Lech Poznań uległ w Walencji faworyzowanemu Villarrealowi 4:3, lecz pokazał hart ducha i momentami niezłą grę. Kolejorz był bliski powtórzenia wyniku z fazy grupowe LE sezonu 2010/2011, gdy na start tamtych rozgrywek zremisował w Turynie z Juventusem 3:3. Tym razem do takiego rozstrzygnięcia naprawdę niewiele zabrakło.
Lech Poznań rozpoczął dzisiaj rywalizację w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy od razu od starcia z głównym faworytem do zwycięstwa w tych rozgrywkach, czyli hiszpańskim Villarreal. Warto przypomnieć, że ten zespół z fantastycznym strategiem Unaiem Emerym na ławce wygrał w sezonie 2020/2021 Ligę Europy, a w ubiegłej kampanii dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Początek tego sezonu żółta łódź podwodna też ma znakomity, ponieważ w La Liga nie straciła jeszcze bramki i z dziesięcioma oczkami zajmuje trzecie miejsce w tabeli, tylko za Realem i Barceloną. Po zajęciu siódmego miejsca w zeszłym sezonie Primera Division Hiszpanie musieli rozegrać dwumecz czwartej rundy eliminacji LKE z Hajdukiem Split, który wygrali (6:4) w rezerwowym zestawieniu. Takie również i dzisiaj posłał do boju Unai Emery, ponieważ w wyjściowej jedenastce nie ostał się żaden gracz w stosunku do niedzielnego triumfu nad Elche (4:0). Dzisiaj wśród rezerwowych znaleźli się tacy gracze, jak Pau Torres, Gerard Moreno, Giovani Lo Celso czy Dani Parejo. W związku z tym Unai Emery w razie niekorzystnego rezultatu mógł dzisiaj liczyć na swoją bardzo mocną ławkę.
Mistrzowie Polski po awansie w słabym stylu do fazy grupowej LKE i ogromnej krytyce ze strony fanów oraz ekspertów mają teraz za sobą bardzo dobry tydzień. W jego trakcie Kolejorz zdobył komplet dziewięciu punktów w trzech ligowych potyczkach, co poskutkowało awansem na ósme miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy (poznaniacy mają jeszcze jeden zaległy mecz). Uwagę zwraca zwłaszcza fakt, że po powrocie do zdrowia Antonio Milicia i Filipa Dagerstȧla znakomicie wygląda defensywa Lecha, która w trzech ostatnich meczach za każdym razem zachowała czyste konto. W porównaniu z zwycięską potyczką z Widzewem Łódź (2:0) trener John van den Brom dokonał czterech zmian w podstawowym składzie: Barry’ego Douglasa zastąpił Pedro Rebocho, kontuzjowanego Filipa Marchwińskiego – Radosław Murawski, Kristoffera Velde – Joao Amaral, a Filipa Szymczaka – Mikael Ishak. Ustawienie mistrzów Polski wyglądało bardziej defensywnie, niż zwykle, zwłaszcza w środku pola, lecz holenderski szkoleniowiec mówił przed tym meczem, że jego zespół nie zmierza się tylko bronić.
Od początku spotkania Lech zaczął grać bardzo odważnie, atakując pressingiem spokojnie, rozgrywających futbolówkę gospodarzy. Już w drugiej minucie taka postawa została nagrodzona. Mikael Ishak odebrał piłkę Adrianowi De La Fuente w polu karnym Villarrealu i zagrał ją wzdłuż bramki do Michała Skórasia, a ten strzałem z pięciu metrów do praktycznie pustej bramki wyprowadził Kolejorza na niespodziewane prowadzenie.
Przez pierwszych piętnaście minut Lech zagrażał gospodarzom swoim pressingiem i starannie rozgrywał piłkę. Następnie w jego grze zaczęły pojawiać się niedokładności, a potem coraz częściej przy piłce zaczęli przebywać Hiszpanie. Jednak aż do 32. minuty oddali oni tylko jeden mało groźny, niecelny strzał Alexa Baeny. I właśnie w 32. minucie z lewej strony na drugą część pola karnego futbolówkę przerzucił Johan Mojica, doszła ona do Samuela Chukwueze, a Nigeryjczyk pięknym uderzeniem z powietrza, bez przyjęcia, nie dał żadnych szans Filipowi Bednarkowi.
W 36. minucie Villarreal wyszedł już na prowadzenie. Wtedy piłka zagrana przez Jose Luisa Moralesa odbiła się od Antonio Milicia, następnie dopadł do niej Alex Baena i bez namysłu kopnął w kierunku poznańskiej bramki z okolic szesnastego metra. Po drodze futbolówka odbiła się jeszcze od próbującego interweniować Milicia i wpadła do siatki obok bezradnego Bednarka.
