Starcie Legii z Wisłą czy Wisły z Legią od zawsze podnosiło ciśnienie kibicom w całej Polsce. W końcu dwa wielkie kluby, jedne z najbardziej utytułowanych, które przez wiele lat dzieliły między sobą mistrzowską paterę. Od kilku lat tylko klub ze stolicy był wielki, Wisła miała swoje kłopoty, większe lub mniejsze, jednak te spotkania rzadko kiedy zawodziły. Zdarzały się pojedynki spektakularne jak Wisła 4:0 Legia czy Legia 7:0 Wisła, jak i również przeciętne, na przykład majowe 0:0 po koronacji Legionistów. Piątkowe spotkanie przy Łazienkowskiej 3 będzie rywalizacją o życie, o złapanie oddechu lub o powolne grzebanie się w mule i wertowanie pierwszoligowej tabeli.
O ile obecna pozycja Białej Gwiazdy dziwi tylko tych, którzy ostatnio interesowali się klubem w 2010 roku i myślą, że na R22 dalej gra Kalu Uche z Tomaszem Frankowskim, o tyle pozycja Legii, obecnego mistrza Polski, frapuje wiele osób. W XXI wieku nie zdarzyło się, aby Legia szorowała po dnie i to z taką “radością”. Byliśmy przyzwyczajeni, że celem Wojskowych zawsze jest mistrzostwo, a przynajmniej walka o nie do ostatnich sekund. W tym sezonie zapowiada się, że do ostatnich sekund to w stolicy ze szczególnym zainteresowaniem będą oglądać mecze Stali Mielec, Warty Poznań czy Górnika Łęczna.
Sytuacja Legii to rezultat słabej formy wielu piłkarzy nałożonej w jednym momencie niestabilności na posadzie trenera i działań prezesa Mioduskiego przypominających komediodramat. I oto Legia, niedawna pogromczyni Leicester i Spartaka stoi w dziurawych skarpetach, w szortach, bez koszulki i rozdaje punkty potrzebującym. Czy Wisła będzie w stanie gospodarzom te punkty wyrwać i przy okazji zedrzeć jedną skarpetkę, kompromitując sportowo Legię? Nie jest to pewne, gdyż Wisła również lubi dzielić się z innymi. Będzie to taki pojedynek dwóch bezdomnych o ostatnią puszkę piwa.
Jakie są szanse?
Spoglądając na typy dwóch najpopularniejszych bukmacherów, chciałem łapać się za głowę. Próbowałem wykombinować, jak to możliwe, że zdecydowanym faworytem jest Legia, która nie jest w stanie pokonać nawet ostatniej drużynę w tabeli. Dziwi trochę wysoki kurs na Wisłę, no ale matematykiem nie jestem, więc się nie znam. Piszę to, aby pokazać, że nie należy przywiązywać się do tego, co mówią bukmacherzy. Bardziej osłabieni będą gospodarze, którzy będą musieli sobie poradzić bez Johannsona, Slisza i Lopesa. Choć nieobecność Portugalczyka może okazać się wzmocnieniem, gdyż w ostatnim czasie prezentował się fatalnie. Wisła do stolicy uda się w podobnym gronie jak na mecz z Górnikiem Łęczna. Może dojść do kilku roszad w ekipie z Krakowa, jednak najpewniej nie będzie to ktoś wyciągnięty z kapelusza.
Szukanie faworyta od strony sportowej ma tyle sensu, ile szukanie Yeti. Będzie to mecz, który wygra drużyna bardziej zaangażowana, bardziej zmotywowana, bardziej agresywna. Teraz informacja dla tych, którzy oczekują ładnej gry – nie oglądajcie tego meczu, poczekajcie na jakieś sensowne mecze w sensownych ligach. To będzie typowy mecz drużyn o sześć lub nawet dziewięć punktów. Porażka jednej z drużyn oznaczać będzie, że narobi sobie ona smrodu w kontekście dalszej walki o utrzymanie. Zwycięzca wciąż będzie w trudnej sytuacji, ale będzie się tlić światełko w tunelu. Remis przyniesie dwóch ciężko rannych, którzy po tej kolejce może zostaną sąsiadami w ligowej tabeli.
