Zagrali ze sobą na początek mundialu i na sam koniec. W przedostatnim meczu katarskich Mistrzostw Świata Chorwacja zmierzyła się z Marokiem. Starcie o 3. miejsce przez wielu uznawane jest za mecz przegranych. Niepotrzebne. To spotkanie kolejny raz pokazało, że taki mecz może być bardzo ciekawy, szczególnie jeśli dla obu ekip medal byłby wielkim sukcesem.
Cztery lata temu spotkanie o 3. miejsce faktycznie było dla obu drużyn przykrym obowiązkiem. Zarówno Belgia, jak i Anglia miały apetyt na finał i były blisko, żeby go osiągnąć. Tamto spotkanie w Petersburgu Belgia wygrała po prostu piłkarską jakością. Jednak ten mecz rozgrywany w Dosze był inny. Pomimo, że Chorwacja zdobyła srebro w Rosji, to kolejny mundial z medalem dla tak małego kraju i przecież wcale nie piłkarskiej potęgi, byłby dużym osiągnięciem. A co dopiero mówić o Maroku, które wprowadziło pierwszy raz Afrykę do półfinału Mistrzostw Świata.
Mecz na Khalifa International Stadium rozpoczął się od ofensywnych akcji obu zespołów. Zarówno Chorwacja, jak i Maroko do półfinału doszły dzięki bardzo dobrej grze w obronie, co pokazał też ich pierwszy bezpośredni mecz w fazie grupowej, w którym zremisowali 0:0. Ale w starciu o 3. miejsce wyglądało na to, że jedni i drudzy chcieli trochę więcej pograć w ofensywie. Świetne rozegranie rzutu wolnego i idealny strzał głową Joško Gvardiola już w 7. minucie dał Chorwatom prowadzenie.
Na odpowiedź Maroka nie trzeba było długo czekać. Niespełna dwie minuty później ,znowu po rzucie wolnym, padła bramka po drugiej stronie boiska. Ze stałego fragmentu gry dośrodkowywał Hakim Ziyech, a piłkę w siatce umieścił Achraf Dari. Środkowy obrońca, który wskoczył za kontuzjowanego Romaina Saïssa, zdobył swoją pierwszą bramkę w narodowych barwach.
Po wyrównaniu wyniku tempo meczu nie siadło, ale już nie było tak klarownych okazji. W 42. minucie Chorwaci zdobyli swoją drugą bramkę. Chyba nie ma jej co komentować. Przepiękne uderzenie Mislava Oršicia trzeba po prostu zobaczyć.
Po przerwie i zmianach w drużynie Walida Regraguiego, mecz jeszcze bardziej się wyrównał. A z czasem Maroko, które musiało gonić wynik, przejęło inicjatywę. Z każdą minutą na boisku robiło się coraz bardziej nerwowo, a katarski sędzia Abdulrahman Al-Jassim przestał panować nad spotkaniem. Najbardziej kontrowersyjną decyzję podjął w 76. minucie, kiedy nie podyktował naszym zdaniem ewidentnego karnego na Gvardiolu. Na całe szczęście tą decyzją nie wypaczył wyniku spotkania.
Na minutę przed końcem piłkę na swojej głowie na wagę remisu miał Youssef En-Nesyri. Jednak Marokańczyk uderzył minimalnie nad bramką Dominika Livakovicia. Po tej sytuacji stało się jasne, że brązowe medale pojadą do Chorwacji.
Spotkanie Chorwacji z Marokiem stało na wyskokim poziomie. Był to jeden z lepszych meczów w fazie pucharowej tych mistrzostw. Ale to Chorwaci, między innymi dzięki doświadczeniu z poprzedniego turnieju, zgarnęli medale. Osiągniecie Zlatko Dalicia jest na prawdę niesamowite. Drugi mundial i drugi medal z reprezentacją 4-milionowego kraju. Oczywiście Chorwaci mają i zawsze mieli zdolnych piłkarzy. Ogólnie całe Bałkany mają świetnych indywidualnie zawodników. Ale to nie przypadek, że Serbowie nie potrafią wyjść z grupy, a Chorwaci zdobywają drugi medal. Chorwacja dopiero na siódmym mundialu mogła wystąpić jako samodzielna reprezentacja (w 2010 roku nie awansowali). Na swoich szóstych Mistrzostwach Świata zdobyli trzeci medal. Nieprawdopodobna statystyka.
Maroko, pomimo braku medalu, było największą niespodzianką tego turnieju. Lwy Atlasu nie tylko osiągnęły coś historycznego dla siebie, ale i dla całej Afryki. W ich drużynie wypromowało się wielu piłkarzy. Z Sofyanem Amrabatem, Sofiane Boufalem czy Azzedine Ounahim na czele. Pomimo ich defensywnego stylu gry do ich spotkań zasiadało się z zaciekawieniem. Ta drużyna będzie dla nas czymś, do czego będziemy wracać po latach wspominając mundial w Katarze, tak jak wracamy do Chorwatów z 2018, Kostaryki z 2014 czy Ghany z 2010.
A na koniec ciekawostka. Na mundialu w 1998 roku Chorwacja również zdobyła brązowy medal, pokonując w meczu o 3. miejsce rywala, wtedy Holandię, 2:1. W finale spotkała się wówczas Francja z Brazylią. Canarinhos byli wtedy mistrzami Ameryki Południowej, tak jak teraz Argentyna. Tamten finał Francja wygrała 3:0.
Filip Krakowczyk