Tak słabego sezonu naszych reprezentantów w Bundeslidze nie było już od bardzo dawna. Liga niemiecka, która przez wiele lat była miejscem, gdzie mogliśmy obserwować najwięcej polskich piłkarzy, teraz stała się poletkiem, na którym nasi rodacy znaczą niewiele. I nie jest to rezultatem jakieś nagłej katastrofy, tylko wieloletniego procesu. Bez goli, bez pamiętnych występów i raczej bez większych nadziei na przyszłość. Lepiej było na drugim poziomie rozgrywkowym i jeśli gdzieś mamy szukać pozytywów, to właśnie tam.
Bundesliga
Dawid Kownacki (Werder Brema)
Czy Dawid Kownacki jest jeszcze graczem, którego stać na grę w silnej lidze? A może to już czas na powrót do Ekstraklasy? Takie pytania mogą zacząć pojawiać się w głowach polskich kibiców w kontekście pochodzącego z Gorzowa Wielkopolskiego napastnika. W obu przypadkach odpowiedź chyba na razie brzmi negatywnie. Na powrót do naszej ligi wydaje się być jeszcze za wcześnie (bo też gdzie poza Lechem mógłby w Polsce zagrać, a ta opcja jest w tym momencie mało interesująca sportowo i organizacyjnie). Natomiast można mieć poważne wątpliwości co do tego, czy Kownackiego stać jeszcze na grę na naprawdę wysokim poziomie. Niedawno o 2. Bundeslidze, w której był jednym z najlepszych piłkarzy Kownacki mówił, że wcale nie jest o wiele lepsza od Ekstraklasy. Najwyższy poziom rozgrywkowy w Niemczech okazał się jednak brutalnym i zarazem kolejnym zderzeniem ze ścianą.
Z wychowanka Lecha brylującego w zeszłym sezonie w Fortunie nie pozostało w zasadzie nic. 22 mecze, 0 goli, 0 asyst – wygląda to jak liczby piłkarza grającego na środku defensywy. Tylko 2 z tych spotkań Kownacki rozpoczął w pierwszej jedenastce, co pokazuje, iż nawet pomimo odejścia podstawowego goleadora i gwiazdy drużyny z Bremy w osobie Niclasa Füllkruga, Polak nigdy nie stał się ważnym graczem swojego zespołu. Absolutnym numerem 1 w ataku jest Marvin Ducksch, który broni się grą i przede wszystkim liczbami (12 goli, 8 asyst). Kownacki nawet gdy otrzymywał już swoje minuty (niewiele, ale jednak) nie prezentował się na tyle dobrze, aby zasłużyć na więcej. Przez cały sezon nie zmagał się w zasadzie z żadnymi kontuzjami, więc zdrowie tym razem mu nie przeszkodziło.
Być może jak mówił z jednym wywiadów rzeczywiście jest graczem wymagającym specjalnego podejścia, a może po prostu nie dorasta do poziomu rozgrywek takich jak Bundesliga czy Serie A. Po najlepszym statystycznie sezonie od wyjazdu z Polski apetyty były znacznie większe. Teraz napastnika czeka prawdopodobnie kolejna zmiana klubu. Z pewnością latem jego usługami zainteresowanych będzie wiele ekip. Czy jednak dostanie taką szansę jak ta, którą była oferta z Werderu? Mało prawdopodobne, ale pozostaje mieć nadzieję, że reprezentacja Polski będzie mieć z niego jeszcze w przyszłości pożytek.
Jakub Kamiński (VFL Wolfsburg)
Jedno z największych rozczarowań i dramatów obecnych rozgrywek wśród polskich piłkarzy. Jakub Kamiński w sezonie 2022/2023 choć miał dopiero 21 lat był podstawowym graczem solidnego niemieckiego zespołu. Pomimo faktu, że jego liczby nie były oszałamiające (4 gole i 3 asysty to jak na skrzydłowego średni dorobek), pierwszy rok poza Ekstraklasą można było z pewnością zapisać na plus. Te rozgrywki to jednak absolutna katastrofa. Zaufanie w oczach trenera Niko Kovaca, który jednego Polaka na ławce już regularnie sadzał (chodzi oczywiście o Majeckiego w AS Monaco), nie słynącego przecież z budowania młodych piłkarzy, stracił już w trakcie okresu przygotowawczego. Sezon rozpoczął jako rezerwowy, regularnie podnosząc się jednak z ławki rezerwowych. Na ogół grał kiepsko, co sprawiało, że w hierarchii skrzydłowych osuwał się coraz niżej.
