Kryzys Lecha Poznań. Co dzieje się z Kolejorzem?

2023.08.21 Wroclaw
Pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2023/2024
Slask Wroclaw - Lech Poznan
N/z Mikael Ishak
Foto Mateusz Porzucek PressFocus

2023.08.21 Wroclaw
Football Polish PKO Ekstraklasa League Season 2023/2024
Slask Wroclaw - Lech Poznan
Mikael Ishak
Credit: Mateusz Porzucek PressFocus

Lech Poznań pod wodzą Johna van den Broma w ostatnim roku zyskał miano drużyny solidnej, która w kluczowych meczach potrafi pokazać jedność i kolektyw. Jednak w ostatnich dniach w Poznaniu nic nie wygląda tak, jak wyglądać powinno.

Każda formacja poniżej poziomu

To, co buduje każdą drużynę, to wyniki. A tych zdecydowanie Kolejorzowi ostatnimi czasy brakuje. Wielokrotnie mówi się, że dane mecze nie przystoją drużynie o takim potencjale, i walorach piłkarskich.

Takie stwierdzenie jak ulał pasuje do zespołu Lecha w ostatnich dniach. Przegrane ze Spartakiem Trnawa i Śląskiem Wrocław po prostu nie miały prawa się wydarzyć i jeśli Lech ma aspiracje do walki w europejskich pucharach oraz do gry o mistrzostwo Polski, to nie można prezentować takiego poziomu, a w zasadzie jego braku.

Tak naprawdę w drużynie z Poznania nic nie funkcjonuje dobrze, zaczynając od bramkarza, czyli Filipa Bednarka, który notuje coraz to prostsze błędy, jak na przykład ten w meczu z Zagłębiem, który koniec końców kosztował Kolejorza utratę dwóch punktów. Obrona wygląda źle – przypomina bardziej średniaka Ekstraklasy, aniżeli defensywę zespołu, która bije się o Mistrza Polski.

Idąc dalej, w pomocy znów ciśnienia nie wytrzymuje Radosław Murawski, który praktycznie w każdym meczu notuje żółtą kartkę, a w spotkaniu z Zagłębiem został nawet karnie wyrzucony z boiska. Oprócz tego fatalnie wygląda Jesper Karlström – jakiś czas temu od kibiców doczekał się nawet pseudonimu „Szef”, ale w tym sezonie bardziej zasługuje na miano czeladnika, czy początkującego ucznia. W ataku sytuacja na pewno nie prezentuje się lepiej. Do pełni dyspozycji nie wrócił jeszcze Mikael Ishak, który poza meczem z Radomiakiem nie pokazał zbyt wiele i widać jeszcze u niego pokłosie boreliozy, którą dopiero co pokonał.

Kontuzja Pereiry egzaminem dla Czerwińskiego

W meczu ze Spartakiem Trnawa nie tylko wynik mógł martwić fanów Lecha, ale także uraz Joela Pereiry, który okazał się poważniejszy, niż się wcześniej wydawało. Samo starcie na murawie nie wyglądało groźnie, jednak później okazało się, że portugalski defensor będzie pauzował od sześciu do ośmiu tygodni.

Lekarz Lecha, profesor Krzysztof Pawlaczyk, powiedział, że kontuzja nie jest aż tak poważna, a zastosowane zostanie leczenie zapobiegawcze. Dodał również, że mamy do czynienia z uszkodzeniem stawu biodrowego, jednak nie otrzymaliśmy bardziej szczegółowych informacji. Kontuzja Pereiry to sprawdzian dla Alana Czerwińskiego. Polski obrońca co prawda często łapie minuty w Lechu, ale do tej pory raczej występował w roli rezerwowego. Nigdy jednak nie był aż tak potrzebny Johnowi van den Bromowi, który poza Alanem raczej nie ma alternatywy na tę pozycję. Póki co Czerwiński w roli podstawowego prawego obrońcy wystąpił ze Śląskiem i prezentował się raczej słabo – zresztą jak cała drużyna.

Velde jednak odejdzie?

