Kalendarium upadku Legii Warszawa

2021.05.16, Warszawa, Pilka nozna, PKO Ekstraklasa sezon 2020/2021
Mecz Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biala
N/z Dariusz Mioduski
Fot Rafal Oleksiewicz / PressFocus

2021.05.16, Warsaw,
football, polish Ekstraklasa
Match Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biala
Dariusz Mioduski
Credit Rafal Oleksiewicz / PressFocus

16 maja 2021 roku, a więc niecały rok temu, Legia Warszawa po raz piętnasty świętowała zdobycie tytułu Mistrza Polski. Legioniści cieszyli się wówczas statusem krajowego hegemona, który w Ekstraklasie po prostu dominuje. Może nie zawsze wygra mistrzostwo, ale zawsze będzie liczyć się w walce o nie, i to do samego końca. Z perspektywy tego, co na Łazienkowskiej działo się przez ten rok, wydaje się, że tamte wydarzenia miały miejsce w jakiejś odległej przeszłości. Tak jednak nie jest. Legia w rok naprawdę przeszła drogę od potentata do zespołu, który wręcz drży o utrzymanie.

Uproszczeniem byłoby jednak stwierdzenie, że wszystko to, co złe stało się wyłącznie w ciągu ostatnich 12 miesięcy. By pojąć to, do czego tak naprawdę doszło na Łazienkowskiej, należy zacząć opowieść cofając się co najmniej o kilka lat.

15 września 2016

Gdyby powstała książka o najnowszych dziejach Legii Warszawa, wydarzenia z tamtego dnia mogłyby stanowić pewnego rodzaju prolog tej opowieści.

Legia grała wtedy w Lidze Mistrzów przeciwko Borussii Dortmund. Przegrała wprawdzie różnicą sześciu bramek, ale nie to jest istotne. Istotne jest to, że legioniści mieli wtedy w składzie takich piłkarzy jak Vadis Odjidja-Ofoe, Guilherme, Miroslav Radović, Aleksandar Prijović czy też Nemanja Nikolić. Tyle mówiło się o tym, że z takimi piłkarzami i takim budżetem Legia zdominuje ligę na lata. Mieli zrobić z Ekstraklasą mniej więcej to, co Dinamo Zagrzeb zrobiło z ligą chorwacką, a Celtic ze szkocką.

Tymczasem tamten dzień zapisze się w historii stołecznego klubu jako pierwszy poważny zgrzyt między Dariuszem Mioduskim a duetem Bogusław Leśnodorski-Maciej Wandzel. Współwłaściciele Legii właśnie po tym meczu mieli pokłócić się między innymi o to, jak zarządzany ma być klub. Oliwy do ognia dolały surowe kary za to, jak w Dortmundzie zachowywali się kibice warszawskiej drużyny.

Od tamtej pory staje się jasne, że dotychczasowy układ właścicielski nie przetrwa długo.

22 marca 2017

Możliwe, że jest to jeden z najważniejszych dni w historii Legii Warszawa. 22 marca 2017 roku Dariusz Mioduski odkupuje od Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzla 40 procent udziałów w Legii, stając się tym samym jedynym właścicielem i prezesem klubu.

Wtedy jeszcze nie było wiadomo o Mioduskim zbyt wiele. Można było powiedzieć tylko, że wydaje się on zupełnym przeciwieństwem Bogusława Leśnodorskiego. Nie udzielał się zbyt dużo w mediach, kreował się raczej na cichego profesjonalistę zamiast luzaka, a przede wszystkim miał zupełnie inną koncepcję tego, w jakim kierunku powinna iść Legia.

13 września 2017

Dariusz Mioduski dokonuje pierwszej poważnej decyzji na stanowisku prezesa – zwalnia Jacka Magierę. Dni trenera były w zasadzie policzone, odkąd stało się jasne, że Legia rok po awansie do Ligi Mistrzów nie awansowała nawet do Ligi Europy. O ile porażki z Astaną i Sheriffem idą na konto Magiery, trudno się oprzeć wrażeniu, że został on potraktowany przez Mioduskiego niesprawiedliwie.

