Co polskim klubom daje przekładanie meczów ligowych i czy ma to sens?

2021.08.26 Warszawa
Pilka nozna IV runda eliminacyjna UEFA Liga Europy 2021/2022
Legia Warszawa - SK Slavia Praga
N/z Emocje reakcja radosc awans feta Mateusz Wieteska Bartosz Kapustka
Foto Lukasz Sobala / PressFocus

2021.08.26 Warsaw
Football UEFA Europa League 2021/2022 Fourth qualifying round
Legia Warsaw - SK Slavia Praha
Emocje reakcja radosc awans feta Mateusz Wieteska Bartosz Kapustka
Credit: Lukasz Sobala / PressFocus

Od trzech sezonów w Ekstraklasie przed ważnymi meczami w europejskich pucharach panuje moda na przekładanie ligowych spotkań. Na przestrzeni czterech lat do takich sytuacji doszło siedmiokrotnie. W nowym sezonie już w 2. kolejce aż trzech z czterech pucharowiczów przełożyło swoje starcia na odleglejsze terminy. Efekty takich rozwiązań nie są jednoznaczne i niosą za sobą różne scenariusze.

Przetarcie szlaku

Nowy trend w rozgrywkach Ekstraklasy wprowadziła Legia Warszawa, która jako pierwsza w ostatnich latach złożyła wniosek o przełożenie swojego ligowego meczu. Ówczesny wicemistrz Polski przed rewanżem z greckim Atromitosem Ateny w ramach meczu 3. rundy eliminacji Ligi Europy, poprosił o przeniesienie spotkania ligowego z Wisłą Płock. Dodatkowy wolny weekend dał szansę na złapanie oddechu i przygotowanie się do wyjazdu do Aten. Wojskowi pewnie wygrali w stolicy Grecji i zameldowali się w ostatniej rundzie kwalifikacji europejskich pucharów. Legioniści w grze co trzy dni radzili sobie całkiem dobrze. Przed meczami czwartej rundy nie przełożono już żadnego spotkania, a Legia po zaciekłym boju z Glasgow Rangers dopiero w doliczonym czasie straciła szansę na awans. Stołeczna drużyna była o krok do wejścia do fazy grupowej Ligi Europy.

Zaległy mecz w Płocku rozegrano w połowie września, a zwycięstwo padło łupem gospodarzy. Niefortunny przebieg dwumeczu nie załamał piłkarzy klubu z Łazienkowskiej, którzy pewnie kroczyli po powrót na tron. Grając tylko co tydzień legioniści nie mieli większych problemów ze zwycięstwami w Ekstraklasie. Mimo wymuszonej przerwy spowodowanej zawieszeniem rozgrywek układ sił się nie zmienił. Na koniec sezonu 2019/20 Legia Warszawa odzyskała tytuł mistrza Polski utracony rok wcześniej na rzecz Piasta Gliwice.

Postpandemiczna rzeczywistość

Polskie kluby zrozumiały sens i potrzebę przekładania meczów podczas pandemii COVID-19. Po długim lockdownie na wiosnę 2020 roku rozgrywki Ekstraklasy wznowiły granie w surowym reżimie sanitarnym. Testowanie, kwarantanny czy przymusowe izolacje skutecznie utrudniały codzienne funkcjonowanie klubów piłkarskich. Skutki restrykcyjnych obowiązków mogliśmy dostrzec dopiero w kolejnym sezonie, który zainaugurował w sierpniu tego samego roku. Drużyny grające w Europie poddawane były regularnym testom przed każdym spotkaniem europejskich pucharów. Efektem tego były często niespodziewane absencje kluczowych piłkarzy. W eliminacjach najlepiej radziły sobie drużyny Legii Warszawa i Lecha Poznań. Obie zameldowały się w ostatniej fazie kwalifikacji i do przekroczenia bram raju dzielił ich tylko jeden mecz.

W weekend poprzedzający starcie w europejskich pucharach dwa najlepsze kluby sezonu 2019/20 przełożyły swoje ligowe spotkania. Najbardziej na braku ligowego spotkania skorzystała ekipa z Wielkopolski. Mając wąskie pole manewru i przeciętną kadrę Dariusz Żuraw po emocjonującym meczu pokonał Charleroi i zameldował się w fazie grupowej Ligi Europy. Dotkliwej porażki doznała natomiast Legia Warszawa. Wojskowi grający w roli gospodarza przegrali aż 0:3 z Karabachem Agdam. Wojskowi niegrający już w europejskich pucharach zaległe spotkanie rozegrali w połowie października. Ich rywalem był Śląsk Wrocław, którego pokonali 2:1. Lech Poznań, będąc w fazie grupowej na swój mecz musiał czekać, aż do połowy grudnia. Mierzący się z ogromnymi problemami kadrowymi i będący w permanentnym kryzysie Kolejorz znacząco przegrał z Pogonią Szczecin aż 4:0. Sezon dla obu zespołów potoczył się zgoła odmiennie. Legia Warszawa pewnie obroniła mistrzostwo kraju, natomiast Lech Poznań grający znacznie poniżej własnych możliwości sezon zakończył na wstydliwym 11. miejscu.

