Nie jest tajemnicą, że w ekosystemie europejskiej piłki jesteśmy dostarczycielem talentów dla zamożniejszych klubów ze wschodu i zachodu. Pewną pociechą jest spokojniejsze zarządzanie karierami młodych zawodników i nierzucanie się na oferty opiewające na kilka milionów euro. Odkładanie transferów w czasie jednak nie może też trwać wiecznie, by nie hamować karier zawodników takich jak Jakub Kamiński, który odchodzi z Lecha Poznań do VFL Wolsburg za 10 milionów euro.
Wilki chciały pozyskać go już latem
Kwota, o której mowa od kilku dni, jest dla włodarzy Kolejorza zarówno ogromnym (choć wcześniej prognozowanym) zastrzykiem finansowym, jak i pochwałą cierpliwości oraz nieuleganiu presji zachodnich klubów. Już półtora roku temu Atalanta Bergamo oferowała 5 mln € za transfer „Kamyka”. Utalentowany zawodnik z tak dużym doświadczeniem budził zainteresowanie wielu klubów, a w szczególności niemieckich. Zainteresowane sprowadzeniem Polaka były wielkie firmy występujące w tym sezonie w Lidze Mistrzów, czyli Borussia Dortmund, RB Lipsk czy VFL Wolfsburg.
To właśnie klub z miasta Volkswagena uparł się na kapitana polskiej młodzieżówki, bo chcieli mieć go u siebie już poprzedniego lata. Po nieudanym w wykonaniu Lecha i Kamińskiego sezonie 20/21 oferowali aż 7 milionów euro. Kolejorz odrzucił ofertę, kalkulując, że sprzedaż po sezonie może przynieść większe zyski. Ponadto polski skrzydłowy jest podstawowym młodzieżowcem w ekipie Macieja Skorży, którego nie łatwo byłoby zastąpić. Dodatkowo na prezesów Lecha po raz kolejny spadłaby słuszna krytyka gloryfikowania „zielonego Excela” kosztem wyników sportowych.
A Kamiński jesienią w Lechu był przewodnią postacią. Wszystkie ligowe mecze zaczynał w podstawowej jedenastce, strzelił 6 goli i miał 4 asysty. Ponadto dwukrotnie zdobył nagrodę młodzieżowca miesiąca, a w październiku został także piłkarzem miesiąca, czego nie dokonał żaden inny młodzieżowiec od czasów Arkadiusza Milika. Dodatkowo jako kapitan poprowadził reprezentację U-21 w meczu z Niemcami wygranym 4:0, gdzie Kamiński zaliczył aż 3 asysty. Również jesienią były selekcjoner portugalskiego pochodzenia (Paulo Sousa), dał mu zadebiutować w dorosłej reprezentacji Polski przeciwko drużynie San Marino. W naszym redakcyjnym głosowaniu bez najmniejszych wątpliwości wybraliśmy go na młodzieżowca rundy.
Czytaj także: Fenomenalne pół roku. Młodzieżowiec rundy: Jakub Kamiński
VFL Wolsburg wrócił z ofertą w tegorocznym zimowym okienku transferowym. Negocjacje przedłużyły się, ponieważ Niemcom zależało na tym, by Polak zasilił drużynę trenera Floriana Kohfeldta już teraz, na co ponownie nie chciał zgodzić się Lech. Sam zawodnik też nie pali się do wyjazdu już zimą, bo chce pomóc Kolejorzowi w zdobyciu kolejnych trofeów i wyjechać z Poznania jako Mistrz Polski. Mamy tu więc zupełnie inny schemat postępowania niż w przypadku Kacpra Kozłowskiego, którego już w tym sezonie w Ekstraklasie nie zobaczymy. Kwota, za jaką młody skrzydłowy Lecha zmieni klub to 10 milionów euro, czyli drugi najwyższy wynik w historii naszej ligi zaraz po Jakubie Moderze. Lech jednak zastrzegł, że zawodnik opuści Poznań dopiero w lipcu 2022 roku. Pewne obawy wśród fanów poznańskiej drużyny niesie też fakt, że w analogicznej sytuacji po dogadaniu przyszłego transferu Moder prezentował się w Lechu słabo, ale to raczej zasługa ogólnie złej formy całej drużyny jesienią 2020 roku, a nie brak motywacji samego piłkarza.
Czy VFL Wolfsburg to dobre miejsce dla „Kamyka”?
