Lechia liderem pomimo braku… „lidera”

Luis Fernandez

Od samego początku rundy wiosennej Fortuna 1. Ligi Lechia Gdańsk kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Efektem świetnej postawy jest pozycja lidera ligowej tabeli. Wyczyn ten zasługuje na szczególne uznanie, biorąc pod uwagę duże osłabienie, z jakim biało-zieloni zmagają się od października ubiegłego roku.

Przypomnijmy, że miniony sezon zakończył się dla Lechii bolesnym spadkiem z PKO BP Ekstraklasy. W trakcie letniej przerwy długo nie było wiadomo, czy gdański klub w ogóle przystąpi do rywalizacji na pierwszoligowych boiskach. Ostatecznie przystąpił i to z dobrym skutkiem, o czym świadczą osiągane przezeń wyniki, a zwłaszcza te z początku rundy wiosennej. Dzięki pięciu zwycięstwom z rzędu lechiści wdrapali się na sam szczyt ligowej tabeli, spychając z niego inny zespół z Trójmiasta – Arkę Gdynia.

Piłkarze znad morza dokonali tej sztuki pomimo kilkumiesięcznej absencji Luisa Fernandeza. Wicekról strzelców minionego sezonu 1. ligi przybył do Gdańska latem z krakowskiej Wisły. Było to o tyle zaskakujące, że po niezwykle udanej kampanii otrzymał klika atrakcyjnych ofert z klubów Ekstraklasy. Mimo to zdecydował się na Lechię, która pilnie potrzebowała lidera ofensywy z prawdziwego zdarzenia i to właśnie Hiszpan miał wcieli się w tę rolę.

Początkowo rzeczywiście tak było, o czym dobitnie świadczą wypracowane przezeń liczby. W 11 meczach zanotował bowiem 6 trafień (w tym 3 z Chrobrym Głogów) i dorzucił do tego jedną asystę. Niestety, w połowie października dał o sobie znać uraz prawego kolana, jakiego nabawił się jeszcze w sierpniu podczas meczu z Wisłą Płock. Wówczas stało się jasne, że w najbliższych miesiącach Lechia będzie musiała poradzić sobie bez swojej największej gwiazdy.

Jak zatem wywiązała się z tego zadania? Trzeba przyznać, że znakomicie. Jako dowód warto przytoczyć statystykę, w myśl której z Luisem Fernandezem w składzie punktowała na poziomie 1,45 pkt. na mecz, a bez niego na poziomie… 2,38 pkt. (!). Widać zatem wyraźnie, że pozostali gracze gdańskiej ekipy zmobilizowali się w obliczu znaczącego osłabienia, jakiego doznali w trakcie rundy jesiennej.

Niebawem Hiszpan powinien wrócić na boisko. Rzecz jasna na absurd zakrawałoby przyjęcie założenia, że z nim w składzie Lechia powróci do poprzedniej, słabszej dyspozycji. Powinien raczej stanowić wartość dodaną w układance trenera Szymona Grabowskiego. Trudno też od razu spodziewać się cudów po wracającym do zdrowia 30-letnim zawodniku. Z pewnością będzie potrzebować nieco więcej czasu, aby dojść do optymalnej formy.

Lechia zmierza obecnie pewnym krokiem do upragnionej Ekstraklasy. Celem nadrzędnym pozostaje zajęcie jednego z dwóch czołowych miejsc, gdyż to właśnie one gwarantują bezpośrednią przepustkę do elity. Na ten moment przewaga nad 3 i 4 w tabeli Wisłą Kraków oraz GKS-em Tychy wynosi 6 punktów, a do końca sezonu pozostało jeszcze 10 kolejek. Jeśli biało-zielonym nie przytrafi się po drodze poważniejszy kryzys, powinni bez problemu wywalczyć awans, na który w Gdańsku wszyscy czekają.

Jordan Tomczyk

POLECANE

tagi