Co da Barcelona Lewandowskiemu i na odwrót?

2022.06.14 Warszawa
Pilka nozna Reprezentacja UEFA Liga Narodow 2023
Polska - Belgia
N/z Robert Lewandowski
Foto Marcin Bulanda / PressFocus

2022.06.14 Warszawa
Football Polish National Team UEFA Nations League 2023
Polska - Belgia
Robert Lewandowski
Credit: Marcin Bulanda / PressFocus

Najbardziej emocjonująca saga transferowa, w jakiej kiedykolwiek brał udział polski piłkarz dobiegła końca. Po przeciąganiu liny, które trwało jakieś kilka miesięcy, Robert Lewandowski dopiął swego – sezon 2022/23 zacznie jako zawodnik Barcelony. Obie strony były gotowe zrobić dla siebie wszystko. Z ust Lewandowskiego padały bardzo jednoznaczne deklaracje. Z kolei Barca uruchomiła dźwignię finansową, bez której ten deal nie miałby żadnych szans na finalizację. Na papierze ta współpraca będzie miała obopólne korzyści. O jakich korzyściach mowa?

Z perspektywy Lewandowskiego gra w Barcelonie stanowi zupełnie nowe wyzwanie, ale i szansę. Będzie mógł sprawdzić się w lidze, która stylem gry różni się od Bundesligi. Będzie też musiał zaadaptować się do nowego, niezwykle wymagającego środowiska, jakim jest Barcelona.

Można dyskutować o tym, czy Lewy rzeczywiście odchodzi z Bayernu jako legenda, ale nikt nie odbierze mu tego, że miał olbrzymi wpływ na historię swojego poprzedniego klubu. Wraz z Bayernem zdobył mistrzostwo Niemiec aż osiem razy. Dołożył do tego trzy puchary Niemiec, jeden superpuchar UEFA i trofeum Ligi Mistrzów. Ponadto, w barwach Bayernu sześciokrotnie wygrał koronę króla strzelców Bundesligi. Strzelił 344 gole w 375 meczach. Przebił legendarnego Gerda Mullera, jeśli chodzi o liczbę zdobytych bramek w jednym sezonie Bundesligi.

Lewy w Bayernie doszedł zatem do sufitu. Osiągnął w Niemczech wszystko, co chciał – zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. Dla zawodnika o takim głodzie nowych wyzwań każdy kolejny sezon w stolicy Bawarii byłby wręcz niczym stagnacja. Do zostania w Bundeslidze nie przekonała go nawet wizja ścigania kolejnego rekordu Gerda Mullera – 365 bramek strzelonych w Bundeslidze podczas całej kariery. Gdyby Lewandowski zdecydował się kontynuować karierę w Bayernie, pobicie tego wyniku zapewne zajęłoby mu ze dwa sezony, biorąc pod uwagę to, że do Mullera traci tylko 53 gole.

Bayern w swojej lidze ma tak silną pozycję, że wygranie jej nie stanowi już wyzwania. Triumf na koniec sezonu jest czymś spodziewanym. Podobne oczekiwania są w Barcelonie, choć trzeba uczciwie przyznać, że Barcy obecnie nie można nazwać potentatem. To zespół, który poprzedni sezon ligi hiszpańskiej zakończył z trzynastoma punktami straty do triumfatora rozgrywek, jakim był Real Madryt.

Niemniej jednak, Barcelona pod wodzą Xaviego powoli zaczyna powstawać z kolan. Prawie nikt w Europie nie ma tylu młodych talentów, co „Blaugrana”. Jest fenomenalny Pedri, który ma dopiero 19 lat. Dwa lata młodszy Gavi już ma za sobą występy w reprezentacji Hiszpanii. Pozyskany z Manchesteru City za 55 milionów euro 22-letni Ferran Torres może grać zarówno na skrzydłach, jak i na środku ataku. Jest wreszcie Ansu Fati, który stracił wprawdzie bardzo dużo czasu z powodu kontuzji, lecz w Barcelonie w dalszym ciągu na niego liczą. Przyszłość na Camp Nou rysuje się zatem w różowych barwach.

Barca naprawdę ma wszystko, co potrzebne do tego, by zdetronizować madryckie kluby i wywalczyć pierwsze mistrzostwo kraju od sezonu 2018/19. Nie będzie to łatwe, ale właśnie takich wyzwań szukał Robert Lewandowski.

