Po zakończeniu rundy jesiennej sztab trenerski Widzewa Łódź zdecydował o wystawieniu na listę transferową pięciu zawodników. Jednym z nich był napastnik Paweł Tomczyk. Cała piątka rozpoczęła przygotowania do rundy wiosennej z zespołem rezerw. Jednak były piłkarz Lecha Poznań znalazł już sobie nowy klub. Niespodziewanie trafił do CS Mioveni, beniaminka rumuńskiej ekstraklasy.
Olbrzymie oczekiwania…
Cofnijmy się w czasie do 13 stycznia 2021 roku. To tego dnia Paweł Tomczyk podpisał półtoraroczny kontrakt z Widzewem Łódź. Jak sam wtedy mówił, przychodził do łódzkiego klubu, aby się odbudować. Jako kibic Lecha bardzo chciał się przebić w Poznaniu. Jednak nie stał się tak ważnym piłkarzem Kolejorza, jak sam oczekiwał. Wielkim zwolennikiem sprowadzenia napastnika do Łodzi był ówczesny trener klubu z Łodzi, Enkeleid Dobi. Kibice Widzewa byli pełni obaw czy ich nowy nabytek będzie w stanie poświęcić się dla dobra ich drużyny. W pierwszym wywiadzie dla oficjalnej strony klubu Tomczyk zapewniał jednak:
„Bez względu na to, dla jakiego klubu gram, chcę dawać z siebie 100% i pokazywać pełny profesjonalizm. Zdaję sobie sprawę, że kibice Widzewa mogą być do mnie uprzedzeni. Jest to dla mnie zrozumiałe, bo sam jestem kibicem. Jestem jednak pewny, że jeśli będę grać najlepiej, jak potrafię, to docenią moje zaangażowanie”.
Widzew Łódź po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu zajmował dopiero 13. miejsce. Zbyt niskie jak na ambicje kibiców i działaczy zasłużonego klubu. Przyjście Pawła Tomczyka miało zdecydowanie poprawić skuteczność zespołu i pozwolić łodzianom piąć się w górę ligowej tabeli.
… i zawiedzione nadzieje
Pierwszy mecz Tomczyka w barwach Widzewa wyglądał obiecująco. Już w 11. minucie meczu z Koroną Kielce zdobył bramkę z rzutu karnego podyktowanego za faul na nim samym. Kilka minut po przerwie po raz drugi podszedł do rzutu karnego, którego jednak już nie wykorzystał. Kolejne występy tego piłkarza w sezonie 2020/21 nie wyglądały już tak dobrze, jak debiut. Niewykorzystany karny z Odrą Opole, który mógł zapewnić zespołowi zwycięstwo. Zaliczał też spotkania, w których brakowało choćby celnego uderzenia na bramkę z jego strony. Tak można podsumować tamten sezon w wykonaniu byłego piłkarza Lecha Poznań. Ostatecznie rundę zakończył z dwiema bramkami na koncie, co zdecydowanie nie jest wynikiem godnym pochwały dla napastnika.
Początek obecnego sezonu zaczął się bardzo dobrze, zarówno dla Widzewa, jak i dla Tomczyka. Dwa pierwsze mecze to bramki zdobywane z rzutów karnych w rywalizacjach z Sandecją oraz Zagłębiem Sosnowiec. Wydawało się, że dyspozycja napastnika idzie w górę. Cztery pierwsze spotkania zaczynał w wyjściowej jedenastce. Później jednak znowu coś się zacięło. Tomczyk marnował doskonałe okazje do zdobycia gola, miewał problemy z opanowaniem piłki w prostych sytuacjach. Był nawet taki czas, kiedy Tomczyka brakowało w kadrze meczowej na kolejne spotkania. Zbiegło się to z dobrą formą młodzieżowca Bartosza Guzdka oraz przyjściem do Widzewa Matti Montiniego. Od 8. kolejki Tomczyk uzbierał niecałe 90 minut na boisku. Choć trzeba mu oddać, że to on zdobył wyrównującą bramkę przeciwko Sandecji w ostatnim meczu rundy. Jego bilans w Widzewie zamknął się na 33 spotkaniach i zaledwie pięciu bramkach.
Były młodzieżowy reprezentant Polski to taki typ piłkarza, który musi czuć, że ma zaufanie trenera. Ambicji, woli walki i zaangażowania z pewnością nie można mu odmówić. Nie tylko podczas meczu. Wielokrotnie pojawiały się komentarze kibiców Widzewa doceniające pracowitość Pawła Tomczyka na treningach. Coś jednak ewidentnie nie zadziałało. Może zbyt duża presja na wynik w Widzewie, a może jednak brak odpowiednich umiejętności. To już teraz nie jest ważne. Dla Tomczyka ważne jest to, aby czas spędzony w Rumunii był lepszy niż okres gry w Widzewie.
Nowe rozdanie
CS Mioveni to beniaminek rumuńskiej ekstraklasy. Celem klubu na ten sezon jest utrzymanie w lidze. Po rundzie jesiennej (11. miejsce) wydaje się, że jest to osiągalne. Trener Alexandru Pelici ceni sobie grę ofensywną i w swojej taktyce znajduje miejsce dla dwóch napastników. Pewniakiem do miejsca w składzie jest Bogdan Rusu, autor 7 bramek. Czy drugim snajperem na wiosnę będzie Tomczyk? Zapytaliśmy o to eksperta od ligi rumuńskiej, Michała Flisa.
„Zakładam, że Tomczyk ma spore szanse na wywalczenie sobie miejsca w składzie u boku Rusu. Pozostali konkurenci nie powalają bowiem na kolana swoją dyspozycją i właśnie z tego powodu klub zdecydował się ściągnąć posiłki w osobie Polaka”. – tak uważa Flis.
Pytanie tylko, czy napastnik po nieudanym pobycie w Widzewie poradzi sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Rumunii. Kluczowe będą pierwsze tygodnie i spotkania w nowych barwach. Jeżeli od początku będzie czuł, że ma zaufanie trenera, to może się to udać. Zwłaszcza że w Mioveni nie będzie zmagał się z tak dużą presją, jak w Łodzi. Przeszkodą może być brak znajomości języka. W aklimatyzacji powinien mu jednak pomóc Adrian Cierpka, który występuje w ekipie beniaminka od początku obecnego sezonu. Pozostaje zatem życzyć Pawłowi Tomczykowi powodzenia. Za jakiś czas będzie można ocenić czy przenosiny do Rumunii to dobry ruch.
Patrycja Rychlewicz