City i Liverpool walczą na kilku frontach! Przewidujemy, kto ma szanse zajść dalej w Lidze Mistrzów

Mohamed Salah of Liverpool celebrates scoring his side's 2nd goal and his 150th for Liverpool during the Premier League match at Anfield, Liverpool
Picture by Paul Chesterton/Focus Images Ltd +44 7904 640267
19/02/2022
2022.02.19 Liverpool
Pilka nozna liga angielska
Liverpool v Norwich City
Premier League
Foto Paul Chesterton/Focus Images/MB Media/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Zarówno podopieczni Pepa Guardioli, jak i Jurgena Kloppa nie koncentrują się jedynie na angielskim podwórku, ale także na arenie europejskiej. Już za niecały miesiąc oba zespoły zagrają przeciwko sobie w FA Cup, ale podobny scenariusz może przytrafić się również i w Champions League. Byłoby to spotkanie wieńczące rozgrywki, ale czy na pewno tak będzie?

Sytuacja w Premier League na dziewięć kolejek przed końcem rozgrywek wygląda nader ciekawie. Gracze z Anfield depczą po piętach Obywateli – wykorzystali ostatnie ich potknięcie na wyjeździe z Crystal Palace (0:0) i tracą do nich zaledwie jedno oczko. Między nimi a trzecią Chelsea jest już różnica dziesięciu punktów, co na standardy angielskiej ekstraklasy można nazwać przepaścią. Imponująco brzmi do tego wszystkiego to, że The Reds w tym roku w lidze de facto jeszcze nie przegrali, a jedyne punkty stracili 2 stycznia właśnie z drużyną ze Stamford Bridge znajdującej się przecież w tej chwili w nie lada kryzysie po sankcjach nałożonych na byłego już właściciela, Romana Abramowicza.

Jednakże wróćmy mimo wszystko do tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli Ligi Mistrzów. Zapewne w pamięci części z nas jeszcze zostały resztki z ubiegłorocznego finału. Wówczas Kai Havertz zagwarantował The Blues drugi w historii triumf, na który sympatykom ekipy z niebieskiej części Londynu przyszło czekać dziewięć lat. Teraz sytuacja stała się zgoła odmienna, a dotknięty problemami klub natrafił w ćwierćfinale na Real Madryt. Mówiąc całkiem szczerze – po tym co Królewscy pokazali w rewanżu z PSG nie wróżę wielkich sukcesów podopiecznym Thomasa Tuchela, choć zakładając hipotetycznie ich wygraną, w półfinale czekałaby ich równie niełatwa przeprawa.

Mowa w tym miejscu o zwycięzcy pary City/Atletico. Los Colchoneros pokazali już w 1/8 finału jak należy grać przeciwko drużynie z Manchesteru. Był to pierwszy raz, kiedy Diego Simeone wyeliminował z najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek klubowych zespół, w którym występował Cristiano Ronaldo.

W przypadku jednak The Citizens podobne założenia taktyczne ze strony Atleti mogą nie zdać egzaminu. Zawodnicy Guardioli są głodni sukcesów. Nie chcą pójść w ślady wyrzuconych za burtę przez Real paryżan i tak samo, jak wszyscy pragną sięgnąć po tytuł. Cechuje ich do tego większe zgranie zespołu, czego raczej nie można powiedzieć o United. Z tego też względu na potencjalny mecz z Chelsea mogą wyjść podwójnie zmotywowani, mając na uwadze to, co stało się pod koniec maja 2021 roku.

W teorii na najłatwiejszą ścieżkę do półfinałów natrafił właśnie Liverpool, któremu losowanie przydzieliło jako przeciwnika lizbońską Benfikę. Portugalski zespół sprawił niemałą niespodziankę w 1/8 finału eliminując Ajax (który co ciekawe w fazie grupowej nie przegrał ani jednego spotkania), aczkolwiek na tle Mohameda Salaha i spółki rola drużyny Nelsona Verissimo się nie zmieni. Potwierdzają to kursy bukmacherskie – w przypadku zwycięstwa Benfiki utrzymuje się on na poziomie 8.60. Czyni to ją tym samym największym underdogiem spośród wszystkich ekip, które zmierzą się w ćwierćfinałach.

Benfika to jednak jedynie pryszcz przy tym, co zaprezentował Villarreal przeciwko Juventusowi. Rzadko w ostatnich czasach zdarzało się, aby triumfator Ligi Europy dochodził dalej niż 1/8 finału, ale ta sztuka podopiecznym Unaia Emery’ego w tym roku się udała.

Trzeba przyznać – chapeau bas i o ile odgórnie skreśliłem już Benfikę oraz znacznie okroiłem szanse na awans Chelsea, tak nie jestem do końca pewien kto z pary Villarreal – Bayern przejdzie dalej. Na papierze klub z Bawarii wygląda oczywiście lepiej – to nie ulega żadnym wątpliwościom. Natomiast mistrzom Niemiec zdarza się od czasu do czasu zagrać słabszy mecz, co pokazali w pierwszym spotkaniu w Salzburgu. Jedno jest pewne – żółta łódź podwodna tanio skóry nie sprzeda i kto wie, być może zatopi tak potężny okręt, jak Bayern, a może i nawet pokusi się w kolejnej fazie o utarcie nosa Liverpoolowi.

Piotr Sornat

POLECANE

tagi