Wpływ na jego słabszą grę miały także problemy natury osobistej, z którymi jesienią zmagał się wychowanek Lecha. Jedyną większą szansą dla Kamińskiego były dwa pierwsze spotkania po przerwie świątecznej, które rozpoczynał od pierwszych minut. Potem jednak znów stracił miejsce, tym razem nie tylko w składzie, ale nawet w meczowej kadrze (przydarzył mu się także uraz). Na boisko powrócił dopiero po zatrudnienia przez Wilki Ralpha Hasenhuttla, w meczu z Darmstadt zaliczył nawet asystę. Dobrze zaprezentował się także w ostatniej kolejce, gdzie zanotował kolejne kluczowe podanie.
Według doniesień mediów nie znajduje się on jednak w planach Austriaka na kolejne rozgrywki. Na boisko w sezonie 2023/2024 skrzydłowy wybiegł łącznie siedemnastokrotnie. 22-latka po sezonie być może czekać będzie wypożyczenie. Mówi się o zainteresowaniu innych klubów Bundesligi czy LaLiga. Dla Kamińskiego to pierwszy tak duży kryzys w karierze. Na pewno jest graczem z dużym talentem i kolejny sezon w klubie nie pogrążonym w takim kryzysie jak Wolfsburg, pod wodzą trenera, który mu zaufa, po prostu musi być dużo lepszy. Dzięki przebłyskom w końcówce sezonu i dużemu kryzysowi na polskich skrzydłach może uda mu się nawet pojechać na Euro. Choć tam pewnie nie będzie podstawowym graczem.
Robert Gumny (FC Augsburg)
Gumny to gracz z największym doświadczeniem w Bundeslidze z obecnie występujących tam Polaków. Czwarty sezon dla kolejnego wychowanka Lecha być może będzie jego ostatnim w Augsburgu. A może i ostatnim w Bundeslidze (paradoksalnie w klubie może zostać tylko i wyłącznie przez więzadła krzyżowe, które zerwał pod koniec marca). Trudno powiedzieć, czy inne kluby czwartej ligi Europy zainteresowane będą 26-letnim rezerwowym obrońcą drużyny środka tabeli. Gumny z błyskotliwego prawego defensora z czasów gry w Poznaniu popadł w całkowitą przeciętność (akcja poniżej jest wyjątkiem, raczej przebłyskiem drzemiącego potencjału niż pokazem dobrej dyspozycji).
Ten sezon tylko to pogłębił, z tą różnicą, że cierpliwość do Polaka chyba w końcu się skończyła. W jakiś sposób na jego korzyść mogło działać to, że może grać i na boku i na środku obrony, w każdym możliwym ustawieniu. Z przodu przede wszystkim jeśli chodzi o liczby nie daje jednak drużynie nic, a w obronie zdarza mu się bardzo wiele błędów. Przez 3 poprzednie sezony Gumny mimo gorszych momentów zazwyczaj był jednak podstawowym piłkarzem. W tych rozgrywkach rozegrał zaledwie 13 spotkań (5 od początku) i tylko 2 w 2024 roku. 26-latek także w reprezentacji nigdy nie wykorzystał żadnej swojej szansy, a dziś w jej kontekście w ogóle nie jest rozpatrywany. Stał się po prostu do bólu średnim zawodnikiem. Trudno uwierzyć, aby jego pozycja w zespole po wyleczeniu kontuzji uległa zmianie. Augsburg raczej nie będzie już potrzebował Gumnego, którego kontrakt wygasa w 2025 roku. Może się więc okazać, że jedynym regularnie grającym Polakiem w Bundeslidze w kolejnym sezonie będzie przychodzący latem do Wolfsburga Kamil Grabara.
2.Bundesliga
Tymoteusz Puchacz (1.FC Kaiserslautern)
Może trochę niespodziewanie, ale to właśnie Puchacz jest chyba największym wygranym tego sezonu. Możliwy jest bowiem scenariusz, w którym Kaiserslautern reprezentować będzie Niemcy w europejskich pucharach. Ich rywalem w finale Pucharu Niemiec będzie niepokonany Bayer Leverkusen, dlatego trudno wierzyć w powodzenie tej misji. Jednak już sam awans drugoligowca na ten poziom rozgrywek jest ogromnym sukcesem. Puchacz w 4 meczach zaliczył 3 asysty. Zdecydowanie gorzej drużyna Polaka poradziła sobie w lidze, gdzie zakończyła rozgrywki na odległym 13 miejscu i długo nie mogła być pewna utrzymania. Choć akurat Puchacz radził sobie wyśmienicie. 31 meczów, 1 gol i 10 asyst to jak na lewego wahadłowego znakomity rezultat. Były piłkarz Lecha świetnie wpasował się do drużyny, która wydaje się być właściwa dla jego sposobu gry oraz prezentowanego poziomu piłkarskiego. Przy niektórych kluczowych podaniach nie musi on nawet wkładać zbyt wiele wysiłku.
