Czy jedzie z nami maszynista? W dwa miesiące z nieba do… szarej rzeczywistości

2022.07.31 Poznan
Pilka nozna Ekstraklasa sezon 2022/2023
Lech Poznan - Wisla Plock
N/z Joel Pereira Radoslaw Murawski Mikael Ishak Nika Kvekveskiri
Foto Pawel Jaskolka / PressFocus

2022.07.31 Poznan
Football Polish Ekstraklasa season 2022/2023
Lech Poznan - Wisla Plock
Credit: Pawel Jaskolka / PressFocus

4 sierpnia 2022 roku. Lech Poznań po dwóch rozegranych meczach ligowych (z jednym zaległym spotkaniem) zamyka tabelę PKO BP Ekstraklasy. Ponadto mistrzowie Polski nie liczą się już w grze o Ligę Mistrzów, a w czwartkowy wieczór powalczą o to, żeby, mimo problemów kadrowych, bez większych perypetii pokonać islandzki Vikingur Reykjavik w pierwszym meczu III rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Patrząc jednak na ostatnie tygodnie w wykonaniu poznaniaków, warto zadać pytanie – czy jedzie z nami maszynista?

Dwa miesiące – obrót o 180 stopni

Cofnijmy się o nieco ponad dwa miesiące, konkretnie do 21 maja. Kolejorz świętuje ósmy tytuł mistrzowski w swojej stuletniej historii. Autorem sukcesu, znów, po siedmiu latach oczekiwania, nie kto inny jak Maciej Skorża. Pojawiają się deklaracje m.in. Bartosza Salamona o celu, jakim będzie awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Prezes Lecha, Piotr Rutkowski, wychodzi do kibiców z następującymi słowami:

– Wzmacnialiśmy zespół, wydawaliśmy pieniądze w ostatnich latach i to pomogło. Dzisiaj dzięki temu możemy podnieść ten puchar. Będziemy dalej chcieli iść tą samą drogą, robić to samo, co robiliśmy przez ostatnie trzy lata.

Piotr Rutkowski po zakończeniu sezonu 2021/22.

Wszystko wskazywało na to, że w Lechu Poznań w końcu wszystko wróci na właściwe tory. Że odmieniony zespół pod batutą jednego z najlepszych szkoleniowców w Polsce ruszy po fazę grupową europejskich pucharów i, wraz z Rakowem Częstochowa, zacznie rozdawać karty w polskiej piłce nożnej. No i oczywiście, że zostanie on odpowiednio wzmocniony. Cóż, chyba każdy, kto interesuje się bardziej lub mniej Kolejorzem i jego poczynaniami na przestrzeni ostatnich lat, mógł zdawać sobie sprawę z tego, że sielanka może nie potrwać zbyt długo. Nikt jednak nie przypuszczał, że wszystko zacznie się sypać tak szybko…

Pierwszy cios: 6 czerwca, godzina 21:53. Klub wypuszcza informację o rezygnacji Macieja Skorży z funkcji pierwszego trenera z powodów osobistych. Niedługo potem zespół przejmuje John van den Brom, z Lecha odchodzi dotychczasowy asystent Skorży, Paweł Janas.

Drugi cios: 14 czerwca. Lech w losowaniu I rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów trafia na najcięższego przeciwnika azerski Karabach Agdam.

Trzeci cios: Mimo zwycięstwa 1:0 w pierwszym meczu i prowadzenia w wyjazdowym rewanżu od 10 sekundy meczu, Kolejorz przegrywa 5:1 i zostaje wyeliminowany z gry o Ligę Mistrzów, a także o Ligę Europy. Na domiar złego przegrywa 0:2 na inaugurację ligi ze skazywaną na spadek Stalą Mielec, a bohaterem spotkania zostaje wypożyczony z Lecha bramkarz, Bartosz Mrozek. Fakt ten jest tu dość istotny, gdyż w tym samym czasie w bramce poznaniaków kompromituje się wypożyczony z Metalista Charków Artur Rudko. Kontuzje czy też choroby trapią Antonio Milicia, Maksymiliana Pingota, Adriela Ba Louę, Radosława Murawskiego, Afonso Sousę i, od dłuższego czasu (24 marca), Bartosza Salamona.

