Co się stało z Piotrem Zielińskim?

Piotr Zielinski (Napoli) during Hellas Verona vs SSC Napoli, Italian football Serie A match in Verona, Italy, January 24 2021//IPAPRESSITALY_IPA011447/2101260916
2021.01.24 Verona
Pilka nozna, Liga Wloska
Serie A
Hellas Verona vs SSC Napoli
Foto LiveMedia/A Tarpini / IPA/SIPA/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

My, Polacy, lubimy żyć nadzieją. Przechodząc ze skrajności w skrajność – czasami chcemy, by coś trwało wiecznie, a czasami – by wydarzył się cud, który utrwaloną teraźniejszość odmieni. W tym drugim stanie prawdopodobnie będziemy trwać przez najbliższe lata, obserwując karierę Piotra Zielińskiego.

Fantastyczny 2021

W zeszłym sezonie Zieliński rozkręcał się powoli. Do 13. kolejki miał gola i dwie asysty, co i tak na tle poprzednich kampanii było dobrym wynikiem. Potem jeszcze 23 grudnia zanotował asystę w meczu z Torino, ale w nowy rok wszedł jak odmieniony – dubletem z Cagliari. Do końca sezonu nie miał miesiąca bez dodatkowego punktu w klasyfikacji kanadyjskiej. Imponująca była także końcówka sezonu, choć nie udało się pomóc drużynie w kluczowym, ostatnim ligowym meczu z Hellasem, który pozbawił Azzurrich Ligi Mistrzów.

Na transfer oczywiście było wówczas za wcześnie. Po pierwsze – zbyt stary rocznik, by nakręcić odpowiedni ‘’hype’’. Po drugie, to były dopiero pierwsze tak dobre rozgrywki Polaka, który poprzedzało kilka przeciętnych na tle całej ligi. Do nowego podchodziliśmy więc z ogromną dozą optymizmu.

I faktycznie, na początku zapowiadało się, że Zieliński podtrzymał formę i rozegra kolejny, może nawet jeszcze lepszy sezon od poprzedniego. Pięć goli i pięć asyst, dwa mecze z opaską kapitańską, rozegrane wzorowo. Cały 2021 był najlepszy w karierze polskiego pomocnika pod każdym możliwym względem, bo także w reprezentacji grał przyzwoicie i stanowił o sile tej drużyny.

Rok 2021 dawał więc nadzieję w kontekście pomocnika, że ‘’on to ma’’, że uda się wejść na międzynarodowy poziom. W końcu głowa dojechała do prezentowanych umiejętności, a słowa Maurizio Sarriego, Jerzego Brzęczka czy Pepe Reiny, do których zaczęliśmy się modlić, zaczęły mieć moc sprawczą. Teraz jeszcze tylko pokazać klasę w drugiej połowie sezonu, wyeliminować Barcelonę z Ligi Europy, a Napoli poprowadzić do Scudetto.

To pierwsze się nie udało, mimo gola Polaka w pierwszym meczu. To drugie z kolei może mieć miejsce nie dzięki, a pomimo obecności Zielińskiego na boisku.

Dwumecz z Blaugraną, stanowiący miły przerywnik dla sześciu meczów w lidze bez gola ani asysty, rozpoczął znaczną obniżkę formy 27-latka, która zaczęła być poważnym problemem. W ostatnim czasie dosyć wyraźnie widać, że nie notuje asyst, nie strzela goli, będąc przy piłce naraża się na głupie straty, podejmuje złe decyzje albo spowalnia grę. Jeśli chodzi o przebiegnięte kilometry, “Zielu” nigdy nie biegał za dwóch, raczej człapał w środku pola, by przyspieszyć w odpowiednim momencie i podkręcić tempo akcji. W meczu z Fiorentiną miał asystę drugiego stopnia, ale udział przy bramce niewielki.

O grze w defensywie nie ma natomiast mowy. O ile można mu przypisać wiele skoków pressingowych, mniej lub bardziej udanych, to na własnej połowie boiska nie wykonuje praktycznie żadnej pracy. Zapewne grając na pozycji nr 8 jest z tego odciążony, ale grając nawet z tyłu, zarówno destrukcja, jak i sztuka przecinania podań, to jego raczej słabsze ogniwa. Wypadkowa powyższych faktów nie jest jednoznaczna. Możemy przypuszczać, że pogorszeniu uległo przygotowanie mentalne. Znowu.