Świetna dyspozycja nie umknęła również uwadze selekcjonera, który powołał Puchacza na marcowe baraże. Wobec ogromnego kryzysu w reprezentacji na pozycji lewego obrońcy jego powołanie jest całkiem prawdopodobne. Tym bardziej, że swoją grą daje naprawdę solidne podstawy. Póki co nie wiadomo, gdzie rozpocznie kolejny sezon. Nie można wykluczyć jego pozostania w Kaiserslautern, choć w umowie wypożyczenia nie jest zawarta klauzula wykupu. Raczej na pewno nie wróci do Unionu, choć może akurat nowy trener Berlińczyków miałby na niego lepszy pomysł niż legendarny Urs Fischer.
Damian Michalski (Greuther Fürth)
Michalski w obecnych rozgrywkach przez większość czasu był kluczową postacią biało-zielonych. W swoim drugim sezonie w Niemczech przedstawiciel ósmej drużyny 2. Bundesligi rozegrał 29 spotkań, zdobył 3 gole i zaliczył asystę. To właśnie dobre jak na stopera liczby w ofensywie charakteryzują Michalskiego już od czasów gry w Wiśle Płock. Do odzyskania miejsca w jedenastce, które utracił z powodu urazu pod koniec kampanii 2022/2023 potrzebował kilku spotkań. Gdy mu się to udało stał się istotną postacią swojej drużyny. Między 11 a 19 kolejką Greuther wygrali siedmiokrotnie, nie przegrywając ani razu, przez moment byli nawet wiceliderami. Potem jednak przyszedł kryzys zarówno samego Michalskiego jak i całej drużyny. Szanse na awans błyskawicznie się oddaliły, a w 29 serii spotkań Polak powrócił na ławkę rezerwowych. Od tego czasu tylko raz wystąpił od pierwszej minuty, trzykrotnie całe spotkania spędził poza grą.
W rankingu Kickera 26-latek umieszczony został na piątym miejscu wśród stoperów ligi. Co prawda miało to miejsce jeszcze przed słabszym okresem, ale to najlepiej pokazuje, iż dostrzegany jest także przez zagranicznych obserwatorów. Dużo mówiło się też o potencjalnym powołaniu do kadry Michała Probierza. Ogromną siłę Michalskiego stanowi gra w powietrzu co potwierdzają również wcześniej wspomniane statystyki ofensywne. Polak znajduje się także w ścisłej czołówce zawodników z największym procentem wygranych pojedynków główkowych.
Co ciekawe dobrym znajomym Michalskiego jest znany kibicom Ekstraklasy Afimico Pululu, z którym Polak miał okazję grać w Furth w poprzednim sezonie. W rozmowie z TVP Sport tak podsumował swoją znajomość z Angolczykiem: ,,Na pewno mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Często ze sobą rozmawiamy. Przed transferem pytał mnie o Jagiellonię, o klub. Powiedziałem mu, że to dobry kierunek dla niego i że jak tylko go chcą, to żeby się nie zastanawiał. Ja osobiście się dziwię, dlaczego nie dostał szansy w naszej drużynie. Bardzo dobrze wyglądał na treningach, ale nie otrzymał poważnej szansy, gdy byłem już w klubie. Nie za bardzo lubiłem grać przeciwko niemu, bo jest agresywnym zawodnikiem, bardzo silnym, ciężko mu zabrać piłkę. Od pierwszego treningu uważałem, że jest dobrym zawodnikiem. Wcale nie jestem zaskoczony, że w Ekstraklasie idzie mu bardzo dobrze. Ostatnio z nim rozmawiałem i jest bardzo zadowolony z transferu do Jagiellonii. Słyszałem, że pytają o niego większe kluby. Ta zmiana wyszła mu na dobre’’. O Michalskiego już w trakcie rozgrywek pytały kluby z Bundesligi. Teraz to zainteresowanie może być trochę mniejsze, chociaż akurat w przypadku Damiana można przypuszczać, że na wyższym poziomie rozgrywkowym mógłby się całkiem dobrze odnaleźć.
