Ligowy weekend ubiegł nam pod znakiem kilku niespodzianek, kilku przewidzianych rozstrzygnięć oraz święta mocno powiązanego z futbolową społecznością. Niezmiennie, Legia po przełamaniu, znów zebrała oklep, a Lech umocnił się na pozycji lidera. Prawdziwe partidazo miało miejsce natomiast w Gdańsku, gdzie Lechia bezwzględnie wypunktowała Raków. Zapraszam na cotygodniowy przegląd najciekawszych wydarzeń ligowej kolejki subiektywnym okiem, a może nawet włoskiem!
Nie sposób zacząć tego tekstu inaczej, niż od wspomnienia najważniejszego wydarzenia weekendu, które przypadało na 4 grudnia. Coroczny Dzień Górnika, czy jak kto woli Barbórka, miało swoje odzwierciedlenie także na piłkarskich stadionach. Orkiestry, górnicy w swoich uniformach na trybunach. Jest klimacik, chciałoby się rzecz. A na których stadionach było to widoczne najbardziej?
“Niechaj żyje górniczy stan!”
Przygodę z sobotnim świętem tych, którzy od wieków ciężko pracują pod ziemią, rozpoczęliśmy już dzień wcześniej, w Zabrzu, czyli samym sercu Górnego Śląska. Górnik mierzył się z będącym ostatnio w średniej dyspozycji Śląskiem. Było to widoczne już od pierwszych minut, kiedy to gospodarze chcieli narzucić swoje warunki. W drugiej części gry dublet ustrzelił Bartosz Nowak, a kropkę nad “i” postawił atomowym strzałem Lukas Podolski, dla którego był to trzeci kolejny gol w trzecim meczu z rzędu. Rozkręcił nam się “Poldi” na dobre, a to wszystko w przeddzień Barbórki, czyli wydarzenia w tamtym regionie wręcz ubóstwianego.
Po #GÓRŚLĄ Lukas Podolski (@GornikZabrzeSSA) został najstarszym zawodnikiem z serią 3 meczów w @_Ekstraklasa_ ze strzelonym golem (36 lat 182 dni) od Tomasza Frankowskiego 2012/2013 (38 lat 233 dni)
— Wojtek Bajak (@WoBaj) December 6, 2021
Piękny i symboliczny był obrazek, na którym mistrz świata ściska się na jednym zdjęciu z górnikami, którzy całe twarze mają pokryte węglowym pyłem. Jest to niekwestionowany symbol tego meczu. Przede wszystkim znak ogromnej ulgi i tego, że zespół Jana Urbana żegluje w dobrą stronę. W tym sezonie jeszcze nie zdarzyło się, by 14-krotny mistrz Polski wygrał 3 mecze z rzędu. A spotkanie ze Śląskiem było właśnie trzecim kolejnym zwycięstwem (odpowiednio po meczach z Legią i Górnikiem Łęczna).
DZIŚ BARBÓRKA!
— Górnik Łęczna (@zielono_czarni) December 4, 2021
DZIŚ ŚWIĘTUJEMY!
Szczęść Boże Górnicy! ⚒️💚🖤#JAGGKŁ #Barbórka pic.twitter.com/P8ejmgkJuH
Podobna radość, pomimo rozgrywania meczu na wyjeździe, panowała w innej górniczej drużynie. Inny Górnik, ten z Łęcznej, wygrał drugi mecz w lidze, a pierwszy na wyjeździe i zrównał się punktami z warszawską Legią (po 12). Jak to w ogóle brzmi? Abstrakcja to mało powiedziane. To, co wyprawiali w tym meczu zawodnicy Ireneusza Mamrota, wołało o pomstę do nieba. Skoro graczem, który ciągnie twoją ofensywę do góry ma być Michał Pazdan, to świadczy dużo o możliwościach jakie masz w ataku. Trener Kamil Kiereś na konferencji zadedykował te zwycięstwo wszystkim górnikom. Kolejny piękny moment. Czyżby został zapoczątkowany marsz w górę łęcznian?
