23 grudnia 2021 roku Diego Simeone świętował dekadę pracy w Atletico. Argentyńczyk przejmował w 2011 roku drużynę rozbitą, w której trenerzy zmieniali się jak rękawiczki. Cholo zaprowadził w klubie stabilizację i sprawił, że Atletico stało się europejskim gigantem oraz wygrało wszystkie możliwe trofea, z wyjątkiem wyczekiwanej na Metropolitano Ligi Mistrzów. Dziś Atleti znalazło się na największym zakręcie za kadencji Argentyńczyka, a coraz więcej wskazuje, że jego kadencja może wkrótce dobiec końca.
Kibice Atletico po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii i obiecującym oknie transferowym mieli ogromne oczekiwania wobec kolejnego sezonu. Każdy z nich został w ostatnich miesiącach brutalnie sprowadzony na ziemię. Los Colchoneros są dziś poza pierwszą czwórką La Liga, a już w przyszłym tygodniu staną do rywalizacji w Lidze Mistrzów, gdzie ich przeciwnikiem będzie Manchester United. Od początku sezonu w drużynie nie brakowało problemów. Atleti wygrało dwa ligowe spotkania z rzędu tylko w pierwszych dwóch kolejkach sezonu. Fani są wrzuceni na niesamowitą huśtawkę nastrojów. W lutym Atletico może pochwalić się dwoma fantastycznymi powrotami w starciach z Getafe i Valencią, gdzie Materace wyrwały łącznie sześć punktów w doliczonym czasie gry, by w następujących po nich starciach z Barceloną i Levante doznać dwóch wstydliwych porażek. Gdy tylko drużyna daje jakiekolwiek sygnały poprawy, to w kolejnych spotkaniach nie ma już po nich śladu.
Zagubiona tożsamość
Winę za obecny stan rzeczy w dużej mierze ponosi Diego Simeone. Jego Atletico zagubiło w tym sezonie swoją tożsamość, a sam Argentyńczyk miota się pomiędzy kolejnymi wariantami, które nie przynoszą oczekiwanych efektów. System z wahadłowymi, któremu Atleti w dużej mierze zawdzięcza zeszłoroczny tytuł wypalił się, a powrót do starego 4-4-2 właściwie nic nie zmienił. To pokazuje, że problem nie leży wcale w systemie gry. Niezależnie od ustawienia, Atletico ma ogromne problemy w defensywie. Los Colchoneros po zaledwie 24 kolejkach mają już o dziewięć straconych goli więcej niż w całym sezonie 20/21.
Co ciekawe, pozwalają przy tym oddawać rywalom mniej strzałów na swoją bramkę. Jest to moment, w którym dochodzimy do największego indywidualnego zjazdu w tym sezonie, być może w całej Europie. Chodzi oczywiście o Jana Oblaka. Słoweniec ma obecnie najniższy procent obronionych strzałów w 2022 roku we wszystkich ligach z TOP 5, gdy jeszcze sezon wcześniej prowadził w tej klasyfikacji. Bramkarz kojarzący się nam z wielką pewnością na boisku i świetnym ustawianiem popełnia w tym sezonie szkolne błędy. Mimo kiepskiej formy 29-latka, nie tylko on ponosi winę za taki stan rzeczy. Defensywa Atleti jest dziurawa jak ser szwajcarski, a przy okazji krucha jak porcelana. Na palcach jednej ręki można wymienić spotkania, w których Diego Simeone miał do dyspozycji komplet środkowych obrońców. Dodatkowo każdy z nich gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Mario Hermoso błyszczy jedynie w polu karnym przeciwnika, Felipe swoją postawą w ostatnich spotkaniach podobno wstrzymał będące już w zaawansowanym stadium rozmowy na temat przedłużenia kontraktu, a Gimenez i Savić ciągle szukają formy z zeszłego sezonu, jeśli tylko nie są w gabinecie lekarskim.