W 38. minucie Lech miał kapitalną szansę na wyrównanie. Dośrodkowywana piłka z rzutu wolnego, zlokalizowanego w bocznym sektorze boiska ponad trzydzieści metrów od bramki gospodarzy, dotarła do niepilnowanego Filipa Dagerstȧla, ten głową posłał ją w kozioł, a ona potem trafiła zaledwie w poprzeczkę bramki Filipa Jørgensena.
W 40. minucie piłkarze Żółtej Łodzi Podwodnej po raz kolejny trafili do siatki. Z prawej strony precyzyjnie piłkę do Baeny dograł Chukwueze. Hiszpański napastnik przyjął futbolówkę i precyzyjnym strzałem w dolny róg bramki pokonał Bednarka.
Pierwsza część gry zaczęła się dla mistrzów Polski pięknie, a skończyła koszmarnie. W pierwszym kwadransie było widać w postawie poznaniaków pomysł, jak zaskoczyć wyżej notowanego rywala oraz pozytywne, ofensywne nastawienie. Trzeba przyznać, że Villarreal rozkręcał się w pierwszych czterdziestu pięciu minutach bardzo powoli, ale gdy na przestrzeni ośmiu minut postanowił przyspieszyć, to nie było już czego zbierać. Kolejorz na pewno mógł żałować sytuacji Filipa Dagerstȧla, ponieważ przeciwko takiemu rywalowi skuteczność musi być stuprocentowa, jeśli myśli się chociaż o remisie.
Goście od razu po przerwie zdołali złapać kontakt z półfinalistą ostatniej edycji Ligi Mistrzów. W 46. minucie na strzał z pola karnego zdecydował się Amaral, a jego uderzenie ręką zablokował Aissa Mandi. Turecki arbiter nie wahał się ani chwili i podyktował rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mikael Ishak i silnym strzałem w środek bramki pokonał Jørgensena.
Początek drugiej połowy był dobry dla Kolejorza, podobnie jak pierwsze minuty spotkania, ponieważ ponownie zagrał odważniej i potrafił dłużej utrzymać się przy piłce. W 62. minucie Ishak miał już na koncie dublet. Skóraś utrzymał piłkę tyłem do bramki i wykonał prostopadłe podanie do kapitana Kolejorza, a ten z dość ostrego kąta w sytuacji sam na sam zdołał pokonać Jørgensena.
Kolejne chwile tego spotkania należały do Villarrealu, który zamknął mistrzów Polski na ich połowie. W 68. minucie dokładnie z lewej strony boiska piłkę na głowę Daniego Parejo dośrodkował Mojica, a ten pierwszy w dobrej sytuacji uderzył zbyt blisko środka bramki Bednarka i golkiper gości pewnie wyłapał ten strzał.
W 89. minucie meczu Żółta Łódź Podwodna zadała decydujący cios. Jesper Karlström wybił piłkę głową przed własną „szesnastkę”. Tam walkę o pozycję z Gio Citaiszwilim wygrał Francis Coquelin i uderzył z okolic linii pola karnego nie do obrony dla Bednarka.
W doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu Pereiry do strzału głową doszedł jeszcze Milić, lecz jego próbę wybronił Jørgensen. Poza tym w tym przypadku sędzia liniowy niesłusznie odgwizdał spalonego. Na więcej czasu Kolejorzowi już nie starczyło i to gospodarze cieszyli się z zwycięstwa.
Pomimo tego, że Lech Poznań minimalnie przegrał z faworyzowaną drużyną Villarrealu, to absolutnie nie ma się czego wstydzić. Mistrzowie Polski momentami prezentowali się wręcz kapitalnie, dobrze utrzymując się przy piłce i pressując gospodarzy. Generalnie jednak gospodarze piłkarsko byli oczywiście lepsi i wygrali zasłużenie. Hiszpanie potrafili fragmentami spychać gości do defensywy, strzelając wówczas bramki. Na pewno ten mecz, a zwłaszcza jego druga połowa, napawa optymizmem przed kolejnymi bojami z Austrią Wiedeń oraz Hapoelem Beer-Sheva w kontekście walki o wyjście z grupy. Z taką grą, faza pucharowa LKE jest realnym celem.
Villareal – Lech Poznań 4:3 (3:1)
Gole: 32. Chukwueze, 36., 40. Baena, 89. Coquelin –2. Skóraś, 47. (karny), 62. Ishak
Villareal: Jørgensen – De La Fuente (64. Kiko Femenia), Mandi, Cuenca, Mojica – Chukwueze (80. Pino), Coquelin, Morlanes (64. Parejo), Trigueros (46. Jackson) – Baena, Morales (64. Gerard Moreno)
Lech: Bednarek – Pereira, Dagerstȧl, Milić, Rebocho – Murawski, Karlström, Kvekveskiri (90. Sousa) – Amaral (71. Szymczak), Ishak (78. Tsitaishvili), Skóraś (78. Velde)
Żółte kartki: Mandi, Cuenca, Chukwueze, Baena – Murawski
Sędzia: Ali Palabiyik (Turcja)
Mecz relacjonował Kacper Adamczyk.