„Lewandowski – Nieznany” to film o człowieku i piłkarzu spełnionym

Real Betis - FC Barcelona, cieszynka Roberta Lewandowskiego po zdobytej bramce

Na chłodno po obejrzeniu tego długo wyczekiwanego filmu mogę stwierdzić jedno – to nie jest produkcja idealna, ale jest warta zachodu. Ten dokument to historia o człowieku, który pomimo wielu przeciwności wybił się na salony, a dziś jest autorytetem dla wielu młodych adeptów futbolu. To opowieść o początkach jego kariery, trudnych chwilach, ale również tych pełnych euforii. Przede wszystkim to próba przedstawienia zakulisowego życia Roberta Lewandowskiego.

To było dobre półtora godziny. Z zaciekawieniem oglądałem kolejne sceny produkcji Amazona i tuż po seansie drzemią we mnie pozytywne emocje. W filmie poruszono praktycznie wszystkie najbardziej kluczowe momenty z życia Lewandowskiego, które w pewien sposób ukształtowały go nie tylko jako piłkarza, ale również jako człowieka. Oczywiście w oczy rzucają się też pewne wady, a może bardziej niedociągnięcia, bo pewne kwestie potraktowano trochę po macoszemu. Ogólnie jednak mogę zapewnić, że zdecydowanie warto to obejrzeć.

Przede wszystkim rodzina

Wiele wątków skupia się wokół rodziny Lewandowskiego. To zrozumiałe, bo jest to taki aspekt, bez którego film dokumentalny o znanej personie sporo traci. Bo przecież kto inny, jak nie najbliżsi, może opowiedzieć najciekawsze, poruszające czy po prostu wciągające historie na temat głównego bohatera, wokół którego budowana jest narracja? Na początku, w środku i pod koniec filmu – cały czas widz ma styczność z jego rodziną.

Cieszy to, że w filmie pojawiły się wstawki z jego młodzieńczego życia codziennego. Urywki nagrań z lat 90. ubiegłego wieku nadają całości niepowtarzalnego klimatu, bo od podszewki, niemalże namacalnie możemy zgłębić się dzięki nim w świat polskiego napastnika w okresie jego dorastania. Przedstawiają go one jako normalnego, zwykłego chłopaka, który wymarzył sobie, że chce grać w piłkę nożną na najwyższym poziomie. Właśnie ta „zwykłość” jest tutaj kluczowa, bo często postrzegamy takie osoby jako istoty w pewnym sensie nadludzkie i odrealnione. Nic bardziej mylnego, to przecież tacy sami ludzie, jak wszyscy inni.

W klimatycznych nagraniach możemy dostrzec najbliższą rodzinę Lewandowskiego – jego matkę, ojca i siostrę, z którymi spędzał czas na różne sposoby. Bije z nich ciepło i normalność, taka standardowa i kochająca się post-PRLowska rodzina. Ponadto w wielu momentach do głosu dochodzi mama Roberta, która opowiada nieco o dorastaniu swojego syna i trudach, z którymi musiał się on mierzyć. Niekiedy udziela się również jego siostra, ale rzadziej. Może niektórzy będą odczuwać, że tego wszystkiego jest za dużo, ale w moim przypadku oglądało się to przyjemnie. Nie poczułem się specjalnie przesycony tą treścią.

Nie zabrakło również żony głównego bohatera, Anny Lewandowskiej, która podobnie jak jego mama pełni funkcję poszerzania całości historii przez wtłaczanie do niej coraz to kolejnych wspomnień. Anny było dużo, przez cały seans pojawiła się wielokrotnie i można nieco odczuć wrażenie, że jest to poniekąd także film o niej i jej relacji ze swoim mężem. To także nadało temu filmowi, jak wcześniej wspomniałem, normalności. To absolutnie nie jest film tylko i wyłącznie o piłce. Kluczową rolę odgrywa w nim rodzina Lewandowskiego.

Nie zabrakło smutnych momentów

Tego się spodziewałem i to ostatecznie ujrzałem. W filmie pojawiło się całkiem sporo tych przykrych momentów w życiu Lewego, które odcisnęły na nim piętno i go ukształtowały. Wydaje mi się jednak, że wątki te w odpowiedni sposób zrównoważono z resztą. Poprzeplatano je w taki sposób, że nie stanowią one jakiejś ciągłości i nie nawarstwiają się w jednym momencie filmu, ale wraca się do nich raz na jakiś czas wraz z rozwijającą się fabułą.

Przedstawiono sytuację dotyczącą ojca Lewandowskiego, który niespodziewanie dla piłkarza zmarł, gdy ten był wówczas nastolatkiem i przez co miał się diametralnie zmienić. Do tego dochodzą jego problemy typowo piłkarskie, dotyczące kontuzji, niełatwych momentów w karierze w drodze po marzenia czy zatracenia wiary w osiągnięcie zamierzonych celów. Czyli właściwie ukazano to, co trapi każdego człowieka w jego życiu – nie zawsze jest przecież kolorowo.

Oczywiście nie zabrakło udziału Anny Lewandowskiej – możemy poznać trudy polskiego napastnika z jej perspektywy, ale również z punktu widzenia kochającej się pary. Podobnie zresztą sprawa się ma z jego mamą, która opowiadając wypełnia lukę niepowodzeń, czy też trudniejszych momentów Lewandowskiego z jego okresu dojrzewania. Te dwie osoby pełnią absolutnie kluczową rolę w budowaniu całej historii i jak dla mnie nie przeszkadzały przy tym, a wręcz wciągały w bieg wydarzeń.

