Co dalej z Wojciechem Szczęsnym?

GfgtiP0XcAA7a-j

Kiedy 23 września, Marc Andre Ter-Stegen zerwał ścięgno rzepki, pewne było to, że więcej w sezonie 24/25 na boisku się nie pojawi. Oprócz Inakiego Penii oraz trójki młodych golkiperów – Astera Astralagi, Diego Kochena i Árona Yaakobishviliego, więc musiała szukać opcji bramkarskich na rynku transferowym. „Duma Katalonii” nie miała żadnej pewnej opcji, która by weszła między słupki w przypadku ewentualnego urazu hiszpańskiego bramkarza. Warto wspomnieć, że dla drużyny walczącej o najwyższe trofea, potrzebne są minimum trzy opcje, które będą w stanie rywalizować na wysokim poziomie.

Plotki związane z podpisem nowego bramkarza zostały podsycone przede wszystkim przez polskie media, które sondowały możliwość powrotu do piłki nożnej Wojciecha Szczęsnego. Legenda reprezentacji Polski, w sierpniu zakończyła swoją karierę, po tym jak Juventus zdecydował, że Polak nie będzie bramkarzem numer jeden w bramce „Starej Damy”. Oprócz nazwiska Szczęsnego, próżno było szukać innych ciekawych opcji. Był na liście Keylor Navas, lecz kwestia Kostarykańczyka była dość skomplikowana, ze względu na przynależność klubową, gdyż w latach 2014 – 2019 reprezentował barwy Realu Madryt – największego rywala „Barcy”.

2 października jednak potwierdziło się to co było pewne – Wojciech Szczęsny, powrócił z dwumiesięczej emerytury i został bramkarzem FC Barcelony. Podpisał kontrakt ledwie do zakończenia kampanii 2024/25 – a więc do czasu gdy Niemiec wróci do pełni formy po kontuzji. Tym samym dołączył do Roberta Lewandowskiego w szeregi klubu z Barcelony. Od pierwszego dnia Szczęsnego w klubie, kibice zastanawiali się nad tym „Kiedy Polak zadebiutuje w FC Barcelonie”?

Mimo nadziei Polskich fanów, pewne było to, że szybko bramkarz w „Dumie Katalonii” nie zadebiutuje. Przystosowanie się do warunków życia w Hiszpanii, aklimatyzacja w zespole oraz przyspieszony okres przygotowawczy w FC Barcelonie – to były priorytety, które Szczęsny zamierzał spełnić w pierwszych kilku tygodniach w klubie.

Kiedy październik mijał Polakowi na zadaniach, jego rywal w bramce Inaki Pena był pewnym punktem w bramce. Nie popełniał znaczących błędów, które prowadziłyby do potencjalnej roszady w bramce. Oczywiście, dużo pomagała mu defensywa złożona z Inigo Martineza oraz Pau Cubarsiego, która w tamtym czasie była najlepszą parą stoperów na świecie i nie popełniała większych błędów. Ledwie dwie stracone bramki, przy trzech czystych kontach w pięciu meczach i brak spekulacji o zmianie bramkarza. Z resztą, w wygranym 5-1 starciu z Sevillą, 20 października Szczęsny dopiero zasiadł na ławce rezerwowych.

Hansi Flick jasno dawał do zrozumienia, że w tym momencie ufa Hiszpanowi w bramce Barcelony. Z drugiej strony nie miał podstaw do zmiany koncepcji aby wprowadzić Polaka na siłę do składu. Szczęsnego traktował jako dobrego ducha zespołu, który swoim doświadczeniem wspomoże Penę oraz przekaże wiele wskazówek w młodym bramkarzom w akademii.