Równie nieciekawie sytuacja prezentuje się na bokach defensywy. Po odejściu Kierana Trippiera na prawej stronie pozostał jedynie Šime Vrsaljko, który po kilku dobrych występach dał kibicom nadzieję na powrót do dawnej formy. Niestety, mecz z Barceloną brutalnie obnażył jego wady., Chorwat został zdjęty z boiska już w przerwie, a w następnych spotkaniach na tej pozycji oglądaliśmy już cofniętego z konieczności Marcosa Llorente. Z kolei na lewej stronie po zmianie systemu pozostał jedynie rozczarowujący od dwóch sezonów Renan Lodi. Brazylijczyk od samego początku był przedstawiany jako obrońca na wskroś ofensywny. I rzeczywiście, gra w defensywie nie jest jego najmocniejszą stroną, problem w tym, że to samo można powiedzieć o jego grze do przodu. Owszem, Lodi często angażuje się do gry ofensywnej, jednak gdy już dostanie piłkę pod polem karnym rywala, zazwyczaj kończy się to podaniem do tyłu lub kiepskim dośrodkowaniem.
Sytuacja kadrowa na tych pozycjach nie wyglądała dobrze, więc zimą doczekaliśmy się dwóch transferów, które doskonale pokazują, jak Atletico pogubiło się przez ostatni rok. Letnie okno transferowe jasno dało nam do zrozumienia, że Los Colchoneros w dalszym ciągu chcą przestawiać wajchę w kierunku futbolu ofensywnego, którego próbkę otrzymaliśmy jesienią 2020 roku. Jednak po zimowym okienku wrażenia są już zupełnie odmienne. Transfery Daniela Wassa i Reinildo Mandavy, który jest kompletnym przeciwieństwem Renana Lodiego, sugerują powrót do pragmatycznego Cholismo, z którego Atletico było znane przez lata.
Wydaje się, że Diego Simeone sam nie wie, czego chce. W spotkaniu z Levante Atletico cofnęło się, czekając na swoje szanse z kontry, a potem zostało brutalnie skarcone przez ostatnią drużynę w tabeli. Przy obecnej dyspozycji drużyny gra z nastawieniem na zwycięstwo 1-0 to samobójstwo, ponieważ Atletico od początku grudnia było w stanie zachować tylko trzy czyste konta w starciach z osłabionym Rayo Vallecano, w pucharowej potyczce z Rayo Majadahonda, a także w ostatnim meczu z Osasuną, który był wyjątkiem od reguły w tym sezonie.
Atleti jak za dawnych lat dało radę szybko otworzyć wynik za sprawą bramki João Félixa już w 3. minucie po błędzie Sergio Herrery. Po strzelonym golu, Atletico znów cofnęło się na własną połowę, wybijając najgroźniejszy atut Osasuny, jaki stanowią niezwykle szybkie kontrataki, angażujące dużą liczbę zawodników. Postawa drużyny w defensywie była znacznie lepsza niż w ostatnich spotkaniach. Co prawda Atletico zostało raz uratowane przez słupek, jednak Osasuna stworzyła sobie znacznie mniej sytuacji niż chociażby Levante. W 59. minucie po znakomitym, długim podaniu João Félixa, Luis Suarez precyzyjnym uderzeniem z 38 metrów pokonał wysuniętego bramkarza gospodarzy. Tą błyskawiczną kontrę Atletico naprawdę warto zobaczyć. Po zdobyciu bramki na 2-0 Los Colchoneros odzyskali kontrolę nad meczem, w którym swoją bramkę zdobył jeszcze Angel Correa, dla którego było to już siódme ligowe trafienie w 2022 roku.
Wynik był mimo wszystko lepszy niż gra, niemniej Atletico zasłużyło po tym meczu na pochwałę. Ekipie Simeone udało się wyłączyć atuty przeciwnika, wykorzystać swoje szanse i odbudować morale przed meczem w Lidze Mistrzów. Jednak w tym sezonie do tej drużyny jak ulał pasuje powiedzenie „jedna jaskółka wiosny nie czyni” i na jakiekolwiek wnioski musimy poczekać jeszcze przynajmniej kilka spotkań.
