Czy piłkarze z Ekstraklasy powinni grać w naszej reprezentacji?

SAN MARINO, SAN MARINO - SEPTEMBER 05: Jakub Kaminski of Poland competes for the ball with Marcello Mularoni of San Marino ,during the 2022 FIFA World Cup Qualifier match between San Marino and Poland at San Marino Stadium on September 5, 2021 in San Marino, .(Photo by MB Media)
05.09.2021 San Marino
Pilka nozna
Eliminacje do Mistrzostw Swiata 2022
San Marino - Polska
Foto: MB Media/BPA / Pressfocus
POLAND ONLY !!!

Jednym z największych zarzutów wobec Paulo Sousy było to, że Portugalczykowi niezbyt chciało się jeździć na mecze Ekstraklasy. Można było odnieść wrażenie, że naszą ligę traktuje trochę po macoszemu. Inaczej do sprawy podchodzi Czesław Michniewicz. Odkąd został selekcjonerem kadry, można było go zobaczyć na trybunach chociażby podczas wczorajszego meczu Pogoni z Cracovią. Czas, który naszej lidze poświęca Michniewicz powinien przełożyć się na liczbę powołań dla piłkarzy w niej występujących. Zanim jednak będziemy zastanawiać się nad poszczególnymi nazwiskami, powinniśmy zadać sobie ważne pytanie: czy warto spoglądać na nasze podwórko?

Większy prestiż Ekstraklasy

Każde powołanie z naszej ligi do reprezentacji, która jest na 28 miejscu w rankingu FIFA jest dla samych rozgrywek bardzo istotnym wydarzeniem. Oznacza to bowiem, że w oczach danego selekcjonera piłkarze z Ekstraklasy zasługują na to, by stać obok Lewandowskiego, Zielińskiego czy też Krychowiaka. Każda z 232 minut, jakie zawodnikom z naszej ligi dał na mistrzostwach Europy Paulo Sousa była niczym wotum zaufania dla Ekstraklasy – szedł sygnał, że ta liga jest na tyle dobra, że nawet na tak wielkim turnieju można zaufać tym, którzy w niej grają.

Polskim klubom ciężko jest zapewnić Ekstraklasie prestiż, a tego akurat ta liga potrzebuje jak tlenu. Owszem, stadiony mamy fajne, w telewizji liga wygląda ładnie, ale naszym drużynom w dalszym ciągu zdarzają się wpadki w europejskich pucharach, co sprawia, że czasem ciężko te rozgrywki traktować poważnie. Dlatego też dobrze jest widzieć piłkarzy z Ekstraklasy na tzw. „salonach” – jest to jeden ze skuteczniejszych sposobów na to, by doścignąć lepsze ligi, przynajmniej jeśli chodzi o renomę.

Nobilitacja, a jednocześnie szansa na rozwój

Miejsce w kadrze dla graczy z rodzimych rozgrywek jest trochę jak złoty bilet z filmu „Charlie i fabryka czekolady” – to takie potwierdzenie, że osoba która to powołanie dostała rzeczywiście wyróżnia się na tle Ekstraklasy.

Dla tych, którym uda się wywalczyć powołanie jest to też szansa na to, by choć na chwilę wkroczyć do lepszego piłkarskiego świata i sprawdzić się przeciwko temu słynnemu „international level”. W żadnym ekstraklasowym klubie nie ma przecież treningów o takiej intensywności, jak w kadrze. Nie ma wymogu podejmowania decyzji w ciągu ułamka sekundy, ani takich wzorców, jak Robert Lewandowski, Piotr Zieliński czy Jan Bednarek. Obcowanie z piłkarzami tej klasy jest korzystne zwłaszcza dla młodych piłkarzy, dla których Ekstraklasa być może jest tylko jednym z pierwszych przystanków w karierze.

Ktoś powie, że reprezentacja nie jest instytucją od spełniania marzeń. Że to nie jest miejsce, które ma rozwijać. Tych najlepszych piłkarzy z Ekstraklasy należy jednak mieć na oku – odbierając im możliwość gry z orzełkiem na piersi pozbawia się ich jednego z bodźców do rozwoju.

