Jakub Moder i Michał Karbownik – podobna ścieżka rozwoju, dwie różne kariery

Jakub Moder of Brighton & Hove Albion during the Carabao Cup match at the American Express Community Stadium, Brighton and Hove
Picture by Jerry Lyons/Focus Images Ltd 
22/09/2021

22.09.2021 Brighton and Hove
Pilka Nozna Liga Angielska Carabao Cup
Brighton and Hove Albion - Swansea City
Foto Jerry Lyons  / Focus Images / MB Media / PressFocus 
POLAND ONLY!!

4 października 2020 występujące w Premier League Brighton ogłosiło transfer Jakuba Modera z Lecha Poznań. Dzień później do Anglii przeniósł się kolejny piłkarz z Ekstraklasy, czyli Michał Karbownik. Już od momentu ich przejścia do jednej drużyny stało się jasne, że ich losy będą stale porównywane. Zaczęły się kłótnie o to, kto pierwszy zadebiutuje w nowym klubie, i kto pierwszy wywalczy sobie miejsce w pierwszej jedenastce drużyny prowadzonej przez Grahama Pottera. Krótko mówiąc – kto na tym wszystkim wyjdzie lepiej.

Wtedy te wszystkie pytania pozostawały bez odpowiedzi. Teraz z kolei chyba nie ma już wątpliwości, że to Moder bardziej wykorzystał szansę, jaką był transfer do Premier League. Zastanawiające jest jedynie to, jak doszło do tego, że kariery tej dwójki rozjechały się w tak ogromnym stopniu.

„Brought us back a magic man, Jakub, Jakub Moder”

Rzadko zdarza się, by polski piłkarz grający za granicą doczekał się własnej przyśpiewki. Udało się to Jakubowi Moderowi, o którym kibice Brighton śpiewają, że znalazł go w czasie podróży Skodą po Europie Tony Bloom, czyli właściciel i prezes klubu z portowego miasta.

Określenie „magic man” wcale nie jest bezpodstawne. Urodzony w Szczecinku 22-latek rozwija się w zawrotnym wręcz tempie, co nie umyka uwadze Grahama Pottera. Owszem, nasz młody reprezentant ostatnie kilka meczy ligowych zaczął na ławce rezerwowych, ale wystarczy spojrzeć na statystyki, by przekonać się o tym, jak duży postęp uczynił względem zeszłego sezonu.

O tym, jak dużym zaufaniem Potter darzy Modera świadczy fakt, że próbuje wystawiać go na różnych pozycjach, byle tylko znaleźć dla niego miejsce w składzie. W meczu ligowym przeciwko Chelsea zdecydował się nawet powierzyć 22-latkowi rolę środkowego napastnika, a konkretniej tzw. „false nine”. Patrząc z taktycznego punktu widzenia, dał mu zatem zadanie dużo bardziej odpowiedzialne, niż mogłoby się wydawać. „False nine” to nie są bowiem typowi napastnicy – zawodnicy mający takie założenia taktyczne mają za zadanie raczej cofanie się po piłkę w celu wyciągnięcia za sobą środkowych obrońców rywala, niż atakowanie przestrzeni za plecami defensorów.

Brzmi to jak wyzwanie, ale Moder jest zawodnikiem niezwykle inteligentnym taktycznie, co w realiach dzisiejszego futbolu jest olbrzymim atutem. Piłka nożna staje się bowiem apozycyjna, co oznacza, że zawodnicy nie są już przywiązani do poszczególnych pozycji. Przestrzeń, którą dysponują poszczególni piłkarze jest tak ograniczona, że to, gdzie ktoś gra zaczyna być mniej istotne od tego, jakie ma zadania na boisku.

To, jak szybko Moder dostosował się do intensywności i fizyczności Premier League, a także wymagań taktycznych w ekipie Grahama Pottera – a więc jednego z najbardziej nowoczesnych trenerów na świecie – każe myśleć, że na Brighton jego kariera może się nie skończyć.

Szereg złych decyzji

Na drugim biegunie znajduje się Michał Karbownik. Znalazł się on w tak beznadziejnym położeniu, że grecki Olympiakos, który wypożyczył go z Brighton nawet nie widział dla niego miejsca w kadrze na rozgrywki w Lidze Europy.

