkania trener gospodarzy dosyć długo kazał na siebie czekać, zanim dotarł na konferencję pomeczową. Domyślamy się, że w szatni ŁKS-u było gorąco i padło wiele mocnych słów. Trener Stokowiec w rozmowie z dziennikarzami nie krył swojej irytacji, mówiąc:

 „Mogę jedynie przeprosić kibiców. Taka gra jest dla mnie nie do przyjęcia.”

W trakcie konferencji padły także słowa wskazujące na brak zaangażowania i woli walki piłkarzy z Łodzi.

Gorzej być nie może

Piotr Stokowiec poprowadził ŁKS w dwóch spotkaniach, w których nie udało się zdobyć punktów. O ile porażka z Lechem Poznań na wyjeździe zaskakująca nie była, o tyle na własnym stadionie nie przystoi przegrywać z zespołem pokroju Górnika Zabrze aż w stosunku 0:5. Mecze z Lechem i Górnikiem miały być próbą odpowiedzenia na pytanie, jak zestawić optymalnie zespół ŁKS-u. Gołym okiem widać, że defensywa łodzian nie jest monolitem. Coraz częściej pojawiają się głosy, że nie wyciągnięto wniosków z poprzedniego pobytu klubu w Ekstraklasie i nie wzmocniono należycie zespołu.

Jedynym pozytywem dla trenera jest chyba tylko to, że gorzej być nie może. Drużyna obecnie jest rozbita, a w tym roku kalendarzowym zostało do rozegrania jeszcze sześć spotkań ligowych. Trudno oczekiwać, aby ŁKS w obecnej formie był w stanie nawiązać walkę ze Śląskiem Wrocław, Piastem Gliwice, Zagłębiem Lubin czy Legią Warszawa. Punktów trzeba będzie szukać w starciach ze Stalą Mielec i Ruchem Chorzów. Komplet oczek w tych dwóch ostatnich spotkaniach pozwoliłby na ponowne uwierzenie piłkarzom w swoje możliwości oraz w to, że jeszcze nie wszystko jest stracone i wbrew obecnym pozorom można skutecznie powalczyć o utrzymanie.

Patrycja Rychlewicz

POLECANE

tagi