Grzegorz Wódkiewicz: Olimpia Grudziądz to stabilny klub [WYWIAD]

Źródło: olimpiagrudziadz.com

W zeszłym sezonie piłkarze Olimpii Grudziądz wywalczyli awans do drugiej ligi. Bieżące rozgrywki rozpoczęli z kolei najlepiej, jak tylko mogli, czyli od dwóch zwycięstw na własnym stadionie. Dyrektor sportowy klubu z „miasta ułanów” Grzegorz Wódkiewicz postanowił udzielić wywiadu na łamach naszego portalu, w którym opowiedział między innymi o genezie zatrudnienia nowego trenera, szkoleniu młodzieży oraz wzmocnieniach poczynionych w letnim okienku transferowym.

***

Jordan Tomczyk: Na początek wróćmy do poprzedniego sezonu, w którym to Olimpia Grudziądz wywalczyła awans do rozgrywek drugoligowych. Jakie uczucia towarzyszyły panu, kiedy końcowy sukces drużyny po meczu z Błękitnymi Stargard stał się faktem?

Grzegorz Wódkiewicz: Wiadomo, że cały sezon był dla nas wymagający ze względu na regulamin rozgrywek trzecioligowych, który stanowi, że tylko jedna drużyna awansuje. Rok wcześniej przegraliśmy batalię o awans w ostatniej kolejce i nauczeni tym doświadczeniem chcieliśmy zbudować taki zespół, który zdobyłby ten awans nieco wcześniej, niż w ostatnim meczu sezonu. Udało nam się osiągnąć ten cel na własnym stadionie w Grudziądzu na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek, więc tym razem obyło się bez większych nerwów. Na pewno towarzyszyły nam duże emocje związane z wywalczeniem promocji do drugiej ligi.

Przyzna pan jednak, że drużyna musiała mocno się wysilić, aby ten awans wywalczyć?

Ostatnie dwa lata w rozgrywkach w trzeciej lidze były do siebie bardzo podobne. Wyjątek stanowi jedynie fakt, że dodatkowo w sezonie 2021/2022 udało nam się dotrzeć do półfinału Pucharu Polski. Tak naprawdę każdy zespół trzecioligowy, który chce awansować, musi planować aby w każdym miesiącu przynajmniej trzy mecze wygrać i tylko jeden zremisować. Są to zatem rozgrywki, które dostarczają wielu emocji, bo każda seria straty punktów oddala drużynę od upragnionego celu. Patrząc na wszystkie cztery grupy trzeciej ligi można dość do wniosku, że zespoły, które awansowały, miały z kim rywalizować i nie było nikogo, kto uciekłby reszcie stawki i miał później spokojną wiosnę. System rozgrywek jest zatem taki, że trzeba zdobyć bardzo dużo punktów, aby ten awans stał się faktem.

Faktycznie, margines błędu jest bardzo mały…

Zgadza się. Pamiętajmy też, że jest to czwarty poziom rozgrywkowy i przy budżecie, który nie zawsze jest najwyższy, trudno czasem zakontraktować jakościowych piłkarzy, przekonać by związali się z danym klubem.

A jak ocenia pan system obowiązujący w rozgrywkach drugoligowych?

System rozgrywek drugoligowych jest troszeczkę inny, niż w trzeciej lidze i zarazem bardzo ciekawy. Osobie, która go wymyśliła należą się ukłony. My co prawda mieliśmy okazję już grać w tym systemie przez dwa lata i wówczas nie poradziliśmy sobie, bo spadliśmy z pierwszej ligi, ale na pięć kolejek przed końcem sezonu mieliśmy jeszcze szansę na baraże. W drugiej lidze potoczyło się to już inaczej, ale chciałbym zaznaczyć, że różnica punktowa pomiędzy drużyną, która zapewnia sobie utrzymanie, a tą, która jako ostatnia wchodzi do strefy barażowej, czasem bywa naprawdę bardzo niewielka i sprowadza się do zaledwie różnicy kilku punktów. Można zatem powiedzieć, że w każdej kolejce drugiej ligi poszczególne drużyny grają o „coś”.  