Nie miał on już do dyspozycji trzonu drużyny, która wywalczyła awans do Ligi Mistrzów. W zimowym okienku sprzedano Nikolicia, Prijovicia i Bereszyńskiego, a latem nadszedł cios ostateczny – pożegnanie z Vadisem Odjidją-Ofoe. W miejsce pierwszej dwójki przyszedł duet Tomas Necid – Daniel Chima Chukwu, który w Warszawie strzelił łącznie jedną (!) bramkę (dla porównania Nikolić i Prijović strzelili ich 79). Bartosza Bereszyńskiego zastąpił Artur Jędrzejczyk, który na dzień dobry dostał najwyższy kontrakt w drużynie, a swoją największą gwiazdę, czyli Vadisa Odjidję-Ofoe w Warszawie zamieniono na Cristiana Pasquato. To tak, jakby zamienić najnowszego Mercedesa na Fiata Punto.

Podsumowując – Magierze zabrano najlepszych zawodników, w zamian sprowadzając kompletne niewypały. Dariusz Mioduski zapewniał, że posada trenera jest bezpieczna, a miesiąc po tej wypowiedzi go zwolnił, zaczynając tym samym tradycję niekonsekwencji, która w Legii trwa do dzisiaj.

To, co zrobił kilka godzin po zwolnieniu Magiery jest z kolei klasycznym przykładem bezmyślnego kopiowania wzorców. Mioduskiemu zawsze marzyło się zrobienie z Legii drugiego Dinama Zagrzeb, i w tym celu na Łazienkowską sprowadził grupę chorwacką, na czele z Romeo Jozakiem, Deanem Klafuriciem i Ivanem Kepciją. Samo zatrudnianie ludzi z przeszłością w takim klubie, jak Dinamo nie jest złym pomysłem. Problem pojawia się wtedy, gdy postanawia się powierzyć rolę trenera człowiekowi, który dotychczas pracował praktycznie tylko na stanowiskach dyrektorskich. Bycie pierwszym trenerem to coś, co Romeo Jozakowi dała doświadczyć dopiero Legia. Na Łazienkowskiej liczono, że uda im się stworzyć kolejnego Juliana Nagelsmanna, a tak naprawdę te próby były niczym innym, jak wsadzaniem kwadratowego klocka w okrągły otwór.

14 kwietnia 2018

Po 27 meczach stało się to, co przewidzieć mógłby każdy, kto choć trochę interesuje się piłką nożną – Romeo Jozak został zwolniony. Tego co stało się potem, nie przewidziałby chyba nikt – Dariusz Mioduski zamiast zatrudnić trenera posiadającego jakiekolwiek doświadczenie postanowił trzymać się obranej ścieżki polegającej na wychowaniu sobie swojego Nagelsmanna, i zatrudnił dotychczasowego asystenta Jozaka – Deana Klafuricia.

Złośliwi powiedzieliby, że Legia zrobiła postęp – w końcu Klafurić w przeciwieństwie do swojego przeciwnika zaliczył już przetarcie w roli szkoleniowca. Problem w tym, że „Klaf” trenował wcześniej takie tuzy, jak NK Polet Busevec, NK Gradici czy też NK Vrbovec. Szczytem jego kariery było 6 meczów na ławce HNK Gorica.

1 sierpnia 2018

Cztery miesiące po tym, jak Legia rozpoczęła eksperyment pod tytułem „Klaf”, eksperyment dobiegł końca. Zakończyły go – a jakże – kwalifikacje do europejskich pucharów, a konkretniej przegrany dwumecz ze Spartakiem Trnawa w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów.

Dean Klafurić jest kolejnym symbolem krótkowzrocznego myślenia Legii. Gdy przejmował drużynę w kwietniu miał być trenerem tymczasowym, który po prostu dogra sezon do końca. Chorwatowi udało się jednak wygrać mistrzostwo, co sprawiło, że na początku czerwca Dariusz Mioduski podjął decyzję o zachowaniu go na ławce trenerskiej. Przyszedł jednak nowy sezon, a wraz z nim typowy już letni kryzys i pożegnanie szkoleniowca.

