Co się stało z Radomiakiem?

11.04.2022 Radom
Pilka nozna
PKO Ekstraklasa 2021/2022
Radomiak Radom - Jagiellonia Bialystok
N/z Filip Majchrowicz, Dawid Abramowicz
Foto Adam Starszynski / PressFocus

11.04.2022 Radom
Football
PKO Ekstraklasa 2021/2022, polish top division
Radomiak Radom - Jagiellonia Bialystok
Filip Majchrowicz, Dawid Abramowicz
Credit Adam Starszynski / PressFocus

Jesienią rewelacja, wiosną kompromitacja. Zmienność pór roku ma wpływ nie tylko na pogodę za oknem, ale również na grę Radomiaka Radom, który w kilka miesięcy stracił cały swój blask i stał się ligowym średniakiem, żeby nie powiedzieć słabeuszem, który punkty raczej ciuła niż zbiera.

Gdy porównujemy dwa przeciwstawne zjawiska, używamy niekiedy wyrażenia “dzień i noc” lub “niebo a ziemia”. W Radomiu powstało ostatnio nowe powiedzenie: “jesień i wiosna”, które idealnie opisuje dualizm danej rzeczy. Różnica między drużyną z pierwszej części sezonu, a tą z drugiej jest bowiem kolosalna. Po rundzie jesiennej nie brakowało głosów (może nie z klubu, ale wśród zafascynowanych kibiców i dziennikarzy), że Radomiak jest w stanie grać o puchary. Dobra gra radomian i świetne wyniki rozbudziły apetyty sympatyków beniaminka. Nic zresztą dziwnego, bo zespół z województwa mazowieckiego przezimował okres świąteczno-noworoczny na czwartej pozycji z takim samym dorobkiem punktowym co trzecia Pogoń. Do Lecha, który zasiadał na fotelu lidera, tracił sześć “oczek”.

Fenomenalna jesień

Tylko dwie porażki w ciągu całej rundy jesiennej (tyle samo co Lech i Pogoń), jedna z najlepszych defensyw w lidze (16 straconych goli, mniej stracił tylko Kolejorz, tyle samo Pogoń), potężna twierdza w Radomiu (ani jednej porażki u siebie), świetna forma na wyjazdach (16 zdobytych punktów), dwa zwycięstwa z Legią, jedna wygrana i remis z Lechem, remisy z Lechią, Rakowem i Pogonią, passa 11 meczów bez porażki (w tym sześciu meczów z wygraną z rzędu), niesamowicie zgrany zespół z rozwijającymi się regularnie zawodnikami i kierujący tym wszystkim trener.

Jak widać, jesienne atuty Radomiaka robią wrażenie i jasno pokazują, że wejście beniaminka do Ekstraklasy naprawdę było spektakularne. Wydawać by się nawet mogło, że opisujemy lidera tabeli, a nie zespół, który był wymieniany “tylko” do walki o puchary.

Pierwsze miesiące drużyny Dariusza Banasika w najwyższej lidze były wzorcowe pod wieloma względami. Zespół nie tylko zdobywał punkty, ale szła za tym również dobra gra, a wielu piłkarzy poszybowało w górę w ligowej hierarchii.

Dobrą grą na uznanie zapracował duet stoperów Raphael Rossi i Mateusz Cichocki. Dobrze w bramce Radomiaka prezentował się 22-letni Filip Majchrowicz, za co w listopadzie został nagrodzony nagrodą młodzieżowca miesiąca. W środku pola uwagę zwrócił Michał Kaput, który zresztą zimą opuścił Radom na rzecz Gliwic. Na ataku cuda wyczyniał Karol Angielski, który był główną strzelbą beniaminka i niejednokrotnie swoimi trafieniami pomagał w zdobywaniu punktów. Wszystko pod batutą Dariusza Banasika, który tak jak Majchrowicz, w listopadzie otrzymał ligową nagrodę. Szkoleniowiec Radomiaka został trenerem miesiąca.

Słowem, wszystko działało jak należy, a każda formacja spisywała się na piątkę z plusem.

Rozczarowująca wiosna

W rundzie wiosennej Radomiak to już zupełnie inna drużyna. Zespół, który jesienią zachwycał, kilka miesięcy później na 11 meczów odniósł tylko jedno (!) zwycięstwo. Pięć spotkań zremisował. W kolejnych pięciu poniósł porażkę. W 2022 roku zgromadził na swoim koncie osiem punktów. Tyle samo, co w tym okresie Śląsk Wrocław i Wisła Kraków, które walczą o utrzymanie. Przypomnijmy, że niedawno Radomiaka wymieniało się w kontekście walki o europejskie puchary.

