Legia Warszawa – klub, który wychowuje młodzież, tyle że z korzyścią dla innych

19.10.2020 Ksiazenice
Legia Training Center, LTC
Pilka nozna
PKO Ekstraklasa 2020/2021
Trening Legii Warszawa
N/z Osrodek treningowy Legii Warszawa, Legia Training Center
Foto Adam Starszynski / PressFocus

19.10.2020 Ksiazenice
Legia Training Center, LTC
Football
PKO Ekstraklasa 2020/2021
Legia Warsaw training session
Osrodek treningowy Legii Warszawa, Legia Training Center
Credit Adam Starszynski / PressFocus19.10.2020 Ksiazenice
Legia Training Center, LTC
Pilka nozna
PKO Ekstraklasa 2020/2021
Trening Legii Warszawa
N/z Osrodek treningowy Legii Warszawa, Legia Training Center
Foto Adam Starszynski / PressFocus

19.10.2020 Ksiazenice
Legia Training Center, LTC
Football
PKO Ekstraklasa 2020/2021
Legia Warsaw training session
Osrodek treningowy Legii Warszawa, Legia Training Center
Credit Adam Starszynski / PressFocus

Nazywasz się Szymon Włodarczyk. Podobnie jak Twój tata Piotr, grasz w Legii Warszawa. Twoja droga nie była łatwa. Żeby dojść tu, gdzie teraz jesteś, musiałeś przejść przez wszystkie szczeble piłki juniorskiej, aż w końcu trafiłeś do rezerw Legii. To jest ten ostatni krok przed grą w pierwszej drużynie. W rezerwach strzelasz gola za golem. Boiska w Białobrzegach, Wikielcu czy Szczuczynie znasz jak własny dom. Wydaje Ci się, że każda kolejna bramka przybliża Cię do występów w Ekstraklasie.

Nie jest to jednak takie proste. Jeśli w ogóle znajdujesz się w kadrze meczowej pierwszej drużyny (co i tak nie zdarza się tak często) zazwyczaj spędzasz całe 90 minut na ławce. Jeśli dostajesz szansę, to zazwyczaj są to jakieś okruchy. Twój ostatni występ to 6 minut przeciwko Warcie Poznań, którymi musisz się nacieszyć. Nie masz wyjścia – w końcu nie masz pojęcia, za ile tygodni los znowu się do Ciebie uśmiechnie.

Siedzenie na ławce i obserwowanie starszych kolegów uczy cierpliwości. Ale myślisz sobie tak – jak to jest, że co okienko do klubu przychodzi nowy konkurent do gry, który nie musi nic udowadniać, żeby grać? Czy on gra dlatego, że rzeczywiście jest lepszy, czy dlatego, że wydano na niego kupę kasy?

Patrząc, jak w kolejnym meczu trener wykorzystuje limit zmian stajesz się bardziej kibicem, od którego różnisz się tylko jedną rzeczą – możesz oglądać Legię z miejsca, którego nie kupiłby żaden bilet.

Zbliża się spotkanie przeciwko Piastowi Gliwice. Gra w nim Twój dobry kolega, Ariel Mosór. On już przechodził przez to, co Ty. W pewnym sensie miał jeszcze gorzej – to w końcu stoper, a na tej pozycji ceni się przede wszystkim doświadczenie.

On po prostu nie miał prawa zaistnieć w takim klubie, jak Legia. Sam też o tym wiedział, dlatego wraz z końcem sezonu zdecydował się zmienić barwy. Pewnie, może i jest teraz „dużą rybą w małym stawie”, ale ma coś, o czym Ty marzysz – regularną grę. Mecz z Legią jest piętnastym meczem z rzędu, który zaczyna w wyjściowym składzie gliwiczan. Pod okiem Waldemara Fornalika rozwinął się w takim tempie, że zalicza się go obecnie do najlepszych młodzieżowców Ekstraklasy.

Patrzysz na tego chłopaka, z którym przecież wiele razy mierzyłeś się na treningach. Patrzysz na to, gdzie jest on, a gdzie jesteś Ty. Chcąc nie chcąc, z tyłu głowy pojawia się myśl o tym, że dla dobra swojej kariery musisz pójść w jego ślady.

Te dziesięć minut, które udało Ci się złapać podczas tego meczu wygląda wobec dziewięćdziesięciu minut Mosóra jak policzek. Lecz żeby zagrać na Łazienkowskiej w pełnym wymiarze czasowym, musisz przyjechać tam w charakterze zawodnika drużyny przyjezdnej.

Skąd biorą się problemy Legii, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży? Co sprawia, że legioniści takich piłkarzy jak Mosór, Walukiewicz, Praszelik bądź Łakomy wychowują dla innych klubów?

Wieczna presja na wygrywanie

Legia to klub wyjątkowy w skali Polski. Tam zwycięstwo stanowi coś więcej, niż cel – to po prostu konieczność. W takich warunkach ciężko jest wprowadzać nowych młodych zawodników. To w końcu zadanie, które wymaga czasu. A w Legii tego czasu nie ma.