W kontekście tego spotkania, ważne są również pozostałe mecze drużyn bezpośrednio zamieszanych w walkę o utrzymanie. Kibice z Krakowa i Warszawy na pewno będą z wypiekami na twarzy oglądać mecz Górnik Łęczna – Stal Mielec, trzymając kciuki za zespół z Podkarpacia. Potencjalne zwycięstwo Górnika może bardzo utrudnić sytuację obu zespołów. Kolejnym wydarzeniem jest mecz Jagiellonia – Warta. Będąca ostatnio w dobrej dyspozycji ekipa Dawida Szulczka wydaje się być faworytem w starciu z mizernie wyglądającą Dumą Podlasia. Zwycięstwo Warciarzy znacząco przybliży ich do utrzymania, właśnie kosztem Wisły lub Legii.
Dlaczego tak jest?
Oba kluby są w permanentnym kryzysie, tylko na różnych etapach. Wisła, która jest w dołku od kilku lat na płaszczyźnie zarządowo-finansowej, zdaje się wychodzić na prostą, natomiast sportowo wciąż jest źle, co sumarycznie daje miejsce w połowie tego kryzysu. Legia jest na początku drogi. Otoczenie jest nowe, klub jest w szoku i od tego, jak szybko się z niego otrząśnie, zależy, czy się utrzyma, czy nie. O kłopotach mistrza Polski powiedziane zostało bardzo wiele, więc nie ma się, co powtarzać. Sytuacja w Legii jest krytyczna, przenosząc to na pole medyczne – pacjent z nagłym zatrzymaniem krążenia, podjęty masaż serca, asystolia. Do zgonu (spadku) droga taka sama, jak do odzyskania przytomności (utrzymania). Wszystko zależy od efektów pracy lekarzy i pielęgniarek, a tymi są piłkarze i zarząd. W Krakowie sytuacja wygląda tak, że pacjent po NZK, po 30 minutach reanimacji, funkcje życiowe przywrócone, jednak w stanie ciężkim leży na OIOM-ie. W każdej chwili Wisła może znaleźć się w skórze Legii i na odwrót.
Pożegnanie Pana Darka
W piątkowy wieczór temperatura na murawie będzie wysoka, jednak ta na trybunach będzie jeszcze wyższa. Grupa “Nieznani Sprawcy”, organizująca doping na “Żylecie”, powiedziała, że miarka się przebrała i czas na symboliczne “Time to say goodbye” dla Pana Mioduskiego. Nastroje są tak złe, że kibice postanowili interweniować. Jak to będzie wyglądać? Nie wiadomo. Czy mecz zostanie przerwany przez kiboli, gdy Legia będzie przegrywać? Nie wiemy, ale oby nie. To spotkanie dostarczy wielu emocji. Raczej piłkarskiego widowiska nie będzie, ale na brak adrenaliny narzekać nie będziemy mogli.
Tak to już jest, że nic w życiu nie jest dane na zawsze. Nie chodzi tylko o sport, chodzi o wolność, bezpieczeństwo, zaufanie, szczęście czy miłość. Jeżeli ma się coś przez długi czas, to zaczyna się wydawać, że jest już to dane na zawsze, że nigdy się tego nie straci. Nic bardziej mylnego. O swoje wartości trzeba walczyć codziennie, mniej lub bardziej. Taki casus dotyka obecnie Legii i Wisły. Nie chcę sugerować, że ktokolwiek lekceważy jakiegoś rywala czy jakieś problemy, jednak może się wydawać, że tak uznane marki na polskim rynku nie mogą spaść, bo nie i tyle. Nie jest to dobry argument, wystarczy spojrzeć w tabelę i dodać kilka liczb. Wisła i Legia muszą się wziąć w garść, bo w przeciwnym razie za rok będzie to pierwszoligowy szlagier.
Jakub Skorupka