Od początku rundy wiosennej można zaobserwować tendencję spadkową w wykonaniu radomskiego zespołu. Nie dość, że gra drużyny pozostawia wiele do życzenia, to w parze z nią idą mierne wyniki, które zepchnęły Radomiaka na szóste miejsce w tabeli.

Tak jak jesienią porażka była tylko wypadkiem przy pracy i raczej jednorazową wpadką, tak teraz kibice z Radomia tylko raz na jakiś czas mogą poczuć smak zwycięstwa. Radomiak wiosną pokonał tylko Lechię, z którą przez długi czas zacięcie walczył o czwartą pozycję.

Biorąc pod uwagę formę beniaminka, widać jak na dłoni, że wygrana z Biało-Zielonymi, choć jedyna, była na tyle kluczowa, że pozwoliła “Zielonym” nadal pozostać w grze o puchary, mimo rozczarowujących porażek i remisów. W tej chwili do czwartej ekipy znad morza radomianie tracą aż dziewięć punktów. Pamiętając, że do końca sezonu zostały cztery mecze, przegonienie lub choćby dogonienie „Biało-Zielonych” raczej okaże się ponad siły Radomiaka. Strata do piątego Piasta wynosi już tylko cztery „oczka”, więc ta pozycja nadal jest w zasięgu beniaminka.

Remisy

To jedna z największych bolączek “Zielonych”. Z jednej strony jesienią przedłużały one serię meczów bez porażki oraz pozwalały cieszyć się z jakiejkolwiek zdobyczy punktowej z drużynami ze szczytu tabeli, ale z drugiej – to przede wszystkim one sprawiły, że skuteczny i niezawodny Radomiak jesienne zmagania zakończył na czwartej lokacie. Teraz podziały punktów sprawiają, że drużyna z województwa mazowieckiego konsekwentnie oddala się od czwartego miejsca, na którym skończył rozgrywki przed Świętami Bożego Narodzenia.

W tej chwili trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym ten zespół niespodziewanie wraca do gry o Europę. Strata jest już zbyt duża. Jeśli w następnej kolejce Radomiak ponownie przegra (gra z na wyjeździe z Górnikiem Zabrze), a Lechia zdobędzie jakiekolwiek punkty w Lubinie, droga do czwartego miejsca oficjalnie się zamknie. Choć – tak jak pisaliśmy już wcześniej – wydaje się, że już teraz “Zielonych” nie ma w gronie drużyn walczących o pozycję tuż za podium.

Zmarnowane okienko transferowe

Zimą Radomiak sprowadził ośmiu zawodników. Trzech z nich jako inwestycję na przyszłość, gdyż 20-letni Dawid Olejarka oraz 21-letni Franciszek Wróblewski nie rozegrali wiosną ani minuty, a 19-letni Albert Posiadała został wypożyczony do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Pozostałych pięciu (Luizao, Daniel Łukasik, Jo Santos, Abraham Marcus, Thabo Cele) niby gra, ale nie przekłada się to ani trochę na wyniki. No chyba, że na gorsze.

Z wartych odnotowania statystyk Łukasik zaliczył jedną asystę, a Marcus w meczu z Bruk-Betem zabawił się w osiedlowego boksera i został ukarany czerwoną kartką, przez którą nałożono na niego trzy mecze pauzy. Po jego przyjściu do Radomia wiele sobie obiecywano. Ponoć przed transferem do Polski był blisko przenosin do FC Porto. Nie wiemy tylko, czy nie chodziło wówczas o sekcję sztuk walki.

Gdy inne zespoły sprowadziły zawodników, którzy choć trochę wpływają na grę swojego zespołu, Radomiak postawił na zagraniczny zaciąg, który – jak można było się tego spodziewać – jak na razie w ogóle się nie sprawdza. Piłkarze, którzy przyszli do Radomia, raczej śmieszą swoją postawą na boisku, a żaden z nich nie przyczynił się do poprawy wyników czy postawy zespołu.

Obniżka formy

Loty obniżyła nie tylko drużyna pod względem wyników, ale również poszczególni piłkarze. Defensywa nie jest tak solidna jak jesienią, w ofensywie Radomiak wygląda blado, a Filip Majchrowicz częściej przeszkadza niż pomaga, co widział również Dariusz Banasik, sadzając go ostatnio na ławce. Najlepszy strzelec “Zielonych”, Karol Angielski, wiosną zdobył tylko cztery bramki, choć patrząc na liczbę goli strzelonych w tej rundzie przez cały zespół (osiem), to i tak całkiem przyzwoity wynik. Na pewno jednak znacznie gorszy od tego, który wykręcił jesienią, kiedy potrafił trafiać do siatki nawet w trzech meczach z rzędu.

Strzałkę w dół możemy zauważyć również przy nazwiskach innych zawodników. Gra zespołu w wielu spotkaniach wygląda po prostu słabo i ani trochę nie przypomina tego, do czego przyzwyczaił nas zespół jesienią.