Wojenka z João Félixem i tarcia z zarządem
W obliczu tak słabej formy drużyny nie zabrakło tarć w szatni. Pierwszym, który uderzył w Simeone jest João Félix. Portugalczykowi nie jest po drodze z argentyńskim szkoleniowcem, a podczas ostatniego wywiadu dla „The Athletic” przyznał, że wie gdzie leży problem drużyny, lecz nie chcę o tym mówić. Po słowach młodego napastnika nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź, Diego Simeone podczas konferencji prasowej powiedział, że skoro Félix wie, gdzie leży problem to powinien podzielić się tym z drużyną.
Można powiedzieć, że ta sprzeczka podziałała na Portugalczyka motywująco. W spotkaniu z Levante usiadł na ławce rezerwowych, lecz gdy wszedł na boisko pokazał się z dobrej strony, a w weekend był już zdecydowanie najlepszym piłkarzem Atleti w starciu z Osasuną, gdzie zdobył bramkę i zaliczył asystę. Z kolei starsi piłkarze wciąż mocno stoją za swoim trenerem. Cholo otrzymał już publiczne wsparcie od kapitana Koke, a także od Angela Correi, który w wywiadzie zapewniał, że Simeone nie opuści Atletico jeszcze przez długie lata.
Po meczu z Levante zaczęły wypływać informacje o tarciach na linii dyrektor sportowy Andrea Berta i Diego Simeone. W spór zaangażowany ma być także Jorge Mendes, którego proponowani do klubu zawodnicy nie odpowiadają Cholo. Portugalczyk miał proponować Bercie potencjalnych następców na stanowisku trenera. W kontekście Atleti zaczęły pojawiać się już pierwsze nazwiska: Ernesto Valverde, który na ten moment jest podobno faworytem zarządu do objęcia drużyny w przypadku odejścia Simeone, a także Nuno Espirito Santo i Stefano Pioli. Do tego droga jest jednak jeszcze daleka, Argentyńczyk swoją tytaniczną pracą dla klubu zasłużył na ogromny kredyt zaufania od władz. Gil Marin zachowuje spokój w kontaktach z mediami, wczoraj spotkał się z zespołem, by zmotywować piłkarzy do walki o pierwszą czwórkę La Liga, która na ten moment będzie priorytetem Atleti.
Jakie szanse w starciu z United ma Atletico?
Już dzisiaj Atletico czeka pojedynek z Manchesterem United, w którym zespół Simeone po raz kolejny stanie naprzeciwko swojego kata Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w 35 spotkaniach przeciwko drużynie z Madrytu strzelił 25 goli i zanotował dziewięć asyst. Pięciokrotnie trafiał na nią w fazie pucharowej LM i za każdym razem jego zespoły wychodziły z tych starć zwycięsko.
Nadchodzący dwumecz może być jednak inny. Zarówno Atletico, Manchester, jak i sam Ronaldo przechodzą przez gorszy okres. Portugalczyk strzelił zaledwie jednego gola w obecnym roku kalendarzowym. Spotkanie zapowiada się więc na wyrównany pojedynek dwóch kiepsko naoliwionych maszyn. Szalę zwycięstwa przechylić może walka o środek pola, który w obu zespołach jest mocno krytykowany przez środowiska kibicowskie. Nadzieją dla Atletico może być niespodziewanie Hector Herrera, który wskoczył do składu na mecz z Osasuną i wyglądał naprawdę dobrze, wyręczając w części zadań rozczarowującego Koke. Awizowany do pierwszego składu jest duet napastników Angel Correa & João Félix, którzy wydają się optymalnym zestawieniem na to spotkanie. Na ławce rezerwowych zasiądzie wracający po kontuzji Antoine Griezmann, najlepszy strzelec Atleti w LM. Dodatkowo na pocieszenie dla kibiców Los Colchoneros, w kontrze do fatalnych wyników drużyny Simeone przeciwko Cristiano Ronaldo, warto przytoczyć pojedynki tego trenera z angielskimi zespołami. Cholo dopiero w zeszłym sezonie po raz pierwszy odpadł w fazie pucharowej europejskich rozgrywek przeciwko drużynie z Premier League. Przez dekadę swojej pracy wyeliminował takich rywali jak Liverpool, Arsenal, Leicester City czy Chelsea José Mourinho.