Jan Urban: Podolski? Gdyby był w optymalnej formie fizycznej, nie byłoby go z nami

31853-zoom

Świetny piłkarz i dobry, doświadczony trener. Zdaniem niektórych dziennikarzy kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski. Zapraszamy na rozmowę z trenerem Janem Urbanem! Górnik Zabrze zaczyna przygotowania do rundy wiosennej. Spytaliśmy więc o dyspozycję piłkarzy, obóz przygotowawczy, sytuację kadrową oraz okienko transferowe. No i oczywiście o to, ile prawdy jest w plotkach łączących go z polską reprezentacją.

Na początek trenerze, jak minęły święta?

Dziękuję. Rodzinnie, tak jak powinny. Spotkaliśmy się wszyscy razem w Hiszpanii. Było przyjemnie, miło. Wszyscy zdrowi, to najważniejsze.

Zaliczyliście piorunujący finisz rundy jesiennej. Gdyby drużyna miała wybór, gralibyście dalej, czy może przerwa zimowa była wam potrzebna?

W takich sytuacjach, kiedy drużyna punktuje, zwykło się mówić: szkoda, że kończy się runda. Nie ma co jednak przywiązywać do tego wagi, bo wiedzieliśmy, że zbliża się przerwa. Mieliśmy bardzo trudny kalendarz, a udało się zdobyć sporo punktów. Wydaje mi się, że nie tylko punkty, ale też gra Górnika była całkiem przyzwoita.

Porażka na sam koniec sezonu z Lechem, bramka stracona w 97. minucie meczu coś zmieniła w waszym podejściu na zimę?

Nie zmieniła. Wiedzieliśmy, że to spotkanie miało dwie fazy. W pierwszej połowie Lech totalnie nas zdominował i mógł rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Nie zrobił tego, a my za to strzeliliśmy bramkę. Po przerwie my z kolei mieliśmy tyle dobrych i bardzo dobrych sytuacji, że mogliśmy ten mecz wygrać. Summa summarum stało się tak, jak się stało. Musimy być zadowoleni z rundy, ale na pewno szkoda meczu z Lechem, bo wiedzieliśmy, że mogliśmy zgarnąć trzy punkty.

Wracając do rundy jesiennej — odblokował się Lukas Podolski oraz cały Górnik. Pierwsza seria trzech zwycięstw z rzędu w Ekstraklasie to też trzy kolejne mecze z golem Łukasza. Czy ma on aż taki wpływ na drużynę, czy to po prostu Panu udało się nastawić drużynę na właściwe tory?

Wydaje mi się, że ogólnie drużyna zrobiła progres. Mieliśmy bardzo zły początek sezonu. Nie chodzi tu tylko o porażki z Pogonią czy Lechem, bo to dobre zespoły; wiedzieliśmy, że będą w ścisłej czołówce Ekstraklasy. Chodziło o to, że przegrywaliśmy po słabej grze i z tego nie byliśmy zadowoleni. Później z meczu na mecz, choć przegrywaliśmy jak z Termalicą, Wisłą czy Piastem, to zasługiwaliśmy na coś więcej. Było widać progres i na koniec rundy Górnik wreszcie wszedł na właściwe tory. Graliśmy w końcu to, na co było nas stać. Trudno określić swój szczyt możliwości, ale wydaje się, że w końcówce sezonu byliśmy tego szczytu bardzo blisko.

Czy dlatego, że grał pan i trenował w Hiszpanii, zrozumiał ich styl i tryb życia łatwiej teraz dogadać się panu z obcokrajowcami z Jesusem Jimenezem na czele?

Nigdy nie miałem problemu, żeby porozumieć się z zawodnikami (śmiech). Dla mnie to niesamowicie ważna kwestia, aby to porozumienie między trenerem i zawodnikiem, trenerem i drużyną było dobre. Można wtedy z piłkarza wyciągnąć o wiele więcej. Łatwiej i przyjemniej pracuje się z uśmiechem na twarzy, ale każdy swoją pracę musi wykonać. Organizmu nie da się oszukać i tego przykładem może być Lukas Podolski — piłkarz o niezwykłych umiejętnościach. Jeśli nie będziesz przygotowany pod względem fizycznym, to po prostu nie będziesz w stanie zaprezentować tego, co potrafisz. Lukas z tygodnia na tydzień wyglądał lepiej, bo był po prostu lepiej przygotowany do rozgrywek. Nasza liga jest nieprzyjemna, fizyczna, kontaktowa. Często nie ma w niej płynności w grze. Ekstraklasa nie stoi na najwyższym poziomie, ale gra w niej wcale nie jest tak łatwa, jak się może wydawać.