Czwarty cios: Lech do dwumeczu z gruzińskim Dinamo Batumi przystępuje z jednym, niegotowym na 90 minut gry, stoperem Lubomirem Satką. Słowak rozgrywa 65 minut pierwszego meczu, a Lech kończy spotkanie duetem Czerwiński Douglas na środku obrony. Szkot pierwszy raz w karierze występuje na tej pozycji, choć John van den Brom stwierdził, że Tomasz Rząsa zapewnił go, iż Barry grał na tej pozycji podczas przygody w Anglii.

Piąty cios: Lech praktycznie na stojąco gra w rewanżu w Gruzji i remisuje 1:1. Dzięki zwycięstwu 5:0 przy Bułgarskiej przechodzi do kolejnej rundy eliminacji, ale obraz gry poznaniaków daje wiele do myślenia. Kontuzję łapie kolejny zawodnik Artur Rudko. Do tego do Belgii odchodzi Dani Ramirez, który wcześniej miał zostać przekonany przez Macieja Skorżę do pozostania przy Bułgarskiej.

Szósty cios: Do Poznania przyjeżdża rozpędzona Wisła Płock, lider ligowej tabeli po dwóch kolejkach. Nafciarze, oddając trzy strzały w światło bramki Filipa Bednarka, wygrywają 3:1, a kibice zgromadzeni przy Bułgarskiej zgodnie skandują „Rząsa, wypier*alaj!” czy „Rutkowski, gdzie są transfery?”. Lech znów się kompromituje, a John van den Brom odpowiedziami na pytania dziennikarzy coraz bardziej przypomina Dariusza Żurawia. Zresztą, podobnie jak gra Lecha podczas końcówki kadencji wspomnianego szkoleniowca, w 2021 roku. Dowiadujemy się również o kolejnej kontuzji Artura Sobiecha.

Zostańmy przy pytaniu kibiców o transfery. Przypomnijmy, że Piotr Rutkowski deklarował o chęci dalszego wzmacniania zespołu, obiecywał wydawanie pieniędzy na ulepszanie kadry, która zdobyła mistrzostwo Polski. Przyjrzyjmy się dotychczasowym ruchom Kolejorza w letnim okienku transferowym.

Przyszli:

Afonso Sousa (Belenenses) – 1,2 mln euro
Artur Rudko (Metalist Charków/zeszły sezon w Pafos FC) – wypożyczenie
Giorgi Citaiszwili (Dynamo Kijów) – wypożyczenie
Filip Dagerstal (FK Khimki) – wypożyczenie
Filip Szymczak powrót z wypożyczenia
Karol Drażdżewskipowrót z wypożyczenia
Antoni Kozubalpowrót z wypożyczenia

Odeszli:

Jakub Kamiński (VfL Wolfsburg) – 10 mln euro
Pedro Tiba (Gil Vicente) – koniec kontraktu
Mickey van der Hart (bez klubu) – koniec kontraktu
Dawid Kownacki (Fortuna Dusseldorf) – koniec wypożyczenia
Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów) – koniec wypożyczenia
Bartosz Mrozek (Stal Mielec) – wypożyczenie z opcją wykupu
Mateusz Skrzypczak (Jagiellonia Białystok) – za darmo
Jan Sykora (Viktoria Pilzno) – za darmo
Karlo Muhar (CFR Cluj) – za darmo
Juliusz Letniowski (Widzew Łódź) – za darmo
Jakub Niewiadomski (Wisła Kraków) – za darmo
Tymoteusz Klupś (Zagłębie Sosnowiec) – za darmo
Dani Ramirez (Zulte Waregem) – rozwiązanie kontraktu

Zbierając wszystko zusammen do kupy – 75% transferów przychodzących do Lecha Poznań (nie licząc powrotów z wypożyczeń), to wypożyczenia BEZ OPCJI WYKUPU. Co więcej, wątpliwej jakości pozostaje obsada bramki, a ściągnięty jako numer jeden na tę pozycję Rudko już złapał kontuzję, która eliminuje go z gry przynajmniej do początku września. Patrząc jednak na postawę Ukraińca w pierwszych meczach w niebiesko-białych barwach, nie jest to zbyt wielka strata.

