Nareszcie zakończyła się przerwa reprezentacyjna i możemy wrócić do tego, co tygryski lubią najbardziej. Cytując klasyka: „wróciła Ekstraklasa”. Już na przywitaniu dostajemy znakomite prezenty. Przede wszystkim derby Polski, czyli spotkanie Lecha z Legią. Ciekawie zapowiada się rywalizacja Pogoni z Lechią Gdańsk. A na dokładkę, gdyby komuś było mało, w niedzielny wieczór, idealnie na pożegnanie pierwszego październikowego weekendu, starcie Widzewa z Rakowem w anturażu cudownych łódzkich fanów. Potrzeba lepszego zaproszenia?
Piątkowa rozgrzewka
Na inaugurację tej serii gier Radomiak zmierzy się z Cracovią. Trudno wyłonić faworyta, gdyż obie drużyny przed przerwą na kadrę prezentowały się „w kratkę”. Gospodarze w trzech ostatnich kolejkach, przegrali, wygrali, przegrali. Goście natomiast zakończyli swoje spotkania na trzy różne możliwe sposoby. Obie ekip, ten mecz na pewno traktują jako punkt wyjścia do materializacji swoich celów. Do końca rundy pozostało siedem spotkań, które determinować będą pozycję na torze, z której kluby będą startowały w finałowym wyścigu. Za zwycięstwem gości przemawia fakt, iż w dwóch dotychczasowych starciach w Radomiu to właśnie Cracovia wyjeżdżała z tarczą.
W piątkowy wieczór spotkają się dwie skrajności. Notująca świetny start Wisła Płock, która w ostatnim czasie dość mocno przyhamowała, zmierzy się na stadionie im. Kazimierza Górskiego z Piastem Gliwice, który na początku grał poniżej poziomu przyzwoitości. W ostatnich spotkaniach zespół Piastunek wyszedł z dołka i w trzech meczach zdobył pięć punktów po dobrej grze. Możemy spodziewać się ciekawego widowiska, ponieważ Nafciarze za wszelką cenę będą chcieli odwrócić złą kartę, natomiast podopieczni trenera Fornalika ze świetnie dysponowanym Damianem Kądziorem zrobią wszystko, żeby rozpocząć wspinaczkę w tabeli. Goli nie powinno zabraknąć, gdyż ostatnie bezbramkowe „widowisko” między tymi dwoma zespołami, miało miejsce w 2016 roku.
Sobota pod znakiem szlagieru
Popularny szósty dzień tygodnia kojarzy się wyłącznie z rywalizacją Lecha z Legią. W końcu to starcie mistrza Polski, który złapał wreszcie dobry wiatr i rozłożył szeroko żagle z niespodziewanym liderem, Legią Warszawa. Przybysze ze stolicy na Bułgarskiej zjawią się bez swojego kapitana, a także najlepszego zawodnika – Josue. Lech przystąpi do spotkania z dobrej pozycji po zadowalających występach w LKE, oraz poprawie ligowej formy. Czy to spotkanie wyrwie nas z foteli? Bardzo chcielibyśmy, żeby to był mecz, który na lata zagości nam w pamięci. Przesłanek do wypełnienia tego życzenia jest kilka, jednak pamiętajmy – to polska Ekstraklasa, tam może być meczycho, ale może równie dobrze może być paździerzyk. Trzeba mieć oczekiwania, ale należy pozostawić sobie bufor emocjonalnego bezpieczeństwa.
Przysmakiem przed daniem głównym będzie starcie Górnika Zabrze z Zagłębiem Lubin. Czy my to chcemy jeść? Oj, nie za bardzo. Nie cieknie nam ślinka na myśl o tym wydarzeniu. Oczywiście, zabrzan pod wodzą trenera Bartoscha Gaula ogląda się interesująco, zarówno w ofensywie jak i defensywie. Zagłębie Lubin to ta szynka konserwowa, która leży w lodówce jakiś czas i nie wiadomo w sumie po co. Czy jest jeszcze jadalna? Cyfry na opakowaniu mówią „tak”, natomiast rozum woli odpuścić i poszukać czegoś innego.
Gdyby emocji nam było mało, na godzinę 20:00 zaplanowane jest spotkanie Pogoni Szczecin z Lechią Gdańsk, które według mojej najlepszej wiedzy, można nazwać derbami Pomorza. Trzecia w tabeli Pogoń i ostatnia w tabeli „duma Gdańska”. Goście z nowym trenerem w osobie Marcina Kaczmarka będą chcieli jak najszybciej się przełamać i wygrzebać z odmętów tabeli. Pogoń chcąca dotrzymać kroku Legii i Rakowowi, musi pokonać Lechię. Portowcy są zdecydowanymi faworytami. Nie oszukujmy się, w normalnych warunkach (nie ekstraklasowych) można by stawiać domy na zwycięstwo drużyny trenera Gustaffsona. Ale że w Ekstraklasie zasady logiki mają takie znaczenie jak demokracja w Rosji, to nikt nie powinien być zdziwiony, jeśli zadziała prawo nowej miotły i Lechia to spotkanie pewnie wygra.
Nudna niedziela z jednym smaczkiem
Starcie Miedzi Legnica ze Stalą Mielec nie bez powodu jest zaplanowane na 12:30. Słabo grająca i punktująca od początku sezonu Miedź oraz słabo punktująca w ostatnim czasie Stal. No, idealny mecz na przełamanie. Ale nie wygląda to ekskluzywnie. Gdyby to spotkanie było posiłkiem, to pewnie czymś w rodzaju kanapki ze starego chleba ze starym smalcem.
Po tym spotkaniu przeniesiemy się do stolicy Podlasia, gdzie na spotkanie z Jagiellonią Białystok przyjedzie Korona Kielce. Pojedynek duetu Imaz – Gual z Bartoszem Śpiączką i Jakubem Łukowskim, zapowiada się nad wyraz fascynująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę formę Hiszpanów, którzy w ostatnich dwóch spotkaniach wpakowali w sumie sześć goli, czyli wszystkie ze zdobytych przez Jagę bramek. Na formę hiszpańskich bombardierów odpowiedzieć będzie próbował młody kielecki strzelec, który jest genialnej dyspozycji, będąc liderem Złocisto-Krwistych.
O 17:30 mecz będący paralelny z metaforą tortu. Takiego porządnego z przyzwoitej cukierni. Starcie Widzewa z Rakowem to gwarancja emocji, jakości i dobrego piłkarskiego widowiska. Nic więcej nie trzeba. Stadion w Łodzi wypełniony po brzegi i świetni piłkarze na murawie. Dla takich rywalizacji oglądamy tę ligę.
No, i niestety poniedziałek
Pierwszy poniedziałek listopada nie zapowiada się najciekawiej. Zimno, ponuro, szaro, na drogach korki z opóźnioną komunikacją miejską. Powrót studentów na uczelnie i koniec weekendu. A na dodatek mecz Śląska z Wartą. Nie wiem co gorsze, wstawanie rano czy oglądanie tego spektaklu. Oba zespoły w dyskusyjnej dyspozycji, otoczenie we Wrocławiu raczej nie rzuci na kolana. Co więcej można powiedzieć? Lepiej nic.