W sobotnim spotkaniu 20. kolejki Primera Division Real Madryt podejmie Valencię. Zespół ze stolicy Hiszpanii jest liderem tabeli, z kolei goście to drużyna nieobliczalna. W bezpośrednich meczach obu ekip nie brakuje bramek i emocji.
Zarówno Real, jak i Valencia wygrały swoje pucharowe mecze w tym tygodniu z niżej notowanymi rywalami. Styl tych zwycięstw pozostawiał jednak wiele do życzenia. Miejmy nadzieję, że w sobotni wieczór obejrzymy widowisko na dobrym poziomie, do jakiego oba zespoły nas przyzwyczaiły.
Obronić twierdzę
Żaden ligowy rywal nie zwyciężył w tym sezonie na Santiago Bernabeu. Real wygrał na swoim stadionie sześć spotkań, trzy zremisował. Ostatnio niespodziankę w Madrycie sprawił Cadiz, a mecz zakończył się podziałem punktów. Królewscy w Lidze Mistrzów musieli uznać wyższość jednego przeciwnika. Był to mołdawski Sheriff Tiraspol ‒ rewelacja fazy grupowej.
Sytuacja Los Blancos w lidze jest bardzo komfortowa. Pięć punktów przewagi nad Sevillą oraz aż trzynaście nad Betisem. Biorąc pod uwagę nawet fakt, że Real ma jeden mecz rozegrany więcej, mistrzostwo wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Zespół wykorzystuje słabość największych rywali. Barcelona jest w potężnej przebudowie i obecny sezon musi poświęcić na rewolucję. Atletico nie jest już tak efektywne, jak zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Na ten moment największym zagrożeniem jest Sevilla i to przed nią muszą uciekać zawodnicy Carlo Ancelottiego.
Niezła sytuacja zdrowotna
Do dyspozycji Włocha w spotkaniu z Valencią nie będą: Dani Carvajal, Mariano Diaz, Gareth Bale oraz Luka Jović. Reszta piłkarzy może zagrać w sobotni wieczór. Największą stratą jest brak hiszpańskiego prawego obrońcy. W jego miejsce do składu prawdopodobnie wskoczy Nacho Fernandez. Z perspektywy czasu nierozsądnym ruchem wydaje się sprzedanie Hakimiego do PSG. Marokańczyk miałby w tym sezonie sporo okazji do gry.
Po koronawirusie na pełnych obrotach trenował już Vinicius Junior. Brazylijczyk w tym sezonie jest w świetnej formie. Jego rola przy skomasowanej obronie Valencii będzie bardzo ważna. „Vini” potrafi zrobić różnicę swoją przebojowością i dryblingiem. Na jego ligowym koncie jest dziesięć bramek i pięć asyst.
Po ubiegłotygodniowej porażce z Getafe, Real nie może pozwolić sobie na kolejną stratę punktów. Pucharowe spotkanie z Alcoyano pokazało, że Królewscy nie są w najwyższej formie. Choć szansę dostało kilku rezerwowych, to trzecioligowiec nie powinien stanowić dla Los Blancos aż takiego problemu. Tymczasem gdyby nie szczęśliwy rykoszet po strzale Marco Asensio, to mecz mógłby potoczyć się bardzo różnie.
Gra Realu opiera się na świetnej defensywie, która dopuściła w lidze do straty zaledwie 17 bramek w 20 spotkaniach. Błyskawicznie w zespole zaaklimatyzował się David Alaba, który stworzył bardzo dobry duet z Ederem Militao. W bramce występuje jeden z najlepszych fachowców na świecie ‒ Thibaut Courtois. Przed linią obrony gra niezmordowany Casemiro. Wraz w wiekiem nie maleje wpływ na grę zespołu Luki Modricia. Chorwat jest nadal bardzo ważną postacią na boisku. Za grę ofensywną odpowiadają Karim Benzema oraz Vinicius Junior. Oglądanie obu panów jest dużą przyjemnością.
