Kolejka pełna zaskoczeń – Podsumowanie 20. kolejki PKO BP Ekstraklasy

67a750e637d3e_o_xlarge

fot. Dominik Markiewicz/pogonsportnet.pl

Po inauguracyjnej kolejce w nowym roku kalendarzowym, okraszonej wieloma interesującymi pojedynkami, wchodziliśmy w kolejny weekend z pozytywnymi nastrojami. Jak potoczyły się losy drużyn w 20. serii gier?

Sensacja przy Solskiego – Stal Mielec 2-1 Jagiellonia Białystok

Pierwsze piątkowe spotkanie rozpoczęliśmy przy ulicy Solskiego 1 w Mielcu. Miejscowa Stal, po przegranej tydzień temu z GKS-em Katowice, chciała rozpocząć nowy rok na własnym obiekcie z trzema punktami zgarniętymi w tym pojedynku, gdyż mimo 12. lokaty, trzypunktowa przewaga nad 16. w strefie spadkowej Koroną Kielce była niewielka. Jagiellonia po rozjechaniu Radomiaka Radom 5-0 na Chorten Arenie, również w Mielcu obrała sobie za cel jak największą liczbę goli wpakowanych do bramki Jakuba Mądrzyka, mając przed sobą w tabeli tylko lidera z Poznania.

Przebieg meczu był zgoła odmienny, niż zakładała drużyna Adriana Siemieńca. Choć to „Duma Podlasia” otworzyła wynik spotkania za sprawą Afimico Pululu w 14. minucie starcia, to gospodarze ostatecznie odegrali decydującą rolę w końcowym wyniku spotkania. Osiem minut, po bramce Angolczyka, wyrównał Robert Dadok po wrzutce Ilii Szkurina. Dla Dadoka był to pierwszy gol w tym sezonie, za to Białorusin zaliczył trzecie ostatnie podanie w obecnych rozgrywkach Ekstraklasy. W 29. minucie rzut karny wykorzystał Piotr Wlazło, który pewnie pokonał Sławomira Abramowicza z jedenastu metrów. Co ciekawe, 35-latek od początku października zdobył 7 bramek w 10 ostatnich spotkaniach.

Druga połowa przybiegła już spokojnie. Goście, choć z przebłyskami, nie zdołali wyrównać i pierwsze zaskoczenie przyszło nam w piątek o godzinie 18:00.

Coraz bliżej europejskiej piłki… – Pogoń Szczecin 3-0 Górnik Zabrze

Druga potyczka z rzędu na stadionie im. Floriana Krygiera w Szczecinie, była określana mianem hitu piątku z PKO BP Ekstraklasą. Po wygranej nad Zagłębiem Lubin w ubiegłym tygodniu, „Portowcy” z 30 oczkami i siódmą lokatą, zbliżyli się na trzy punkty do czwartej w tabeli Legii Warszawa. Górnik również z aspiracjami do walki o europejską piłkę był nad Pogonią o punkt w tabeli., choć remis w ubiegłym tygodniu z Puszczą Niepołomice nie pozwolił „Górnikom” na awans do pierwszej czwórki.

Spektakl „Portowców” w piątkowy wieczór miał głównego aktora. Był nim Kamil Grosicki. Choć pierwsza bramka zdobyła zdobyta przez Fredrika Ulvestada po dobitce z bliskiej odległości, tak były reprezentant Polski rozpoczął swoje show. Dwie bramki ośmieszające defensywę Górnika, najpierw po złym podaniu Dominika Szali założył „siatkę” Michałowi Szromnikowi zdobywając gola na 2-0, za to później zabawił się z Szalą, jak przed tygodniem z Jarosławem Jachem. Wchodząc w pole karne sprytnym zwodem minął wychowanka Legii Warszawa choć ten wyglądał bardziej w tej jak na lodowisku, niż na boisku.

Mimo wszystko świetna gra gospodarzy w ataku oraz solidna w obronie, pozwoliła za kolejne trzy punkty w tym sezonie, które pozwoliły się zbliżyć w tabeli do Legii Warszawa.

Remis na własne życzenie – Radomiak Radom 1-1 Śląsk Wrocław

Sobotę z 20. kolejką rozpoczęliśmy w Radomiu. Radomiak tydzień temu sromotnie przegrał z Jagiellonią 0-5 niebezpiecznie zbliżając się do strefy spadkowej, mając nad nią ledwie punkt przewagi. Śląsk, również po porażce przed tygodniem z Piastem w debiucie Ante Sinmndzy, tym razem na wyjeździe walczył o zbliżenie się do 15. w tabeli Zagłębia Lubin.

