Dwa szybkie ciosy, Łódź zatopiona. Lech Poznań 2:0 Widzew Łódź

2022.09.04 Poznan
Pilka nozna Ekstraklasa sezon 2022/2023
Lech Poznan - Widzew Lodz
N/z Joao Amaral gol radosc bramka
Foto Pawel Jaskolka / PressFocus

2022.09.04 Poznan
Football Polish Ekstraklasa season 2022/2023
Lech Poznan - Widzew Lodz
Credit: Pawel Jaskolka / PressFocus

Lech Poznań wygrał 2:0 z Widzewem Łódź w niedzielnym meczu 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Spotkanie długo nie układało się po myśli Kolejorza, jednak za sprawą Joao Amarala i Mikaela Ishaka piłkarze Johna van den Broma trafili do siatki dwukrotnie w ostatnich dziesięciu minutach meczu.

Na to spotkanie czekali właściwie wszyscy kibice Lecha i Widzewa. Ostatni oficjalny mecz przy Bułgarskiej oba zespoły rozegrały bowiem aż dziewięć lat temu, 29 września 2013 roku. Wówczas Kolejorz zwyciężył 1:0 po golu Łukasza Teodorczyka, a Widzew od 3. minuty grał w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Rafała Augustyniaka. Od tamtego spotkania wszystko poszło do przodu – Lech Poznań zdążył dwukrotnie sięgnąć po mistrzostwo Polski, Widzew Łódź spadł z ligi, Łukasz Teodorczyk postrzelał w Dynamie Kijów i Anderlechcie Bruksela, a Rafał Augustyniak po przygodzie w Rosji wrócił do Polski i nawet zdobył zwycięskiego gola dla Legii w piątkowym meczu z Radomiakiem. Ba, nawet poszerzono kadry meczowe z 18 do 20 zawodników.

Oczywiście, oba zespoły rywalizowały ze sobą od tamtej pory, lecz zaledwie trzykrotnie, z czego jedynie raz w meczu o stawkę. Ostatni mecz obu drużyn w Ekstraklasie to 10 marca 2013 roku. Wtedy padł remis 2:2 po pościgu łodzian za Poznańską Lokomotywą i odrobieniu strat po bramkach Manuela Arboledy i, ponownie, Łukasza Teodorczyka. Dla Widzewa trafiali Marcin Kaczmarek i Eduards Višņakovs.

Lech i Widzew mierzyły się ze sobą przy Bułgarskiej również w tym roku. W meczu towarzyskim niespodziewanie górą był beniaminek z Łodzi, który wygrał 2:1 po golach Karola Danielaka i Mateusza Żyry. Dla Kolejorza trafił nieobecny dziś w kadrze pierwszego zespołu Norbert Pacławski.

Napięcie dało się wyczuć właściwie od pierwszych kroków postawionych niedzielnego popołudnia przy Bułgarskiej. Nie zabrakło mocnej obstawy służb porządkowych i policji, a także wyzwisk w kierunku jednych i drugich. Kibice obu drużyn właściwie od zawsze nie pałają do siebie sympatią (to oczywiście mało powiedziane), a od jakiegoś czasu fani Kolejorza są związani zgodą z sympatykami ŁKS-u Łódź, co tylko potęguje nienawistne nastroje pomiędzy Widzewiakami a Dumą Wielkopolski.

Jeśli chodzi o składy obu zespołów – John van den Brom wyszedł z założenia, że zwycięskiego ustawienia się nie zmienia, więc na murawę wybiegł ten sam zespół, który w środę ograł Lechię Gdańsk 3:0 i przyczynił się do zwolnienia Tomasza Kaczmarka z funkcji pierwszego trenera Biało-Zielonych. Do kadry meczowej powrócił zmagający się ostatnio z urazem Mikael Ishak. Wobec braku zmian w zespole prowadzonym przez Holendra, mieliśmy do czynienia z urodzinowym występem Barry’ego Douglasa, a także z jubileuszowym, 100. meczem Filipa Marchwińskiego w niebiesko-białych barwach.

Skład w ofensywnej odsłonie postanowił zaprezentować nam trener Widzewa, Janusz Niedźwiedź. W środku pola wybiegł były zawodnik Lecha, Juliusz Letniowski, na ławce usiadł Patryk Lipski, zabrakło również Dominika Kuna. Z przodu szkoleniowiec gości postawił na tercet Zjawiński – Sanchez – Pawłowski. Jasne było jedno – Widzew nie przyjechał do Poznania, żeby się bronić. Zwłaszcza, że łodzianie w środku tygodnia zaliczyli już największą wpadkę tego sezonu, gdyż po szalonym meczu w Kaliszu odpadli z Pucharu Polski z trzecioligowym KKS-em Kalisz. Piłkarze trenera Niedźwiedzia odrobili wynik 0:3, żeby ostatecznie zremisować 5:5 i odpaść po dwóch uderzeniach w poprzeczkę w serii rzutów karnych. Pechowcami okazali się Łukasz Zjawiński i Mateusz Żyro.