Czyli zupełnie inaczej, niż w trzeciej lidze, gdzie większość drużyn dużo wcześniej żegna się z nadziejami na awans…

Zgadza się. Pamiętajmy jednak o tym, że wiele z nich już w połowie rundy jesiennej zaczyna grać o nagrody z „Pro Junior System”. Wówczas padają najróżniejsze wyniki, ponieważ niektóre zespoły grają początkowo seniorami, aby zapewnić sobie utrzymanie, a gdy już im się to uda, delegują do gry młodszych graczy. System rozgrywek trzecioligowych jest zatem „masakryczny”, również ciekawy, ale jednak jest w nim sporo zmiennych czynników, o których również należy pamiętać. 

Tygodnik „Piłka Nożna” umieścił w jedenastce sezonu Sebastiana Rogalę, Marcina Warcholaka oraz Kamila Kurowskiego. Dodałby pan jeszcze kogoś do tego grona?

Bezwzględnie umieściłbym w tym gronie naszego bramkarza, Adriana Olszewskiego. Myślę, że był wręcz najjaśniejszą postacią, bo dzięki niemu straciliśmy najmniej bramek i to biorąc pod uwagę drużyny ze wszystkich czterech grup trzeciej ligi. Pośrednio świadczy to dobrze również o linii obrony, ale jednak przede wszystkim o bramkarzu. Zresztą, w tych dwóch rozegranych przez nas meczach w drugiej lidze również dołożył cenną cegiełkę do tego, że mamy obecnie sześć punktów na koncie. W trzeciej lidze tych interwencji miał mniej i to też świadczy o jego klasie, skoro niezależnie od okoliczności potrafi utrzymać koncentrację praktycznie przez 24 miesiące. W ostatnich dwóch latach była to zatem nasza najjaśniejsza postać, nie ujmując oczywiście przy tym innym naszym zawodnikom. Podpisuję się pod wymienionymi przez pana graczami, ale jednak do tego grona dodałbym jeszcze Olszewskiego.

Przejdźmy zatem do obecnego sezonu. Drużyna z Grudziądza wygrała dwa pierwsze mecze, kolejno z Sandecją Nowy Sącz (3:1) oraz Polonią Bytom (1:0). Czy pańskim zdaniem jest to zapowiedź walki o coś więcej, niż tylko o spokojny byt w drugiej lidze?

Proszę mi wierzyć, że nawet pomimo faktu, że mamy na swoim koncie komplet 6 punktów, nie zmienię swojego zdania. Chciałbym, aby ten sezon był dla nas spokojniejszy i tak samo, jak w trzeciej lidze chcieliśmy zapewnić sobie awans nieco wcześniej, tak teraz nie chcielibyśmy czekać na zapewnienie sobie utrzymania do ostatniej kolejki. Dotychczasowe dwa mecze były dla nas piekielnie ciężkie i wynik meczu z Sandecją nie do końca oddaje przebieg gry. Obawialiśmy się trochę tego spotkania, bo wiedzieliśmy, że jest to spadkowicz z pierwszej ligi, dysponujący dużym budżetem. Na szczęście cały zespół stanął na wysokości zadania, na czele z Adrianem Olszewskim, który zanotował interwencję meczu przy wyniku 2:1 na naszą korzyść. Goście byli wówczas rozpędzeni, więc gdyby zdobyli bramkę, różnie mogłoby to się dla nas zakończyć. Piłka nożna jest jednak na tyle szaloną dyscypliną, że nawet kopciuszek może czasem sprawić niespodziankę. Z kolei w drugim meczu z Polonią Bytom spotkały się dwa zespoły mające po trzy punkty, będące przy tym beniaminkami i muszę przyznać, że drużyna ze Śląska zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie, aniżeli Sandecja. Podkreślam jednak, że jest to dopiero początek sezonu i myślę, że dopiero po pierwszych pięciu spotkaniach będziemy mogli powiedzieć coś więcej o naszej drużyny.