Wyjście na prowadzenie w 10. minucie za sprawą pewnie wykonanej jedenastki przez Petra Schwarza, więcej okazji bramkowych czy strzałów na bramkę rywala. Prowadzenie do 94. minuty sprawiało, że „Wojskowi” zdobędą pierwsze trzy punkty pod batutą słoweńskiego szkoleniowca. Wszystko układało się świetnie do momentu ostatniej akcji meczu. Po wrzucie z autu na wysokości pola karnego przez Pedro Henrique, tor lotu piłki przeciął Michał Kaput i zdobył wyrównującego gola.

Z jednej strony przysłowie „niewykorzystane okazje się mszczą” pasuje idealnie w sytuacji gości z Wrocławia. Wiele nietrafionych stuprocentowych okazji, które zemściły się w ostatniej minucie meczu sprawiły, że Śląsk wraca ledwie z punktem a nie z trzema oczkami.

Dziurawa obrona… – Raków Częstochowa 1-2 GKS Katowice

Niemrawy początek rundy wiosennej przy ulicy Kałuży w Krakowie, zakończony remisem 0-0, zepchnął „Medaliki” na trzecią pozycję w tabeli. Jednak na własnym boisku nie przegrali od 30 sierpnia 2024 roku, gdy potyczka z Piastem Gliwice zakończyła się porażką 0-1. GKS wszedł udanie w nowy rok, pokonując po bramce Marcina Wasielewskiego 1-0 Stal Mielec. Co ciekawe, ich strata przed 20. kolejką wynosiła ledwie siedem punktów do czwartej Legii.

Niemrawa ofensywa w Krakowie zamieniła się w tragiczną, podczas sobotniej potyczki. Nic nie szło Rakowowi w ataku, po pierwszej połowie oddali tylko jeden strzał na bramkę Dawida Kudły. W obronie błąd Kacpra Trelowskiego spowodował utratę pierwszego gola. Młodzieżowy reprezentant Polski przeliczył się przy wyjściu do piłki zagranej w stronę Sebastiana Bergiera, który przełożył futbolówkę na lewą nogę i perfekcyjnie przymierzył po krótszym słupku. Choć Medaliki wyrównały za sprawą agresywnego pressingu, który sprawił że Vladyslav Kochergin wyłuskał piłkę spod 18. metra i zaliczył asystę przy bramce Iviego. Ostatnie słowo jednak należało do gości. Najpierw karnego niewykorzystał Arkadiusz Jędrych a następnie kolejny błąd w defensywie Rakowa wykorzystał Mateusz Kowalczyk. Festiwal błędów w obronie ze strony obu drużyn, choć to goście przez większą część meczu przeważali. Pewny w swoich interwencjach był Kudła, druga linia sprawiała zagrożenie pod bramką rywala, napastnicy co chwilę musieli być zatrzymywani przez stoperów gości.

A gospodarze? Przegrali na własne życzenie i znacznie utrudnili sobie walkę o mistrzostwo Polski. Brak było polotu w ich grze, ciągła gra na główki niewystarczała aby pokonać golkipera Katowiczan. Nawet duet wieżowców w ataku nic nie dał – wejście Patryka Makucha i Leonardo Rochy można było uznać za bezbarwne w stylu gry.

Wieczór pełen niespodzianek – Piast Gliwice 1-0 Legia Warszawa

Skoro Jagiellonia punkty straciła a Raków na własnym stadionie poległ, to w Gliwicach „Legioniści” walczyli o zbliżenie się do czołowej trójki, mając ledwie cztery oczka straty do drugiej w tabeli Jagi. Piast, podbudowany zwycięstwem ze Śląskiem w poniedziałkowy wieczór, pochodził do rywalizacji z Legią z realną szansą włączenia się do walki o górną część tabeli.

Warto wspomnieć, że w pierwszym składzie gości ujrzeliśmy nowy nabytek – wypożyczonego ze Sportingu Vladana Kovacevica, który powrócił po sześciu miesiącach do Ekstraklasy. Już w pierwszym meczu miał rękawice pełne roboty. Piast, przy Okrzei, postawił swoje warunki których, twardo się trzymał. Aleksandar Vuković świetnie rozegrał taktyczną grę z Goncalo Feio, który choć z wieloma sytuacjami pod bramką Frantiska Placha, nie mógł cieszyć się ze zdobytej bramki swojej drużyny. 62% posiadania piłki, 13 sytuacji bramkowych, cztery strzały celne – statystyki mogły imponiwać ale ukazywały nieskuteczność Warszawiaków i „Piastunki” cieszyły się z końcowego rezultatu dającego trzy punkty. W 40. minucie po wrzutce na pole karne, Kovacević wybronił główkę Tomasa Huka, lecz dobitki Jorge Felixa nie zdołał zatrzymać. Końcówka spotkania była koncertem na linii bramkowej Placha.