Przełóżmy co się da

W ubiegłym sezonie byliśmy świadkami rekordowej liczby przełożonych meczów w związku z grą na kilku frontach. Dwukrotnie swoje mecze przekładali Raków Częstochowa i Legia Warszawa. Debiutujący na arenie międzynarodowej klub z Częstochowy w eliminacjach Ligi Konferencji doszedł aż do etapu decydującego o kwalifikacji do fazy grupowej. Medaliki dwumecz z belgijskim KAA Gent potraktowały bardzo poważnie. W związku z tą szansą przełożono dwa ligowe spotkania. Jeden przed pierwszym spotkaniem tej rundy, a drugi w weekend pomiędzy tymi meczami. Czerwono-niebiescy nie podołali ciężkiemu zadaniu i swój pierwszy sezon w europejskich pucharach zakończyli na 4. rundzie eliminacji. Przełożenie spotkań klubowi spod Jasnej Góry wiele korzyści nie przyniosło. Po pierwsze: nie udało się zakwalifikować do Ligi Konferencji, a po drugie: w zaległych dwóch meczach zdobyli raptem jeden punkt po remisie z Radomiakiem Radom. Przegrany mecz z Górnikiem Zabrze zagrali dopiero w połowie grudnia, czyli już podczas rundy rewanżowej.

Inaczej sytuacja wyglądała w zespole Legii Warszawa. Stołeczni pierwsze spotkanie przełożyli już w trzeciej kolejce PKO BP Ekstraklasy, aby lepiej przygotować się do meczu z Dinamem Zagrzeb. Ówczesny mistrz Polski nie sprostał wymaganiom mistrza Chorwacji i spadł do ostatniej rudny eliminacji Ligi Europy. Tam czekała na nich Slavia Praga. Czesi od początku stawiani byli w roli zdecydowanego faworyta. Im bliżej było do meczu, tym kłopoty coraz bardziej się piętrzyły. Wojskowych trapiły wówczas duże problemy kadrowe. Na kilka miesięcy wypadł Bartosz Kapustka, a na chwilę przed meczem o swoim odejściu poinformował Josip Juranović, który po pierwszym spotkaniu w Pradze wyleciał do Glasgow na testy medyczne. W rolę nieobecnego defensywnego pomocnika Bartosza Slisza musiał wcielić się napastnik, Rafael Lopes. Mimo sporych komplikacji Legioniści wywieźli ze stolicy Czech korzystny remis. Oczywistym stało się, że mecz ligowy musiał zostać przełożony na inny termin. W rewanżu Wojskowi wykorzystali wszystkie okoliczności i awansowali do fazy grupowej Ligi Europy. Dalsze losy stołecznej drużyny potoczyły się w bardzo złym kierunku. Mimo dwóch jesiennych zwycięstw na arenie międzynarodowej nie udało się wyjść z grupy, a w lidze Legia szorowała po dnie tabeli. Zaległe dwa mecze dały im niezwykle potrzebny oddech. W grudniu w pierwszym przełożonym meczu pewnie rozbili Zagłębie Lubin, a w lutym ograli Bruk-Bet Termalikę Nieciecza i wydostali się ze strefy spadkowej. Sezon zakończyli w drugiej połowie tabeli, a zespół przeszedł gruntowną przebudowę.

Wysoka cena awansu

Najlepiej na długiej grze w europejskich pucharach wychodziły drużyny, które odpadały na ostatniej rundzie kwalifikacji. Przy zakończeniu gry w Europie na tym etapie Legia Warszawa dwukrotnie zostawała mistrzem Polski. Raków Częstochowa natomiast zdobywał Puchar Polski i kończył sezon na drugiej pozycji. Udział w fazie grupowej dla polskich klubów w ostatnich lat jest świadomym zaakceptowaniem kiepskiej pozycji w lidze na koniec sezonu. Dotkliwie przekonali się o tym w Lechu Poznań oraz w Legii Warszawa. Łączenie gry na kilku frontach dla zespołów z Ekstraklasy wciąż istnieje tylko w przedsezonowym założeniu prezesów. Wejście do piłkarskiej elity daje kibicom jedynie chwilową euforię, którą spłacają smutkiem i rozczarowaniem przez resztę sezonu.

W ramach drugiej kolejki PKO BP Ekstraklasy nie zobaczymy, aż trzech meczów w związku z prośbami o przesunięcie ligowych starć. Jednym klubem, który wyłamał się z tego grona jest Pogoń Szczecin, która chce grać co trzy dni i nie wyobraża sobie jakiegokolwiek przekładania.

Raków Częstochowa, Lech Poznań i Lechia Gdańsk mają wolny weekend, a swoje mecze zagają w późniejszych terminach. W przypadku dwóch pierwszych zespołów sytuacja w eliminacjach jest klarowna. Oba zespoły wygrały swoje pierwsze mecze różnicą aż pięciu goli i mogą spokojnie myśleć o kolejnej rundzie.

W przypadku mistrza Polski zmiana terminu meczu z Miedzią Legnica była wręcz koniecznością. Trener Kolejorza musi się mierzyć z ogromnymi problemami w defensywie, gdyż żaden stoper nie jest zdrowy, by móc grać przez pełne 90 minut.

Inaczej sytuacja wygląda na Pomorzu. Lechia zremisowała pierwszy mecz na wyjeździe z Rapidem Wiedeń i stoi przed ogromną szansą sprawienia niespodzianki. Pogoń Szczecin, mimo remisu z faworyzowanym Brøndby, rozegra w niedzielę ligowe spotkanie ze Śląskiem Wrocław.

Drużyny, które przełożyły swoje mecze następną taką możliwość będą miały po ewentualnym awansie do 4. rundy eliminacji Ligi Konferencji. Zabieg ten ma pomagać polskim klubom w ciężkiej batalii o poprawę rankingu na arenie międzynarodowej. Lata zaniedbań i kompromitujących porażek doprowadziły do tego, że polskie klubu muszą startować niemal z najniższego możliwego pułapu. Stąd też grę w pucharach zaczynamy w momencie, gdy większość silnych europejskich lig przebywa jeszcze na urlopach.

Dominik Łosoś

POLECANE

tagi