Nie ma również przestrzeni na popełnianie błędów, wynikających chociażby z braku doświadczenia. Błędy to luksus, na który legioniści nie mogą sobie pozwolić. Nie wtedy, gdy każda strata punktów oddala od chwili, która uświęca wszelkie środki – podniesienia trofeum na koniec sezonu.

Każdy, kto debiutuje w Legii musi zatem zaliczyć bardzo płynny przeskok pomiędzy III-ligowymi rezerwami, a Ekstraklasą. Nie każdemu przychodzi to tak łatwo – stąd też brak zaufania do młodych piłkarzy. Trenerzy często wolą wpuszczać doświadczonych zawodników, co do których są bardziej pewni.

Są na świecie jednak kluby, które od wielu lat doskonale łączą to, z czym legioniści mają problem – wychowywanie młodzieży, i wygrywanie mistrzostw kraju. Mowa tu przede wszystkim o Ajaxie Amsterdam i Dinamie Zagrzeb. Na czym polega ich sukces?

Zacznijmy od tego, że zarówno w Zagrzebiu, jak i w Amsterdamie szkolenie młodzieży nie kończy się na pustych frazesach. Tam naprawdę nie boją się stawiać na młodych piłkarzy. Na ich szkoleniu oparty jest wręcz cały klub, i to nie tylko kwestia filozofii. Wiara w młodzież stanowi również bardzo istotny element struktury budżetu. Świadczy o tym fakt, że i jedni, i drudzy praktycznie co okienko zarabiają na swoich talentach naprawdę duże pieniądze.

Te drużyny mają nad Legią jeszcze jedną przewagę, o której mówi się nieco mniej – jest im łatwiej wprowadzać kolejnych debiutantów, ponieważ różnica poziomów między nimi, a resztą stawki jest wręcz ogromna. Ajax i Dinamo znacznie częściej od Legii wygrywają mecze ligowe różnicą kilku bramek. Mistrzostwa zdobywają z większą przewagą nad drugim miejscem. To też daje im pewien komfort, którego Legia nie ma, ponieważ nawet w sezonach zakończonych mistrzostwami nie potrafiła zdominować ligi. Tytuły zwykle zdobywała rzutem na taśmę. Mało tego, nawet gdy wygrywała ligę, wyniki poszczególnych spotkań bardzo często nie sprzyjały temu, by wprowadzić na boisko któregoś z młodych piłkarzy.

Jak pokazują przykłady z Holandii i Chorwacji, jeśli chcesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, musisz stworzyć swoim talentom absolutnie optymalne warunki do rozwoju.

Zbyt częste zmiany wizji klubu

Za rządów Dariusza Mioduskiego to właśnie zmiana jest jedyną stałą, o jakiej w ogóle można mówić. Przychodzi nowy trener, wraz z nim pojawia się dziesięciu nowych piłkarzy na miejsce dziesiątki, która odeszła, po czym trener zostaje zwolniony i cykl zaczyna się od nowa. W tej układance nie ma miejsca dla młodych piłkarzy, bo jest dla nich zwyczajnie za ciasno. Praktycznie co okienko przychodzi ktoś nowy. Taki Bartek Ciepiela nie może liczyć na grę, bo przed nim w hierarchii jest Josue, Patryk Sokołowski, Bartosz Slisz, Jurgen Celhaka, wracający po kontuzji Bartosz Kapustka i Igor Kharatin.

Większość tych piłkarzy została sprawdzona w ciągu ostatniego roku.

Albo taki Igor Strzałek. Chłopak w ciągu ostatnich kilku miesięcy wystrzelił z formą. Od jakiegoś czasu przerasta rezerwy. Dobrze pokazywał się zarówno w trakcie zimowych sparingów Legii, jak i podczas charytatywnego meczu przeciwko Dynamu Kijów. Teraz byłby idealny moment na to, by go sprawdzić. W końcu Legia po pierwszy od lat już właściwie o nic nie gra. Teoretycznie nic więc nie stoi na przeszkodzie ku temu, by dać szansę Strzałkowi, Ciepieli czy Włodarczykowi. Lecz trenerem legionistów jest Aleksandar Vuković, który już wie, że nie poprowadzi warszawskiej drużyny w przyszłym sezonie. Śmietankę z jego dzieła – jakim było utrzymanie Legii w Ekstraklasie – będzie spijał już inny trener. Jaką „Vuko” może mieć motywację do tego, by pomóc klubowi w dłuższej perspektywie poprzez postawienie na młodzież?

Strzałek mógłby jeszcze zapunktować w Pro Junior System, ale zamiast tego zapewne przesiedzi do końca sezonu na ławce. Po co? Tego nie wie nikt.

Zmiany dotyczą nie tylko ławki trenerskiej. One sięgają tak głęboko, że mogłyby zostać uznane za kluczowy element tego mitycznego „DNA Legii”. Nie ominęły także akademii, która podobno jest oczkiem w głowie Dariusza Mioduskiego. Zaraz po tym, jak został właścicielem Legii, szefem akademii mianowany został Jacek Zieliński. Kilka miesięcy później koordynatorem grup wiekowych U12-U17 został Piotr Urban. Dwa lata później współpracownikiem Zielińskiego został Holender Richard Grootscholten, który odszedł z akademii w kwietniu tego roku. W międzyczasie koordynatorem ds. rozwoju został obecny szef skautingu, czyli Radosław Mozyrko.