Słowak wyciągał się do strzałów Legii jak struna i to dzięki jego interwencjom, Gliwiczanie zdobyli trzy punkty i wykiwali kolejnego faworyta do zwycięstwa w Ekstraklasie.

Uciec ze strefy spadkowej – Korona Kielce 1-0 Motor Lublin

Niedzielne pojedynki w ramach 20. kolejki otworzyliśmy w Kieclach na EXBUT Arenie. Korona w poprzednim tygodniu urwała punkt na Łazienkowskiej, który przybliżył ich do wyjścia ze strefy spadkowej. Teraz z optymizmem podchodziła do rywalizacji z Motorem Lublin. „Motorowcy” są uznani za rewelację rundy jesiennej, choć wiosnę rozpoczęli od remisu 1-1 z Lechią.

Tak samo, jak w poprzednim tygodniu, mecz z udziałem Motoru rozstrzygnął się pod koniec spotkania. Warto jednak docenić ofensywną grę zespołu Jacka Zielińskiego. Ciągłe zagrożenie pod bramką Kacpra Rosy – największe stwarzane przez Mariusza Fornalczyka, który po lewej stronie był wszędzie i zasłużył na miano gracza spotkania – pod koniec meczu przerodziło się w rzut karny podyktowany za faul na Miłoszu Trojaku. Jedenastkę wykorzystał Pedro Nuno, który umieścił w siatce piłkę po raz piąty w tym sezonie. Motor w tym spotkaniu był bezzębny w ataku. Nie widywaliśmy groźnych strzałów Mraza, brak było inicjatywy na kreowanie ataków przez skrzydłowych.

Goście przegrali, być może przez gorszy dzień, bądź przez świetną formę „złocisto-krwistych”, która w ostatnich trzech spotkaniach wywalczyła pięć oczek i uciekła ze strefy spadkowej. Motor cały czas jest w walce o puchary, choć w tabeli spadł za innego beniaminka – GKS Katowice.

Kuriozalny samobój – Widzew Łódź 1-1 Cracovia

W poprzedniej kolejce oba zespoły zdobyły łącznie lewie punkt w starciu z liderem i wiceliderem tabeli. Widzew sromotnie przegrał 1-4 w Poznaniu a w Krakowie „Pasy” bezbramkowo zremisowały z Rakowem Częstochowa. Drugie niedzielne starcie zapowiadało się o tyle interesująco, gdyż Cracovia, po porażkach Legii, Rakowa i Jagiellonii, mogła znacznie przybliżyć się do czwartej lokaty.

Drugie niedzielne starcie, rozegrane o 14:45, było bardzo wyrównane. Najciekawszy fragment meczu miał miejsce w ciągu pierwszych dwudziestu minut, kiedy ataki obu drużyn były najgroźniejsze. Jednak w tym pojedynku strzelali tylko gracze Cracovii!! Najpierw David Olaffson źle zrozumiał się z Sebastianem Madejskim i zagrywając do niego prostopadle po ziemi, piłka zatrzepotała w siatce. Był to drugi samobój w rundzie wiosennej, po tym jak Yegor Matsenko umieścił piłkę we własnej bramce w meczu z Piastem. Trzy minuty później goście wyrównali za sprawą Benjamina Kallmana, który zrównał się na pozycji lidera strzelców z Mikaelem Ishakiem i Jesusem Imazem. Dalsza część spotkania nas nie zaskoczyła. Wynik 1-1 nie satysfakcjionował nikogo, ale umocnił oba zespoły w środku tabeli.

Warto wyróżnić Natana Stachowicza, który debiutował w pierwszej jedenastce zespołu Daniela Myśliwca. Zaliczył kilka kluczowych zagrał w pole karne rywala, choćby jedno do Saida Hamulica, którego Bośniak jednak nie zdołał go wykończyć, oraz co ważne – podejmował dojrzałe decyzje na boisku pomimo swojego młodego wieku – ledwie 18-letniego.

Koszmar „Kolejorza” i nieskuteczna Lechia – Lechia Gdańsk 1-0 Lech Poznań

Polsat Plus Arena była areną ostatniego spotkania w niedzielę 9 lutego. Lider z Poznania, podbudowany dzięki zwycięstwu z Widzewem mierzył się z gospodarzami z Gdańska, którzy ostatnie spotkania mieli doskonałe.

