fot: Mateusz Kostrzewa
Po ćwierćfinałowej rywalizacji Pucharu Polski w ubiegłym tygodniu przyszedł czas na emocje związane z kolejną kolejką Ekstraklasy. Jak co tydzień w polskiej lidze nie mogliśmy narzekać na nudę. W ciągu czterech dni oglądaliśmy zacięte rywalizacje, które obfitowały w emocje.
Remis na dobry początek – Radomiak Radom 1-1 Widzew Łódź
Piątkową serię gier rozpoczęliśmy w Radomiu, gdzie Radomiak podejmował Widzew Łódź. Oba zespoły kiepsko weszły w 2025 rok. „Zieloni” wprawdzie w poprzedniej kolejce pokonali Legię Warszawa, lecz trzy punkty nie wystarczyły, aby myśleć w tym momencie o utrzymaniu. W przeciwnej sytuacji znajduje się Widzew Łódź, który jeszcze w tym roku nie wygrał, co doprowadziło do zwolnienia Daniela Myśliwca po przegranej z Pogonią Szczecin w poprzedniej kolejce.
Pierwszą bramkę zdobył Widzew w 10. minucie spotkania za sprawą Juljana Shehu. Po tym golu „Widzewiacy” cofnęli się pod własne pole karne, co wykorzystał Radomiak, tworząc coraz więcej sytuacji pod bramką łodzian. „Zieloni” w ciągu 90 minut wypracowali aż 23 sytuacje, z czego pięć strzałów było celnych. Były bramkarz Unionu Berlin, Rafał Gikiewicz, radził sobie doskonale z uderzeniami gospodarzy i Widzew był bliżej trzech punktów. Jednak w doliczonym czasie gry, po kiepskiej interwencji Gikiewicza, strzałem na pustą bramkę wyrównał Renat Dadashov.
Przełamanie remisowej passy – Górnik Zabrze 0-1 Cracovia
W Zabrzu odbył się piątkowy hit PKO BP Ekstraklasy. Spotkały się dwie drużyny liczące się w walce o europejskie puchary. Górnik wygrał z Radomiakiem, zremisował z Motorem, a także przegrał z Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa. „Pasy” natomiast w nowym roku nie wygrały ani nie przegrały – aż cztery remisy z Rakowem, Widzewem, Koroną Kielce i Jagiellonią Białystok.
Górnicy częściej gościli pod bramką Sebastiana Madejskiego, oddając 23 strzały, lecz tylko dwa były celne. Pomimo przewagi zabrzan to Cracovia wykorzystała swoją okazję w 58. minucie, kiedy to Rafał Janicki niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki. Po bramce goście cofnęli się i skutecznie bronili prowadzenia, sięgając po pierwsze zwycięstwo w nowym roku.
Korona dla Mamli i Fornalczyka – Stal Mielec 0-1 Korona Kielce
Pomimo odpadnięcia w Pucharze Polski w ubiegłym tygodniu, Korona Kielce prezentuje dobrą formę w lidze. W 2025 roku jeszcze nie przegrała i jest na dobrej drodze do utrzymania. Stal gra w kratkę – dwie porażki, remis i wygrana z Jagiellonią to bilans, który daje jej tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.
W Mielcu oglądaliśmy wyrównane starcie. Pierwsza połowa nie przyniosła celnych strzałów, choć obie ekipy prezentowały się dynamicznie. Po zmianie stron do głosu doszedł Mariusz Fornalczyk, który w 83. minucie zdobył decydującą bramkę. Stali nie pomogły strzały Jeana-Davida Beauguela czy Marvina Sengera, gdyż Rafał Mamla znakomicie interweniował, zapewniając Koronie kolejne zwycięstwo.
Powrót na zwycięską ścieżkę – Pogoń Szczecin 0-3 Lech Poznań
Hit 23. kolejki PKO BP Ekstraklasy – starcie Pogoni Szczecin z Lechem Poznań – zapowiadał się niezwykle interesująco. Najlepsza drużyna 2025 roku kontra lider tabeli, który w ostatnich kolejkach odzyskał pewność siebie. Pogoń w nowym roku nie straciła jeszcze punktów i po czterech spotkaniach miała na koncie komplet 12 oczek. „Kolejorz”, mimo porażek z Lechią i Rakowem, w poprzedniej kolejce pokonał Zagłębie Lubin i liczył na kolejne zwycięstwo, tym razem w Szczecinie.