Piękna dominacja Barcy w La Lidze i Lidze Mistrzów w październiku, okraszona zwycięstwami 4-0 z Realem Madryt, 4-1 z Bayernem Monachium i wcześniej wspomniane zwycięstwo z Sevillą 5-1, zostały przykryte przez listopadowe wyniki. Od zwycięstwa 5-2 z Crveną Zvezdą Belgrad wszystko zaczęło się sypać. Lekka zadyszka pojawiła się w maszynie Niemca, która kosztowała parę utraconych punktów. Nie było większej paniki, ponieważ „Duma Katalonii” cały czas utrzymywała się na pierwszej lokacie, choć media, w szczególności polskie, zwracały uwagę na kwestię bramkarza i sugerowały okres listopadowo-grudniowy jako pierwszy poważny sprawdzian w karierze Inakiego Peni. Siedem wpuszczonych bramek i gra na linii bramkowej, która z solidnością miała tyle wspólnego, ile fast foody ze zdrowym odżywianiem. To wszystko spowodowało plotki o możliwej roszadzie w bramce zespołu Flicka. Z resztą jak powtarzał niegdyś sir Alex Ferguson „atakiem wygrasz mecz, a obroną tytuł”.

„Duma Katalonii” wchodziła w grudzień z nadzieją na poprawę gry w defensywie oraz zwalczenia problemu traconych bramek. Możemy mówić o kontuzjach, braku formy niektórych zawodników oraz błędach sędziów, które usprawiedliwiały Inakiego Penę. Warto mieć to na uwadze.

Ostatni miesiąc 2024 roku rozpoczął się pod egidą wysokiej wygranej z Mallorką i remisem z Betisem, który mógł się zakończyć zwycięstwem, lecz Assane Diao w 94. minucie zdobył bramkę na wagę punktu. Ważne zwycięstwo zgarnięte w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund nie zwiastowało tego, co spotka Katalończyków przez najbliższe dwa tygodnie. 0-1 z Leganes i 1-2 z Atletico Madryt sprawiły, że Barcelona spadła z pierwszego na trzecie miejsce w tabeli La Liga. Katastrofa w połowie tak dobrze zapowiadającego się sezonu…

Gdybyśmy spojrzeli na obronę, te statystyki lekko nas przerażają. Seria ośmiu spotkań ze straconą bramką, tylko o trzy spotkania krótsza niż między wrześniem a październikiem 2018 roku, kiedy licznik spotkań zatrzymał się na jedenastu.

A gdzie w tym wszystkim kwestia Szczęsnego? Polak przed meczem z „Rojiblancos” wspomniał dla telewizji Eleven Sports, że w spokoju czeka na szansę od Hansiego Flicka. Nie narzuca się, bo wie, że nie została mu zagwarantowana rola jedynki w bramce w momencie przyjścia do zespołu.

Niedawno pojawiły się informacje dotyczące możliwego debiutu Polaka w meczu Pucharu Króla z czwartoligowym Barbastro. Starcie z niewymagającym rywalem, w którym być może „Duma Katalonii” wystawi skład rezerwowy to idealny pomysł na potencjalny debiut. Pytanie czy tak się faktycznie wydarzy, gdyż media podają różne daty pierwszego występu Polaka w koszulce „Blaugrany”. Niektóre źródła podawały nawet początek października, lecz ta data konsekwentnie była przesuwana i zatrzymała się na czwartym stycznia 2025 roku.

Czy moim zdaniem Szczęsny zagra w tym sezonie w bramce FC Barcelony? Oczywiście, że tak. Jednak zawodnik, który dopiero wraca z emerytury i z życia po karierze musi ponownie przestawić się na tryb treningowy i to wcale nie jest łatwy proces. Z resztą aklimatyzacja organizmu po dwóch miesiącach poświęconych swobodnemu życiu i nieprzestrzegania diety zawodnika powoduje, dla powracającego do poważnej piłki gracza, trudy w ponownym powrocie do optymalnej formy. O tyle dobre dla Wojtka, że były to ledwie dwa miesiące rozłąki z piłką. Sam Polak wspominał na początku przygody z Barceloną, że gdyby oferta przyszłą do niego później, po pół roku bądź i roku – nie zdecydowałby się jej przyjąć. Tak na dobrą sprawę dopiero teraz proces aklimatyzacji do zespołu Hansiego Flicka się zakończył i Szczęsny przeszedł już drogę powrotu do gry. Pojawia się inny problem – Inaki Pena. Nie można się dziwić słowom Flicka wspierającym Penę, po jego średnich, a czasem fatalnych, występach, jak w meczu z Las Palmas. Mimo wszystko Pena to wychowanek La Masii, który przebijał się przez kolejne szczeble juniorskie w „Barcy” i logicznie z jego punktu widzenia trudno byłoby zaakceptować fakt, że 35-letni emeryt, który wraca do piłki po dwóch miesiącach przerwy od zawodowego grania, wejdzie do bramki tylko dlatego, że ma mocne nazwisko w świecie piłki nożnej. Podobną sytuację Polak miał w Juventusie, gdy Gianluigi Buffon powrócił do klubu po rocznej przerwie, spowodowanej grą w Paris Saint Germain. Wówczas zaakceptował rolę drugiego bramkarza i wspomagał Szczęsnego swoimi radami, w dodatku grając w mało ważnych spotkaniach. Teraz sytuacja w „Dumie Katalonii” praktycznie jest identyczna, Polak zgodził się na rolę rezerwowego i czeka na swoją szansę.