Budowanie kadry na zawodnikach, których po sezonie 2022/23 już w klubie nie będzie, raczej mistrzowi Polski nie przystoi. Zwłaszcza, gdy w niedalekiej przeszłości zarobiło się olbrzymie pieniądze na wychowankach (Jakub Kamiński, Jakub Moder, Tymoteusz Puchacz, Robert Gumny), a dodatkowo zainkasowało się niemałe premie od Polskiego Związku Piłki Nożnej za mistrzostwo Polski. No, ale mówimy o klubie, który skąpi na sprawdzonego w Ekstraklasie Damiana Kądziora i wysyła za niego żałośnie niskie oferty, a także nie potrafi się dogadać z Łukaszem Sekulskim odnośnie zarobków, przez co temat gry napastnika Wisły Płock w Poznaniu definitywnie upada. Efekt? Kolejorz wciąż pozostaje z jednym bardzo dobrym napastnikiem, Mikaelem Ishakiem, młodym, nieogranym w ESA, Filipem Szymczakiem oraz z dużo zarabiającym, wiecznie kontuzjowanym Arturem Sobiechem. Na skrzydłach nie wygląda to lepiej. Zespół musi ciągnąć Michał Skóraś, a John van den Brom twierdzi, że potykający się o własne nogi Kristoffer Velde wraz z wciąż niespełnionym talentem poznańskiej akademii, Filipem Marchwińskim.

Brzmi jak materiał dla Uwagi, bo ciężko uwierzyć, że można doprowadzić zespół do takiej ruiny w ciągu dwóch miesięcy od zdobycia mistrzostwa Polski. Cóż, witamy w Poznaniu.

Będą transfery, ale za późno

Patrząc na stan kadrowy Lecha Poznań, widzimy drużynę bez porządnych środkowych obrońców (nie wiadomo, kiedy do gry wrócą Milić, Satka i Salamon), a przecież w Poznaniu wciąż czekają na decyzję Michała Helika, który według informacji Sebastiana Staszewskiego z Interii i Dawida Dobrasza z Meczyków, ma na stole czteroletni kontrakt.

Lech wciąż pozostaje bez bardzo dobrego bramkarza w swojej kadrze – z całym szacunkiem do Filipa Bednarka, do poziomu Vladana Kovacevicia (Raków), Dante Stipicy (Pogoń) czy Frantiska Placha (Piast) sporo mu brakuje. O Arturze Rudko nie wspominając. Dość powiedzieć, że w Poznaniu da się zatęsknić za Mickeyem Van der Hartem. Czkawką odbija się również brak szansy dla Bartosza Mrozka, który już odwdzięczył się świetnym meczem przeciwko Kolejorzowi na inaugurację ligowych rozgrywek. Może pora na kogoś z dwójki Bąkowski – Drażdżewski? Chyba przecież gorzej nie będzie. Postawienie na młodzieżowca w bramce to jednak w Kolejorzu marzenie ściętej głowy, o czym wszyscy chyba doskonale wiedzą.

Lech nie ma też równo grających skrzydłowych – Michał Skóraś walczy, stara się ciągnąć grę, zdobył trzy gole w tym sezonie, ale wciąż widać ogromne braki w jego poczynaniach na boisku, a przed szereg wysuwają się problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji w sytuacjach podbramkowych. Jednak, jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba, więc Skórasia można na ten moment nazwać najlepszym skrzydłowym Kolejorza. Kristoffer Velde zaś chyba powoli może się pakować i wracać do Norwegii. Milion euro wydany na byłego skrzydłowego FK Haugesund dziś brzmi jak nieśmieszny żart wyjęty z polskiej komedii po erze Kilera czy Chłopaki nie płaczą. Giorgi Citaiszwili w spotkaniu przeciwko Stali Mielec nawet nie podniósł się z ławki, więc Gruzin albo nie może znaleźć wspólnego języka z Van den Bromem, albo faktycznie jest w tragicznej wręcz dyspozycji, skoro po skrzydle hasa Marchwiński, którego największym osiągnięciem jest gol z Legią Warszawa i siatka założona graczowi Benfiki po zrobieniu elastico. Adriel Ba Loua z kolei leczy kontuzję i na pewno nie jest to zbyt dobra informacja dla kibiców Lecha, którzy po końcówce ubiegłego sezonu i okresie przygotowawczym uwierzyli, że Iworyjczyk, na którego wydano około 1,5 miliona euro, w końcu odpali. Cóż, trzeba czekać dalej, ale na pewno nie na Damiana Kądziora, który zostanie w Piaście Gliwice po kolejnym upadku rozmów z Kolejorzem, który nie podszedł chyba do nich zbyt poważnie. Jaki jest plan C? Tego nie wie chyba nawet sam Tomasz Rząsa.

