Lech kontynuuje przygodę w europejskich pucharach. Na rozkładzie Spartak Trnawa

2023.08.06 Lubin
Pilka nozna 
PKO Ekstraklasa sezon 2023/2024
KGHM Zaglebie Lubin - Lech Poznan
N/z Afonso Sousa
Foto Pawel Andrachiewicz / PressFocus

2023.08.06 Lubin
Football 
Polish PKO Ekstraklasa season 2023/2024
KGHM Zaglebie Lubin - Lech Poznan
Afonso Sousa
Credit: Pawel Andrachiewicz / PressFocus

Już dzisiaj Lecha Poznań czeka kolejne spotkanie z cyklu eliminacji do Ligi Konferencji Europy, czyli rozgrywek, w których w poprzedniej edycji „Kolejorz” dotarł aż do ćwierćfinału. Żeby jednak marzyć o takich wynikach, najpierw trzeba w ogóle awansować do pucharów, a wielki krok ku temu zespół Johna van den Broma może zrobić już dziś!

Rywal trudniejszy od Żalgirisa

Z tą tezą nie ma nawet co dyskutować. Futbol na Słowacji jest zdecydowanie na innym poziomie niż na Litwie, skąd pochodził ostatni rywal „Kolejorza”, czyli oczywiście Żalgiris Kowno, z którym Lech rozprawił się bez żadnych problemów i tak naprawdę wszystko było już wiadome po pierwszej połowie starcia na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Na wyjeździe było już jednak poznaniakom znacznie ciężej, natomiast było widać oszczędność w grze Lecha, co spowodowane było na pewno tym, że za 3 dni zespół „Kolejorza” czekało wyjazdowe i (jak się później okazało) niełatwe starcie z Zagłębiem Lubin.

Gdyby porównywać Spartak Trnawa do drużyny Żalgirisu, to tak naprawdę trudno znaleźć wspólne punkty łączące te dwie drużyny. Inna pozycja w kraju, zupełnie inne bieguny budżetowo, a także przede wszystkim pod względem czysto piłkarskim. Różnice pomiędzy Spartakiem a Żalgirisem są także widoczne w bardziej błahych, ale oczywiście istotnych sprawach, takich jak chociażby terminarz rozgrywek, który na Litwie jest rozplanowany w systemie wiosna – jesień, natomiast w przypadku Słowacji obowiązuje bardziej „europejski” układ, czyli jesień – wiosna.

Kto w bramce?

Ta kwestia najbardziej grzeje kibiców Lecha w ostatnich tygodniach, a dyskusje w mediach społecznościowych o obsadzie potocznej „kasty” Lecha rozgrzewają kibiców do czerwoności. I nie ma co się dziwić, bo trener John van den Brom pod tym względem nie jest postawiony w komfortowej sytuacji. Wszyscy wiedzą, że Filip Bednarek popełnia błędy i na pewno nie jest golkiperem idealnym, a ostatnim występem przeciwko Zagłębiu Lubin tylko tę tezę potwierdził.

Wobec tego atrakcyjną opcją wydaje się postawienie na Bartosza Mrozka, który potwierdził swoją wartość w rewanżowym meczu z Żalgirisem, gdzie niejednokrotnie popisywał się świetnymi interwencjami, a każdy fan Lecha po tym spotkaniu zapamięta paradę golkipera przy akcji sam na sam z napastnikiem rywali. Mimo dobrej formy Mrozka, gorszych występów Bednarka, trener Van den Brom wciąż ufa temu drugiemu, co potwierdził także na konferencji prasowej, w której bronił byłego bramkarza sc Heerenveen, jednocześnie zaznaczając, że fakt, iż Mrozek nie otrzymuje tylu minut, ile chciałby, nie ma żadnego podłoża personalnego i jest to decyzja czysto sportowa.

Jestem jednak ciekawy, jak długo holenderski szkoleniowiec będzie będzie bezgranicznie ufał „Bediemu”. Czy potrzeba czegoś takiego, co w meczu Gent – Pogoń zrobił Bartosz Klebaniuk, czyli totalnego zawalenia meczu, aby dać więcej szans młodemu golkiperowi z Katowic? Oczywiście, Bednarek to nie jest golkiper zły, czy tym bardziej słaby. Wiele razy ratował punkty Lechowi i w kluczowych momentach rzadko zawodził. Jednak największą wadą Filipa jest to, że nigdy nie wiadomo, czy danego dnia włączy tryb „Bedi The Wall”, czy raczej będzie się prezentował jak w przypadku meczu w Lubinie. Czy to jednak nie czas na odejście od sentymentów i postawienie na Mrozka? Z takim dylematem na pewno będzie się mierzył John van den Brom.

