Przed Realem szansa na rewanż za poprzedni sezon. Przed Chelsea – na udowodnienie wszystkim, że zeszłoroczny triumf nie był przypadkiem.
Chelsea po przejęciu przez Thomasa Tuchela powróciła do angielskiego topu, choć fenomenalne City z kompletnym kadrowo Liverpoolem dalej znajdują się poza zasięgiem. Nowe życie tchnięte w tą drużynę pozwoliło na zwycięstwo w Lidze Mistrzów właśnie w starciu z Obywatelami, ale wiemy, że to był tylko jeden bezpośredni mecz. W lidze zostaje ‘’zaledwie’’ walka o TOP3, której rezultat nie jest jeszcze przesądzony. Mimo to sensacyjna porażka z Brentford nie powinna degradować The Blues w nadchodzącym sezonie do miana underdoga.
Real również ma swoje problemy, nawet jeśli kamuflowane one są zwycięstwami. Królewscy również doświadczyli bolesnej porażki w El Classico, choć był to mecz na papierze o wiele bardziej nieoczywisty.
Mistrz i uczeń
To, co odróżnia obie drużyny to stopień zależności od jednego zawodnika. W tym sezonie mówisz: “Real Madryt”, myślisz: “Karim Benzema”. Francuz wykręca statystyki zbliżone, a nawet lepsze od tych, którymi mógł w zeszłym roku pochwalić się Leo Messi. Definiuje wręcz, jak powinna wyglądać nowoczesna “dziewiątka”, która oprócz bycia skutecznym egzekutorem, potrafi również wziąć odpowiedzialność za rozegranie i dołożyć asysty.
Czynnie przyglądającym się z boku uczniem jest Vinicius Junior, który w tym sezonie jest kluczowym punktem ekipy Ancelottiego. Niegdyś mówiliśmy, że to skrzydłowy który potrafi ‘’zrobić wszystko, tylko nie dobrze strzelić i podać’’. W tym sezonie Vini wszedł na najwyższy poziom, godny zawodnika pierwszego składu Realu Madryt. Wymieniona dwójka, razem z wiadomym tercetem w środku pola, powinna być pewniakiem do wyjścia w pierwszym składzie. Wśród mocnych punktów jest jeszcze pewny w bramce Thibaut Courtois, w obronie zaś nieoceniony David Alaba. Wyciągnięty za darmo Austriak w Realu radzi sobie bardzo dobrze i z perspektywy czasu trzeba przyznać, że dla Realu był to świetny deal.
Niech jednak wszystkie powyższe superlatywy nie zmienią tego, że ostatnie tygodnie nie napawają optymizmem. Niemal pewnemu kandydatowi na mistrza nie wypada na własnym stadionie przegrać czterema bramkami z Barceloną, nawet jeśli ta obecnie doświadcza cudów, bo jak inaczej nazwać przemiany, jakich doświadczyli niektórzy zawodnicy pod okiem Xaviego. Mecz z Celtą należał do gatunku spotkań ‘’do przepchnięcia’’, co szczęśliwie się udało. The Blues to jednak o wiele bardziej wymagający przeciwnik.
Osłabienia
A w przypadku Realu wzmocnienia… Zabraknie dzisiaj Isco, Jovicia i Edena Hazarda.
W Chelsea ze ścięgnami Achillesa dalej problem ma Callum Hudson-Odoi i pauzujący do końca sezonu Ben Chilwel. Kto go zastąpi? To oczywiście zależy od ustawienia oraz funkcji, jaką pełni w Chelsea lewy obrońca. Awaryjnie na tej pozycji potrafił zagrać nawet Sarr, choć najczęściej ląduje tam Marcos Alonso lub w przypadku trochę agresywniejszego ustawienia z lewej strony – właśnie Hudson-Odoi. Poza tym, Chelsea ma na tyle szeroką kadrę, przynajmniej w teorii, że kontuzje dwóch zawodników takiego kalibru nie powinny negatywnie wpłynąć na formę zespołu, bądź powodować drastycznej zmiany ustawienia. No właśnie ‘’w teorii’’.
Mecz kontrastów
Kiedy Real ma w kartach świetnie dysponowanego Benzemę i nieprzewidywalnego (z pozytywnym tego słowa znaczeniu) Viniciusa, Chelsea ma spory problem z obsadzeniem pozycji nr 9. Duet Lukaku&Werner strzelił we wszystkich rozgrywkach łącznie 19 goli. W samej lidze sześć. Dlatego nieco lepiej zaczął spisywać się na tej pozycji Kai Havertz. Przesunięty trochę wyżej niemiecki pomocnik w Premier League trafił do siatki tyle samo razy, co wyżej wspomniana para napastników. Nie wiemy, czy jest on jednak rozwiązaniem długoterminowym, wartym zainwestowania czasu. A czy Chelsea ruszy po kolejną „dziewiątkę” latem, czy zbuduje ją u siebie, zależy w głównej mierze od sytuacji politycznej.
Na pewno ciekawszego starcia doczekamy się w środku pola. Nie wiemy na jakie zestawienie personalne zdecyduje się Thomas Tuchel, choć pewniakiem do pierwszego składu powinien być N’Golo Kante. W Realu z kolei zobaczymy wiadomo jaki tercet. I zapewne znowu nas ów tercet zaskoczy, pomimo tego, że od kilku lat słyszymy o konieczności podjęcia radykalnych kroków w kwestii wymiany pokoleniowej. A może Ancelotti nas dziś zaskoczy i da szansę takiemu Fede Valverde? Taka szansa również istnieje, ale mocno w to powątpiewamy.