Sztorm w Valencii
Kibice Valencii zapewne z rozrzewnieniem wspominają skład zespołu z sezonu 2008/2009. Koszulkę „Nietoperzy” zakładali wtedy m.in. David Silva, David Villa, Juan Mata, Jordi Alba, Ever Banega, David Albelda i Isco. Ówczesna drużyna była trzecią siłą ligi, która ustępowała tylko Realowi i Barcelonie. Po tej drużynie nie zostało nic poza pięknymi wspomnieniami.
W 2014 roku właścicielem klubu został Peter Lim. Z jego przyjściem wiązały się duże nadzieje. Fani liczyli na poprawę sytuacji finansowej, spłatę długów oraz przywrócenie blasku drużynie. Jego największym błędem było zwolnienie Marcelino. Hiszpański trener potrafił robić świetne wyniki z przeciętną kadrą zawodników. W sezonie 2018/2019 jego zespół zajął 4. miejsce w lidze oraz sięgnął po Puchar Króla. Lim lekceważył to trofeum i naciskał na skupienie się na rozgrywkach ligowych. Postanowił więc zwolnić szkoleniowca. Zrobił to po zamknięciu okienka transferowego, aby piłkarze nie mogli odejść z zespołu.
Właściciela Nietoperzy piłka nie interesuje i to niestety odbija się na postawie drużyny. Tak o jego podejściu mówił w „La Vanguardii” jeden z pracowników klubu: „Zachowuje się jak broker. Widzi, że biznes się nie klei, więc coraz bardziej ma go w nosie”. Córka multimilionera dolała oliwydo ognia mówiąc: „To nasz klub. Możemy robić z nim co chcemy. I nikt nie może nam nic powiedzieć”. Obecna strategia Lima zakłada cięcie kosztów i promowanie młodzieży.
Nieobliczalne Nietoperze
Obecnie w drużynie z Estadio Mestalla brakuje piłkarskiej jakości, aby walczyć o najwyższe cele. Postanowiono więc sięgnąć po trenera znanego z tego, że potrafi z przeciętnych zawodników stworzyć solidną drużynę. Nowym szkoleniowcem został Pepe Bordalas.
Jego wcześniejszym pracodawcą było Getafe. Zespół z przedmieść Madrytu pod jego wodzą zajął w sezonie 2018/19 piąte miejsce w lidze. Było to bardzo dużym zaskoczeniem, ponieważ budżet tej drużyny jest jednym z najmniejszych w całej stawce. Wszelkie braki zawodnicy Bordalasa nadrabiali walką i zaangażowaniem. Preferowany przez niego styl nie jest być może najbardziej efektowny, ale potrafi przynosić zaskakujące rezultaty.
W Valencii może współpracować z kilkoma piłkarzami wysokiej klasy. Można do nich zaliczyć Jose Gayę, Goncalo Guedesa, Gabriela Paulistę czy też Carlosa Solera. Dwóch ostatnich zawodników niestety z Realem nie zagra wskutek urazów.
Nietoperze w tym sezonie grają bardzo solidnie. Nie są drużyną, od której można wymagać walki o najwyższe lokaty. Dlatego zajmowane przez nich 9. miejsce należy uznać za mały sukces. Poprzednie rozgrywki skończyli na 13. pozycji. O zwycięstwo na Bernabeu będzie jednak bardzo trudno. Ostatnia wiktoria Valencii na tym stadionie to rok 2008. O tym jak odległe to były czasy najlepiej świadczy ówczesny skład gości:
Bezpośrednie starca obfitujące w bramki
Nie ma lepszej zachęty do obejrzenia spotkania niż niemal pewna gwarancja bramek. Ostatnio bezbramkowy remis w starciu Realu i Valencii miał miejsce w roku 2012. Od tamtego czasu w każdym spotkaniu padają minimum dwa gole. Warto odnotować, że mieliśmy także do czynienia z rezultatami typu 5:0 i 4:1. W tym sezonie w ligowych meczach Królewskich pada średnio 2,9 gola na spotkanie. Z kolei w potyczkach Valencii 3,1. Pozostaje więc usiąść wygodnie przed telewizorem i liczyć na dobry mecz!