Na początku okienka transferowego można było wyczytać informacje, jakoby klub chciała opuścić jedna z gwiazd, czyli norweski skrzydłowy, Kristoffer Velde. Później jednak te plotki zostały zdementowane, a temat ucichł. Natomiast saga wróciła po meczu ze Spartakiem Trnawa. Pojawiły się informacje, że agent Norwega następnego dnia udał się do siedziby Lecha i rozmawiał z włodarzami o przyszłości swojego podopiecznego.

Samemu Velde nie można się co dziwić – to w meczach europejskich pucharów zawsze pokazywał swoje optimum, a niejednokrotnie wychodził poza swoją formę z ligowych boisk i grał mecze ponad własną dyspozycję, jak chociażby w przypadku meczu z Austrią Wiedeń. Jaka będzie przyszłość „Krzycha” w Kolejorzu? Tego nie wie chyba nawet sam zainteresowany, jednak w kolejnych dniach powinniśmy się dowiedzieć więcej. Samo środowisko wewnątrz Lecha mówi, że tematu jakiegokolwiek transferu w tym okienku nie ma i nie będzie, jednak już wiele razy przekonaliśmy się, że ostatnie dni okienka rządzą się swoimi prawami. Jedno jest pewne – to będą gorące dni w biurze Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka.

Transfery nie takie idealne, jak się wydawało?

To lato stało pod znakiem transferów przychodzących do Lecha, bo wzmocnienia Kolejorza na papierze naprawdę robiły wrażenie. Do klubu trafił chociażby Elias Andersson znany kibicom już wcześniej z meczów przeciwko Djurgarden. Szwed z miejsca stał się podstawowym lewym obrońcą Lecha po odejściu Pedro Rebocho. W pierwszych spotkaniach, a szczególnie z Żalgirisem oraz Radomiakiem u siebie, prezentował się świetnie i niesamowitymi „ciasteczkami” obsługiwał kolegów. Później przyszedł jednak mocny regres formy i od spotkania z Zagłębiem defensor sukcesywnie obniżał loty. Jednak prawdziwym apogeum jego fatalnej passy był występ ze Śląskiem, podczas którego nie zanotował praktycznie żadnego dobrego zagrania. Jest opcja przeniesienia go do środka pola, jednak wtedy nie ma kto grać na lewej obronie, bo w obliczu kontuzji Pereiry Czerwiński musi grać na prawej stronie, a Barry Douglas leczy kontuzję.

W ostatnich meczach regres zanotował także inny Dino Hotić. Podobnie jak w przypadku Anderssona, przy okazji pierwszych meczów jego forma wyglądała świetnie, a pochwałom i zachwytom nad jego grą nie było końca. Później przyszedł ogromny zjazd i tak naprawdę teraz nie można powiedzieć, że Hotić ma pewne i niepodważalne miejsce w składzie, jak to było w pierwszych meczach sezonu. Bośniak nie pokazuje jakości w pojedynkach 1 na 1 czy zejściach do środka, które na samym początku sezonu były jego wizytówką.

Sytuacja inaczej wygląda u kolejnego nowego zawodnika Lecha sprowadzonego w tym okienku, czyli Mihy Blazicia. Słowak nie pokazał jeszcze najlepszej wersji siebie, i tak naprawdę oprócz gola ratującego punkt z Zagłębiem trudno szukać jakiś pozytywów w jego grze. Blazić jest mocno elektryczny, popełnia dużo fauli. To są cechy, których obrońcy muszą się wystrzegać.

Światełko w tunelu – Gholizadeh wraca do treningów

Jeśli w całej kupie ciemności, w jakiej znajduje się Lech, mamy szukać czegoś „na plus”, to na pewno fakt, że do zdrowia wraca zawodnik sprowadzony do Kolejorza z kontuzją, czyli Ali Gholizadeh. Irańczyk urodzony w Teheranie do Lecha trafił z urazem kolana, którego zabieg przeszedł w kwietniu. Jednak w ostatnich dniach pojawiła się informacja, że Gholizadeh wrócił do treningów – co prawda indywidualnych, ale zawsze to jakiś postęp w rehabilitacji skrzydłowego. Były zawodnik Charleroi miał pierwotnie być do dyspozycji trenera Van den Broma na przełomie września i października, jednak kto wie – może rehabilitacja pójdzie ponad to, co przewidywali lekarze Lecha i Gholizadeh będzie dostępny wcześniej.

Mateusz Dukat

POLECANE

tagi