Jedyne takie derby

2021.11.28 Poznan
Pilka nozna Ekstraklasa sezon 2021/2022
Lech Poznan - Warta Poznan
N/z Nika Kvekveskiri Adam Zrelak
Foto Pawel Jaskolka / PressFocus

2021.11.28 Poznan
Football Polish Ekstraklasa season 2021/2022
Lech Poznan - Warta Poznan
Credit: Pawel Jaskolka / PressFocus

Jedyne takie derby. Właśnie takim hasłem Warta Poznań, czyli formalny gospodarz derbów stolicy Wielkopolski, reklamuje to spotkanie w swoich mediach społecznościowych, zachęcając kibiców do przyjścia w niedzielę o godzinie 17:30 na Stadion Miejski przy ulicy Bułgarskiej. Pozostaje jednak pytanie, jak to się stało, że derby Poznania stały się tak unikalne w skali globalnej?

Derby przyjaźni, choć nie od zawsze

Mecze pomiędzy Wartą Poznań i Lechem Poznań, czyli dwoma najbardziej zasłużonymi dla miasta klubami, nie zawsze toczyły się w aż tak sielankowej atmosferze, jak jest to dzisiaj. W tym miejscu należy przypomnieć, że starszą z tych drużyn są Zieloni, ponieważ powstali już w 1912 roku, na dziesięć lat przed narodzeniem Kolejorza. Właśnie starszy z klubów początkowo odnosił dużo większe sukcesy, w latach dwudziestych, trzydziestych oraz czterdziestych, czternastokrotnie stawając na podium Mistrzostw Polski, w tym dwukrotnie na najwyższym jego stopniu (1929, 1947). Do pierwszego starcia pomiędzy oboma zespołami doszło w ramach Mistrzostw Okręgu w 1946 roku. Wówczas rozegrano aż trzy spotkania, dwa razy lepsza była Warta, raz Lech i w konsekwencji ten pierwszy klub wywalczył promocję do rozgrywek o Mistrzostwo Polski.

Do inauguracyjnego pojedynku pomiędzy tymi drużynami na najwyższym poziomie rozgrywkowym doszło w 1948 roku, czyli w debiutanckim sezonie Lecha na tym szczeblu. Od początku tej rywalizacji, to młodszy klub miał więcej sympatyków i dążył do zdetronizowania Zielonych jako najlepszego zespołu w mieście. W sumie w latach czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych obie drużyny mierzyły się ze sobą 21 razy na różnych szczeblach rozgrywkowych, od pierwszej ligi (dzisiejsza Ekstraklasa) po trzecią, a najczęściej mecze te kończyły się sukcesem Kolejorza.

W tamtym okresie rywalizacja pomiędzy oboma klubami była największa w historii, niemile widziane były transfery zawodników pomiędzy nimi, a także istniał konflikt o stadion. Nigdy jednak pomiędzy poznańskimi fanami nie dochodziło do mrożących krew w żyłach scen, znanych z potyczek derbowych na całym świecie.

Zmianę nastrojów i klimat znany z dzisiejszych czasów przyniósł okres od 1970 do 1993 roku, gdy obie drużyny nie zmierzyły się ze sobą ani razu w oficjalnych meczach. Do ponownych konfrontacji doszło w sezonach 1993/1994 i 1994/1995, kiedy Zieloni przez dwie kampanie przebywali na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Wówczas na trybunach zasiadało już inne pokolenie kibiców, dla których Warta zawsze była tym mniejszym, biedniejszym, słabszym klubem, niezagrażającym Lechowi. W związku z tym większość poznaniaków patrzyła na Wartę z dużą sympatią i tak pozostało do teraz. Poza tym, na przestrzeni prawie ćwierć wieku dawne spory zdążyły wygasnąć i nikt o nich już nie pamiętał.