Skoro mowa była o składach i o poprzednich meczach Lecha z Widzewem, warto wspomnieć o tych, którzy pamiętają ostatnie spotkanie o stawkę pomiędzy Kolejorzem a Widzewiakami. Nie, to nie żart – w obu drużynach funkcjonują gracze pamiętający mecz z 2014 roku. Patryk Stępiński i Barry Douglas – to nazwiska tychże „szczęśliwców”.

Na Stadionie Miejskim w Poznaniu w końcu czuć było w tym sezonie atmosferę piłkarskiego święta. Niedzielnego popołudnia przy Bułgarskiej zgromadziło się ponad 20 tysięcy kibiców Kolejorza, a także aż 1800 kibiców Widzewa, co oznaczało, że niemal po brzegi wypełnili oni sektor gości.

Mecz rozpoczął się, niestety, zderzenia Filipa Marchwińskiego z Markiem Hanouskiem, po którym wybiegający dziś po raz 100. w barwach Kolejorza musiał opuścić boisko na noszach, a następnie udał się na rezonans. Jego miejsce zajął Joao Amaral.

Od początku spotkania bardzo skuteczny w pressingu był zespół Johna van den Broma, który dobrze potrafił zamykać obrońcom Janusza Niedźwiedzia drogi podania do ustawionych wyżej kolegów. Standardowo, aktywny byli boczni obrońcy Kolejorza, Joel Pereira i Barry Douglas, a w pierwszych minutach w środku pola dzielił i rządził Nika Kwekweskiri. Nie przekładało się to jednak na żadne konkrety pod bramką Henricha Ravasa.

Pierwszą dogodną okazję na rozwiązanie worka z bramkami mógł w 16. minucie otrzymać Joao Amaral, który jednak nie dopadł do piłki po zagraniu Filipa Dagerståla za plecy obrońców Widzewa. Kolejorz wciąż jednak prowadził grę i utrzymywał się w ataku pozycyjnym, przez co goście musieli czekać na swoje sytuacje, licząc na nadarzenie się okazji do zaskoczenia Lecha z kontrataku.

Pierwszy celny strzał w tym meczu oddali lechici. W 29. minucie na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Nika Kwekweskiri, któremu goście zostawili zbyt dużo wolnego miejsca, jednak Henrich Ravas poradził sobie z mocnym strzałem Gruzina.

Lech nie przestawał atakować, a Kwekweskiri poszedł za ciosem. Chwilę po pierwszej próbie zdecydował się na drugą, tym razem z prawej strony pola karnego, również zza szesnastki, jednak kolejny raz w bramce Widzewa dobrze spisał się Ravas.

Niespodziewanie, w 31. minucie odpowiedział Widzew. Z prawej strony w polu karnym znalazł się Fabio Nunes, który po dryblingu zdecydował się na strzał w kierunku bramki Filipa Bednarka, jednak został zablokowany przez jednego z obrońców gospodarzy.

Spotkanie w Poznaniu zaczęło przybierać na tempie. I dobrze, bo przez pierwsze niemal pół godziny gry zamiast meczu piłkarskiego oglądaliśmy film o facecie w łódce licząc na to, że zaraz się rozkręci.

W 35. minucie decyzję, która spotkała się jedynie z jękiem zawodu na trybunach i rozczarowaniem Michała Skórasia oraz Filipa Szymczaka, podjął Kristoffer Velde, jednak Norweg huknął wysoko nad poprzeczką bramki gości.

Norweski skrzydłowy Kolejorza szansę do rehabilitacji miał pięć minut później, kiedy to po krótkim rozegraniu z rzutu rożnego zszedł z piłką do prawej nogi i oddał techniczny strzał w kierunku dalszego słupka bramki gości, jednak nieznacznie się pomylił.

W 43. minucie Velde znów dał znać o swojej obecności na placu gry. Uderzył z woleja i trafił w rękę Mateusza Żyry. Kolejorz wykonywał rzut wolny z odległości 18. metrów od bramki Ravasa. Do futbolówki podeszli Barry Douglas, jednak Szkot trafił w mur, czym rozczarował kibiców. Wszyscy przecież pamiętamy jego piękne trafienia z meczów przeciwko Legii, Wiśle Kraków czy Bruk-Bet Termalice.

W doliczonym czasie gry pierwszej połowy wydawało się, że Lech w końcu wbije piłkę do bramki Widzewa. Po zablokowanym uderzeniu Jespera Karlströma piłka trafiła pod nogi Michała Skórasia, który dograł do Filipa Szymczaka, jednak ten nie trafił w piłkę. Chwilę później Kolejorz ruszył z jeszcze jedną kontrą, ale po dobrym dryblingu Joao Amarala zmarnował ją Kristoffer Velde.

Do przerwy mieliśmy więc bezbramkowy remis, choć bezapelacyjną dominację na boisku zaznaczał zespół gospodarzy. Brakowało tylko gola, który otworzyłby to spotkanie.

Na drugą połowę po jednej zmianie przygotowali trenerzy obu drużyn – na boisku pojawili się Mateusz Żukowski w miejsce Kristoffera Velde, a także Dominik Kun, który zastąpił Bartłomieja Pawłowskiego.