13 sierpnia 2018

Dariusz Mioduski postanawia zrobić płynne przejście z koncepcji chorwackiej do koncepcji portugalskiej. Deana Klafuricia zastępuje bowiem Ricardo Sa Pinto, który w historii swojej pracy trenerskiej nie był w stanie zostać w jednym miejscu dłużej niż rok, ale za to otrzymał od Legii Warszawa kontrakt o długości trzech lat. Liczono na to, że będzie on kimś takim, jak Stanisław Czerczesow – człowiekiem który przez rządy twardej ręki zaprowadzi szatnię Legii do porządku.

16 sierpnia 2018

Pierwszym „osiągnięciem” Sa Pinto w Legii był remis 2:2 z luksemburskim F91 Dudelange, który oznaczał, że Legia po raz drugi z rzędu nie zagrała w fazie grupowej żadnych europejskich rozgrywek.

Już w tamtym meczu widać było, jak bardzo warszawskiej drużynie brakuje stabilizacji, jeśli chodzi o budowę kadry. Legia wyszła na rewanż z Luksemburczykami w takim składzie:

Malarz – Wieteska, Philipps, PazdanHlousek – Cafu, Mączyński, Nagy, Kucharczyk – Kante, Carlitos (pogrubioną czcionką zaznaczeni ci, którzy grali 2 lata wcześniej w Lidze Mistrzów).

Nawet jeśli Dudelange udało się później wyeliminować rumuński Cluj, a potem awansować do fazy grupowej Ligi Europy, porażkę Legii należy uznać za totalne nieporozumienie. Wystarczyło 1,5 roku rządów Dariusza Mioduskiego by zmienić drużynę, która awansowała do Ligi Mistrzów w drużynę, która musi uznać wyższość mistrza ligi amatorskiej.

5 września 2018

Romeo Jozak odszedł z Legii pięć miesięcy wcześniej, wkrótce po nim pożegnał się z Warszawą Dean Klafurić, a 5 września przepadł ostatni ślad chorwackiej koncepcji budowy klubu, czyli Ivan Kepcija. Na stanowisku dyrektora sportowego zastąpił go wracający z Manchesteru United Radosław Kucharski. Wiele sobie obiecywano po nim w Warszawie – to on był w końcu człowiekiem, który odkrył dla Legii takich piłkarzy jak Ondrej Duda czy też Aleksandar Prijović. To miał być moment, w którym Legia wreszcie wróci na właściwe tory.

2 kwietnia 2019

Żeby jednak w pełni na nie wrócić, należało zakończyć strategię portugalską, co wiązało się ze zwolnieniem Ricardo Sa Pinto. Miał on rządzić w Legii twardą ręką, jak wspomniany wcześniej Stanisław Czerczesow, czy też Dragomir Okuka. Problem w tym, że ta dwójka poza tym, że groźnie wyglądała potrafiła do tego trenować. Pod złością Portugalczyka nie kryło się zaś nic, co zdradzałoby umiejętności w tej dziedzinie. Pod koniec swojej kadencji skłócony był praktycznie ze wszystkimi. Okazał się być typem człowieka, który wywołałby bójkę w pustym pokoju, a nie kimś, na kim można byłoby budować przyszłość. Został w Warszawie zapamiętany nie ze zwycięstw, a z kolejnych afer, pretensji do dziennikarzy, sędziów, trenerów przeciwnych drużyn i dzwonów kościelnych.

Trener, który nigdzie nie zagrzał miejsca dłużej niż rok wyleciał z Legii po ośmiu miesiącach. Szok i niedowierzanie, proszę państwa…

19 maja 2019

Legia Warszawa pod wodzą Aleksandara Vukovicia przegrywa walkę o mistrzostwo Polski w ostatniej kolejce sezonu 2018/19. Po remisie z Zagłębiem Lubin Serb wyraża swoje pretensje co do postawy piłkarzy „Wojskowych” słynnymi słowami o za******laniu.