Dla Nielsa Frederiksena było to najgorsze spotkanie „Lechitów” w tym sezonie. Czerwona kartka dla Alexa Douglasa utrudniła Lechowi równą rywalizację w tym pojedynku. Gospodarze postawili się „Kolejorzowi” co było widoczne przez cały mecz. Aż 19 strzałów Lechii, z czego ponad połowa została oddana w polu karnym Bartosza Mrozka. Można było mówić o sporej nieskuteczności, przez podopiecznych Johna Carvera, ponieważ sytuacje 100% przelatywały nad bramką, bądź bronił je golkiper Lecha. Goście z Poznania byli absolutnie bezzębni w ataku. Siedem sytuacji bramkowych i lewie jeden strzał na bramkę Weichaura nie wystarczył nawet na jedno oczko.

Lider punkty stracił więc ani nie powiększył ani nie utracił swojej przewagi względem czołowej czwórki.

Przełamanie po dwóch miesiącach – Puszcza Niepołomice 1-2 Zagłębie Lubin

Ostatnie spotkanie w 20. kolejce PKO BP Ekstraklasy był swego rodzaju „hitem”. Puszcza oraz Zagłębie miały na swoim koncie po 19 punktów przed tą kolejką co przekładało się na miejsca 15. dla gospodarzy i 14. dla gości. Niepołomiczanie swój pojedynek tydzień temu zakończyli remisem z Górnikiem Zabrze, natomiast Zagłębie uległo Pogoni 0-3. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że mecz na stadionie przy ulicy Kałuży był pożegnaniem Puszczy z Krakowem. 27 spotkań rozegrane i to w 27. minucie meczu garstka kibiców będąca wówczas na stadionie podziękowała Cracovii za udostępnienie stadionu.

Pojedynek w pierwszej połowie był bardzo wyrównany. Jedna oraz druga drużyna stwarzała zagrożenie pod bramką, których pewnie strzegli Kevin Komar oraz Dominik Hładun. Jeszcze w pierwszej połowie Puszcza strzeliła bramkę na 1-0 za sprawą Michalisa Kosidisa, lecz to do gości należało ostatnie słowo w tym starciu. W drugiej części spotkania to „Miedziowi” znaleźli klucz do bramki Komara za sprawą dobitek. Dwukrotnie w odstępie dziesięciu minut w drugiej połowie, bramki zdobywał Dawid Kurminowski. Co ciekawe dwa razy Kevin Komar odbijał strzał zza pola karnego Marka Mroza, po to by później musiał wyciągać piłkę z siatki po uderzeniu wychowanka Lecha Poznań.

Jednak postawa obu golkiperów wymaga wyróżnienia, ponieważ obaj uchronili zespół od straty jeszcze większej liczby bramek. Puszcza próbowała ale Hładuna do końca meczu nie potrafiła pokonać. Efekt? 2-1 dla gości i to Niepołomiczanie lądują po 20. kolejce w strefie spadkowej.

Podsumowanie

20. kolejka PKO BP Ekstraklasy była ciekawsza na dole, niż na górze tabeli. Na górze tabeli zmian nie zastaliśmy. Do czołowej czwórki znacznie przybliżyła się Pogoń i Cracovia, które w tabeli mają po 33 punkty – tyle samo ile czwarta Legia i cztery oczka straty do trzeciego Rakowa. Bardzo mocno spłaszczył się środek, gdzie 10. Piast, z 28 punktami, również ostatniego słowa w walce o wysokie miejsce na koniec sezonu nie powiedział.

Najciekawiej było w dolnej dziewiątce, gdzie w ubiegły weekend działo się najwięcej. Śląsk ledwie z jedenastoma punktami w tabeli jest ostatni i traci już 10 punktów do bezpiecznego miejsca dającego utrzymanie. Lechia jest na fali wznoszącej i powoli mogą myśleć o utrzymaniu, choć 18 punktów to dalej za mało aby wyjść ze strefy spadkowej. Puszcza okazała się być największym przegranym tej kolejki (wykluczając Śląsk) i kończy ją na 16. lokacie w strefie spadkowej. Radomiak, Zagłębie, Korona i Stal muszą mieć się na baczności, wprawdzie ich przewaga wynosi trzy punkty (dwa w przypadku 15. Radomiaka), jednak jedno potknięcie może przetasować tabelę na dole do góry nogami.

Ciekawa wydaje się też sytuacja Widzewa Łódź. Podopieczni Daniela Myśliwca zajmują 11. miejsce, mając cztery punkty przewagi nad Stalą, ale strata do Piasta wynosi dwa punkty. Kolejne kolejki będą kluczowe również dla dalszej pracy Myśliwca, którego posada wisi na włosku.

Mikołaj Malinowski

POLECANE

tagi