Bramka w ostatniej minucie na wagę remisu – Podsumowanie 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy

Puszcza Raków

fot: Newspix

Poprzedni tydzień upłynął pod znakiem rywalizacji w krajowych pucharach. We wtorek i środę rozegrano półfinały Pucharu Polski. Najpierw w Niepołomicach Pogoń Szczecin pokonała 3:0 Puszczę, natomiast dzień później na Stadionie Śląskim w Chorzowie Legia Warszawa rozgromiła Ruch Chorzów 5:0. Tego samego dnia odbył się także długo wyczekiwany Superpuchar Polski, w którym Jagiellonia Białystok triumfowała nad Wisłą Kraków 1:0.

27. kolejkę Ekstraklasy otworzył mecz Stali Mielec z Cracovią. Na początku tygodnia klub z Mielca ogłosił, że nowym trenerem zespołu zostaje Ivan Djurdjević, który zastąpił Janusza Niedźwiedzia zwolnionego po porażce z Motorem. Debiut przypadł na starcie z „Pasami”, które tydzień wcześniej pokonały Puszczę 3:1.

Zmiana na ławce trenerskiej Stali przyniosła widoczne efekty – w pierwszej połowie to gospodarze byli stroną dominującą. Mielczanie objęli prowadzenie po golu Łukasza Wolsztyńskiego, a chwilę później do siatki trafił Ivan Cavaleiro. Trafienie Portugalczyka zostało jednak anulowane z powodu spalonego. W drugiej połowie to Cracovia przejęła inicjatywę i wyrównała dzięki bramce Benjamina Källmana. W końcówce meczu goście mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, lecz Jakub Mądrzyk uratował punkt dla gospodarzy – ich pierwszy w lidze od miesiąca.

Nowa era w Widzewie Łódź rozpoczęła się od zwycięstwa 2:0 nad Piastem Gliwice. Zespół chciał podtrzymać dobrą formę i zapewnić sobie utrzymanie, mierząc się na własnym stadionie z Lechią Gdańsk. Lechiści w poprzedniej kolejce pokonali Jagiellonię 1:0, co pozwoliło im opuścić strefę spadkową.

Widzew rozpoczął mecz ofensywnie, podobnie jak tydzień wcześniej. Już od pierwszych minut naciskał na bramkę strzeżoną przez Bohdana Sarnavsky’ego. Natarcia przyniosły efekt w 39. minucie, kiedy Juljan Shehu otworzył wynik spotkania. Tuż przed przerwą Bartłomiej Pawłowski nie wykorzystał rzutu karnego, ale po chwili – faulu i kolejnym stałym fragmencie gry, Fran Álvarez zdobył drugiego gola. W drugiej połowie mimo okazji z obu stron wynik nie uległ zmianie i widzewiacy dopisali do swojego konta kolejne trzy punkty.

Sobota w Polsce przyniosła niespodziewane załamanie pogody. Najbardziej odczuli to kibice w Radomiu, którzy mimo nieprzyjaznych warunków stawili się na meczu Radomiaka (10. miejsce w tabeli) z niżej notowanym Zagłębiem Lubin.

Pierwsza połowa nie obfitowała w emocje – oba zespoły miały problem z oddaniem celnego strzału. Przewagę zaczęli zyskiwać goście i to oni objęli prowadzenie w 30. minucie po uderzeniu głową Igora Orlikowskiego, który wykorzystał dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego. Po przerwie mecz nabrał tempa. Jan Grzesik doprowadził do wyrównania po wrzucie z autu, jednak gol został anulowany. Chwilę później nad Radomiem rozpętała się śnieżna zawierucha, która przerwała spotkanie. Po wznowieniu Zagłębie ponownie trafiło do siatki, ale i ten gol został cofnięty z powodu zasłaniania bramkarza przez zawodnika gości. Mimo wszystko to „Miedziowi” wywieźli z Radomia komplet punktów i opuścili strefę spadkową.

Śląsk Wrocław przystępował do meczu z Motorem Lublin w lepszych nastrojach – dwa zwycięstwa z rzędu pozwoliły zmniejszyć stratę do bezpiecznego miejsca w tabeli z dziewięciu do trzech punktów. Na Tarczyński Arena zespół Ante Šimundžy liczył na kolejne ważne punkty w walce o utrzymanie.