Zamiana Bayernu na Barcelonę ma sens również z punktu widzenia marketingu. Liga niemiecka jest postrzegana jako teatr jednego aktora, i to nie bez przyczyny. W zeszłym sezonie podopieczni Juliana Nagelsmanna wywalczyli sobie dziesiąty z rzędu tytuł mistrza Niemiec. Dominacja o takiej skali nie wpływa dobrze na zainteresowanie ligą. Dlatego nawet największe osiągnięcie indywidualne Lewego, czyli zdobycie 41 bramek w jednym sezonie ligi niemieckiej praktycznie nie wyszło poza Europę.

Można się tylko zastanawiać, jaki rozgłos zdobyłby Lewy, gdyby udało mu się pobić taki sam rekord w Anglii czy w Hiszpanii. Zresztą, wystarczy rzucić okiem na porównanie zasięgów tworzonych przez Bayern i Barcelonę, a także ligi, w których grają:

Instagram

Barcelona: 110 milionów obserwujących

Bayern: 33,4 miliony obserwujących

La Liga: 42,3 miliony

Bundesliga: 10,8 milionów

TikTok:

Barcelona: 17,5 milionów

Bayern: 10,5 milionów

La Liga: 8,2 milionów

Bundesliga: 3,6 miliony

Twitter:

Barcelona: 42,6 milionów

Bayern: 6,2 miliony

La Liga: 9,2 miliony

Bundesliga: 2,3 miliony

Różnica jest bardzo wyraźna. Barcelonie i lidze hiszpańskiej w tworzeniu przewagi bardzo pomagają kwestie związane z językiem. Hiszpański jest oficjalnym językiem nie tylko w samej Hiszpanii, ale także w całej Ameryce Południowej (z wyjątkiem Brazylii) i w większości krajów Ameryki Środkowej. Tymczasem językiem niemieckim posługują się tylko NiemcyAustriacySzwajcarzyBelgowieLuksemburczycy i mieszkańcy Liechtensteinu. Dlatego też drugą najczęściej oglądaną ligą na całym świecie jest La Liga. Bundeslidze w tym zestawieniu przypada trzecie miejsce.

Samemu Robertowi od niedzieli przybyło ponad 400 tysięcy obserwujących na Instagramie. Post oficjalnego konta Barcelony na Twitterze, w którym było widać jedynie uśmiechniętą twarz Lewandowskiego zebrał prawie pół miliona „lików”.

Wniosek jest jeden – oprócz niewymiernych korzyści, takich jak gra ze świetnymi piłkarzami, czy spędzanie czasu w jednym z najfajniejszych miast na świecie, pobyt w Barcy dla Lewego może być okazją na to, by zrobić z siebie niemal globalną markę. Twarz naszego rodaka będzie widoczna przed każdym kolejnym meczem Blaugrany, włącznie z El Clasico. O tym, jakie ten mecz ma znaczenie, nie trzeba mówić żadnemu pasjonatowi piłki nożnej.

Przejście do ligi hiszpańskiej może mu pomóc także w zdobyciu upragnionej Złotej Piłki. Można mieć wrażenie, że ta nagroda zwyczajnie mu ucieka. Wcześniej, mimo kilku naprawdę świetnych sezonów Lewego, Złota Piłka trafiała do kogoś z dwójki Messi – Ronaldo. Nie ma się co dziwić – obaj przez długie lata grali na wręcz kosmicznym poziomie. Byli konkurencją tylko dla siebie nawzajem.

Jednak w ostatnich latach hegemonia tego duetu osłabła. Wydawało się, że przed Lewym i kilkoma innymi zawodnikami stoi niepowtarzalna szansa na to, by na zawsze zapisać się w historii futbolu. Lewandowski właśnie w tym czasie złapał życiową formę. I wtedy światem wstrząsnęła pandemia. Słynny plebiscyt po raz pierwszy w historii odwołano. Na nic zdało się pierwsze w karierze trofeum Ligi Mistrzów.

Z kolei rok temu swoją siódmą Złotą Piłkę wygrał Lionel Messi, mimo tego, że nie był to taki sezon, do jakiego nas przyzwyczaił. Robert Lewandowski w tamtym głosowaniu zajął drugie miejsce, choć kilka miesięcy wcześniej bił rekordy ustanowione przez Gerda Mullera. Ciężko spekulować, ale być może właśnie wtedy pierwszy raz zapaliła się w jego głowie lampka ostrzegawcza. Mógł sobie zwyczajnie zdać sprawę z tego, że nie ważne jaki rekord Bundesligi pobije, nigdy nie dostanie Złotej Piłki.

Gdyby został w Bayernie, reszta świata dalej nie brałaby na poważnie ani jego, ani tego, co dokonał. W jej oczach dalej byłby dużą rybą w małym stawie. Teraz może to zmienić. Wystarczy tylko, że z ligą hiszpańską zrobi to samo, co zrobił z niemiecką.