Jak układa się pańska współpraca z trenerem Dominikiem Czajką, który przed rozpoczęciem obecnego sezonu zastąpił na stanowisku Bogusława Baniaka?

Tak na dobrą sprawę nasz sztab jest w pięćdziesięciu procentach nowy, a reszta, to ci sami ludzie, którzy pracowali jeszcze za kadencji trenera Baniaka. Każdy sztab, który budowaliśmy na potrzeby danej ligi musiał być troszkę inny. Szukaliśmy zatem trenera o takim profilu, by pasował do naszego sztabu oraz drużyny. W piłce nożnej nikt nie może niczego zagwarantować, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z trenerem z pierwszych stron gazet, trenerem, który pracował wcześniej w sztabie, czy też trenerem bez większego doświadczenia. Najważniejsze jest systematyczne budowanie drużyny. System rozgrywek też pozwolił na to, by po trzech latach funkcjonowania Szkoły Mistrzostwa Sportowego postawić na swoich wychowanków i dziś efektem jest miejsce jednego z nich w pierwszym składzie, czyli Damiana Vũ Thànha. Na ławce rezerwowych jest trzech kolejnych, którzy też przeszli edukację piłkarska w Szkołę Mistrzostwa Sportowego. Szukaliśmy zatem takiego trenera, który pracował wcześniej zarówno z młodzieżą, jak i z seniorami. Dominik Czajka prowadził w Lechii Gdańsk zespół rezerw, ale był też oddelegowany do zajęć indywidualnych z zawodnikami, którzy nie łapali się do szerokiej kadry pierwszego zespołu i dlatego właśnie postawiliśmy na niego. Czy to dobrze, czy źle, okaże się z czasem, ponieważ okres przygotowawczy był bardzo krótki i rozpoczął się równo trzy tygodnie przed pierwszym meczem. Trener musiał poznać wszystkich 25-26 zawodników i to zarówno tych, którzy wcześniej byli już w kadrze, jak i tych, którzy dopiero ją zasilili. Tak to właśnie wygląda.

Drużyna Olimpii straciła w zeszłym sezonie zaledwie 18 bramek. Mimo to klub postanowił wzmocnić linię defensywną w letnim okienku transferowym. Skąd zatem pomysł na zatrudnienie takich obrońców, jak Modou Camara, Damina Kostkowski, czy też Rafał Kobryń?

Stanęliśmy przed takim faktem, że nie wszyscy zawodnicy linii obrony, jakimi dysponowaliśmy w trzeciej lidze, chcieli z nami przedłużyć kontrakty. Mając też wcześniejsze doświadczenie z rozgrywek drugoligowych wiedzieliśmy, że musimy trochę „podnieść wzrost” naszych obrońców i stąd też zatrudnienie Damiana Kostkowskiego. Z kolei Krzysztof Wicki to bardzo dobry zawodnik, ale statystycznie mało grał i kontuzje przydarzały mu się dosyć często, i dlatego wspólnie doszliśmy do porozumienia, że nie będziemy kontynuować naszej współpracy. Ponadto chodziło też o system gry z poprzedniego sezonu, który nasz nowy trener chciał powielić. Było po prostu za mało czasu w okresie przygotowawczym na wprowadzenie nowego systemu w linii obrony i dlatego w tych pierwszych kolejkach gramy takim systemem, jak dotychczas, aby tych zmian było jak najmniej. Dlatego też pojawili się Kostkowski, Camara, a także Kobryń, który grał na prawej obronie.

Nie ukrywajmy, że jeden z piłkarzy, którzy w letnim okienku wzmocnili Olimpię, już teraz zaczął się spłacać. Mowa o Kostiantynie Czernijm, który zaaplikował Sandecji dwa gole. Jak pan ocenia jego szanse, by stał się czołowym napastnikiem rozgrywek drugoligowych?