Jak na okres kilku lat, dużo tych zmian personaliów. To byłoby trudne do wytłumaczenia, gdyby chodziło o zmiany trenera. W przypadku akademii, w której działania powinno się realizować długofalowo, tak częste przetasowania są wręcz niedopuszczalne. A przecież każdy z nowych ludzi miał swoją wizję tego, jak warszawski klub powinien szkolić młodych piłkarzy.

Na rotacjach i niekończącej się walce o wpływy tracili przede wszystkim oni.

Problemy z przygotowaniem fizycznym

Jasne, w piłkę nożną gra się przede wszystkim głową. Ale Ekstraklasa to liga bardzo fizyczna. Nawet mając niezłą technikę można sobie w niej nie poradzić.

Tymczasem Legia nie umie przygotować swoich najbardziej utalentowanych graczy do piłki seniorskiej pod kątem fizycznym. Wystarczy przypomnieć sobie, jak na polskich boiskach wyglądał Michał Karbownik, czy też Sebastian Szymański. Technicznie obaj stali na bardzo wysokim poziomie – jak na Ekstraklasę – ale sylwetką jeden i drugi przypominał przeciętnego licealistę. Zresztą, podobnie wyglądał Radosław Cielemęcki, czy teraz Szymon Włodarczyk.

To naturalne, że zawodnicy 18 czy 19-letni będą mieli mniejszą masę mięśniową od piłkarzy, którzy w Ekstraklasie grali już po kilkanaście sezonów. Braki w przygotowaniu fizycznym widać jednak u większości młodych piłkarzy Legii. To, że wielu z nich sprawia wrażenie ludzi, których mógłby równie dobrze przewrócić podmuch wiatru nie jest przypadkowe. To oznaka zaniedbanego aspektu rozwoju zawodników.

Huczne zapowiedzi i zmarnowany potencjał

Dariusz Mioduski zapowiadał, że za jego kadencji Legia będzie grała w europejskich pucharach, i to mając pięciu wychowanków w wyjściowym składzie. Cały czas powtarzał, jak ważna dla niego jest akademia. Wspomniane wcześniej Dinamo i Ajax uważał za wzór tego, jak powinien funkcjonować klub piłkarski.

Jedno trzeba mu oddać – to właśnie jemu Legia zawdzięcza Legia Training Center. Jest to obiekt naprawdę imponujący, który praktycznie w niczym nie ustępuje ośrodkom treningowym największych klubów Europy Środkowo-Wschodniej. Tyle że stołeczny klub na razie nie czerpie absolutnie żadnych korzyści ze swojej inwestycji.

Tacy piłkarze jak Ariel Mosór, Mateusz Praszelik, Sebastian Walukiewicz czy Łukasz Łakomy mogli podobnie jak Karbownik i Szymański stanowić o sile Legii. Całej czwórce pozwolono jednak odejść z Łazienkowskiej za darmo. Jest to o tyle zastanawiające, że przecież legioniści od kilku lat zmagają się z olbrzymim kryzysem finansowym. Postawienie na młodych wydaje się oczywistym remedium.

Łatwo sobie wyobrazić, że Strzałkowi, Ciepieli i Włodarczykowi też któregoś dnia skończy się cierpliwość. Legia w obecnej sytuacji nie może sobie pozwolić na to, by odszedł chociaż jeden z nich. Od tego zależy reputacja akademii, która już w tej chwili jest mocno nadszarpnięta. Coraz więcej młodych piłkarzy zaczyna zauważać, że młodzież ma w Warszawie bardzo ciężko. Złapanie jakiejkolwiek szansy na grę graniczy z cudem.

Może właśnie dlatego gra zespołów młodzieżowych warszawskiej drużyny wygląda tak:

To, co dzieje się w pierwszych minutach tego meczu jest wręcz nie do opisania. Właściwie można by się zastanawiać, czy to, co widzimy jeszcze przypomina futbol.

Nic lepiej nie pokazuje tego, jak Legia marnuje swój potencjał. Grają na boisku równym jak stół do bilarda, w ośrodku, który kosztował miliony złotych, a wyglądają tak, jakby ktoś ich ściągnął z ulicy.

Jeśli z tego meczu można wyciągnąć jakiekolwiek pozytywne wnioski, to tylko takie, że przynajmniej nie brał w nim udziału rocznik 2006. Jest to rocznik szczególny, ponieważ jest to pierwszy rocznik, który zostanie w pełni ukształtowany przez Legia Training Center. Tych chłopców już za rok czy dwa czeka wejście do piłki seniorskiej.

Wtedy przekonamy się, czy hucznie świętowane otwarcie LTC miało jakikolwiek sens.

Stanisław Pisarzewski

POLECANE

tagi