Pogoń weszła w mecz z impetem, dwukrotnie zagrażając bramce Bartosza Mrozka. Pierwsze 15 minut przebiegało pod dyktando „Portowców”, jednak w dalszej części spotkania to Lech przejął inicjatywę. W 32. minucie „Lechici” przeprowadzili kontrę, którą po interwencji Valentina Cojocaru dobitką wykończył Mikael Ishak. Druga połowa tylko potwierdziła przewagę poznaniaków. W 64. minucie Ishak podwyższył wynik na 2:0, pewnie egzekwując rzut karny, a w doliczonym czasie gry Joel Pereira popisał się fenomenalnym lobem z około 40 metrów, ustalając rezultat meczu na 3:0. Mimo dobrego początku Pogoń nie zdołała przełożyć swojej przewagi na wynik, co bezlitośnie wykorzystał Lech. „Kolejorz” wygrał drugi mecz z rzędu i pozostaje liderem tabeli.
Festiwal nieskuteczności – Zagłębie Lubin 0-1 Piast Gliwice
Ostatnie sobotnie starcie odbyło się w Lubinie, gdzie Zagłębie podejmowało Piasta Gliwice. „Miedziowi” znajdują się coraz bliżej strefy spadkowej, nad którą mają już tylko punkt przewagi. Gliwiczanie zaskakująco dobrze rozpoczęli nowy rok i plasują się w środkowej części tabeli.
Goście już w 8. minucie objęli prowadzenie po trafieniu Macieja Rosołka. Po tej bramce oglądaliśmy festiwal zmarnowanych okazji pod obiema bramkami. Kolejny mecz z rzędu Zagłębie oddało ponad 10 strzałów na bramkę rywala, ale nie potrafiło trafić do siatki. W niedzielny wieczór doskonałe sytuacje dwukrotnie zmarnował Tomasz Pieńko, a w doliczonym czasie gry Jakub Czerwiński wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Mateusza Wdowiaka. Spory udział w zwycięstwie Piasta miał František Plach, który pewnie interweniował przy uderzeniach gospodarzy. Goście także mieli swoje okazje – m.in. Michał Chrapek trafił w poprzeczkę po sytuacji sam na sam z Dominikiem Hładunem. Ostatecznie, mimo aż 25 strzałów obu drużyn, jedyną bramkę zdobył Maciej Rosołek, zapewniając Gliwiczanom cenne trzy punkty.
Nieudany powrót na własny stadion – Puszcza Niepołomice 0-1 Motor Lublin
Po dwóch latach gry na stadionie Cracovii „Żubry” wreszcie wróciły na swój obiekt w Niepołomicach. Klimatyczny stadion, mieszczący zaledwie dwa tysiące widzów, wypełnił się po brzegi kibicami gospodarzy. Arena została zmodernizowana na potrzeby gry w Ekstraklasie, jednak jeśli zespół Tomasza Tułacza utrzyma się w lidze, konieczne będą dalsze prace, aby dostosować obiekt do wymogów najwyższej klasy rozgrywkowej.
Święto Niepołomiczan zepsuła jednak ekipa Motoru Lublin. Goście mieli wyraźną przewagę i stworzyli aż 16 sytuacji bramkowych, osiągając wskaźnik xG na poziomie 2.38. Mimo tak dużej liczby oczekiwanych goli udało im się zdobyć tylko jedną bramkę – autorem trafienia był Arkadiusz Najemski. W drugiej połowie popis swoich umiejętności dał Kacper Rosa, który kilkukrotnie ratował swój zespół przed stratą bramki. Najbardziej spektakularną interwencję zaliczył w 97. minucie, gdy obronił efektowną przewrotkę Antoniego Klimka. Dzięki jego świetnej postawie Motor utrzymał prowadzenie i wywiózł z Niepołomic cenne trzy punkty.
Coraz bliżej 1. Ligi… – Legia Warszawa 3-1 Śląsk Wrocław
W minionym tygodniu tematem tabu w polskiej piłce były błędy Piotra Lasyka i Szymona Marciniaka w ćwierćfinałowym meczu Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Jagiellonią Białystok. Legia, po kontrowersyjnych decyzjach arbitrów, awansowała do półfinału, ale wciąż pozostaje jej walka o wysokie miejsce w lidze. W Ekstraklasie przed tygodniem przegrała w Radomiu 1-3, lecz po porażce Pogoni w meczu z Lechem miała szansę na powrót na czwartą lokatę. Śląsk, zaledwie z 14 punktami na koncie, zamyka tabelę i traci już dziewięć oczek do bezpiecznej strefy.
Początek spotkania był wyrównany, z lekką przewagą Legii. W 8. minucie Tudor Băluță groźnie wszedł w nogi Ryoyi Morishity. Faul analizowany przez VAR pod kątem czerwonej kartki ostatecznie został uznany za czysty. W końcówce pierwszej połowy, w ciągu zaledwie 120 sekund, padły dwie bramki. Najpierw, po fatalnym wyprowadzeniu piłki przez Petra Schwarza, Marc Gual strzałem z okolic 11. metra wyprowadził „Legionistów” na prowadzenie. Goście wyrównali już minutę później za sprawą Assada Al-Hamlawiego.