Zostaną tu legioniści, których ocenię na legionistów, którzy za******lają, a nie ci, którzy tylko robią wiele rzeczy na pokaz. – Aleksandar Vuković, wypowiedź z konferencji prasowej po meczu z Zagłębiem Lubin

Zatrudnienie Vukovicia, który nie miał przed objęciem posady trenera Legii żadnego doświadczenia w tej roli wiązało się z kolejną już koncepcją, wyrażoną modnym i chwytliwym hasłem „DNA Legii”. Użycie słowa „DNA” w kontekście piłkarskim zostało spopularyzowane przez Barcelonę, choć dla niej oznaczało ono zupełnie coś innego. Dla „Vuko” liczyło się z kolei zaangażowanie, i w sumie nic poza tym.

Na boisku „DNA Legii” opierać się miało na za******laniu, a w okienku transferowym znakiem rozpoznawczym warszawskiej drużyny stała się rewolucja, która czekała również latem 2019. Z Legii w trakcie jednego okienka odeszli tacy piłkarze jak Radović, Malarz, Hlousek, Hamalainen, Szymański, Carlitos, czy też Kucharczyk. Równie często dochodziło do rewolucji na stanowisku trenera. Dość powiedzieć, że Vuković był czwartym trenerem, którego zatrudnił Dariusz Mioduski, i trzecim, który praktycznie nie miał doświadczenia w zawodzie.

Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów. – Albert Einstein

1 października 2020

Czesław Michniewicz, dla którego mecz z Karabachem Agdam jest dopiero drugim w roli trenera Legii, nie jest w stanie optymalnie ustawić swojej drużyny, przez co legioniści ponoszą dotkliwą porażkę 0:3. Oznacza to, że Legia zostaje bez europejskich pucharów czwarty rok z rzędu. Za tę porażkę ciężko jednak winić trenera, który zatrudniony został 9 dni wcześniej. On dopiero odkrywał Legię, a zwycięstwo 2:0 z kosowską Dritą w jego debiucie na ławce „Wojskowych” raczej nie dostarczyło mu wielu użytecznych informacji.

Gdyby Michniewicz został zatrudniony wcześniej, może udałoby się przejść Azerów i awansować do Ligi Europy. Zamiast tego Legia zadziałała tak, jak ma to w zwyczaju – z ręką w nocniku.

5 października 2020

Po porażce z Karabachem Legia została z nowym trenerem i dziurą w budżecie spowodowaną idiotycznym wręcz założeniem corocznej gry w pucharach. By tą dziurę załatać, Legia wdrożyła długofalowy plan opierający się na skautingu i zawodnikach z akademii sprzedała Michała Karbownika za 5 milionów euro do angielskiego Brighton.

Dało się za niego wyciągnąć dużo więcej, zwłaszcza, że Czesław Michniewicz zamierzał uczynić go jednym z głównych elementów swojej układanki. Zamiast tego został on poświęcony w gambicie ratowania budżetu – beż zadnego planu, za stosunkowo małe pieniądze, a do tego w maksymalnym pośpiechu.

Trudno o większy symbol nieudolności warszawskiego klubu.

Okienko transferowe – lato 2021

Z perspektywy czasu to okienko jest beznadziejne, że nie da się go podsumować za pomocą jednej daty.