Co pan zrobił Robertowi Dadokowi, że poczynił w ostatnim czasie aż taki spory progres w swojej grze?

Nie wiem, czy jest najlepszym wahadłowym w lidze, ale tak, końcówkę zeszłego sezonu miał na pewno bardzo udaną. Ja bym powiedział, że w tym wszystkim najważniejsza była cierpliwość. Z jednej strony wymagania wobec Roberta były spore — przychodzi do Górnika Zabrze, gdzie jest inna atmosfera, inny obiekt, więcej kibiców. Wiedziałem jednak, że nie ma on dużego doświadczenia w Ekstraklasie. Zagrał tylko jeden sezon w Stali Mielec. Przy takim transferze piłkarz przede wszystkim niedoświadczony, potrzebuje po prostu czasu. Z mojej strony mogłem dać Robertowi zaufanie, wierzyć w jego pracę i to wszystko powoli, powoli zaczęło układać się po naszej i jego myśli. Dziś Robert pokazuje, że jest naprawdę dobrym zawodnikiem, choć oczywiście może być jeszcze lepszy. Wykazać więcej spokoju w niektórych sytuacjach podbramkowych; także kiedy ma dograć ostatnie podanie. Jest nad czym pracować, a Robert to chłopak, który na boisku daje z siebie wszystko. Może mu wyjść albo nie, ale wiem, że on zawsze daje, co może i to muszę cenić.

Ile rezerwy ma jeszcze w sobie Alasana Manneh, gdzie jest jego szczyt wysokiej formy?

To zależy, kto czego od niego oczekuje. Spotykam się z opinią, że ma on na przykład dobre uderzenie z dystansu. Rzeczywiście pamiętam, jak strzelił raz bardzo ładną bramkę z daleka, ale od czasu do czasu to chyba każdemu się może zdarzyć. Obserwując go na co dzień, widzę, że nie ma takiego dobrego strzału z dystansu. Oczywiście nie bronię mu strzelać, on próbuje tego. Wydaje mi się jednak, że jego rola jest mimo wszystko zupełnie inna. To jest ktoś, kto nadaje rytm w meczu — przyspiesza, zwalnia. To człowiek, który u nas w środku pola dobrze „czyta” grę, potrafi zmienić stronę, ma niezły przegląd sytuacji. Trudno jest mu odebrać piłkę, bo jest naprawdę dobrze wyszkolony technicznie. Gdzie jest jego sufit? Trudno powiedzieć, bo jestem obecnie zadowolony z jego gry. A kiedy zespół jest w dobrej formie, funkcjonuje właściwie, to Alasana automatycznie też gra lepiej.

Początkowo myśleliśmy, że Manneh będzie liderem w środku pola, zachwycał nas swoją grą z przodu. Pan przesunął go jednak niżej, na pozycję numer sześć. Czy zobaczymy jeszcze Alasanę grającego bliżej bramki rywala?

Ależ on często jest w pobliżu bramki, potrafi zagrać ostatnie podanie. Jest to zawodnik, jak mówiłem o dobrym przeglądzie sytuacji. W wielu spotkaniach, kiedy gramy atakiem pozycyjnym, a pod koniec sezonu robiliśmy to często i wychodziło nam, to znajdował się w tej strefie 30 metrów przed bramką. Stamtąd mógł dogrywać dobre piłki i robił to. Czy stać go na wiele, wiele więcej? Trudno mi powiedzieć, bo być może będziemy musieli przesunąć go nieco wyżej, by dawał więcej kluczowych podań. Widzę, że on stara się to robić, ale miejmy trochę cierpliwości. Przynajmniej ja muszę ją mieć. Pracuję z nim tylko pół roku. Muszę jeszcze zobaczyć, ile można od niego wymagać czy być może będę musiał zadowolić się tym, co pokazywał do tej pory.

Czy Górnik potrzebuje nowego bramkarza?

