Lech Poznań pełną parą rozpoczął sezon 23/24 w rozgrywkach Ekstraklasy oraz eliminacji do Ligi Konferencji Europy, a jedną z najjaśniejszych postaci Kolejorza na starcie rozgrywek jest z pewnością nowy skrzydłowy, Dino Hotić.
Świetne liczby od początku
Kibiców Lecha może cieszyć nie tylko sama gra i wpływ na drużynę Dino Hoticia, ale przede wszystkim liczby, które notuje już od początku swojego pobytu w Lechu. Bośniacki skrzydłowy zagrał w trzech oficjalnych meczach Kolejorza, a zanotował już bramkę z Żalgirisem Kowno, a także asystę w niedzielnym starciu przeciwko Radomiakowi.
Kibice Lecha, przyzwyczajeni do tego, że nowo sprowadzeni zawodnicy potrzebują dużo czasu do pokazania pełni swoich możliwości (przykłady Kristoffera Velde czy Adriela Ba Loui), traktują jako miłe zaskoczenie fakt, że Bośniak odpalił już od początku swojej przygody w Poznaniu.
Warto zaznaczyć także, że statystyki Hoticia w postaci bramek i asyst mogły być z pewnością powiększone, ponieważ Bośniak miał ogromną szansę na drugiego gola w meczu z Żalgirisem, a także w spotkaniu z Radomiakiem łatwo przypomnieć sobie sytuację z pierwszych minut, kiedy to błąd popełniła obrona Radomiaka i Lech wychodził z liczebną przewagą w ataku, jednak 28-latek niedokładnie dograł do Mikaela Ishaka. Później jednak odkupił winy i zagrał do Szweda, który otworzył wynik spotkania.
Nikt już nie płacze po Skórasiu?
Przed tym sezonem z klubem ze stadionu przy ulicy Bułgarskiej rozstał się młody, utalentowany skrzydłowy, czyli Michał Skóraś. Wcześniej na lewej stronie Lecha grał chociażby Jakub Kamiński i można było odnieść wrażenie, że ciąg świetnych skrzydłowych Lecha się skończył, a fanów Kolejorza czeka posucha właśnie na tej pozycji.
Lech został bowiem z Kristofferem Velde, który często gra w kratkę i albo gra fatalnie, albo włącza tryb swojego ulubionego piłkarza, czyli Neymara i ogrywa rywali jak jego idol. Oprócz tego w Kolejorzu gra Adriel Ba Loua, w którego nie wierzy już chyba sam trener John van den Brom, bo daje mu coraz mniej minut do gry i chyba pogodził się, że w najbliższym czasie będzie się trzeba pożegnać z Iworyjczykiem.
Przyszedł jednak Hotić, który póki co idealnie łata dziurę na skrzydle pozostawioną przez nowego zawodnika Club Brugge. Co ciekawe, można znaleźć wspólny mianownik przy tych dwóch piłkarzach, bo Bośniak przyszedł do Lecha z największego miejscowego rywala nowego pracodawcy Skórasia, czyli Cercle Brugge.
Gra głową – tego nikt się nie spodziewał
Jeśli czegoś mieliśmy się spodziewać po Hoticiu, to raczej szybkości, zwrotności, gry na skrzydle czy dryblingów. Natomiast mało kto wspomniałby o grze głową, bo przecież Bośniak mierzy tylko 168 centymetrów wzrostu, a we współczesnej piłce rzadko zdarza się, żeby tak niscy zawodnicy grali aż tak dobrze częścią ciała zarezerwowaną raczej dla zawodników powyżej 180 centymetrów.
Tymczasem Hotić zaprzecza tej teorii, bo w spotkaniu z Żalgirisem popisał się świetnym uderzeniem głową, które poskutkowało bramką na 1:0 i otwarciem worka z bramkami, których koniec końców obejrzeliśmy trzy. Hotić szansę na bramkę z główki miał także w spotkaniu z Radomiakiem, jednak ostatecznie interwencją popisał się Filip Majchrowicz.
Hotić przy grze głową bazuje na wyprzedzeniu obrońcy i właśnie tą czynnością nadrabia braki we wzroście. Widoczne to było przy szansie w pierwszej połowie ostatniego meczu ligowego, kiedy Bośniak idealnie wyprzedził Dawida Abramowicza i stworzył sobie miejsce do oddania uderzenia, które gdyby było minimalnie bardziej celne, to mówilibyśmy o kolejnej bramce Hoticia z główki.
Pod względem gry głową Bośniak ma świetny start, jednak jesteśmy naprawdę ciekawi jak będzie wyglądał, kiedy przyjdzie mu się mierzyć z wysokimi obrońcami Legii, Rakowa czy Pogoni, którzy na pewno nie będą dawać się tak dziecinnie mijać jak defensorzy Radomiaka, czy tym bardziej Żalgirisu.
Nowy boiskowy lider Lecha?
Podczas meczu z Radomiakiem można było zauważyć, że Bośniak wykonywał już stałe fragmenty gry, a zagrywane przez niego piłki z rzutów wolnych i rożnych stwarzały realne zagrożenie dla bramki rywala (vide: słupek przeciwko Radomiakowi).
– Nie nazwałbym go jeszcze mianem lidera. Stałe fragmenty wykonuje dlatego, że ma największą jakość pod tym względem. Jeśli jednak będzie utrzymywał taką dyspozycję przez dłuższy czas, to chciałbym, żeby pomógł także w liderowaniu – powiedział na konferencji prasowej trener Lecha, John van den Brom.
Bośniacy w Lechu. Drogą którego pójdzie Hotić?
Zawodników z ojczyzny Dino Hoticia w Lechu było sporo, bo aż sześciu. Jednak w kartach historii Kolejorza na dobre zapisało się tak naprawdę tylko dwóch – Semir Štilić i Jasmin Burić, który obecnie przegrywa rywalizację z młodziutkim Szymonem Weirauchem w Zagłębiu Lubin.
Štilicia kibice Lecha pamiętają najbardziej z europejskich bojów w 2010 roku i spotkań z Juventusem czy Manchesterem City. Burić przy Bułgarskiej jest zapamiętany jako golkiper solidny, jednak często łapiący kontuzje i popełniający co jakiś czas opłakane w skutkach błędy. Ot, sympatyczny Jasiek, który nigdy nie wszedł o poziom wyżej, ale nie był też najgorszym bramkarzem, jakiego pamiętają kibice Lecha z występów przy Bułgarskiej. Wydaje się więc, że lepiej, żeby Dino Hotić podążył drogą tego pierwszego.