W związku z tym w niedzielę ponownie będzie można zobaczyć na trybunach fanów obu zespołów, siedzących obok siebie, spędzających razem miło popołudnie. Oczywiście nastawienie w Poznaniu jest takie, że dla minimum 90% kibiców drużyną numer jeden jest Lech i to za niego będzie ściskać kciuki przytłaczająca większość mieszkańców miasta, ale na co dzień wszyscy, poza niewielkimi wyjątkami, wspierają oba zespoły. W końcu oba kluby są nazywane rodzeństwem (starsza siostra to Warta, a młodszy brat to Lech) albo nawet parą królewską (Warta to królowa, a Lech to król). Chociażby te fakty dobrze obrazują poznańską atmosferę wokół tego meczu i codziennej działalności obu podmiotów.

Jeśli dla kogoś derby muszą wiązać się z wzajemnymi wyzwiskami czy nawet starciami fizycznymi fanatyków zwaśnionych stron, to nie powinien w ogóle włączać w niedzielę o 17:30 telewizora, ani meldować się przy Bułgarskiej, bo tam powinniśmy zobaczyć coś, co powinno być absolutną normalnością w cywilizowanym świecie, a udaje się tylko Poznaniowi.

Najbliższy pojedynek będzie jubileuszową, trzydziestą konfrontacją obu drużyn, w tym piętnastą na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Do tej pory w osiemnastu z nich triumfował Kolejorz, w pięciu Duma Wildy, a w sześciu padł remis.

Relacje pomiędzy władzami klubów

Warto poruszyć ten wątek, ponieważ stosunki pomiędzy Bułgarską a Spychalskiego (właśnie tam, a nie na Drodze Dębińskiej znajduje się obecnie siedziba Zielonych) do idealnych nie należą. Trzeba powiedzieć, że oba kluby przede wszystkim nie chcą sobie wchodzić za bardzo w paradę. Warta ma świadomość, że nie może rywalizować z Lechem, który ma ogromną rzeszą fanów w całej Wielkopolsce, dlatego stara się działać po swojemu. Zieloni organizują wiele ciekawych akcji na rzecz lokalnej społeczności, angażują się w sprawy ekologiczne, tym samym budując własny, pozytywny wizerunek. Te starania na razie przynoszą pożądany efekt, ponieważ Warta jest w mieście postrzegana bardzo ciepło i budzi sympatię. Oczywiście w porównaniu z Kolejorzem, to prawie wcale nie rozmawia się o niej na ulicach miasta, lecz większość ma świadomość, że taki klub istnieje.

Tradycją stało się organizowanie przed potyczkami derbowymi wspólnej konferencji prasowej z udziałem trenerów obu zespołów, co jest kolejnym unikalnym wydarzeniem na skalę światową i następnym elementem tworzącym wyjątkową atmosferę wokół tego sportowego święta.

Istnieje jednak jedna sprawa, która powoduje niesmak w relacjach obu klubów, zwłaszcza przy Spychalskiego. Jest nią kwestia pieniędzy za transfer Jakuba Modera do Brighton. Wiadomym jest, że pomocnik reprezentacji Polski został sprzedany do Anglii za około 10 milionów euro, a 5% z tej kwoty należy się Warcie, ponieważ taką umowę zawarto pomiędzy oboma klubami przy transferze obecnie 23-latka do Akademii Kolejorza. Moder występował w drużynach młodzieżowych Zielonych w latach 2011-2014. Problem pojawił się wtedy, gdy Lech musiał przelać na Spychalskiego odpowiednią kwotę, ponieważ zgłosiły się po nią Warta Poznań SA oraz KS Warta Poznań. Ta pierwsza spółka zajmuje się tylko piłką nożną i amp futbolem, a druga innymi sekcjami, ale za rządów Izabeli Łukomskiej-Pyżalskiej (2011-2018). To właśnie KS-owi, według jego przedstawicieli, podlegała akademia piłkarska, do której uczęszczał Jakub Moder, chociaż nie jest to zgodne z podręcznikiem licencyjnym. Według przepisów PZPN każdy zespół pragnący występować na szczeblu centralnym, musi posiadać grupy młodzieżowe.