W ostatnich dwóch spotkaniach zrobiliśmy zmianę i wydaje mi się, że Daniel Bielica pokazał się naprawdę dobrze. Interweniował na wysokim poziomie. Teraz mogę powiedzieć jedno — to spowodowało większą rywalizację na tej pozycji w okresie zimowym. Na pewno jednemu i drugiemu będzie w głowie świtała myśl: ja muszę uważać, a drugiemu: wciąż mam szansę na bluzę z jedynką. W tej sytuacji to jest fajne. Gdyby nie rotacja pod koniec sezonu, Grzesiek [Sandomierski — przyp. red.] podchodziłby pewnie do okresu przygotowawczego jako jedynka, a to zaburzyłoby nieco jego myśli. Wydaje mi się, że te decyzje były dobre dla rywalizacji sportowej między Bielicą a Sandomierskim.

Czy po odejściu dyrektora sportowego Artura Płatka ma pan więcej swobody w kwestii wyboru zawodników na rynku transferowym?

Kiedy Artur był w klubie, odbywało się to w podobny sposób. Mówił mi: chcemy tego zawodnika, obserwujemy tego, a innego odpuszczamy, bo nie stać nas na taki wydatek. W tej chwili pracujemy na pewno z bazą zawodników przygotowaną jeszcze przez Artura. Proces obserwacji nie zawsze jest taki sam, może trwać on krócej lub dłużej. Dzisiaj szukamy tych piłkarzy, którzy mają kartę na ręku. W czasach pandemii większość klubów sprowadza wolnych zawodników. Obecnie dostaję informacje z działu skautingu, że jest kilku graczy wartych uwagi. Trzeba dostosować się do sytuacji, choć nie ulega wątpliwości, że baza piłkarzy, na której pracował Artur, była naprawdę spora. Pracuje on też dla Borussii Dortmund, przez co miał okazję obserwować piłkarzy z mnóstwa lig w Europie i na świecie.

Czy planuje Pan więc ściągać zawodników z Hiszpanii, wykorzystując swoje kontakty?

Nie wiem, może się tak zdarzyć. W okresie okienka transferowego do klubu spływa mnóstwo ofert. Nie tylko do Górnika, ale do każdej drużyny Ekstraklasy. Głupio to powiedzieć, ale czasami tych piłkarzy, którymi się interesujemy, jest aż tak dużo, że nie oglądało się tego jednego konkretnego w akcji. Po prostu nie ma na to czasu. Nie interesujemy się też wszystkimi piłkarzami, których akurat możemy kupić, czy których nam zaproponowano.

Czy coś zmienia fakt, iż okienko w Polsce jest otwierane w lutym — miesiąc później niż w najlepszych ligach, a nie podczas przerwy zimowej, kiedy można trenować, tylko trzy dni przed startem rozgrywek?

Na pewno zmienia. Po zamknięciu okienka w tych najlepszych ligach pojawia się duża grupa piłkarzy, którzy być może przeliczyli się co do swoich sił, planów. Później ci zawodnicy są oferowani polskim klubom.

Czyli Ekstraklasa zbiera tych niechcianych zawodników?

Tak, z jednej strony jest to fajna sprawa, bo to piłkarze z lepszych lig. Z drugiej — przychodzą, kiedy liga praktycznie startuje, kiedy z reguły w klubie jest już wszystko poukładane. Nie poznaliśmy ich dobrze, nie przepracowali z nami okresu przygotowawczego. Mówię ogólnie, nie tylko o lidze polskiej. Nie każdy adoptuje się tak szybko, żeby od razu wskoczyć do składu, dopasować się do drużyny.

Z końcem czerwca tego roku kończy się umowa aż dziewięciu piłkarzom. Między innymi całej trójce defensywnej, a więc kapitanowi Przemysławowi Wiśniewskiemu, Adrianowi Gryszkiewiczowi oraz Rafałowi Janickiemu. W tej grupie są też Podolski, Bartosz Nowak i Jimenez. Już teraz mówi się o odejściu Gryszkiewicza i Jimeneza. Podsumowując wszystko, co mówiliśmy o rynku transferowym — to będzie okienko pod znakiem podpisywania swoich zawodników?

Tak jak mówisz, nie jest tajemnicą, ilu zawodnikom kończą się kontrakty. Wydaje mi się, że w wielu przypadkach ci zawodnicy w czerwcu odejdą. Każdy z nich dostanie ofertę przedłużenia kontraktu, choć myślę, że wielu z tego zrezygnuje. Trudno powiedzieć. Musimy zrobić wszystko, by tym graczom przedstawić dobre oferty. Chcielibyśmy, aby zostali. Każdy jednak decyduje o swoim losie, swojej karierze. Piłkarze mogą mieć zupełnie inne zdanie co do własnej przyszłości, niż byśmy chcieli. Może dojść do sytuacji, w której tych piłkarzy będziemy musieli w czerwcu zastąpić. Drużyna pokazała, że potrafi świetnie funkcjonować i może to zostać zaburzone, kiedy w czerwcu trzeba będzie wszystko zbudować od nowa. Jednak taka jest piłka i także do tej sytuacji musimy się dostosować.

