Pogoń w poprzednich eliminacjach do Ligi Konferencji Europy w drugiej rundzie musiała uznać wyższość nieco bardziej doświadczonego w międzynarodowych rozgrywkach chorwackiego Osijeku. I choć nie zdarzało się to w ostatnich latach zbyt często, a były ku temu okazje, Portowcy dzięki trzeciej lokacie na koniec minionego sezonu PKO BP Ekstraklasy dostali od losu kolejną szansę do rehabilitacji – tym razem z islandzkim KR Reykjavik. Najjaśniejszą postacią w tym starciu okazał się grający w środku pola szczecinian Sebastian Kowalczyk.
Od pierwszych minut Portowcy – pod wodzą już nie Kosty Runjaicia, a Jensa Gustaffsona – atakowali dużo groźniej. Stały napór i ciąg na bramkę gości niemal natychmiast mógł zaowocować bramką. Z lewego sektora boiska dośrodkowywał Kamil Grosicki, a ekwilibrystycznym uderzeniem popisał się jego imiennik – Kamil Drygas. Futbolówka po jego strzale skozłowała jeszcze przed golkiperem i wyszła ostatecznie na rzut rożny. Zawodnicy ze Szczecina momentalnie poszli za ciosem i po składnej akcji trafili do siatki rywali. W szesnastce zespołu z Islandii znalazł się Sebastian Kowalczyk, który wyłożył piłkę do pechowca sprzed kilku poprzednich minut – Kamila Drygasa. 30-letni pomocnik tym razem nie pomylił się i już w 7. minucie meczu pokonał bramkarza.
Pogoń wyglądała w pierwszych dziesięciu minutach na zdecydowanie bardziej poukładaną i zmotywowaną drużynę. Zawodnicy z Pomorza grali cierpliwie, nie tracili piłki w głupi sposób i gdy nadarzała się szansa – podkręcali tempo i próbowali strzałów, nawet z trochę dalszej odległości. Do tego gasili akcje KR w zarodku i wychodzili z kontraatakami. Jeden z nich okazał się zabójczy. Niedługo po upływie kwadransu sytuację sam na sam wypracował sobiewspomniany Sebastian Kowalczyk. Jego strzał został obroniony, ale przy dobitce Luki Zahovicia strzegący bramki gości 36-letni Beitir Olafsson nie miał już nic do powiedzenia.
Islandczycy po stracie dwóch bramek nie odkryli się – wręcz przeciwnie – zostali zepchnięci jeszcze bardziej i całą drużyną bronili na własnej połowie. Nie wpłynęło to w żaden sposób na ofensywne zapędy Portowców. Raczej potraktowali oni ten fakt jako zaproszenie do kolejnych ataków, tym bardziej że większość przechwyconych piłek przez defensywę KR była wybijana na oślep. To wszystko poskutkowało tym, że podopieczni trenera Kristinssona po raz kolejny zostali skarceni. Futbolówkę strzałem głową umieścił w siatce Jakub Bartkowski, a dogrywający mu Sebastian Kowalczyk skompletował hat-trick asyst jeszcze przed usłyszeniem gwizdka sędziego obwieszczającego przerwę.
Po zmianie stron goście starali się zaskoczyć. W krótkim odstępie czasu zostali nagrodzeni aż trzema kornerami, które jednak – na szczęście – nie przyniosły żadnego wymiernego skutku. Chwilę później jednak gra przeniosła się na dobre pod pole karne KR i to Pogoń wykonywała więcej stałych fragmentów z narożników boiska. W 56. minucie po jednym z tego typu dośrodkowań drugie trafienie na swoim koncie dopisał Kamil Drygas, który wyskoczył najwyżej w szesnastce przeciwnika i skierował piłkę głową w kierunku dalszego słupka. Zaskoczony Olafsson po raz w czwarty w tym spotkaniu musiał wyciągać piłkę z siatki.
Apetyt Portowców rósł jednak w miarę jedzenia. Podopieczni Jensa Gustaffsona w dalszym ciągu mieli chrapkę na kolejne gole. Swoje szanse mieli m.in. zdobywca trzeciej bramki, Jakub Bartkowski czy Kamil Grosicki, ale to goście w końcu odgryźli się po wypracowaniu klarownej sytuacji. Islandczycy wykorzystali zamieszanie po jednym z rzutów rożnych, a na tablicy wyników w 71. minucie pojawiło się nazwisko Arona Kristofera Larussona. Bardzo niepewnie w drugich czterdziestu pięciu minutach wyglądał w bramce Dante Stipica, który choć ogólnie rzecz biorąc w całym spotkaniu pracy miał niewiele, to przy odważniejszych próbach zawodników trzeciej drużyny zeszłego sezonu Pepsideild – interweniował dość szczęśliwie.
Dyspozycja Stipicy oprócz tej jednej pomyłki nie okazała się być kluczowa. Swoje szanse w końcówce mieli jeszcze wprowadzony w drugiej części Wahan Biczachczjan oraz stoper Benedikt Zech, ale ich próby albo były blokowane albo lądowały na trybunach. Rezultat wobec tego się nie zmienił. Pogoń była zespołem, który przez znakomitą większość czasu dominował przeciwnika w każdym calu. Nic dziwnego, że podopieczni trenera Gustaffsona wypracowali sobie dość bezpieczną przewagę przed meczem rewanżowym. Awans oczywiście nie jest jeszcze przesądzony, ale z czystym sumieniem Portowcy mogą mówić, że zaprezentowali się przyzwoicie. Przynajmniej przez następny tydzień mogą spać spokojnie. Spotkanie w Reykjaviku odbędzie się w następny czwartek o godzinie 20:15.
Pogoń Szczecin – KR Reykjavik 4:1 (3:0)
Bramki: 7. Drygas, 16. Zahović, 40. Bartkowski, 56. Drygas – 71. Larusson
Pogoń: Stipica – Luis Mata, Triantafyllopoulos, Zech, Bartkowski – Grosicki, Kowalczyk (85. Łęgowski), Dąbrowski, Drygas (72. Biczachczjan), Jean Carlos (62. Fornalczyk) – Zahović (85. Kostorz)
Trener: Jens Gustaffson
KR Reykjavik: Olafsson – Larusson, Lindgren, Adalsteinsson, Chopart – Hansson (67. Hallsson), Palmason (59. Albertsson), Gunnarsson (77. Geirsson) – Sigurjonsson, Finnbogason (67. Ljubicic), Ragnarsson (59. Bjarnason)
Trener: Runar Kristinsson
Żółte kartki: Larusson
Sędzia: Eldorjan Hamiti (Albania)
Mecz relacjonował Piotr Sornat.