Wrocławianie od początku narzucili swoje tempo. Najpierw w poprzeczkę trafił Jose Pozo, a chwilę później, w 20. minucie, Arnau Ortiz przelobował bramkarza Motoru, otwierając wynik spotkania. Goście jednak nie zamierzali składać broni – ich ofensywne próby długo były nieskuteczne, aż w 76. minucie Jacques Mbaye Ndiaye doprowadził do remisu po składnej akcji całego zespołu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1, który nie poprawił znacząco sytuacji żadnej z drużyn – Śląsk pozostał w strefie spadkowej, a Motor nadal szuka punktów, by włączyć się do walki o górną połowę tabeli.

W Poznaniu ostatnie dni upływały pod znakiem presji. Lech, który przed przerwą reprezentacyjną stracił pozycję lidera na rzecz Rakowa, w poprzedniej kolejce przegrał ze Śląskiem. Tym razem na Enea Stadion zawitała Korona Kielce, która tydzień wcześniej doznała pierwszej porażki w 2025 roku – z Radomiakiem.

„Kolejorz” od początku wyglądał znacznie lepiej niż w ostatnich spotkaniach. W pierwszej połowie zdominował rywala, stwarzając wiele okazji pod bramką Rafała Mamli. W 30. minucie prowadzenie Lechowi dał Ali Golizadeh. Mimo przewagi gospodarzy Korona nie ograniczała się tylko do obrony – kilka razy potrafiła zagrozić bramce Bartosza Mrozka, choć bez skutku. W 83. minucie wynik ustalił Mikael Ishak, wykorzystując drugą w tym meczu asystę Patrika Walemarka. Lech wygrał 2:0, pokazując tym samym, że nadal liczy się w walce o mistrzostwo.

Niedzielne zmagania w Ekstraklasie rozpoczęły się na Chorten Arenie w Białymstoku. Po powrocie z przerwy reprezentacyjnej zarówno Jagiellonia, jak i Piast Gliwice przegrały swoje mecze – „Duma Podlasia” z Lechią, a gliwiczanie z Widzewem Łódź.

Powiedzieć, że Jagiellonia powinna to spotkanie wygrać, to jak nic nie powiedzieć. Gospodarze dominowali przez większość pierwszej połowy, wielokrotnie zagrażając bramce Františka Placha. W 22. minucie prowadzenie dał im Norbert Wojtuszek. Z czasem Piast zaczął dochodzić do sytuacji, jednak strzały gości były albo niecelne, albo skutecznie bronił je Sławomir Abramowicz. Ostatecznie jednak „Piast „Piastunki” doprowadził do wyrównania – pięknym uderzeniem z dystansu popisał się Thierry Gale. W końcówce Jagiellonia nie potrafiła znaleźć drogi do bramki, co może być powodem do niepokoju przed czwartkowym ćwierćfinałem Ligi Konferencji z Realem Betis.

Mianem hitu 27. kolejki określano starcie Górnika z Legią Warszawa. Na stadionie w Zabrzu spotkali się bezpośredni sąsiedzi w tabeli – gospodarze zajmowali szóste miejsce, „Wojskowi” byli pozycję wyżej. Dodatkowo Legia szykuje się do konfrontacji z Chelsea w Lidze Konferencji, co tylko podgrzewało atmosferę.

Górnik odważnie rozpoczął mecz i już w 8. minucie objął prowadzenie po trafieniu Taofeeka Ismaheela. Nigeryjczyk oraz grający na drugim skrzydle Yōsuke Furukawa raz po raz nękali defensywę gości. Dopiero po przerwie Legia zaczęła wyglądać lepiej. Sygnał do odrabiania strat dał Luquinhas – najpierw jego uderzenie odbił Janicki do własnej bramki, a następnie sam Brazylijczyk podwyższył wynik, wykorzystując podanie od Ilii Szkurina. Choć styl warszawian nie zachwycił, to trzy punkty i pozytywny impuls przed starciem z Chelsea mogą cieszyć trenera Feio.

Niedzielne granie zakończyło się w Szczecinie, gdzie Pogoń – napędzona drugim z rzędu awansem do finału Pucharu Polski – podejmowała GKS Katowice. Goście w poprzedniej kolejce zwyciężyli w dramatycznych okolicznościach z Górnikiem Zabrze, świętując inaugurację nowego stadionu.