Słychać było głosy, że gdyby Podolski byłby w optymalnej formie fizycznej, to dominowałby w Ekstraklasie…

Nie masakrowałby. Wtedy nie byłoby go w ogóle z nami (śmiech).

W ten sposób… (śmiech).

Tak, grałby gdzie indziej, w silniejszym klubie, silniejszej lidze.

Właśnie — Podolski jest też łączony z odejściem do FC Koeln jeszcze przed końcem kariery piłkarskiej, a także z wyjazdem do Brazylii. Spytam więc… Do czego jest bliżej: odbudowania się Poldiego w Zabrzu i pomocy klubowi w osiągnięciu celów, czy do jego dogadania się z innym klubem już teraz?

Wiesz co… Nie wiem, czy Lukas może być w jeszcze lepszej dyspozycji fizycznej. Jest zawodowcem. Pilnuje się, trenuje naprawdę na maksa. Natomiast czas biegnie nieubłaganie i tego nie oszukamy. PESEL w pewnych momentach robi swoje i nikt nie kończy kariery piłkarskiej z tego powodu, że zapomniał jak grać w piłkę. Nie, organizm po prostu nie pozwala wskoczyć na odpowiedni poziom i trzeba albo zadowolić się grą na niższym poziomie, albo po prostu zakończyć karierę. Taka jest kolej rzeczy. Są zawodnicy, których omijają kontuzje i mają szczęście być silnymi, odpornymi, będą grać dłużej. W przypadku Lukasa? Trudno powiedzieć. Może złapać kontuzję raz, drugi, piąty i powie: nie ma sensu już tego ciągnąć. Na dziś widzę, że on cieszy się grą, treningiem i to właśnie pozwala mu w dalszym ciągu grać w piłkę. Podejrzewam, że jeśli nadejdzie moment, w którym Lukas poczuje, że to koniec, nie będzie się rozdrabniał. Podziękuje i skończy swoją piękną karierę.

Czy Lukas rzeczywiście pomógł Górnikowi w organizacji obozu przygotowawczego w Turcji?

To, że mamy w składzie piłkarza takiego jak Lukas Podolski na pewno pomaga w wielu sytuacjach. Znaleźć lepszych sponsorów i wtedy, kiedy gdzieś jedziemy i ma znajomości. Jeśli możesz mieć lepsze warunki do treningu, wydaje mi się, że jest to normalne. Wyobraź sobie, że jesteśmy kumplami. Ja mam hotel, a Ty przyjeżdżasz do mnie i mówisz: Janek, może zniżka? Normalna rzecz. Taką sytuację też trzeba umieć wykorzystać.

Zawodnicy, wracając ze świąt, mówili, że mają w głowach nowe cele. Wcześniej Erik Janża powiedział, że pierwsza szóstka jest w zasięgu Górnika. Jakie są te wasze cele w tym momencie?

Zacznijmy od meczu ze Stalą Mielec, a później zobaczymy. Przynajmniej ja tak do tego podchodzę. Jeśli zawodnicy mają duże ambicje, mnie to tylko powinno cieszyć.

Odmówiłby Pan propozycji poprowadzenia polskiej kadry?

Nie wiem, to jest temat, o którym mówią media. Nie ma co zastanawiać się nad tym, co jest gdzieś w powietrzu. Wiem, że Zbyszek Boniek pisał o swoich spostrzeżeniach. Ma do tego prawo. Wiesz, jak to wszystko potem funkcjonuje. Napisze ten, napisze tamten. Wydaje mi się, że w Polsce, a jeśli rozmawiamy o rynku polskim, na pewno gdzieś w gronie tych trenerów mogę się znajdować. A co zrobi związek, na kogo postawi? To jest decyzja prezesa Kuleszy i niech tak pozostanie.

Jeśli w tym momencie oferta pojawiłaby się na stole…?

Już odpowiedziałem na to pytanie.

Z Janem Urbanem rozmawiał Marcin Bober.

Fot. Górnik Zabrze

POLECANE

tagi