Przyjście Dennisa Jastrzembskiego i sprzedaż Mateusza Praszelika trafnie zamykają klamrą politykę transferową Śląska realizowaną w ostatnich latach. Z przyjemnością patrzy się na przepływ polskich nazwisk przez klub z Dolnego Śląska. Z drugiej strony, proces ten rozrasta się na niespotykaną i zapewne niekontrolowaną skalę. Przyjrzyjmy się zatem transferom Śląska w ostatnich latach.
I zacznijmy od pozytywów.
Bo jeszcze kilka lat temu w Śląsku nie było mowy o inwestowaniu w młodych zawodników i spieniężaniu ich po kilku latach rozwoju. Nowe nabytki przeciętnie przekładały się na ówczesne wyniki zespołu, a te, za wyjątkiem początku zeszłej dekady, były po prostu kiepskie. Śląsk stał się ligowym średniakiem. Drużyną, która kilka lat po zdobyciu drugiego w historii mistrzostwa musiała przyzwyczaić się do walki o podium, ale w grupie spadkowej. Na fali wywołanej pierwszym miejscem w lidze, w sezonie 11/12 i chwilowej hossie WKS-u, udało się sprzedać Waldemara Sobotę za rekordową kwotę, opiewającą na około milion euro. Ironią losu pozostaje fakt, że po dziś dzień jest on drugim najdrożej sprzedanym w klubie piłkarzem. Ale niedługo ulegnie to zmianie, chociażby za sprawą Mateusza Praszelika.
Jedno z lepszych ogniw Śląska w tym sezonie odchodzi bowiem na roczne wypożyczenie do Hellasu z obowiązkiem wykupu za – jak podaje Głos Wrocławski – dwa miliony euro. Operacja ta wygląda jeszcze efektowniej, jeśli spojrzymy na fakt, że poprzedni pracodawca Praszelika, czyli Legia, oddała go niemal za darmo. Ten rok kalendarzowy udaje się zatem otworzyć w Śląsku sprzedażą za kwotę, która na tle ligi nie robi może znaczącego wrażenia, ale z pewnością jest pozytywnym efektem konsekwentnej polityki transferowej. Kwestią czasu będzie zapewne pobicie rekordu Przemysława Płachety, który odszedł do Norwich za trzy miliony euro. W kolejce czeka bowiem Łukasz Bejger, harmonijnie rozwijający się stoper z dobrze ułożoną do podań stopą. Tym bardziej, że popyt na nowocześnie grających obrońców ma trend wzrostowy.
Przybycie Dennisa Jastrzembskiego ciężko z kolei traktować jako inwestycję i potencjalnego kandydata na kolejny rekord transferowy, lecz jest to z pewnością przyzwoite wzmocnienie, które może pomóc zawodnikowi wskoczyć na wyższy poziom, a i dać zarobić Śląskowi niemałe pieniądze. Ponadto stanowi on godne zastępstwo dla Praszelika bez znaczącej straty jakościowej na tej pozycji. Cieszy również fakt, że zaufano w polski, nie zaś zagraniczny, wymagający dłuższej aklimatyzacji produkt. Dennisowi udało się w tym sezonie zadebiutować w Bundeslidze i nawet łapać ‘’ogony’’ w drużynie Herthy. Niestety, poza jedną asystą w Pucharze Niemiec, nie może pochwalić się on żadnymi ‘’konkretami’’. Tego, czy zakontraktowanie skrzydłowego wypali, dowiemy się w nadchodzącej rundzie. Niemniej, Jastrzembski jest kolejnym, wyróżniającym się na tle innych przykładem polityki Śląska opartej na ściąganiu młodych Polaków, z zagraniczną przeszłością w tamtejszych akademiach.
I tutaj pojawia się problem
O ile sprowadzanie młodych zawodników z zagranicznych (i nie tylko) akademii czy nawet seniorskich zespołów w celu uzupełnienia kadry lub z perspektywami na efektywnie ich spieniężenie w przyszłości, to bardzo rozsądna polityka, o tyle w Śląsku taki sposób funkcjonowania zaczął wymykać się spod kontroli. Lista nazwisk przewijających się przez zespół w ostatnich latach jest ogromna. Niektórym oczywiście udaje się przebić i zrobić konkretny krok w przód (jak w przypadku Płachety, Praszelika czy nawet Jakuba Łabojko), tak w większości przypadków jest zupełnie odwrotnie. Momentami polityka transferowa Śląska wygląda jak losowe skupowanie mnogiej liczby losowych zawodników poniżej 21 roku życia z nadzieją, że któryś z nich ‘’wypali’’ i przyniesie zysk bądź będzie solidnym wzmocnieniem do pierwszej jedenastki. Oczywiście można odbić piłeczkę i stwierdzić, że ‘’jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie’’, skoro ekipa z Wrocławia przymierza się do kolejnych sprzedaży. Takie funkcjonowanie w ostatecznym rozrachunku jest jednak po prostu niezdrowe i świadczy o źle funkcjonującym skautingu, a nawet jego braku. Miejmy nadzieję, że Śląskowi uda się wyciągnąć wnioski z przeszłości, a zeszłoroczna zmiana na stanowisku szefa skautingu zaowocuje jeszcze rozsądniejszą polityką transferową niż do tej pory.