Na próżno szukać również alternatywy za Joao Amarala, chyba że uznajemy za taką Filipa Marchwińskiego, ale to tak śmieszne jak wciąż obecna zgoda kibiców Lecha z kibicami Spartaka Moskwa i wspólne bicie Gruzinów w Batumi. W każdym razie, po odejściu Daniego Ramireza na próżno szukać zmiennika dla Portugalczyka, który jak na razie nie może odnaleźć formy z ubiegłego sezonu. Podobno szykowany na tę pozycję jest Afonso Sousa, jednak mimo widocznego potencjału na razie jest dość elektryczny i często traci piłkę. Tutaj jednak wypada dać czas i poczekać na rozwój wydarzeń.

Trzeci napastnik to kolejny „must have” w poznańskim klubie. Mikael Ishak jest oczywiście nietykalny, jednak wciąż szuka formy. Filip Szymczak to wciąż nieopierzony żółtodziób w realiach Ekstraklasy, a co dopiero europejskich pucharów. A Artur Sobiech to zbędny balast, którego włodarze Lecha najchętniej by się pozbyli. Na co więc wpadł Lech? A no na transfer, którego wszyscy w Poznaniu wyczekiwali, czyli ściągnięcie Dawida Kownackiego, tym razem na stałe, z Fortuny Dusseldorf. Niemcy zawołali jednak 2 miliony euro i pomimo chęci Kownasia na zejście z wysokiej pensji, temat upadł. Ciekawe, co wymyślą w Poznaniu po wyśmianiu oferty za Łukasza Sekulskiego, choć ten ruch pachniałby już mocną desperacją. Mówimy w końcu o 31-letnim napastniku, który niekoniecznie sprawdziłby się w Poznaniu, a i na ławce raczej tkwić by nie chciał, skoro w Płocku ma pewny plac.

Warto wspomnieć o rzekomym zainteresowaniu Kolejorza Piotrem Parzyszkiem, o czym informuje Dawid Dobrasz, ale ten ruch również nie do końca się klei, gdyż napastnik Frosinone byłby traktowany jak obcokrajowiec, co Lechowi w tym momencie nie pomaga. Chyba, że odejdzie Satka, co też nie stawia Kolejorza, przynajmniej jak na razie, w dobrej sytuacji kadrowej.

Wszystko więc sprowadza się do tego, że do końca okienka Lech najprawdopodobniej jeszcze się wzmocni, ale zrobi to zdecydowanie za późno. I nie wiadomo, w jaki sposób.. Od 14 maja włodarze klubu wiedzieli, że będą musieli złożyć zespół, który będzie mógł realnie powalczyć o grę w europejskich pucharach. Tych lepszych, niż Liga Konferencji Europy. A skończyło się, jak zwykle, „wzmocnieniami” zrobionymi na kolanie, bo znów nie wyciągnięto wniosków. Pozostaje zapytać, czy to wszystko miałoby więcej sensu, gdyby w klubie pozostał Maciej Skorża?

Czego się boisz, Piotrze?

Lech, niestety dla jego kibiców i polskiej piłki ogółem, pozostaje tym samym Lechem, którego znamy bardzo dobrze. Lechem, który za rogiem czai się już z kolejną, jak określają poznańscy kibice, mokrą szmatą. Lechem, który boi się wydawać pieniądze na wzmocnienia. Wypada jednak zadać pytanie skierowane do prezesa Rutkowskiego. Mianowicie: „czego się boisz, Piotrze?” – ciężko tu bowiem szukać logiki. Klub sportowy nie może być jedynie maszynką do robienia pieniędzy. Trzeba inwestować w jak najlepszą kadrę. O tym przy Bułgarskiej zdają się często nie pamiętać. Pozostaje zapytać: Quo vadis, Lechu?

Jedno można powiedzieć na pewno – Poznaniu po mistrzostwie długo być nie mogło. Nie z tą mentalnością zarządu. Nie bez trenera, który uderzy pięścią w stół i postawi zarządowi jasne warunki. Przed Johnem van den Bromem i jego ludźmi piekielnie trudne zadanie – utrzymać stołek i wyciągnąć mistrza Polski z mini-kryzysu na starcie sezonu 2022/23.

***

Kolejna szansa na poprawę wizerunku Lecha już w czwartek wieczorem. O 20:45 Kolejorz zmierzy się na wyjeździe z Vikingurem Reykjavik. Relację z tego spotkania przeczytacie na łamach naszego portalu, a mecz z komentarzem będziecie mogli posłuchać na kanale 1 na antenie Radia GOL.

Dominik Stachowiak

POLECANE

tagi