Kolejorz wciąż niepokonany

Lech praktycznie idealnie rozpoczął sezon i gdyby nie potknięcie w niedzielnym meczu z Zagłębiem, to można by mówić o starcie sezonu udanym w stu procentach. Nowi zawodnicy grają świetnie. Hotić przewyższa wszelkie oczekiwania, w gazie jest Marchwiński, a do tego wraca Ishak, który znów staje się kluczowym elementem układanki trenera Van den Broma.

Te wszystkie elementy złożyły się na to, że zespół Lecha jest niepokonany w meczu o stawkę od 30 kwietnia i wyjazdowego meczu z Górnikiem, a jeśli weźmiemy pod uwagę tylko spotkania domowe, jakim będzie dzisiejsze starcie, to drużyna „Kolejorza” nie przegrała meczu od pamiętnego spotkania z Fiorentina, które miało miejsce 13 kwietnia. Daje to wynik 118 dni bez porażki u siebie, tak więc o spotkanie domowe kibice Lecha powinni być spokojni.

Trudno sobie przypomnieć sezon, w którym „Kolejorz” tak dobrze zaczął sezon, łącząc mecze w Ekstraklasie z grą w europejskich pucharach. Dokonał tego dopiero John van den Brom, bo problemy mieli z tym Dariusz Żuraw, Maciej Skorża, a patrząc jeszcze bardziej w przeszłość – Mariusz Rumak. Jeśli więc kogoś się obawiać, to tylko i wyłącznie siebie, bo drużyna Lecha w optymalnej dyspozycji powinna zdmuchnąć drużynę Spartaka z boiska przy Bułgarskiej i zamknąć sprawę awansu już u siebie. To byłaby najlepsza opcja, bo perspektywa spokojnego rewanżu w Trnawie wydaje się być idealna przy mocno napiętym kalendarzu.

Europa priorytetem

Kalendarz mocno napięty, ale można nim manewrować. Polskim zespołom, które rywalizują w eliminacjach do europejskich pucharów przysługuje prawo, które pozwala na przełożenie jednego meczu w ciągu kwalifikacji. Z tej możliwości w ten weekend skorzystał Lech i przełożył niedzielne spotkanie z Jagiellonią Białystok. Wydaje się to być mądrą decyzją, bo gra co 3 dni w systemie czwartek – niedziela nie sprzyja organizmom zawodników, którzy dopiero co zaczęli sezon i mogliby być bardziej podatni na kontuzje, a tych w „Kolejorzu” zdecydowanie nikt nie potrzebuje. Tak więc, dzięki zmianie terminu meczu, zespół Lecha będzie miał aż tydzień czasu pomiędzy meczami ze Spartakiem. To nie tylko przełoży się na dyspozycję fizyczną zawodników, ale także na możliwość analizy przez sztab pierwszego meczu i dobrania odpowiednich założeń taktycznych na rewanż.

Spartak Trnava nie pierwszy raz z polską drużyną

Jeśli chodzi o historię rywalizacji Lecha i Spartaka, to te zespoły nie rozegrały jeszcze ze sobą ani jednego meczu. Jeśli jednak spojrzymy na występy drużyny z Trnawy przeciwko innym polskim ekipom, to możemy już znaleźć starcia zarówno z Legią Warszawa, jak i Rakowem Częstochowa.

Zespół ze Słowacji grał z Legią w 2018 roku podczas eliminacji do Ligi Mistrzów i z pewnością nie były to najlepsze czasy dla polskiej piłki, bowiem właśnie w tym roku zespół z Łazienkowskiej odpadł z luksemburskim Dudelange. Wtedy zespół ze Słowacji wyeliminował Legię, u siebie wygrywając 2:0, a na wyjedzie przegrywając 0:1.

4 lata później, z zespołem pochodzącym z zachodniej Słowacji zmierzył się Raków Częstochowa, i tutaj już było widać progres w polskiej piłce, ale także regres Spartaka, który w dwóch meczach ulegał Rakowowi, dowodzonemu przez Marka Papszuna. Z pierwszego, wyjazdowego meczu zespół z Częstochowy wrócił z wynikiem 2:0 a u siebie tydzień później zwieńczył dzieło i wygrał 1:0.

***
Początek meczu Lecha Poznań ze Spartakiem Trnawa o godzinie 20:00
***
Mateusz Dukat

POLECANE

tagi