Wierny swojemu klubowi

Piotr Zieliński wspominał jakiś czas temu, że on z Napoli nie odchodzi, chce tu zostać i napisać swoją historię. Coś na wzór Marka Hamsika. Jego słowa mogą się wielu polskim kibicom nie podobać, bo w końcu każdy chciałby zobaczyć go w trykocie Realu Madryt czy Liverpoolu. Niemniej, należy się tutaj kierować w pierwszej kolejności rozsądkiem i zadać sobie na początek kilka pytań.

Czy od zawodnika z rocznika 94’, niepotrafiącego utrzymać stabilnej, harmonijnej formy, powinniśmy oczekiwać wejścia na najwyższy światowy poziom (bo nazwisko we Włoszech Zieliński ma już raczej wyrobione)?

Czy sam zainteresowany zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń. A może już je zrozumiał i przyjął do wiadomości – stąd chęć zostania na dłużej we Włoszech? Tego akurat nie wiemy, ale powinniśmy być świadomi różnych scenariuszy, a z niektórymi wydarzeniami powinniśmy się pogodzić.

Zanim przejdę do subiektywnej opinii odnośnie całej sytuacji, warto jeszcze zahaczyć o kontekst reprezentacyjny. Omawiając sytuację Piotrka nie sposób przejść obojętnie wobec naszej kadry, ale do mundialu w Katarze zostało jeszcze pół roku. Przesadne obawy o formę naszego pomocnika nie powinny być więc hiperbolizowane do przesady, bo do tego momentu Zieliński może strzelić kilka goli, przyhamować z dobrą grą, by za chwilę znowu do niej wrócić. 

Na koniec, spójrzmy na całą sprawę z optymizmem

Pogódźmy się z tym, że Zieliński w realistycznym scenariuszu nie zostanie piłkarzem lądującym po kilka razy w miesiącu na czołówkach największych sportowych gazet. Nie jest to jednak powód do narzekania. Wręcz przeciwnie. Pamiętajmy jednocześnie czym nadal dysponuje Piotr Zieliński. Jest on przecież piłkarzem obunożnym, obdarzonym niesamowitym luzem w grze i ponadprzeciętną techniką, której pozazdrościć mógłby nam niejeden naród. Legendarny wywiad z Ousmane Dembele poruszający temat jego słabszej nogi, jeszcze za czasu gry w Rennes, również trafnie opisuje przypadek naszego reprezentanta.

Zieliński nie jest specjalistą prawdopodobnie w żadnej dziedzinie i… nigdy nie był. Właśnie z tego powodu może zagrać awaryjnie praktycznie wszędzie i zagwarantować przyzwoity poziom, co należy zaliczyć oczywiście do pozytywów. Cały przekrój środka pola, a nawet na pewnym etapie kariery bok pomocy – 27-latek miał okazję grać w niejednym systemie taktycznym i spełniać różnej maści oczekiwania.

Jasne – na pozycji nr 6 mocno szwankuje gra w defensywie, ale dla reprezentacji Polski, ubogiej w piłkarzy na poziomie międzynarodowym, taki pomocnik jest nieocenionym wzmocnieniem i nawet w duecie z kimś zdolnym do destrukcji, byłby w stanie zaprezentować swoje walory w pełnej krasie, bez straty na jakości w kontekście całej drużyny. Z tego samego powodu mógłby też być świetnym uzupełnieniem kadry właśnie w największych klubach. Niemniej, to w Neapolu może liczyć na pewien margines błędu i być tutaj postacią bezsprzecznie szanowaną, niezależnie od prezentowanej formy. 

Choć w tekście nie było miejsca na utopijne scenariusze, to zawsze istnieje jakaś szansa na scenariusz im. Luki Modricia albo powrót Napoli do europejskiej czołówki. No bo kto wie?

Podsumowując, obecna sytuacja Zielińskiego może i nie powinna napawać optymizmem, ale na pewno pozwoli nam wyciągnąć wnioski i nauczyć się kilku ważnych rzeczy, by w końcu – docenić to, czym dysponujemy, nawet jeśli apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na ten moment najlepsi polscy piłkarze, patrząc pod kątem indywidualnym, są w miejscu, o jakim 15 lat temu moglibyśmy pomarzyć. Zieliński powinien być tylko inspiracją dla reszty aspirujących do tego grona.

Szymon Trzciński

POLECANE

tagi