Tym razem jednak dramaturgii nie było. Pogoń zdominowała rywala od pierwszych minut, nie pozwalając GKS-owi na wiele. Koncertową grą popisał się Efthymios Koulouris, który zdobył hat-tricka, a dzieła zniszczenia dopełnił młody Kacper Łukasiak. Goście nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Valentina Cojocaru, który zachował trzecie z rzędu i siódme w tym roku czyste konto.

27. kolejkę zakończyliśmy w Niepołomicach. Puszcza, zamieszana w walkę o utrzymanie, na własnym stadionie podejmowała lidera tabeli – Raków Częstochowa. „Żubry”, po odpadnięciu z Pucharu Polski mogły skupić się w pełni na utrzymaniu w lidze, natomiast goście z Częstochowy koncentrowali się na powiększeniu przewagi nad drugim w tabeli Lechem Poznań.

Poniedziałkowy wieczór nie obfitował w wielkie emocje. W pierwszej połowie prowadzenie objął Raków, a bramkę na 1:0 zdobył Ivi López. Goście po trafieniu nadal tworzyli sytuacje pod bramką Kevina Komara, jednak bramkarz gospodarzy był na posterunku. Niepołomiczanie również potrafili zagrozić bramce Kacpra Trelowskiego, choć były to raczej pojedyncze akcje. W ostatnich sekundach meczu „Żubry” dopięły swego – w zamieszaniu pod bramką Rakowa zwycięski okazał się German Barkovsky, który pokonał Trelowskiego i zapewnił Puszczy cenny punkt. Remis 1:1 sprawił, że drużyna Marka Papszuna nie odskoczyła „Kolejorzowi”, natomiast ekipa Tomasza Tułacza wciąż utrzymuje się nad strefą spadkową.

Miniona seria gier dostarczyła wielu niespodzianek – od zaskakującego stylu gry Stali w debiucie Ivana Djurdjevicia, przez śnieżycę w Radomiu, bramkostrzelny Szczecin, aż po trafienie w ostatniej minucie w Niepołomicach. Krótko mówiąc – działo się.

Na szczycie tabeli po pierwszej kwietniowej kolejce zasiada Raków z dorobkiem 56 punktów. Co ciekawe, to zaledwie siedem „oczek” mniej niż miała Jagiellonia Białystok w ubiegłym sezonie, gdy zdobyła mistrzostwo Polski. Tuż za „Medalikami” czai się Lech Poznań ze stratą trzech punktów, a na trzecim miejscu – „Duma Podlasia”, która traci cztery „oczka”.

W walce o czwarte miejsce liczy się wciąż pięć drużyn, lecz to między Legią a Pogonią rozstrzygnie się, kto zagra w europejskich pucharach. Już na początku maja obie drużyny zmierzą się w finale Pucharu Polski – zwycięzca uzyska prawo gry w eliminacjach do Ligi Europy.

Środek tabeli to istna „strefa przejściowa” – aż pięć zespołów mieści się w przedziale trzech punktów. Widzew, GKS, Piast, Radomiak i Korona są bliskie zapewnienia sobie ligowego bytu. Na dole tabeli doszło do istotnej zmiany – Zagłębie Lubin, po wygranej z Radomiakiem, wydostało się spod kreski i wskoczyło na 14. miejsce, spychając do strefy spadkowej Lechię Gdańsk. Przez chwilę to gdańszczanie byli na dnie tabeli, kiedy Śląsk prowadził z Motorem 1:0. Ostatecznie to wrocławianie kończą 27. serię gier na ostatnim miejscu – choć z pozytywnym akcentem, bo nie przegrali już od czterech spotkań.

27 kolejka

Piątek

Stal Mielec 1-1 Cracovia

Widzew Łódź 2-0 Piast Gliwice

Sobota

Radomiak Radom 0-1 Zagłębie Lubin

Śląsk Wrocław 1-1 Motor Lublin

Lech Poznań 2-0 Korona Kielce

Niedziela

Jagiellonia Białystok 1-1 Piast Gliwice

Górnik Zabrze 1-2 Legia Warszawa

Pogoń Szczecin 4-0 GKS Katowice

Poniedziałek

Puszcza Niepołomice 1-1 Raków Częstochowa

Mikołaj Malinowski

POLECANE

tagi