Obecnie niemiecki klub przeżywa kryzys, bo jest aktualnie w trakcie serii ośmiu porażek z rzędu we wszystkich rozgrywkach i zajmuje dopiero 14. miejsce w Bundeslidze. Zdobył 20 punktów w 18 spotkaniach. Kompletnie nie udało im się połączyć gry w Lidze Mistrzów z krajowymi rozgrywkami. Mimo szans na awans do 1/8 finału Champions League do ostatniej kolejki fazy grupowej zajęli 4. miejsce w grupie z Sevillą, Lille i RB Salzburg. W związku z tym na wiosnę czekają ich tylko mecze ligowe, gdyż z rozgrywek Pucharu Niemiec odpadli już w pierwszej rundzie przez walkower spowodowany przekroczeniem limitu zmian. W najgorszym scenariuszu nowy klub Kamińskiego może zakręcić się w walce o utrzymanie, gdyż przewaga w tabeli nad siedemnastą Arminią Bielefeld wynosi tylko 3 punkty. Plus sytuacji jest taki, że jedno z dwóch miejsc spadkowych jest „zarezerwowane” dla drużyny Greuther Furth, która przez całą jesień zdobyła tylko 6 „oczek” i ich utrzymanie jest niemalże niemożliwe. Ciężko powiedzieć, do jakiej drużyny trafi 19-letni skrzydłowy. Wysoce prawdopodobne jest, że do tego czasu Kohfeldt nie będzie już trenerem „Wilków”. Rozpoczęta w ten weekend runda wiosenna to porażka z biedniejszym od Wolfsburga VFL Bochum 0:1.
Kwota 10 milionów euro nie plasuje transferu Kamińskiego nawet w TOP 20 najdroższych transferów niemieckiego klubu. Jednak nie są to małe pieniądze, a za podobną sumę pieniędzy przechodzą do Wolfsburga wyróżniający się piłkarze z innych niemieckich klubów. Dobrym znakiem są z kolei długotrwałe zabiegi mające ściągnąć Polaka do klubu. Nie jest tak, że chciał go trener, którego do lata może już w klubie nie być. Sytuacja kadrowa pod kątem rywalizacji jest dla „Kamyka” niezła. Niemiecka drużyna gra najczęściej w systemie 3-4-2-1, a na prawym wahadle podstawowym piłkarzem jest Ridle Baku, brat znanego w Poznaniu Makany. Na lewej stronie trwają poszukiwania, a swoje szanse otrzymują Jerome Rousillion, Yannick Gerhardt czy Otavio.
To właśnie na tej flance widzę większe szanse gry dla Kamińskiego, który przecież bliżej lewej linii rozpoczyna mecze w barwach Lecha. Gdyby drużyna Kohfeldta miała występować w systemie 4-4-2, w którym zdarzyło się jej wystąpić, to miejsce dla „Kamyka” znalazłoby się jeszcze łatwiej na lewej stronie. Na skrzydle jedynym nominalnym konkurentem jest Renato Steffen. Pewną obawą może być brak skrzydłowych w domyślnej formacji Wolfsburga, ale pochodzący z Rudy Śląskiej Kamiński jest zawodnikiem elastycznym, mającym doświadczenie zarówno w grze w obronie, jak i w ataku po obu stronach boiska. W adaptacji w klubie pomoże mu obecność Bartosza Białka w kadrze „Wilków”. Białek obecnie wraca po kontuzji więzadeł i wiosną prawdopodobnie znów będzie otrzymywał coraz więcej szans na granie od szkoleniowca. Być może jesienią powrócą wspomnienia (i nagłówki tekstów) sprzed 10 lat, gdy polski skrzydłowy dogrywał do polskiego napastnika w barwach klubów Bundesligi, dając radość kibicom.
Piłkarzowi tak ułożonemu i świadomemu stawianych kroków jak Kamiński trudno nie kibicować. Latem przeniesie się do klubu, który na przestrzeni ostatnich lat śmiało można zaliczać do niemieckiej czołówki, pomimo złej dyspozycji w obecnym sezonie. Jest duża szansa, że w tym roku Wolfsburg spokojnie się utrzyma, a w przyszłym ponownie wyruszy w kierunku miejsc dających grę w Lidze Mistrzów. Z drugiej strony, gdyby nastąpiła zwyżka formy, to do miejsca dającego udział w Lidze Konferencji podopieczni Kohfeldta tracą tylko osiem punktów na szesnaście kolejek do końca sezonu. Jak będzie, czas pokaże.
Antoni Janas