Temu chłopakowi wyrządzono dość dużą krzywdę, i to niejednokrotnie. Pierwszy błąd popełnił… Aleksandar Vuković. To on wymyślił, że Michał Karbownik zostanie lewym obrońcą. Nie był to raczej manewr celowy, tak jak wtedy, gdy Lucien Favre będąc trenerem Herthy Berlin zmienił pozycję Łukaszowi Piszczkowi. Była to potrzeba chwili, wynikająca z przedłużającej się absencji zapomnianego już w Warszawie Ivana Obradovicia. „Vuko” potrzebował na treningach kogoś, kto tymczasowo wcieliłby się w rolę lewego obrońcy i akurat padło na „Karbo”. Z początku młodemu piłkarzowi szło na nowej pozycji całkiem nieźle, ale z czasem stało się jasne, że nie jest to miejsce dla niego.

Dzisiaj to już zamierzchła przeszłość, ale on jako junior grał raczej w środku pola, albo jako szóstka, albo jako ósemka typu „box-to-box”. Tam też widział go Czesław Michniewicz, ale nie miał czasu, by dać mu regularną możliwość gry na tej pozycji. Dwa tygodnie po tym, jak obecny selekcjoner kadry objął Legię, Dariusz Mioduski podjął decyzję o tym, by sprzedać Karbownika do angielskiego Brighton.

Do tego transferu zapewne by nie doszło, gdyby nie to, że Legia kilka dni wcześniej po raz kolejny odpadła z europejskich pucharów. To była tak naprawdę desperacka próba ratowania budżetu. Nikt nie patrzył na to, czy dany kierunek jest dla „Karbo” odpowiedni. On został z Warszawy wręcz wypchnięty.

Trafił najgorzej, jak mógł – do ligi angielskiej, której fizyczność i intensywność jest wyzwaniem dla piłkarzy przychodzących z Bundesligi, a co dopiero dla kogoś, kto nawet w Ekstraklasie przegrywał często pojedynki fizyczne. Nawet jego atuty – szybkość, zwinność, kontrola piłki – są czymś, co na poziomie Premier League posiada absolutnie każdy.

To, że Karbownik będzie miał problemy z dostosowaniem się do wymagań ligi angielskiej było do przewidzenia. Z kolei to, że nie poszło mu nawet w Olympiakosie należy jednak traktować jako pewnego rodzaju niespodziankę. Następnym etapem wydaje się niestety powrót do Ekstraklasy…

Każdy ruch decyduje o przebiegu kariery

Losy Karbownika i Modera pokazują, jak istotne jest wybór odpowiedniego klubu, w którym będzie się kontynuowało karierę, a także odpowiednie przygotowanie do transferu. Moder był stopniowo wdrażany do składu Lecha. Grał zawsze tam, gdzie czuł się komfortowo i miał największe szanse na rozwój. Był też bardzo dobrze rozwinięty fizycznie, co jest istotne biorąc pod uwagę przeskok do lepszej ligi. Krótko mówiąc – Lech zrobił wszystko, żeby jeden z jego najbardziej utalentowanych wychowanków z ostatnich lat zasilił klubową kasę, ale też wybrał odpowiednie miejsce dla rozwoju swojej kariery.

Z kolei Karbownik był wiecznie rzucany po pozycjach – i to do tego stopnia, że nikt w Legii nie wiedział, czy jest to lewy obrońca, prawy obrońca, defensywny pomocnik, czy zawodnik grający nieco bliżej bramki przeciwnika. Jego debiut w stołecznym klubie nie był zaplanowanym działaniem, tylko desperackim wyborem trenera zarządzającego wybrakowaną kadrą. Sprzedano go nie wtedy, gdy był na to odpowiedni moment, tylko wtedy, gdy klub akurat potrzebował pieniędzy.

Wiele wskazuje na to, że Michał Karbownik napisze kolejny rozdział niekończącej się historii o tym, że polscy piłkarze trafiają do nieodpowiednich klubów bądź nieodpowiednich lig. Wystarczy spojrzeć na Filipa Starzyńskiego, Rafała Wolskiego, Dominika Furmana, czy też Bartosza Kapustkę. Oni też opuszczali naszą ligę jako czołowi zawodnicy, a na Zachodzie przeżyli zderzenie z trudną rzeczywistością.

Na tle ich historii dotychczasowa kariera Kuby Modera wygląda jak prawdziwe „success story”, które nie wynika jedynie z talentu 22-latka. To też efekt przemyślanych decyzji podjętych przez Lecha Poznań, a także agencję menedżerską Fabryka Futbolu, która reprezentuje zawodnika Brighton.

Gdyby nie te decyzje, dziś nie mówilibyśmy o Moderze jak o zawodniku, który ma potencjał na grę w najlepszych klubach ligi angielskiej. Stałby się kolejnym Karbownikiem, Kapustką czy też Wolskim – przypomnieniem o tym, że jeden zły, nieprzemyślany ruch może cofnąć w rozwoju.

Stanisław Pisarzewski

POLECANE

tagi