Czy Szwedzi postraszyli Polaków w Sztokholmie?

Sweden players celebrate after a goal during the match between France and Sweden at the Stade de France on tuesday novembre 17, 2020.  Paris Saint Denis. France. PHOTO: CHRISTOPHE SAIDI / SIPA//04SIPA_09260008/2011180934
2020.11.17 Paryz
Pilka nozna, Liga Narodow UEFA
Francja - Szwecja
Foto CHRISTOPHE SAIDI/Sipa/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Wczoraj, gdy większość z nas doświadczała wątpliwej przyjemności z oglądania naszego meczu ze Szkocją, równolegle toczyła się walka o udział we wtorkowym finale baraży pomiędzy Szwecją i Czechami, w którym górą byli gospodarze. Czy podopieczni Janne Anderssona dali wczoraj powody do niepokoju obecnym na meczu analitykom Czesława Michniewicza?

We wczorajszym meczu niespodzianki nie było. Szwedzi wygrali po dogrywce z Czechami 1:0 po bramce Robina Quaisona i we wtorek zmierzą się z Polską na Stadionie Śląskim. Nie było to spotkanie porywające, obie drużyny wyszły na boisko mocno osłabione z jednym prostym celem, jakim był awans do finału. W zależności od okresu rywalizacji zmieniała się drużyna dominująca.

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, chociaż gola za sprawą Jana Kuchty zdobyli Czesi. VAR jednak anulował to trafienie, bo sędziowie dopatrzyli się tam faulu w polu karnym. W drugiej połowie przewagę mieli goście, którzy stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Jednak nie zamienili ich na bramkę, co zemściło się na nich w dogrywce toczonej pod dyktando Szwedów, którzy byli dobrze przygotowani fizycznie na 120 minut gry.

Szwedzi więc nie zaskoczyli nas wczoraj niczym nowym. Pokazali, że są drużyną solidną i dobrze zorganizowaną, która potrafi być naprawdę niebezpieczna w atakach kombinacyjnych. Wczorajsza bramka Quaisona padła po naprawdę urodziwej akcji, której początek dał Jesper Karlstrom, dobrze znany polskim kibicom z występów w Lechu Poznań. Po jego podaniu duet szwedzkich napastników zagrał ze sobą na jeden kontakt, kompletnie dezorientując czeską defensywę, a następnie piłkarz Al-Ettifaq umieścił piłkę w siatce.

Polacy muszą więc uważać na takie momenty przyspieszenia gry przez naszych rywali. Szwedzi dysponują piłkarzami o zaawansowanych umiejętnościach technicznych tj. Aleksander Isak, Emil Forsberg, czy Anthony Elanga. Szczególna uwaga skupi się zapewne na tym pierwszym. Napastnik Realu Sociedad ma obecnie trudny czas — od początku 2022 roku tylko raz trafił do siatki. Jednak jego wkład w grę pozostaje niezmiennie wysoki. Podczas zeszłorocznego EURO również nie zdobył gola, a był uznawany za jeden z najjaśniejszych punktów swojej kadry.

Kolejnym powodem do niepokoju mogą być dla nas powroty istotnych zawodników dla drużyny Janne Anderssona. Swoje pauzy za kartki odbyli już Zlatan Ibrahimović i Emil Krafth, którego we wczorajszym spotkaniu zastępował z konieczności mało dynamiczny Marcus Danielson. Boki obrony to pozycje, które w zespole naszego rywala kulały najbardziej, a na wtorkowe spotkanie najprawdopodobniej nie wróci Ludwig Augustinsson. Oznacza to, że ponownie na lewej stronie zobaczymy wiekowego Martina Olssona. Może to być szansa dla Matty’ego Casha, który ciągle czeka na swój spektakularny występ z orzełkiem na piersi.

Wydaje się więc, że starcie z Polską może być łudząco podobne do wczorajszego spotkania w Sztokholmie. Obie drużyny wyjdą na boisko z prostym zadaniem i będą chciały dopiąć swego za wszelką cenę, nie zważając na styl. Wtorkowy mecz na Stadionie Śląskim będzie starciem walki w najczystszej postaci i oby tę walkę wygrali Polacy.

Daniel Brudzyński

POLECANE

tagi