Władze Lecha w zaistniałej sytuacji postanowiły wpłacić pieniądze do depozytu sądowego i to właśnie wymiar sprawiedliwości miał się zająć rozsądzeniem komu należą się ponad dwa miliony złotych. W pierwszej instancji sąd przyznał rację KS-owi, ale Warta Poznań SA złoży w tej sprawie apelację.

Władze tej ostatniej spółki czują pewien niesmak w związku z tą kwestią w stosunku do osób, zarządzający Lechem, że umyli oni w niej ręce i zmusili piłkarską Wartę do toczenia sądowej batalii z KS-em.

Poza tym, w ostatnich latach nie dokonały się żadne transfery piłkarzy na linii Bułgarska-Spychalskiego. Część fanów futbolu z Poznania chciałaby, aby Kolejorz wypożyczał do zespołu Zielonych swoich młodych graczy, co przyniosłoby pozytywny efekt dla obu stron. Władze mistrza Polski traktują jednak Wartę jak każdego innego ligowego rywala i nie mają zamiaru jej za bardzo pomagać, chociaż nie stanowi ona dla nich bezpośredniego zagrożenia.

Derby przy Bułgarskiej

Niedzielny mecz odbędzie się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, czyli tam, gdzie na co dzień swoje domowe potyczki rozgrywa Lech, ale tym razem to Warta będzie formalnym gospodarzem, chociaż nie da się ukryć, że Kolejorz w praktyce rozegra jeden dodatkowy mecz u siebie. Decyzja odnośnie miejsca rozegrania meczu nie zapadła jednak ani na Bułgarskiej, ani na Spychalskiego, tylko na Placu Kolegiackim, czyli w siedzibie prezydenta Poznania, Jacka Jaśkowiaka. To on naciskał, aby derby stolicy Wielkopolski odbyły się w Poznaniu, a nie w Grodzisku Wielkopolskim. Myślę, że determinacja władz miasta była spowodowana pewnym wstydem, jaki czuły przez ostatnie dwa sezony, gdy derby odbywały się około 50 kilometrów od Poznania. Magistrat zrozumiał, że zarządza jedynym miastem w Polsce, które posiada dwa kluby na najwyższym poziomie rozgrywkowym w najbardziej popularnej dyscyplinie sportu w kraju i wypadałoby to wykorzystać do jego promocji, zwłaszcza że potyczki między Wartą a Lechem są wyjątkowe. Tradycją stało się już, że jeden z największych symboli Poznania, czyli koziołki, w dniu meczu trykają się w szalikach Dumy Wildy i Kolejorza.

W umowie na wynajem stadionu Lechowi (oficjalnie spółce Marcelin Management) ratusz zapewnił sobie możliwość korzystania z obiektu w dwóch wytypowanych przez siebie terminach w dowolny sposób, przykładowo organizując jakieś wydarzenie kulturalne. Właśnie jedno z tych „okienek” miasto postanowiło przeznaczyć na rozegranie derbów przy Bułgarskiej. Było to możliwe, ponieważ Warta we wniosku licencyjnym jako drugi stadion wskazała właśnie obiekt miejski. Gdyby taki zapis pojawił się w odpowiednich dokumentach też w zeszłym sezonie, to już wtedy derby Poznania w przedostatniej kolejce PKO BP Ekstraklasy odbyłyby się przy Bułgarskiej. Teoretycznie więc, to miasto podjęło ostateczną decyzję, ale jest ona korzystna dla obu zespołów.

Lech rozegra w końcu o jeden mecz więcej na własnym obiekcie oraz zarobi dodatkowe pieniądze, ponieważ kosztami i przychodami oba kluby postanowiły podzielić się po połowie. Wpływy z biletów okażą się zapewne rekordowe dla Zielonych, co jest dla nich ważnym pozytywem tej sytuacji, ale nie jedynym. Drugim jest sam fakt, że Duma Wildy wreszcie rozegra mecz w Poznaniu, co cieszy wszystkich mieszkańców miasta, w tym kibiców Warty. Wielu poznaniaków żałuje, że Zieloni rozgrywają swoje mecze tak daleko od stolicy Wielkopolski, bo w innym razie frekwencja na ich ligowych starciach byłaby zdecydowanie wyższa.