Marcin Kamiński (FC Schalke 04 Gelsenkirchen)
Spośród Polaków graczem z największą liczbą minut w niemieckich ligach jest właśnie Kamiński. W barwach byłego klubu Tomasza Hajty w swoim trzecim sezonie wychowanek Lecha rozegrał 30 meczów i zdobył 2 bramki, kilkukrotnie pełniąc rolę kapitana zespołu. Ten sezon był jednak dla drużyny z Veltins Arena kolejnym krokiem ku upadkowi. Jako spadkowiczowi z Bundesligi Schalke poszło jeszcze gorzej niż Hercie. Przez pewien czas wydawało się nawet, że całkiem realna może być degradacja na trzeci poziom rozgrywkowy. Tego na szczęście udało się uniknąć, ale 10 miejsce na koniec sezonu jest raczej jedynie powodem do zmartwień.
Pomimo, że był on ważną postacią swojej drużyny i na boisku raczej nie zawodził, włodarze Schalke chcą pozbyć się byłego reprezentanta Polski. Sam Kamiński podobno dość sceptycznie odnosi się do pomysłu opuszczania Gelsenkirchen, ale kolejne cięcia finansowe, których musi dokonać jego obecny pracodawca mogą go do tego zmusić. Już w styczniu mówiło się, że może nie zagrać do końca sezonu, aby jego kontrakt nie został z automatu przedłużony. Ostatecznie tak się nie stało, ale fakt ten pokazuje, jakie problemy ma obecnie Schalke. Ze znalezieniem kolejnej drużyny raczej nie powinien mieć większych problemów. Dzięki wieloletniej grze za naszą zachodnią granicą udało mu się wyrobić sobie dość solidną markę. Na pewno wiele klubów 2. Bundesligi będzie zainteresowanych jego angażem. A może wielki powrót do Ekstraklasy? O dobrze wyszkolonego, lewonożnego obrońcę nie łatwo na rynku. Bundesligi Kamiński już raczej nie podbije, ale stać go jeszcze na parę sezonów dobrej gry.
Michał Karbownik (Hertha Berlin)
Dla Michała Karbownika ten sezon tradycyjnie nie należał do najłatwiejszych (wiadomo już przynajmniej, że nie będzie środkowym pomocnikiem tylko na stałe lewym defensorem). Mimo to generalnie można ocenić go pozytywnie. Na początku 23-latkowi dość trudno było odnaleźć się w drużynie z Berlina i mimo regularnych szans spisywał się dość przeciętnie. W listopadzie na moment stracił nawet miejsce w pierwszej jedenastce. Gdy jednak je odzyskał, podstawowym graczem pozostał do końca sezonu. Obecnie należy do grona pewniaków i ulubieńców trenera Pala Dardaia. Ostatnie mecze stracił z powodu tajemniczego urazu, jednak 24 występy (23 od pierwszej minuty) to naprawdę niezły rezultat.
Pogorszeniu uległy niestety ofensywne statystyki byłego gracza Legii. W zeszłym sezonie miał na koncie bramkę i 5 asyst, w obecnym tylko jedno ostatnie podanie. Znacznej poprawie uległa jednak jego gra w obronie, co przez długi czas uchodziło za jego piętę achillesową. Niemieckie media regularnie chwalą Karbownika za znaczne postępy właśnie w tym elemencie. Ten sezon, podobnie jak dla Schalke, był dla Herthy ogromnym rozczarowaniem. Miejsce w środku tabeli dla tak dużego klubu, który dopiero co pożegnał się z elitą pozostawia ogromny niedosyt. W kolejnym sezonie ekipa rozgrywająca swoje mecze na Olympiastadion z pewnością będzie chciała włączyć się do walki o awans. Pozostaje mieć nadzieję, by jak największe zasługi miał w tym były reprezentant Polski.
Łukasz Poręba (Hamburger SV)
Po bardzo trudnym początku w Niemczech coraz lepiej zaczyna poczynać sobie także Łukasz Poręba. Wypożyczony z RC Lens, w którym kompletnie przepadł w zeszłym sezonie, pomocnik w ostatnich meczach imponuje swoją formą. Na samym finiszu rozgrywek wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie drużyny z Hamburga i zapewnił sobie pozostanie w klubie na kolejny sezon, Niemcy skorzystali bowiem z możliwości definitywnego wykupienia Poręby za 300 000 euro. 24-latek ostatnio imponuje przede wszystkim w ofensywie. W starciu z Eintrachtem Braunschweig popisał się dwiema asystami, a w spotkaniu ostatniej kolejki z FC Nurnberg zaprezentował swój instynkt strzelecki, z bliska pakując piłkę do siatki.
