Reprezentacja Polski ma za sobą kolejne udane zgrupowanie, okraszone dwoma cennymi zwycięstwami. Nie oznacza to jednak, że wszystkie problemy zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednym z nich jest niewątpliwie deficyt na pozycji prawego napastnika.
W gronie największych wygranych październikowego zgrupowania znalazł się Michał Skóraś. Nowy piłkarz KAA Gent po ponad rocznej przerwie ponownie otrzymał powołanie, na które zapracował świetną postawą na belgijskich boiskach (2 gole i 3 asysty w 7 meczach). Nie miał łatwego zadania, gdyż z marszu musiał zastąpić jednego z najbardziej kreatywnych zawodników „Biało-czerwonych”, Nicolę Zalewskiego (obecnie kontuzjowany). I trzeba przyznać, że znakomicie wywiązał się ze swojej roli zarówno w meczu towarzyskim z Nową Zelandią (1:0), jak i eliminacyjnym z Litwą (2:0).
Wtórował mu Jakub Kamiński, który również wyraźnie odżył po zmianie klubu. Obecnie reprezentuje barwy FC Koeln i spisuje się na tyle dobrze, że otrzymał statuetkę dla najlepszego zawodnika września swojej drużyny. Już podczas wrześniowego zgrupowania odcisnął swoje piętno na grze kadry narodowej, a w meczu z Litwą tylko potwierdził, że jego świetna forma nie jest jedynie krótkotrwałym epizodem. Wraz ze wspomnianym Skórasiem siał popłoch w linii obronnej naszych północnych sąsiadów, a jeśli dodamy do tego Jakuba Kiwiora, który w drugiej połowie poczuł się na tyle pewnie, że sam zaczął angażować się w akcje ofensywne, klaruje się obraz lewej flanki, która może sprawić ogromne problemy nie tylko niżej notowanym rywalom.
Pewien deficyt pojawia się jednak na przeciwległej stronie boiska. Owszem, jest Matty Cash, który potrafi zarówno oddać mocny strzał prawą nową, jak i złamać akcję do środka, by skutecznie sfinalizować ją tą teoretycznie słabszą. Kłopot w tym, że występuje on na pozycji prawego obrońcy/wahadłowego, a zatem ma nie tylko zadania ofensywne, ale i defensywne. Jeśli zapuści się zbyt blisko bramki przeciwnika i akurat straci piłkę, drużyna może nadziać się na kontrę, którą bardziej renomowani rywale bezlitośnie wykorzystają. Gracz Aston Villi zdecydowanie potrzebuje wsparcia, a tego niestety nieco brakuje.
W mecz z Litwą na pozycji prawego napastnika wystąpił Sebastian Szymański i to właśnie jemu w dużej mierze zawdzięczamy cenne zwycięstwo na eliminacyjnej ścieżce wiodącej do Mistrzostw Świata. Warto jednak zauważyć, że gola zdobył bezpośrednio po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a asystę przy trafieniu Roberta Lewandowskiego zanotował po wrzutce z… lewej flanki. W Fenerbahce 26-latek operuje głównie w środku pola i to właśnie tam pokazuje pełnię swoich nietuzinkowych umiejętności, którymi zachwycił samego Jose Mourinho. A jako fałszywy prawy skrzydłowy zwyczajnie traci część swoich walorów.
Alternatywą dla niego, jaką przez pierwszym gwizdkiem rozważał trener Jan Urban, jest Sebastian Świderski. Warto jednak pamiętać, że piłkarz Panathinaikosu występuje w klubie na tak zwanej „szpicy”, a ponadto dobrze odnajduje się również jako napastnik, który wyciąga obrońców spod ich pola karnego, by stworzyć przestrzenie dla swoich kolegów. Jego specjalnością nie jest zatem łamanie akcji do środka, by oddać strzał lewą nogą.
Reprezentacja Polski potrzebuje takiego piłkarza, jakim przed laty był Arjen Robben (zachowując rzecz jasna wszelkie adekwatne proporcje). Wszyscy znali sztuczkę Holendra polegającą na wspomnianym łamaniu akcji celem oddania groźnego uderzenia. Niemniej mało kto potrafił go powstrzymać. Gdyby ktoś taki partnerował Matty’emu Cashowi na prawej flance, rywale musieliby liczyć się z tym, że potencjalne zagrożenie może nadejść z obu stron boiska. To studziłoby skutecznie ich ofensywne zapędy.
Pewnym rozwiązaniem mogłoby okazać się wystawienie na prawej flance Nicoli Zalewskiego. Zawodnik Atalanty nieraz już udowadniał, że i po tej stronie czuje się jak ryba w wodzie. Owszem, nie jest to jego nominalna pozycja, lecz pamiętajmy, że w przeszłości nasi reprezentanci niejednokrotnie wcielali się w rolę, do jakiej wcześniej nie byli przyzwyczajeni. Znakomitym przykładem jest Artur Jędrzejczyk, który podczas EURO 2016 skutecznie wypełniał swoje obowiązki jako lewy defensor. Wówczas eksperyment zastosowany przez trenera Adama Nawałkę w pełni się opłacił, a więc być może w przypadku Zalewskiego byłoby podobnie.
Reprezentacja Polski po kilku latach marazmu wreszcie zdaje się kroczyć właściwą ścieżką. Ogromna w tym zasługa trenera Jana Urbana, który błyskawicznie przekonał swoich podopiecznych do własnego pomysłu na grę. Nie oznacza to jednak, że teraz powinniśmy patrzeć na naszą kadrę wyłącznie przez pryzmat różowych okularów. Wciąż pozostają problemy do rozwiązania, a jednym z nich jest niewątpliwie deficyt na pozycji prawego napastnika. Wypada jedynie wierzyć, że doświadczony szkoleniowiec wkrótce znajdzie sposób, abyśmy i w tym sektorze boiska operowali piłką na wysokim, międzynarodowym poziomie.
Laura Anna Tomczyk
Foto: Łączy nas piłka