#ZAGLPO szacunek 💪💪👍👍👍 ⛏️⛏️⛏️⛏️ pic.twitter.com/tO6KAtgn0d
— Pawel Borowiak (@Wielkopolsk1922) December 5, 2021
Ostatnia część górniczego epizodu miała miejsce w Lubinie. Tam orkiestra, przynajmniej przez pierwsze 45 minut, mogła grać raczej jak na stypie, bo Zagłębie nie potrafiło wydostać się z połowy i straciło 2 gole. W drugiej części nadeszła zmiana i Miedziowi zdobyli 2 bramki, ale nie wystarczyło to na mocnego Lecha.
Tymczasem na Przodku. #ZAGLPO 2:3 pic.twitter.com/0K3AHl8rd0
— Krzychu (@krzych_l) December 5, 2021
Na trybunach pojawiła się nawet tematyczna oprawa, pokazująca wielkie przywiązanie do górniczych tradycji z polskiej stolicy miedzi. Powracając do spraw czysto boiskowych, podopiecznym Dariusza Żurawia w oczy zagląda już powoli końcówka tabeli, bo pod lubinianami plasują się już tylko 3 ekipy. Gracze z Dolnego Śląska zdobyli zaledwie 2 punkty w 8 ostatnich meczach, a przed meczem z liderem trener Żuraw dostał kredyt zaufania od władz, które stwierdziły, że jeszcze nie czas na rozstanie. Jak długo żurawie będą latać jeszcze nad Lubinem? Zbliża się już przecież zima…
Mecz inny od wszystkich
Często mówi się o meczach, które mogą być reklamami Ekstraklasy na arenie międzynarodowej. Takich spotkań w tym sezonie znaleźlibyśmy co najmniej kilka, a jednym z najbardziej pamiętnych takich spotkań były derby Dolnego Śląska, zakończone wynikiem 4:4. Do listy takich meczów możemy od soboty zaliczyć starcie Lechii z Rakowem (3:1). Co tam się w ogóle stało?
PAN PIŁKARZ ILKAY DURMUS🤩🤩
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 4, 2021
Zawodnik @LechiaGdanskSA popisał się przepięknym trafieniem i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie w starciu z @Rakow1921🙌
📺#LGDRCZ trwa w CANAL+ SPORT pic.twitter.com/GiPRGysvOJ
Gospodarze w pierwszej połowie praktycznie nie istnieli. Do tego doszła czerwona kartka Pietrzaka. Wydawało się, że Raków Marka Papszuna jest już na tyle dojrzałą ekipą, że takie mecze będzie rozstrzygał na swoją korzyść z łatwością. Nic bardziej mylnego, lechiści podnieśli się i pokazali, że wpadka w Szczecinie (1:5) była tylko przypadkiem. W sobotnim meczu działo się wszystko – powrót Lechii do żywych, piękny gol Ilkaya Durmusa oraz fatalne błędy Andrzeja Niewulisa. Ktoś może stwierdzić, że tu działa już typowa ekstraklasowa logika i można się z tym jak najbardziej zgodzić.
Wszystko zostało już wcześniej rozpisane.
— Kedzog (@kedzog1) December 4, 2021
Zalecam spokój:)#WronieckiSzaniec #LGDRCZ #Ekstraklasa pic.twitter.com/ruhEUVXlML
Trener Papszun w niedzielnej Lidze+Extra zwracał uwagę na to, że częstochowianie przegrali te spotkanie na własne życzenie i miał całkowitą rację. Tak bardzo wybitego z rytmu Rakowa w drugiej połowie nie widzieliśmy dawno i być może będzie to punkt przełomowy tego sezonu. W czołówce tabeli robi się coraz goręcej. Nie ma jednej drużyny, która wykształciłaby na tyle dużą przewagę, by być spokojnym sięgnięcia po majstra.
Fot: gornikzabrze.pl