Druga połowa nie była już tak udana dla wrocławian. W 63. minucie Legia znów objęła prowadzenie – Ruben Vinagre oddał strzał, który po rykoszecie od Al-Hamlawiego całkowicie zmylił Rafała Leszczyńskiego. Śląsk próbował doprowadzić do wyrównania, ale to gospodarze przypieczętowali zwycięstwo w doliczonym czasie gry – Wojciech Urbański ustalił wynik na 3-1.
Zmazać plamę – Jagiellonia Białystok 1–0 GKS Katowice
Ostatnie niedzielne spotkanie rozegrano na Chorten Arenie, gdzie Jagiellonia Białystok mierzyła się z GKS-em Katowice. Podopieczni Adriana Siemieńca chcieli zatrzeć złe wrażenie po pucharowej porażce z Legią. Po remisie z Cracovią i zwycięstwie Rakowa nad Górnikiem, białostoczanie spadli na trzecie miejsce w tabeli. GKS kilka miesięcy temu pokonał Jagiellonię przy Bukowej i również tym razem planował sprawić niespodziankę. Celem ekipy Rafała Góraka przed sezonem było pewne utrzymanie w lidze, co nadal pozostaje w ich zasięgu.
Na stadionie przy Słonecznej padł tylko jeden gol – Taras Romanczuk precyzyjnym strzałem głową pokonał Dawida Kudłę. Kolejne minuty przypominały wrześniowy pojedynek w Katowicach, gdy „Duma Podlasia” miała spore problemy z „Gieksą”. Różnica była jednak taka, że we wrześniu Jagiellonia przegrała 1-3, a w niedzielę dowiozła skromne, lecz cenne zwycięstwo.
Dalsza część meczu obfitowała w sytuacje podbramkowe, ale wynik nie uległ zmianie. Najbliżej gola był Darko Churlinov, jednak jego piękny strzał zza pola karnego zatrzymał się na poprzeczce. Ostatecznie gospodarze zmazali dwie plamy – wrześniową, gdy przegrali w Katowicach, oraz pucharową, gdy po błędach sędziowskich odpadli z Pucharu Polski.
Zakończyć weekend z przytupem – Raków Częstochowa 3-1 Lechia Gdańsk
Ostatni mecz 23. kolejki rozegrano w poniedziałkowy wieczór przy ulicy Limanowskiego w Częstochowie. Raków, goniący Lecha w ligowej tabeli, mierzył się z rewelacją 2025 roku – Lechią Gdańsk.
Już pierwszy kwadrans przyniósł sporo emocji. W 2. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, piłkę do siatki Szymona Weiraucha skierował Jonatan Braut Brunes. 11 minut później Tomas Bobček cieszył się ze zdobytej bramki, lecz sędzia liniowy podniósł chorągiewkę – Słowak znajdował się na pozycji spalonej. W 16. minucie Raków podwyższył prowadzenie – ponownie do siatki trafił norweski napastnik.
Dalsza część meczu toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy kontrolowali wydarzenia na boisku. Lechia długo szukała swojej szansy, czekając na błąd defensywy Rakowa. W końcu, w 71. minucie, Tomasz Wójtowicz pokonał bramkarza częstochowian i dał Lechii nadzieję na korzystny wynik. Radość gdańszczan nie trwała jednak długo – już cztery minuty później, po szybkim kontrataku Rakowa, Bujar Pllana skierował futbolówkę do własnej siatki. W końcówce spotkania gospodarze utrzymali prowadzenie i dopisali do swojego konta kolejne trzy punkty.
Podsumowanie
Kolejna kolejka przyniosła przetasowania w tabeli. Tym razem nie były one znaczące, ponieważ przeważnie wygrywali faworyci. Porażka Górnika z Cracovią była zaskoczeniem, jednak w pozostałych ośmiu spotkaniach nie było większych niespodzianek. Co ciekawe, aż pięciokrotnie górą byli goście, trzykrotnie gospodarze, a raz padł remisowy wynik.
Czołowa trójka pozostała niezmieniona. Na czwartą lokatę, po jednej kolejce nieobecności, wróciła Legia Warszawa. Cracovia, po zdobyciu trzech punktów w Zabrzu, zbliżyła się na jeden punkt do „Legionistów” oraz „Portowców”, zajmując szóstą lokatę. Po lutowo-marcowym weekendzie Górnik został wyprzedzony przez Motor Lublin, który obecnie zajmuje siódme miejsce. Piast zbliżył się na jedno oczko do Górnika. W dolnej części tabeli nastąpiła jedna zmiana – Korona wyprzedziła Widzew Łódź i, zdobywając 29 punktów, może oddychać z ulgą, mając zagwarantowane utrzymanie w Ekstraklasie. Najbliżej spadku jest Śląsk Wrocław, który z każdą kolejną kolejką oddala się od najwyższego szczebla rozgrywkowego.
Mikołaj Malinowski