W przypadku Niemca, który ma niemałe obeznanie w piłce nożnej, między innymi wygrywając Mistrzostwo Świata jako asystent Joachima Lowa w 2014 roku, Ligę Mistrzów czy Bundesligę jako trener Bayernu Monachium, bramkarz musi się wkomponować w jego styl gry. Ostatnio Tomasz Ćwiąkała, dziennikarz Canal Plus, przytoczył bardzo ciekawą statystykę, w której Inaki Pena zdecydowanie przeważa nad Polakiem. Są to akcje defensywne przeprowadzone poza polem karnym na 90 minut. W tym sezonie dorobek wychowanka „Dumy Katalonii” łącznie 6,51 tych akcji. Dla przykładu, drugi Sergio Herrera, golkiper Osasuny, notował tych akcji prawie trzy razy mniej. Co te statystyki oznaczają? Podkreślają rolę bramkarza w wysoko ustawionej linii obrony. Hansi Flick preferuje ten styl gry, w którym defensorzy w meczu potrafią u niego stać nawet na linii środkowej boiska, co powoduje, że automatycznie bramkarz musi stać zdecydowanie wyżej. Taką sytuację widzieliśmy w starciu z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów oraz z Realem Madryt w „El Clasico”. Oba te mecze „Blaugrana” wygrała i w obu ten styl zadziałał. Wojciech szczęsny w tej statystyce jest zdecydowanie gorszy. Tak jak w sezonie 2019/20 miał 1,29 takich akcji, tak już w zeszłej kampanii miał udział w ledwie 0,57 akcjach defensywnych zespołu. Jeśli Polak chce wygryźć Penę z zespołu, musi się zdecydowanie poprawić w tej statystyce.

Jeśli faktycznie Szczęsny wystąpi w meczu z Barbastro, musi zagrać bezbłędnie, aby liczył na kolejne występy. A ich może pojawić się wiele w 2025 roku. Puchar Króla, Superpuchar Hiszpanii, La Liga czy Liga Mistrzów (a to wszystko w styczniu). Natłok spotkań na początku przyszłego roku może dać Szczęsnemu klucz do bramki Barcelony. Jeżeli w Pucharze Króla zagra dobrze, a Pena rozegra parę katastrofalnych spotkań, Hansi Flick może postawić na Polaka. Z resztą identyczną sytuację miał w zeszłym sezonie Carlo Ancelotti w Realu Madryt. Podczas kontuzji Thibauta Courtoisa o miejsce w bramce rywalizowali, wypożyczony z Chelsea, Kepa Arrizabalaga oraz rezerwowy Belga – Andrij Łunin. Po fatalnym występie w Superpucharze przeciwko Atletico, gdzie popełnił parę katastrofalnych błędów, Włoch na finał postanowił wystawić Ukraińca. Efekt? 4-1 i pewny mecz Łunina, który skapitulował tylko raz, przy mocnym strzale Roberta Lewandowskiego.

Gdybyśmy zakładali optymistyczny scenariusz to czwartego stycznia będziemy oglądali debiut Szczęsnego. Miejmy nadzieję że ta długa telenowela zakończy się sukcesem.

Mikołaj Malinowski




fot. FC Barcelona

POLECANE

tagi