Dziękuję Poznaniu za derby, które dla górnośląskiego piknika i amatorskiego dziennikarza z niepełnosprawnością są spełnieniem mokrych snów. Proszę o więcej. Więcej miejsca na trybunie prasowej na nogi, które poskładał mi poznański chirurg, ale i więcej takich derbów rozgrywanych przy Bułgarskiej. Na Bułgarskie Centrum Kibicowania zawitałem wirtualnie, ale z przyjemnością zapraszam na odcinek serii felietonów, która wraca na łamy PolskaPiłka.pl. Check a DM to sentymentalne apostrofy do metaforycznych i rzeczywistych postaci polskiej piłki z okazyjnymi i osobistymi wycieczkami w świat.
Drogi Poznaniu,
do tej pory znałem Bułgarską z dwóch rzeczy: albumu „Bułgarskie Centrum” Pidżamy Porno i tego waszego stadionu, na którym dziwnym trafem po raz pierwszy w życiu byłem na akredytacji podczas meczu reprezentacji Polski.
Atmosfera na meczu była drętwa, sztywna jak moje nogi. Nie mówiąc o braku dostępu do stabilnego Wi-Fi i braku miejsca na kończyny dla kogoś, kto nie jest akurat niskorosłym kibicem. Sytuacja jak z tytułowej piosenki na albumie Pidżamy. Nuciłbym sobie jej refren, gdyby nie fakt, że spotkałem Jacka Laskowskiego kiedy pędziłem tam, gdzie król piechotą chodzi. Myślałem, że posikam się ze szczęścia (oczywiście, że metaforycznie, co wy macie w głowie w tej Wielkopolsce?).
Czy myślałem, że podczas meczu nogi wejdą mi tam, gdzie plecy kończą szlachetną nazwę? Owszem, więcej miejsca na nogi dla wysokich dziennikarzy! Czy byłem wkurzony nie na żarty, że nie macie legitnego wi-fi? Jak najbardziej, jeszcze jak! Sam fakt, że widziałem całe spektrum ulubionych i niekochanych dziennikarzy od Stefana Szczepłka do Jacka Laskowskiego był dla mnie jednak dostatecznym powodem, by pokochać ten wasz stadion.
Nie będę się produkował, czemu to jedyne takie derby były w zeszłą niedzielę, skoro wszystko już opowiedział kolega Kacper Adamczyk. Powiem krótko, z perspektywy piknikowego kibica i amatorskiego dziennikarza: – Dziękuję Ci, Poznaniu.
Nie obchodzi mnie, że niemal wszyscy byli na stadionie, żeby kibicować Lechowi. Od poniedziałku bowiem przy Bułgarskiej podczas dwóch meczów derbowych grać będą dwa zespoły, w tym – zieloni jak krzesełka w Grodzisku WIelkopolskim – Warciarze. Farciarze z was, że macie taką tradycję. Nową świecką tradycję lekko absurdalną jak kino Barei, ale IMHO właśnie staliśmy się świadkami jej narodzin. Oby trwała ona jak najdłużej.
Check a DM: Bułgarskie Centrum Kibicowania
Bułgarska stała się na jeden mecz polskim San Siro? To za dużo, przesada. Może jednak takim San Siro się stać i skutecznie sprawić, by moje skojarzenie z tytułowej piosenki albumu Pidżamy Porno odeszło w cień.
Jednocześnie dziękuję i „zazdraszczam”. Wcale nie zwycięstwa Lecha i kilkunastu tysięcy kibiców na stadionie, nie tego drętwego spotkania. Zazdroszczę, że na derby można było przyjść w – prawdziwym lub metaforycznym – niebiesko-zielonym szaliku i przybić piątkę z tymi kilkoma psychofanami Warty, którzy nawet na Lecha przychodzą w barwach. Na Górnym Śląsku taki zwyczaj jest nie do pomyślenia. Obojętnie czy przychodzisz na gliwicki „kurnik” przy Okrzei, na Cichą czy Roosevelta, bezpieczniej jest udawać znudzonego piknika niż przejść po calutkim mieście w innych barwach niż te przypisane danej dzielnicy.
Dziękuję Poznaniu za takie derby, które dla górnośląskiego piknika z niepełnosprawnością są spełnieniem mokrych snów. Proszę o więcej. Więcej miejsca na trybunie prasowej na nogi, które poskładał mi poznański chirurg, ale i więcej takich derbów rozgrywanych przy Bułgarskiej.
I nie obchodzi mnie, że Warta grała jako gospodarz, a jakby na wyjeździe. Warta w Bułgarskim Centrum Kibicowania też jest u siebie.