Tutaj odpowiedź będzie trochę podobna, jak w przypadku linii obrony. Musimy pamiętać, że nasz czołowy napastnik, czyli Amarildo Balotelli zerwał „Achillesa”. Zanim doznał tej kontuzji, był w trzeciej lidze czołowym, wysokim napastnikiem, który zarówno strzelał, jak i asystował. Dlatego też szukaliśmy zawodnika o takim właśnie profilu, co nam się udało. Kolejnym atutem Czernija jest to, że grał już wcześniej w trzeciej lidze w Polsce i przez to znał środowisko oraz mentalność Polaków. To bardzo pracowity chłopak. W pierwszym meczu zaliczył dwa trafienia, w drugim z kolei asystował głową przy bramce, jaką zdobył Oskar Sikorski. Od samego początku zrobił zatem dobre wrażenie. Może być z pewnością czołowym zawodnikiem drugiej ligi, choć niekoniecznie strzelcem, bo najłatwiej jest oceniać napastnika za to, ile bramek strzeli i co te bramki dają drużynie. Ważne jest jednak też to, ile biega i pracuje, a Czernij nie ma z tym problemu i dlatego ocena przy jego nazwisku jest jak najbardziej pozytywna.

Jak pan myśli, którzy rywale mogą okazać się najbardziej wymagający dla Olimpii w obecnych rozgrywkach?

W tym sezonie nie ma w stawce topowych drużyn, jeśli chodzi o ich osiągnięcia i historię. Po dwóch kolejkach mogę powiedzieć, że będzie to liga bardzo wyrównana, podobnie zresztą, jak we wcześniejszych latach. Na dziś nie ma murowanego faworyta, jak to miało miejsce chociażby w minionych rozgrywkach. Myślę, że po kolejnych kilku kolejkach będziemy mądrzejsi, natomiast wracając znów do tych spotkań, jakie rozegraliśmy mogę powiedzieć, że Sandecja powinna liczyć się w walce o awans i to pomimo faktu, że ma obecnie zero punktów na koncie. Nie mam zatem faworytów, mogę jedynie patrzeć na budżety poszczególnych klubów, choć należy pamiętać, że za dużymi pieniędzmi nie zawsze idą dobre wyniki.

Jak pan ocenia szansę na to, by w niedalekiej przyszłości do Grudziądza wróciły czasy, kiedy to Olimpia ocierała się nawet o awans do Ekstraklasy?

Na ten moment chcielibyśmy odbudować atmosferę wokół klubu. Nie mówię, że dotąd była ona zła. Mam na myśli atmosferę piłkarską na poziomie centralnym. Budując zespół trzeba też zadbać o to, by otrzymać licencję na grę w wyższej klasie rozgrywkowej. Wymogi trzecioligowe były troszkę inne i dlatego wiemy, że nasza infrastruktura wymaga poprawy. Olimpia jest klubem miejskim i dlatego jej stabilność jest większa, niż w przypadku klubów prywatnych. W piłce wszystko jest możliwe, a sytuacja bardzo dynamicznie się rozwija. Chcielibyśmy nadal kontynuować szkolenie młodzieży, bo dla klubu istotny jest nie tylko wynik sportowy i kolejne awanse. Młodzież z Akademii powinna z czasem przebijać się do pierwszej drużyny, rozwijać się, a najzdolniejszą transferować do klubów Ekstraklasy. Przykładem jest Szymon Doba, który był adeptem Akademii, uczestniczył w ME w piłce nożnej, debiutował w drużynie seniorów, a w zimowym okienku transferowym został sprzedany do Cracovii Kraków. Wracając do pytania, w pewnym momencie klub ocierał się o awans do Ekstraklasy, natomiast na dziś skupiamy się na rozgrywkach w drugiej lidze, aby zbudować silny zespół i aby kibice przychodzili licznie na nasz stadion. Taki efekt możemy osiągnąć wyłącznie poprzez odnoszenie kolejnych zwycięstw.

***
Rozmawiał: Jordan Tomczyk

POLECANE

tagi