Cały film przybiera nieco formę opowieści o wzlotach i upadkach Lewandowskiego. Jego momentach zawahania i cięższych chwilach, po których nagle zaświecało w tunelu światełko nadziei. To taki dosyć oklepany schemat, ale jak najbardziej zjadliwy. Moim zdaniem w żaden sposób nie umniejsza to całości produkcji i jest czymś naturalnym przy próbie opisania, czy też w tym wypadku zekranizowania biografii sławnego sportowca. Trzeba jednak podkreślić, że nie jest to film tylko i wyłącznie o pozytywach.

Aspekt sportowy – odczuwalny niedosyt

Jeżeli chodzi o część opowieści skupiającej się typowo na futbolu, to odebrałem ją dwojako. Skupia się ona bowiem przede wszystkim na czasie gry Roberta w Borussii Dortmund i Bayernie Monachium. I nic w tym dziwnego czy nadzwyczajnego, bo Lewy spędził w tych klubach najwięcej czasu i to w nich, począwszy od historii w Dortmundzie, rozwinął skrzydła, a następnie wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności w Bawarii. Najwięcej scen opiera się więc na grze Lewandowskiego w Niemczech.

Spora pochwała należy się za dobranie osób wypowiadających się na temat napastnika. Głos zabierają osobistości takie jak Hans-Joachim Watzke czy Karl-Heinz Rummenige – znani niemieccy działacze sportowi związani kolejno z Borussią i Bayernem. Do tego często wypowiada się Jürgen Klopp, a oprócz niego także obecny trener Dumy Katalonii Xavi, Oliver Kahn, Zbigniew Boniek czy chociażby piłkarska legenda i idol Lewandowskiego – Thierry Henry. Nie zabrakło również wypowiedzi piłkarzy: Matsa Hummelsa, Manuela Neuera, Thomasa Müllera czy Thiago Alcantary. Pojawił się też polski akcent, bo swoje trzy grosze dorzucili Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny. Za to duży plus, jest różnorodność, opinie i historie rozpoznawalnych postaci w świecie futbolu, przyjemnie się tego słuchało.

Teraz czas na spory minus. Po macoszemu potraktowano wątek kariery Lewandowskiego na polskich boiskach i jego gry w reprezentacji narodowej. Co prawda wspomniano o Lechu Poznań czy Legii Warszawa (notabene o Kolejorzu jest mniej materiału niż o stołecznym klubie, co niektórych może trochę zaboleć), ale to właściwie tylko liźnięcie tematu. Co nie co powiedziano też o Varsovii Warszawa, gdzie Robert zaczynał swoją piłkarską przygodę i o Zniczu Pruszków, tam nasz napastnik wykonał pierwszy krok by wybić się na salony, ale tego wszystkiego było niewiele. Zupełnie pominięto kwestię reprezentacji Polski, chwila o Euro 2012, totalnie pominięto pamiętne dla nas mistrzostwa we Francji, gdzie dotarliśmy do ćwierćfinału, coś tam wspomniano o mundialu w 2018 roku. I to właściwie tyle.

Z drugiej strony film trwa tylko niecałe półtora godziny. Przez ten czas nie da się ująć wszystkiego w taki sposób, aby było to satysfakcjonujące dla każdego. Nie oszukujmy się, ta produkcja ma również trafiać do zagranicznych odbiorców, którzy Lewandowskiego kojarzą głównie ze względu na jego poczynania w Niemczech oraz aktualną grę w Barcelonie. Jednakże dla polskiego odbiorcy, a tym bardziej fana futbolu, sprawa się nieco komplikuje i budzi niedosyt. Myślę, że jakby dodać jeszcze pół godziny do całości i przeznaczyć ten czas na poszerzenie historii dla nas istotnych, to nikt by na tym nie ucierpiał. Twórcy mieli jednak inną koncepcję i trzeba to jakoś przetrawić.

To bardziej film o sukcesie człowieka, niż piłkarza

To nie jest produkcja stricte o piłkarzu i jego drodze na szczyt po marzenia. Bardziej odebrałem to jako historię o człowieku, takim jak my, który ciężką pracą i determinacją doszedł do punktu samospełnienia. Ten dokument to taka wisienka na torcie osiągnięć Roberta Lewandowskiego – tych sportowych jak i poza boiskowych. Opowieść o jego życiu, zgłębiająca jego punkt widzenia i rozumowania, przybliżająca odbiorcy w jaki sposób udało mu się pogodzić pewne kwestie i stawić czoła trudnościom, aby móc sobie jasno powiedzieć w lustrze: „udało mi się, jestem w miejscu, o które walczyłem przez całe życie”.

Recenzją filmów na co dzień się nie zajmuję, a tym bardziej nie jestem filmoznawcą. Tę recenzję, czy też może bardziej subiektywną opinię napisałem opierając się na własnych odczuciach. Osobiście mogę tę produkcję z ręką na sercu polecić. Myślę, że nie tylko fanom piłki nożnej, ale każdemu, kto zechciałby zobaczyć jak wyglądała kręta ścieżka Lewandowskiego w drodze po sukces z ludzkiej perspektywy, gdzie nie wszystko jest usłane różami. Mankamentów nie zabrakło, ale przez całokształt uważam, że to taka fajna wiedza w pigułce o Robercie, a przy tym ciekawa historia, w jakiś sposób także inspirująca. Bo odmówić naszemu napastnikowi jednego nie można – to tytan pracy, a na arenie międzynarodowej nasza wizytówka. Ten gość ma łeb na karku, a film dokumentalny, w którym gra główną rolę jest czymś, na co przez pryzmat swojej kariery w pełni sobie zasłużył.

Mikołaj Grabowski

POLECANE

tagi