Spójrzmy najpierw na transfery do klubu:

  • Lirim Kastrati, pseudonim „najszybszy zawodnik w Europie”, człowiek, który wsławił się jedynie bramką strzeloną Spartakowi w Lidze Europy i tym, że dzięki rozliczeniu za Mahira Emreliego praktycznie nic nie kosztował
  • Igor Charatin, który kosztował 900 tysięcy euro i dalej nie wiadomo kim jest i co umie
  • Lindsay Rose, czyli człowiek-zapalnik na środku obrony
  • kontuzjowany duet Joel Abu Hanna & Yuri Ribeiro
  • Jurgen Celhaka, który ma umiejętności, ale odmowa gry w rezerwach nie wróży najlepiej
  • Mahir Emreli, którego już nie ma w klubie
  • Matthias Johansson, pseudonim „Ikea”, ktoś w Legii myślał, że uda się zastąpić nim Juranovicia
  • Maik Nawrocki, który po fantastycznym początku dostosował się do ogólnego poziomu grupy
  • Josue, który jest świetnym piłkarzem, ale jednak ze względu na swoją charakterystykę nie pasuje do Legii + w każdej chwili może mu odciąć myślenie

Jeśli chodzi o odejścia, tu sytuacja również wygląda dramatycznie. Wraz z końcem sezonu skończyły się kontrakty Radosława Cierzniaka, Igora Lewczuka i Inakiego Astiza, czyli dobrych duchów szatni. W mniej lub bardziej kontrowersyjnych okolicznościach z Legią pożegnał się duet prawych wahadłowych, czyli Marko Vesović i Paweł Wszołek. Frustracja spowodowana brakiem gry spowodowała, że postanowił odejść Ariel Mosór, dołączając tym samym do Sebastiana Walukiewicza czy też Mateusza Praszelika, czyli młodych piłkarzy, którzy stwierdzili, że wiecznie czekać na swoje szanse nie będą.

Na domiar złego, na kilka dni przed rewanżowym meczem ze Slavią Praga w IV rundzie eliminacji do Ligi Europy sprzedano Josipa Juranovicia do Celticu Glasgow. Ceny może nie i można się czepiać, ale timing pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Profesjonalnie zarządzany klub po prostu nie robi takich rzeczy, niezależnie od tego, jak pilnie potrzebuje kasy.

Letnie okienko, którym kierował Radosław Kucharski należy uznać za część przyczyny tego, co działo się w ostatnim czasie. Sprowadzono dziesięciu zawodników bez żadnego klucza ani koncepcji tego, jak to, co oferują mogłoby się przydać Legii. To takie klasyczne zwolnienie blokady maszyny losującej, po którym zostaje jedynie świadomość zmarnowanych pieniędzy.

25 października 2021

Po czterech porażkach z rzędu w Ekstraklasie zwolniony zostaje Czesław Michniewicz. Jego sytuację można porównywać do tej, z którą kilka lat przed nim mierzył się Jacek Magiera. Magierze zabrano Nikolicia, Odjidję-Ofoe, Prijovicia czy Bereszyńskiego, a Michniewicz nie mógł z kolei skorzystać z Juranovicia, Karbownika i Kapustki (choć to jednak inny przypadek). Obu panom dano w zamian piłkarzy, którzy nie gwarantowali tego samego poziomu, i obu ostatecznie nie uratowały nawet sukcesy w Europie.

Krótko mówiąc – podobnie jak Jacek Magiera, Czesław Michniewicz stał się ofiarą beznadziejnego zarządzania, choć trzeba przyznać, że pod koniec swojej przygody w Warszawie wykonał kilka nerwowych ruchów, które kompletnie mu nie pomogły. Do takich ruchów można by zaliczyć publiczne dopominanie się o transfery, czy też odsunięcie kilku piłkarzy od składu przez meczem z Piastem Gliwice, który zresztą był jego ostatnim na ławce Legii.

Mimo tego, że relacje między Michniewiczem a Mioduskim były co najwyżej chłodne, wydawałoby się jednak, że prezes Legii pójdzie po rozum do głowy, i patrząc na to, czego dokonał Michniewicz znów postawi na trenera z doświadczeniem. Jest to jednak człowiek, który prowadzi donkichocką wręcz walkę z logiką. Po tym jak Michniewicz zostawił stołeczną drużynę na 15 miejscu, Mioduski powierzył zadanie wyciągnięcia drużyny z dołka Markowi Gołębiewskiemu, czyli ówczesnemu trenerowi rezerw Legii.