W 49. minucie kapitalnym dośrodkowaniem na pole karne Widzewa popisał się Joel Pereira. Główkował Joao Amaral, jednak dobrze interweniował słowacki bramkarz gości.

Podopieczni Janusza Niedźwiedzia odpowiedzieli minutę później. Z lewej strony wrzucał Fabio Nunes, ale po strzale głową w słupek trafił Karol Danielak. Widzewiacy zamknęli lechitów pod własną bramką i szturmowali ich dośrodkowaniami, aż w końcu piłkę przejął Michał Skóraś i ruszył z kontratakiem. Przez kilkanaście metrów ciągnął go za koszulkę Juliusz Letniowski, za co obejrzał żółty kartonik.

Stadion przy Bułgarskiej tętnił życiem, ale prócz niekulturalnych przyśpiewek nie zabrakło również aktu agresji ze strony kibiców gości, którzy zaczęli ciskać petardami w fanów Kolejorza.

https://twitter.com/DomasLp/status/1566468964544380930?s=20&t=WKmfueOcoOKUjbsPDXMi8g

W 59. minucie z lewej strony piłkę przy ziemi na pole karne posłał obchodzący dziś 33. urodziny Barry Douglas. Ta trafiła do Filipa Szymczaka, który jednak znacznie chybił. Trzeba jednak zauważyć, że boczni obrońcy Kolejorza coraz bardziej napędzali ataki gospodarzy – czy to Joel Pereira wrzutkami z prawej flanki, czy to wspomniany Douglas po przeciwległej stronie boiska.

Portugalczyk jednak w 63. minucie opuścił boisko, a zastąpił go Gio Citaiszwili. Do gry wrócił również kapitan Kolejorza, Mikael Ishak, który zmienił Filipa Szymczaka. Na prawą stronę obrony przeniósł się Mateusz Żukowski, który jednak zdecydowanie nie błyszczał.

Chwilę później piłkę na środku boiska odebrał Amaral, pognał z nią wprowadzony na boisko Ishak, z prawej strony zagrywał Citaiszwili, a z dystansu uderzał Karlström, jednak reprezentant Szwecji nie dokręcił piłki w okienko bramki Widzewa.

W 71. minucie świetnym podaniem do Łukasza Zjawińskiego popisał się Letniowski, w odbiorze pomylił się Kwekweskiri, jednak czujny pozostał bezblędny niedzielnego popołudnia Filip Dagerstål. Szwed zdecydował się na wślizg i wybił piłkę na rzut rożny, po którym obok bramki uderzył Martin Kreuzriegler.

W 80. minucie Lech w końcu dopiął swego. Zza pola karnego po dłuższym słupku uderzył Joao Amaral i niespodziewanie pokonał Henricha Ravasa. To pierwsze trafienie Portugalczyka w sezonie 2022/23.

Kolejorz poszedł za ciosem i niczym Deontay Wilder znokautował defensywę Widzewa jakby ten był Arturem Szpilką. Gio Citaiszwili odebrał piłkę, Gruzin ruszył z futbolówką i dograł do Mikaela Ishaka, który pewnym strzałem między nogami pokonał bramkarza Widzewa.

Powiedzieć, że Bułgarska eksplodowała po golach Amarala i Ishaka, to jak nic nie powiedzieć. W końcówce niesieni dopingiem kibiców piłkarze Lecha mogli dobić zespół gości i wbić gola na 3:0, jednak bardzo dobrą interwencją ponownie popisał się Henrich Ravas, który zbił piłkę odbitą od Mikaela Ishaka. Chwilę później kapitan Kolejorza miał kolejną okazję do pokonania bramkarza Widzewa, ale ten znów dobrze obronił jego uderzenie. Chwilę później wybrzmiał ostatni gwizdek.

Fakty są takie – Kolejorz wygrywa trzeci mecz z rzędu w PKO BP Ekstraklasie i powoli odrabia straty do ligowej czołówki, w tym momencie znajdując się na 8. lokacie, a w pamięci wciąż trzeba mieć zaległe spotkanie Lecha z Miedzią Legnica.

Lech Poznań 2:0 Widzew Łódź (0:0)

Gole: 80. Amaral, 82. Ishak

Składy:

Lech: Bednarek – Pereira (63. Citaiszwili), Dagerstål, Milić, Douglas (73. Rebocho) – Velde (46. Żukowski), Kwekweskiri, Karlström (kapitan), Skóraś – Marchwiński (6. Amaral) – Szymczak (63. Ishak)

Widzew: Ravas – Stępiński (kapitan), Żyro, Kreuzriegler – Danielak (90. Milos), Hanousek, Letniowski (78. Lipski), Nunes (90. Hansen) – Zjawiński (74. Sypek), Sanchez, Pawłowski (46. Kun)

Kartki: Skóraś – Żyro, Letniowski (żółte)

Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)

Frekwencja: 23 725 (1800 kibiców Widzewa)

Mecz prosto ze stadionu przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu relacjonował Dominik Stachowiak.

POLECANE

tagi