Mecz 29. kolejki z Górnikiem Łęczna, który pretenduje do miana najsłabszej drużyny ligi, był kwintesencją piłkarskiej nieporadności piłkarzy Radomiaka. Nie dość, że nie potrafili wykorzystać nadarzających się okazji (nawet strzały na pustą bramkę okazały się dla „Zielonych” sporym wyzwaniem), to jeszcze gracze Górnika z łatwością stworzyli sobie kilka sytuacji, po których na ławce Dariusza Banasika zrobiło się na moment gorąco. A już strata bramki to w ogóle jeden wielki kabaret i festiwal nieporadności radomian.

Gra Radomiaka jedynie ma czasami dobre momenty. Co jakiś czas piłkarze Dariusza Banasika rozgrywali niezłą akcję czy zdobyli przewagę na boisku. Niezły fragment to jednak zdecydowanie zbyt mało, żeby na poważnie myśleć o czymś więcej niż środku tabeli.

Jeśli dodamy do tej mizerii nietrafione transfery, widzimy, że drużyna nie jest zdolna do walki o szczyt przede wszystkim pod kątem czysto piłkarskim.

Przyszłość Dariusza Banasika

Po ostatniej porażce z Cracovią (0:1) pojawiły się głosy, że posada trenera Radomiaka robi się coraz bardziej gorąca. Emocje kibiców rozbudził przede wszystkim ten wpis Krzysztofa Stanowskiego:

Wygląda na to, że włodarze Radomiaka pójdą typową ścieżką ekstraklasowego zarządu i po gorszym okresie zespołu winnego znajdą w trenerze, a następnie zdecydują się go zwolnić. Byłaby to decyzja irracjonalna i głupia, ale o tym, czy Banasik powinien zostać pożegnany, można napisać osobny tekst. – ten akapit został napisany w niedzielny wieczór, a kilkanaście godzin później klub oficjalnie potwierdził, że Banasik przestał pełnić obowiązki trenera pierwszej drużyny, a nowym szkoleniowcem „Zielonych” został Mariusz Lewandowski.

Widać, że powiedzenie “apetyt rośnie w miarę jedzenia” dobrze się ma w Radomiu, skoro zarząd klubu zwolnił trenera po przyzwoitym sezonie. No właśnie – czy przyzwoitym?

Ocena tego sezonu

Radomiak w najgorszym wypadku skończy sezon w środku tabeli. Jak na beniaminka, chyba nie tak źle, co? Każda drużyna, która awansuje do najwyższej ligi jako cel nadrzędny w swoim pierwszym sezonie stawia sobie utrzymanie. To jest misja, którą trzeba zakończyć z powodzeniem. Jeśli to się uda, można grać o coś więcej.

Natomiast perspektywa zajęcia miejsca w przedziale 6.-10. to już mały sukces, bo oznacza, że dana drużyna nie musiała walczyć o pozostanie w lidze do ostatnich chwil, tylko zapewniła je sobie wcześniej, a na dodatek okazała się lepsza od kilku zespołów, które w elicie grają nie od kilku miesięcy.

Radomiak miał szansę na coś spektakularnego, ale koniec końców osiąga niezłą pozycję, która nie powinna przekreślać Dariusza Banasika jako trenera pierwszej drużyny. To w końcu on jest głównym architektem sukcesu, jakim najpierw było wygranie I ligi, a następnie całkiem przyzwoity występ w pierwszym sezonie po awansie do Ekstraklasy. Zarząd jednak uznał, że słaba wiosna to odpowiedni powód, żeby rozstać się z Banasikiem.

Przykład Warty Poznań z zeszłego sezonu jasno pokazuje, że jeśli nie zrobi się czegoś w kierunku dalszego rozwoju drużyny, ta może szybko wrócić w dolne rejony tabeli. W przypadku poznaniaków reakcja włodarzy na słabe wyniki okazała się słuszna, a Dawid Szulczek na 99.9% utrzyma Wartę w Ekstraklasie, więc nie skończyło się na tragedii. Radomiak ma to szczęście, że może się uczyć na błędach cudzych, a nie swoich, więc strategia na kolejny sezon powinna być łatwiejsza do ułożenia. Latem trzeba wzmocnić (czyli pozyskać kogoś poważniejszego niż kolejnego 30-letniego Brazylijczyka) zespół i pamiętać, że drugi sezon w elicie jest zawsze trudniejszy od pierwszego. Za kilka miesięcy zobaczymy, czy Radomiak zastosuje się do tych wskazówek, czy pójdzie własną drogą. Teraz już wiadomo, że wyruszy nie z Dariuszem Banasikiem, a Mariuszem Lewandowskim na ławce.

Jakub Kowalikowski

POLECANE

tagi