Tego korzystnego rozwiązania dla obu stron nie rozumie jednak reszta kraju i nie ma, co się temu dziwić, ponieważ poznański klimat wokół dwóch lokalnych drużyn jest specyficzny i trudno zrozumieć go komuś z zewnątrz. Pozostała część ligi patrzy tylko na to, że Lech jest w jakiś sposób faworyzowany. Ja to myślenie absolutnie rozumiem, ale jako osoba mieszkająca w Poznaniu spoglądam na tę kwestię z innej perspektywy. Sam trener Warty, Dawid Szulczek, traktuje ten pojedynek jako mecz wyjazdowy, chociaż jego zespół ma na spotkanie zdecydowanie bliżej, niż do Grodziska Wielkopolskiego. Z czysto sportowego punktu widzenia należy podkreślić, że Zieloni są obecnie najgorszą drużyną ligi u siebie, a najlepszą na wyjazdach, więc rozegranie spotkania przy Bułgarskiej może się okazać dla nich korzystne.

Do takiej sytuacji należy się jednak przyzwyczaić, ponieważ dopóki oba kluby będą grały na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, to prawdopodobnie obie potyczki derbowe będą odbywały się na Stadionie Miejskim. Niestety, na razie nie ma widoków na to, aby Warta wróciła na swój domowy obiekt przy Drodze Dębińskiej, ponieważ na kontynuowanie tego projektu są potrzebne środki finansowe, których nie ma ani klub, ani borykające się z coraz mniejszym budżetem, z powodu decyzji centralnych, miasto. Duma Wildy, aby uniknąć płacenia kar za grę w Grodzisku Wielkopolskim, (bo można przypuszczać, że cierpliwość komisji licencyjnej jest na wyczerpaniu) będzie starała się zmodyfikować od strony formalnej współpracę z właścicielem użytkowanego przez siebie obiektu, czyli lokalną gminę. W efekcie nowej regulacji prawnej, Zieloni mają mieć możliwość dalszego występowania w Grodzisku bez płacenia kar finansowych.

Zapewne po lekturze tego tekstu jeszcze więcej osób będzie życzyło Warcie spadku do I Ligi, ponieważ nie ma własnego stadionu, na jej spotkania nie przychodzi wielu kibiców oraz dzięki jej obecności w elicie Kolejorz będzie miał o jeden mecz więcej u siebie, niż reszta stawki. Tak naprawdę w tym całym zamieszaniu najmniej winna okazuje się być sama Duma Wildy, ponieważ brak obiektu spełniającego wymogi licencyjne nie jest jej winą, tylko raczej właściciela terenów przy Drodze Dębińskiej, czyli miasta.

Poza tym, Warta wnosi do ligi coś ciekawego, przede wszystkim w sferze zarządzania, bo w tym aspekcie należy do czołówki PKO BP Ekstraklasy. Pomimo najniższego budżetu w stawce, Zieloni na zdrowych zasadach utrzymują się w elicie, promując przy okazji swoje wartości.

Atmosfera na spotkaniach Dumy Wildy również okazuje się być niespotykana nigdzie indziej w kraju na tym poziomie, ponieważ jest ona dość piknikowa. Oczywiście, byłaby ona lepsza, gdyby Warta grała przy Drodze Dębińskiej, ale z tym zespołem naprawdę można spędzić przyjemne popołudnie przy sportowych emocjach. W zasadzie nie mam pojęcia, dlaczego w Polsce się utarło, że kibice muszą żywiołowo dopingować swoją drużynę, a bez tego futbol to nie widowisko. W związku z tym dobrze, że istnieje taka Warta, na której starciach doping jest dość skromny. W dodatku nie należy zapominać o tym, że Zieloni to kawał historii polskiego futbolu z tych najdawniejszych czasów, choć oczywiście ta przeszłość jest już mocno zatarta w ludzkich umysłach.

Kacper Adamczyk

POLECANE

tagi