Jednak nie od początku przygody w 2.Bundeslidze było tak kolorowo. Uraz, którego doznał na początku rozgrywek utrudnił mu rywalizację o pierwszy skład, gdy w końcu zaczął podnosić się z ławki, czynił to raczej jedynie w końcówkach spotkań. Pewien przełom nastąpił dopiero w kwietniu, gdy jego rola stała się znacznie istotniejsza. Słowa Polaka: ,,Tak, chciałbym tutaj zostać. Czuję się tu dobrze. Z zawodnikami, sztabem i ludźmi z otoczenia mam bardzo dobre relacje. Wszyscy oni też chcieliby, żebym został’’ tylko utwierdzają wszystkich w przekonaniu, że drugi poziom rozgrywkowy to odpowiednie miejsce dla byłego piłkarza Zagłębia. Tego sezonu do udanych z pewnością nie zaliczy jednak drużyna Hamburgera SV. Kolejny raz bowiem jednemu z najbardziej zasłużonych, niemieckich klubów nie udało się wywalczyć awansu do elity. W przyszłym sezonie cel będzie więc taki sam, jak w ostatnich latach – bezpośredni awans. Istnieje duża szansa na to, że Poręba może mieć w tym naprawdę spory udział.
Adam Dźwigała (FC St. Pauli)
Dźwigałę bez wątpienia można zaliczyć do grona najbardziej zapomnianych polskich piłkarzy grających poza rodzimą ligą. Tak naprawdę w żadnym z już czterech sezonów na zapleczu Bundesligi nie był kluczowym graczem swojej drużyny, nie mówiąc nawet o tym, aby jakkolwiek wybijał się na tle ligi. Od początku pełnił rolę solidnego zmiennika, zawodnika gotowego do zastąpienia swoich kolegów, gdy zachodzi taka potrzeba. W tym sezonie jego rola nie uległa zmianie. 17 rozegranych spotkań, tylko 8 od pierwszej minuty są dość kiepskim rezultatem. Trudno się dziwić, że przez niektórych został zapomniany, choć trudno też powiedzieć, aby kiedykolwiek było o nim głośno. Z polskiej ligi odchodził bowiem dość późno, obierając nietypowy, portugalski kierunek. Raczej nikt nie wiązał z nim większych nadziei, również w kontekście reprezentacji.
Teraz jednak w wieku 29 lat udało mu się osiągnąć życiowy sukces, jakim bez wątpienia jest awans do Bundesligi. Tam jego rola prawdopodobnie będzie jeszcze mniej znacząca. Jednak szansy debiutu w topowej europejskiej lidze prawdopodobnie się doczeka. Przedłużony w marcu kontrakt świadczy o tym, że obie strony nie zamierzają na razie kończyć współpracy. Dźwigała, co można zauważyć na różnych platformach społecznościowych, należy do ulubieńców miejscowej publiczności. St. Pauli to jeden z ciekawszych klubów w Niemczech przez wzgląd na fanatycznych i co rzadkie w piłce skrajnie lewicowych kibiców oraz niesamowitą otoczkę związaną z miejscowym stadionem. Powrót tego klubu do Bundesligi po wielu latach dla polskich kibiców będzie miał dodatkowy smak, dzięki możliwości zobaczenia na boiskach niemieckiej elity kolejnego rodaka.
Karol Niemczycki (Fortuna Düsseldorf)
Cóż można napisać o zawodniku, który w lidze zagrał w jednym meczu i to w dodatku o nic? W Ekstraklasie Niemczycki w ostatnich latach był wyróżniającym się bramkarzem, bardzo dobrze grającym nogami. W Niemczech niestety nie dostał jednak szansy na pokazanie swoich atutów. Oprócz debiutu w lidze w ostatniej kolejce zagrał jedynie dwukrotnie w Pucharze Niemiec i trzykrotnie w czwartoligowych rezerwach. Całkowicie przegrał rywalizację z Florianem Kastenmeierem, który w zasadzie ani razu nie mógł czuć się zagrożony. Zgodnie z założeniem pełnił w Dusseldorfie rolę drugiego bramkarza, jednak na pewno liczył na nawiązanie rywalizacji o miejsce w jedenastce, co niestety nie nastąpiło.
Zresztą Fortuna bez Polaka radzi sobie bardzo dobrze i dzięki zajęciu 3 miejsca w tabeli będzie miała szansę na powalczenie o Bundesligę (w barażach z VFL Bochum). Czy to na najwyższym, czy na drugim poziomie rozgrywkowym Niemczyckiemu o pierwszy skład będzie bardzo trudno. Prawdopodobnie aby umożliwić sobie regularną grę 24-latek będzie musiał zmienić klub.
Dominik Proniewicz