No dobrze, a co Lewandowski może dać Barcelonie?

Jego transfer należy potraktować przede wszystkim jako symbol tego, że Barcelona się odradza. Ostatnie kilka lat było dla Barcy wręcz fatalne – czego kulminacją było odejście z klubu jednego z najlepszych piłkarzy w historii. Przyjście Lewandowskiego daje więc kibicom Barcelony nadzieję na powrót do czasów świetności. Ambasador Barcelony Juliano Belletti porównuje atmosferę wokół Lewego do tego, co działo się w roku 2003, gdy na Camp Nou przyszedł Ronaldinho. Trzeba przyznać, że coś w tym jest. Brazylijczyk trafił do klubu ze stolicy Katalonii w momencie, gdy ten znajdował się w dość sporym dołku. Inicjatorem tego ruchu był Joan Laporta, któremu Ronaldinho był potrzebny po to, by zaskarbić sobie zaufanie kibiców. Brzmi znajomo?

Prawda jest taka, że Lewandowski jest najgłośniejszym nazwiskiem, jakie trafiło na Camp Nou od czasów odejścia Lionela Messiego. Jest też najlepszym napastnikiem od czasów Luisa Suareza. Zanim Lewandowski stał się pierwszym Polakiem w historii, który trafił do Barcelony, przez Katalonię przewinęło się dużo różnych dziewiątek. Byli chociażby piłkarze, którzy nigdy nie pasowali, jeśli chodzi o styl – tacy, jak Pierre-Emerick Aubameyang czy Memphis Depay. Byli też tacy, którzy w Barcelonie pełnili jedynie rolę zadaniowców – do tej drugiej grupy zalicza się Martin Braithwaite czy Luuk de Jong. Żeby znaleźć drugiego tak kompletnego napastnika Barcy, jak Lewandowski, trzeba się jednak cofnąć do ery tercetu MSN, czyli Messi – Suarez – Neymar.

Mówienie, że Lewy da Barcelonie gwarancję bramek jest banałem. To, że z podań PedriegoDembele czy Raphinhi jest w stanie strzelić ponad 20 goli w sezonie wie każdy, i to bez specjalnego zagłębiania się w statystyki. Dużo ciekawsze jest to, jak Lewandowski odnajdzie się w systemie Xaviego. Jedno jest pewne – nie będzie tak, jak było w Bayernie. Monachijczycy z naszym reprezentantem w składzie grali głównie w formacji 4-2-3-1. Lewy grał na dziewiątce, a za sobą miał Thomasa Mullera, z którym doskonale rozumiał się na boisku.

Xavi preferuje nieco inne ustawienie. Jego Barcelona stosuje przeważnie nowoczesne 4-3-3. W tej formacji wymagania wobec napastnika są nieco inne. Zawodnik zajmujący pozycję numer „9” musi bardziej uczestniczyć w budowaniu akcji, a co za tym idzie, musi być dalej od pola karnego. Lewy teoretycznie nie powinien mieć problemów z taką grą – w końcu tak samo ustawiał go Pep Guardiola. W systemie wymyślonym przez obecnego trenera Manchesteru City Lewandowski wyglądał bardzo dobrze, co zawdzięcza między innymi swojej niedocenianej technice. Lewy nie jest piłkarzem, który jest w stanie wykonać 30-metrowy rajd, przedryblować kilku zawodników i władować piłkę do siatki, ale jego technika użytkowa jest na fenomenalnym poziomie. Jego połączenie optymalnych warunków fizycznych z umiejętnością utrzymania się przy piłce sprawia, że może być idealnym napastnikiem dla Xaviego.

Krótko mówiąc, praca z Lewandowskim da byłej legendzie Barcelony dużo większą przestrzeń, jeśli chodzi o kombinacje taktyczne. To napastnik, który jest w stanie dopasować się do każdego stylu.

Patrząc na to wszystko z finansowego punktu widzenia, suma oscylująca wokół 50 milionów za gościa, który za miesiąc skończy 34 lata to dużo. Zwłaszcza, że kataloński klub wciąż boryka się z problemami finansowymi. Obecnie na rynku nie ma jednak zawodnika, który za taką kwotę dałby Barcelonie więcej.

Dla Barcy nasz napastnik może być tym brakującym elementem układanki. Z kolei Lewandowskiemu przygoda z Hiszpanią daje szansę na wyciśnięcie maksimum ze swojej kariery, zarówno w sensie sportowym, jak i finansowym. Jest zatem naprawdę duża szansa na to, że obie strony na tym transferze skorzystają.

Oby tak było.

Stanisław Pisarzewski

POLECANE

tagi