Mamy sporo piłkarzy w lepszych ligach

Jest jednak druga strona tego problemu – kiedyś w ligach lepszych od polskiej nie grało aż tylu Polaków, przez co trochę z konieczności stawiano na piłkarzy z Ekstraklasy. Wystarczy popatrzeć na to, ilu reprezentantów naszej ligi było powoływanych na wielkie turnieje:

Teraz nie trzeba kadry w tak dużym stopniu opierać na piłkarzach z Ekstraklasy. Mamy bowiem swoich przedstawicieli w wielu najlepszych ligach Europy, co kiedyś było nie do pomyślenia. W porównaniu do tego, co było jeszcze 5 czy 10 lat temu, nastąpił naprawdę spory progres.

W kadrze na wielu pozycjach jest konkurencja, jakiej nie było od lat. Niestety cierpią na tym piłkarze z Ekstraklasy – gdyby dostali powołanie, to najczęściej kosztem kogoś, kto jest sprawdzony na wysokim poziomie. Nie ma zatem co liczyć na powołanie dla jakiegokolwiek napastnika bądź bramkarza z naszej ligi. Na tych pozycjach mocnych kandydatów do gry jest zwyczajnie za dużo.

Kiedyś w kontekście kadry mówiło się o Marcinie Cebuli. Obecnie z kolei nieśmiało powraca temat Rafała Wolskiego. Obaj jak na naszą ligę prezentują ponadprzeciętne umiejętności, ale to za mało, gdy na ich pozycjach w kadrze może grać Piotr Zieliński, Sebastian Szymański bądź Mateusz Klich.

Powoli mijają czasy, w których zawodnicy z Ekstraklasy mogą odgrywać pierwsze skrzypce w reprezentacji Dzisiaj skazani są na oglądanie popisów tych, którzy na co dzień występują w dużo większych klubach.

Ekstraklasa to po prostu nie ten poziom?

Wokół naszej ligi da się zauważyć pewne fascynujące zjawisko – wszyscy narzekają na to, jaka ta Ekstraklasa jest beznadziejna, ale z drugiej strony za rezygnację z ekstraklasowiczów oberwało się Paulo Sousie.

Prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku – mecze Ekstraklasy nie stoją może na najwyższym poziomie, ale w każdej kolejce trafia się przynajmniej jeden mecz, który ogląda się całkiem nieźle. Pośrodku znajdujemy się również w rankingu lig UEFA – zajmujemy bowiem 28 miejsce na 55 krajów. Jesteśmy zatem obok takich lig, jak węgierska, azerska czy słowacka.

Tu powstaje pewna dysproporcja. Reprezentację mamy o wiele lepszą od naszych krajowych rozgrywek, a to również ma znaczący wpływ na kwestię wprowadzania piłkarzy ekstraklasowych do kadry. Często jednak zapominamy o tej różnicy, a także o tym, jak realnie ocenić naszą ligę. Domagając się szansy dla wielu wyróżniających się zawodników warto zapytać siebie – czy dalej chcielibyśmy ich w reprezentacji, gdyby grali w Rumunii bądź na Węgrzech?

Tutaj dużo zależy też od wymagań selekcjonera. Do tego, co chciał grać Paulo Sousa trzeba było mieć naprawdę duże umiejętności techniczne, ale nie tylko. Konieczna do gry w systemie Portugalczyka była też inteligencja taktyczna pozwalająca na płynność w wymianie pozycji, a także zdolność do umiejętnego i nieustannego pressingu. Sousa w naszej lidze nie znalazł wielu osób, które łączą w sobie wszystkie te elementy, i to na poziomie międzynarodowym. Główną filozofią trenerską Czesława Michniewicza jest z kolei organizacja w defensywie, a więc koncepcja niewątpliwie bliższa sercom naszych ligowców. Na ich korzyść może przemawiać też specyficzny charakter finału baraży. Styl w tym meczu będzie miał drugorzędne znaczenie. Liczyć się będzie to, jak poszczególni zawodnicy wywiążą się ze swoich zadań.

Może właśnie w tym tkwi sekret korzystania z zasobów naszej ligi – nie tylko powoływanie na pokaz, ale też optymalne wykorzystanie jej atutów.

Stanisław Pisarzewski

POLECANE

tagi