Ktoś mógłby zapytać – po co te wszystkie zmiany trenerów, skoro wybiera ich ta sama osoba?

25 listopada 2021

W dzień meczu z Leicester City w Lidze Europy Dariusz Mioduski w rozmowie udzielonej stronie legia.com oficjalnie potwierdza zamiar spełnienia swojego marzenia, jakim jest zatrudnienie Marka Papszuna.

Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Uważam, że Marek Papszun przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza, doświadczenie trenera Papszuna bardzo pozytywnie połączy się z filozofią klubu. – Dariusz Mioduski, 25 listopada 2021

Tą wypowiedzią Mioduski ośmiesza się, i to już ostatecznie. Pokazuje ona przede wszystkim, że właściciel Legii nie nauczył się nic na przykładzie Romeo Jozaka – znowu próbuje inspirować się innymi, nie wiedząc dlaczego rozwiązania, które chce przenieść na grunt legijny są skuteczne.

W przypadku Marka Papszuna, na jego korzyść działa czas. Oczywiście jest on jednym z najlepszych polskich szkoleniowców, ale swój sukces zawdzięcza także Michałowi Świerczewskiemu, który jako jeden z niewielu włodarzy polskich klubów wie, jak ważne jest to, by wobec trenera wykazać cierpliwość.

Legia, w której jedyną stałą jest zmiana, nie mogła zagwarantować mu takiego komfortu pracy, jaki miał w Rakowie. On o tym wiedział, dlatego też podjął ostatecznie jedyną słuszną decyzję – przedłużył kontrakt z klubem z Częstochowy. Dariusz Mioduski, który w akcie desperacji publicznie prosił Papszuna o to, by porzucił stabilizację na rzecz legijnej rzeczywistości stał się samodzielnym właścicielem Legii niecały rok po tym, jak Marek Papszun objął Raków Częstochowa.

W tym czasie zdążył zwolnić siedmiu trenerów.

13 grudnia 2021

Po przegranym meczu z Wisłą Płock kończy się kadencja Marka Gołębiewskiego. W jej trakcie Legii uda się wygrać tylko z trzema drużynami: Świtem Skolwin, Jagiellonią Białystok i Motorem Lublin. Każde z pozostałych ośmiu spotkań kończy się porażkami.

Taki bilans sprawia, że Gołębiewski prawdopodobnie zapisze się w historii jako najgorszy trener Legii Warszawa, choć absolutnie nie ma w tym jego winy. Misja, którą mu powierzono nie miała prawa się udać. Należy pamiętać, że objął on zespół, który był rozbity praktycznie na każdej płaszczyźnie – mentalnej, fizycznej, i kadrowej. Sam w dodatku nie miał doświadczenia, które pozwalałoby mu poradzić sobie z sytuacją. Mówimy w końcu o trenerze, który przed Legią prowadził II-ligową Skrę Częstochowa.

Po odejściu Gołębiewskiego legioniści mają tyle samo punktów, co będąca w strefie spadkowej Warta Poznań. Sytuacja tak nadzwyczajna powinna sprawić, na że Łazienkowskiej przestaną bawić się w półśrodki, i zatrudnią poważnego trenera, którego celem będzie wyciągnięcie maksimum ze straconego sezonu.

Wybór pada jednak na.. Aleksandara Vukovicia. Można wmawiać ludziom, że sytuacja wymaga tego, by stery przejął ktoś o słynnym „DNA Legii”, ale sprawa wydaje się być jasna – jedynym argumentem za tą kandydaturą jest to, że Legia i tak płaci Serbowi w ramach kontraktu podpisanego 2,5 roku wcześniej. Nie trzeba chyba mówić, jak to świadczy o Legii.

