33 zdobyte bramki, 8 spotkań, 8 zwycięstw, 1 stracona bramka. Tak prezentuje się nasz dotychczasowy bilans z San Marino. Nie zapowiada się, że pod batutą Paulo Sousy ulegnie on pogorszeniu, ale mecze z Sanmaryńczykami nie raz zapisały się w historii. Nie zawsze pozytywnie.
„Ale kino! 1:0 z San Marino”
Polska 1:0 San Marino – 28.04.1993 r. (el. MŚ 1994)
Bramka: Jan Furtok 70’
Miłość od pierwszego wejrzenia. Mecz, który zapoczątkował częstą tradycję eliminacyjnych starć Polski z San Marino. Jan Furtok ukradł wtedy na spółkę z sędzią zasłużony punkt Sanmaryńczykom. Strzelił on bowiem zwycięską bramkę ręką po wrzutce Romana Koseckiego, ot, polska „ręka Boga”. Tak, po zwycięstwie z Turcją i remisie na wyjeździe 2:2 z Holandią ledwo co wywalczyliśmy 2 punkty (wtedy wygrana była punktowana za 2, a nie 3) z najgorszą reprezentacją świata. Nasz przeciwnik wyszedł napakowany jak kabanos, gdyż w minionej kolejce osiągnął swój największy sukces w historii – zremisował z Turkami. Nie było mowy o murowaniu, reprezentacja z Półwyspu Apenińskiego chciała nam wcisnąć jedną czy dwie bramki. Naszym bohaterem okazał się jednak stojący między słupkami Aleksander Kłak. To spotkanie było pierwszą poważną skazą na wizerunku postolimpijskiej kadry Andrzeja Strejlaua. Przeciwnicy zostali przez polskich kibiców nagrodzeni oklaskami, zaś kadrowicze mało co nie zostali zlinczowani. Od tego momentu zdołaliśmy wygrać w eliminacjach już tylko jedno spotkanie – rewanżowe z San Marino.
Debiut TEGO napastnika
San Marino 0:2 Polska – 10.09.2008 (el. MŚ 2010)
Bramki: Euzebiusz Smolarek 36’, Robert Lewandowski 67’
Obroniony karny i wymarzony debiut Roberta Lewandowskiego – tak można podsumować kolejne spotkanie z listy. Nieudane Mistrzostwa Europy nie zapowiadały takiego blamażu w eliminacjach. 5. miejsce w grupie śmiechu, tylko 3 zwycięstwa, lepiej zaprezentowała się nawet Irlandia Północna. Przedsmakiem wstydu była niepewna wygrana na sanmaryńskim terenie. Już w 4. minucie nasi rywali wywalczyli sobie rzut karny i tylko czujność Łukasza Fabiańskiego połączona z brakiem zimnej krwi Andy’ego Selvy uchroniły nas przed utratą bramki. Nie było to koniec naszych problemów i ówczesny golkiper Arsenalu jeszcze parokrotnie musiał ratować nasz tyłek. Była na szczęście też pozytywna strona. Leo Beenhakker dał zadebiutować 20-letniemu snajperowi Lecha Poznań – Robertowi Lewandowskiemu. Młody snajper odwdzięczył się golem 8 minut po wejściu na boisko. Na tym pozytywy się jednak kończą. Żenująca forma Polaków została potem wykorzystana przez prawie wszystkie drużyny z grupy eliminacyjnej, a jedynym miłym akcentem był mecz rewanżowy z San Marino w Kielcach.
Największe zwycięstwo w historii i Boguski jako Flash
Polska 10:0 San Marino – 01.04.2009 r. (el. MŚ 2010)
Bramki: Rafał Boguski 1’, Euzebiusz Smolarek 18’, Rafał Boguski 27’, Robert Lewandowski 43’, Ireneusz Jeleń 51’, Michele Marani 60’ (s), Mariusz Lewandowski 63’, Euzebiusz Smolarek 72’, Euzebiusz Smolarek 81’, Marek Saganowski 88’
W sumie jedyny całkowicie pomyślny mecz w wykonaniu Polaków z listy. Przedostatnie wygrane spotkanie za kadencji Leo Beenhakkera, ostatnie zwycięstwo w eliminacjach w 2010 roku. Za to w jakim w stylu! Polska osiągnęła swoje najwyższe zwycięstwo w historii, a na dodatek Rafał Boguski został jej najszybszym strzelcem. Na otwarcie wyniku potrzebował tylko 23 sekund. Hat-tricka dołożył będący w wyśmienitej formie Euzebiusz Smolarek, po raz kolejny Sanmaryńczyków ukąsił Lewandowski (Robert, chociaż Mariusz również). Wydawało się wtedy, że będziemy mogli jeszcze powalczyć o awans na mundial. Och, jak bardzo się myliliśmy. Beenhakker był w tamtym czasie już kompletnie pokłócony z federacją, a Antoni Piechniczek, ówczesny wiceprezes PZPN, głośno krytykował w mediach selekcjonera. Wysoki wynik z amatorami był tylko przypudrowaniem rosnącego pryszcza, który w końcu musiał zostać laserowo usunięty. Mecz w Kielcach stał się jednak przykładem tego, jak Polacy powinni lać reprezentacje z dużo niższych półek.
Klasyczna reprezentacja Fornalika
San Marino 1:5 Polska – 10.09.2013 (el. MŚ 2014)
Bramki: Piotr Zieliński 10’, Jakub Błaszczykowski 23’, Waldemar Sobota 33’, Piotr Zieliński 66’, Adrian Mierzejewski 75’ – Alessandro Della Valle 22’
Wygrać 5:1 i uznać to za swego rodzaju blamaż? W przypadku Polski to możliwe. Wszakże tylko 20 reprezentacjom udało się stracić gola z San Marino. Podczas panowania Waldemara Fornalika do tego osławionego grona dołączyli Polacy. Alessandro Della Valle dzięki tej bramce został w naszym kraju po części memem, po części bohaterem. Jego nazwisko na długo wryło się kibicom w pamięć, a sam zawodnik otrzymał ofertę od grającej w 4. lidze Polonii Warszawa i pojawił się na ich stadionie. Niestety, wolał nie ruszać się z ukochanego San Marino. Antagonistą tej historii został zaś Sebastian Boenisch, którego nieudane krycie przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego zaprocentowało bramką. Poza tym nie było w tym meczu większych fajerwerków, ot, odbębnione wysokie zwycięstwo. Nigdy jednak nie uda się zapomnieć niesmaku tego, że sanmaryńska kadra przez minutę remisowała z nami 1:1.
fot. PZPN