27 grudnia 2021

Parafrazując klasyka, w Dariuszu Mioduskim „coś pęka” i zwalnia ze stanowiska dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego, mimo tego, że jeszcze 20 dni wcześniej udziela mu wotum zaufania (które w ustach Mioduskiego jak się okazuje jest ostatnim gwoździem do trumny)

Do pożegnania się z Kucharskim musiało dojść – w końcu jest to człowiek odpowiedzialny za totalnie zmarnowane letnie okienko transferowe. Lecz jest on też jednym z największych zwolenników zatrudnienia Marka Papszuna, co więcej, panowie znają się prywatnie i przypadają sobie do gustu. Mioduski zwalniając Kucharskiego sam sobie odbiera szansę na zatrudnienie kogoś, o kim ledwie miesiąc wcześniej wypowiadał się w samych superlatywach.

Kucharskiego zastępuje Jackiem Zielińskim, który z kolei nie widzi Marka Papszuna w roli trenera Legii. Mimo tego, daje mu pełnię władzy nad pierwszym zespołem, włącznie z tym, kto będzie jego pierwszym trenerem w przyszłym sezonie. Pod jurysdykcję Zielińskiego oddaje również rezerwy i akademię. Nie patrzy na to, że Zieliński praktycznie nie ma doświadczenia w roli dyrektora sportowego. Owszem, zajmował już to stanowisko w Wigrach Suwałki, ale Legia to jednak zupełnie inna para kaloszy – z całym szacunkiem dla klubu z Podlasia.

19 lutego 2022

Legioniści bezbramkowo remisują z Bruk-Bet Termalicą Niecieczą, i kończą 22 kolejkę sezonu na 17 miejscu, ze stratą trzech punktów do piętnastej w tabeli Wisły Kraków.

Na Łazienkowskiej zaczyna docierać do wszystkich, w jak beznadziejnym położeniu znajduje się Legia. Mecz z Termalicą, czyli bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie, miał dodać „Wojskowym” otuchy, a zamiast tego napełnił strachem. Gra zawodników Legii wyglądała wręcz fatalnie. Nie widać było absolutnie żadnego pomysłu na mecz, a czarę goryczy przelała czerwona kartka, którą 10 minut po wejściu na boisko otrzymuje Rafael Lopes.

Nikt już nie łudzi się, że Legia jest zbyt wielka, by spaść. Wprost przeciwnie – widmo spadku zaczyna zaglądać w oczy coraz głębiej. Nawet jeśli nikt wcześniej sobie tego nie wyobrażał.

Co dalej?

Brzmi to groteskowo, ale prawdopodobieństwo tego, że Legia spadnie z Ekstraklasy, jest dość duże. Na ten moment po prostu nie widać trzech gorszych drużyn od „Wojskowych”. Warta Poznań staje na nogi pod wodzą Dawida Szulczka, podobnie zresztą jak Zagłębie Lubin, do którego powrócił Piotr Stokowiec. Jagiellonia i Śląsk mają za dużo jakości, żeby coś im się miało stać (chociaż ci drudzy zawzięcie próbują „walczyć o spadek”, jak mówił Franciszek Smuda). W podobnej sytuacji do Legii jest Wisła Kraków, ale ona przynajmniej zrozumiała, w jakim znalazła się położeniu i próbowała coś zmienić.

Tymczasem Legia ma najgorszego trenera w Ekstraklasie, beznadziejnie zbudowany skład, a co najważniejsze, totalnie niekompetentnego właściciela. To właśnie Dariusz Mioduski doprowadził do tego, że ekstraklasowy byt Legii Warszawa wisi na włosku. Imperia nie upadają jednak w moment. Pierwsze oznaki pojawiają się zazwyczaj w błędach z dalekiej przeszłości, i podobnie jest z Legią Warszawa. Wszystko to, co w chwili obecnej dzieje się ze stołecznym klubem jest wynikiem chronicznego braku konsekwencji, miotania się od strategii do strategii, zaprzeczania sobie samemu, braku umiejętności wyciągania wniosków i krótkofalowego myślenia. Kolejne mistrzostwa tylko zasłaniały cały obraz i oddalały od tak koniecznej refleksji.

Czas pokaże, czy ta refleksja nie przyjdzie dopiero podczas rozgrywek w I lidze…

Stanisław Pisarzewski

POLECANE

tagi